Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 9-10/2013

Zasada domniemania niewinności – dlaczego praktyka tak różni się od teorii (cz. 1)

Zasada domniemania niewinności to dyrektywa, zgodnie z którą oskarżonego należy traktować jak niewinnego, dopóki nie zostanie mu udowodniona wina zgodnie z zasadami prawa i nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem skazującym. Jest to zasada konstytucyjna określona w art. 42 ust. 3 Konstytucji, a rozwinięciem zapisu konstytucyjnego jest art. 5 § 1 k.p.k. Oba przepisy stanowią, że oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. Zatem wszystkie organy procesowe uczestniczące w postępowaniu karnym obowiązuje nakaz traktowania każdego jak niewinnego. Podobnie jest ona sformułowana w art. 6 ust. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Podstawą rozważań dotyczących pytania, dlaczego zasada ta, mimo że zgodnie z art. 2 Konstytucji Polska jest demokratycznym państwem prawa, nie zawsze obowiązuje, są tzw. racje zasady domniemania niewinności, czyli przyczyny, dla jakich domniemanie to należy stosować. Zaliczamy do nich:

  1. wyrażanie prawidłowości statystycznej, że większość obywateli nie popełnia przestępstw,
  2. zmuszenie oskarżyciela występującego w imieniu państwa przeciwko obywatelowi do poszukiwania i przedstawiania dowodów winy,
  3. ochronę przed skazaniem niewinnej osoby,
  4. zobowiązanie organów procesowych do poprawnego stosunku do oskarżonego, w szczególności ostrożności w stosowaniu środków przymusu,
  5. stwarzanie bariery przed przedsądami, w szczególności poprzez konieczność traktowania oskarżonego jak niewinnego przez środki masowego przekazu, osoby fizyczne i organizacje społeczne,
  6. wywieranie wpływu na kulturę prawną społeczeństwa poprzez nakazanie ochrony dobrego imienia oskarżonego, uświadamianie konieczności liczenia się ze słowami przy ocenie czyjegoś postępowania itp.S. Waltoś, Proces karny. Zarys systemu, Wydawnictwo Prawnicze Lexis Nexis 2003, s. 241.

W sytuacji idealnej wszyscy uczestnicy procesu karnego, zarówno sensu stricto (strony, pełnomocnicy, obrońcy, organy procesowe), jak i sensu largo (dziennikarze, obserwatorzy, komentatorzy), powinni przy ocenie osoby, przeciwko której postępowanie się toczy, mieć na uwadze wszystkie ww. racje. Poniżej postaram się przedstawić przyczyny, które sprawiają, że mimo ogólnej świadomości obowiązywania zasady domniemania niewinności tak naprawdę obowiązuje ona w ograniczonym zakresie, a w niektórych przypadkach nie obowiązuje w ogóle. Na początku niniejszych rozważań muszę jednak poczynić zastrzeżenie, że przytoczone przykłady oraz oceny oparte są na orzeczeniach sądu odwoławczego oceniającego orzeczenia mojego macierzystego sądu rejonowego.  Jednak śledząc wpisy na forach sędziowskich w Internecie, można stwierdzić, że podobne sytuacje mają miejsce w sądach na terenie całego kraju. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że opisane poniżej problemy dotyczące orzecznictwa sądów odwoławczych są powszechne i mają wpływ na stosowanie zasady domniemania niewinności przez wymiar sprawiedliwości w Polsce.

1. Prawidłowość statystyczna

Akurat w tym przypadku – i tylko tym – wątpliwości właściwie nie ma. Oczywiste jest dla każdego, że ogół społeczeństwa przestępstw nie popełnia albo przynajmniej stara się ich nie popełniać. Choć tak naprawdę prawdziwość tej tezy wynika z tego, że nie znaleziono dowodu na tezę przeciwną. Należy jedynie dokonać zastrzeżenia, że prawidłowość ta stosuje się do państw stabilnych politycznie i społecznie, a takim niewątpliwie Polska jest. Oczywiste jest, że zupełnie inaczej może być – i zapewne jest – w państwach zanarchizowanych, o słabej władzy centralnej lub całkowicie jej pozbawionych, gdzie obowiązuje „prawo silniejszego”.

2. Ciężar dowodu winy obciążający oskarżyciela

Zasada domniemania niewinności mówi wprost, że obywatelowi winę należy udowodnić w postępowaniu prowadzonym zgodnie z przepisami prawa. Kodeks postępowania karnego w artykułach od 167 do 242 reguluje sposób przeprowadzania dowodów w postępowaniu karnym. Kluczowy jednak dla obowiązywania (a raczej nieobowiązywania) zasady domniemania niewinności jest art. 167 k.p.k. Stanowi on bowiem, że dowody przeprowadza się na wniosek lub z urzędu. Przepis ten jest przepisem ogólnym, obowiązującym na wszystkich etapach postępowania: w postępowaniu przygotowawczym, przed sądem pierwszej instancji i w ograniczonym zakresie przed sądem odwoławczym, choć etapy te zasadniczo się od siebie różnią co do sposobu prowadzenia postępowania. Na etapie postępowania przygotowawczego co do zasady dowody przeprowadzane są z urzędu przez organy ścigania, choćby dlatego, że do chwili postawienia zarzutów, co często jest ostatnią czynnością w sprawie, poza pokrzywdzonym nie ma na tym etapie innego podmiotu mogącego wnioskować ich przeprowadzenie. Ponadto postępowanie przygotowawcze ma zasadniczo charakter inkwizycyjny, czyli organ prowadzący postępowanie jest jednocześnie jego stroną. Na tym etapie w praktyce problemy się nie pojawiają. Problemy zaczynają się w chwili złożenia aktu oskarżenia do sądu.

Zgodnie z idealistycznym założeniem przedstawianym w podręcznikach dotyczących postępowania karnego rozprawa główna w polskim procesie karnym jest w pełni kontradyktoryjna, a sąd pełni w niej rolę arbitra, a nie uczestnika sporuTamże, s. 282.. Jednak regulacja z art. 167 k.p.k. powoduje, że od chwili wpływu do sądu aktu oskarżenia proces karny, z założenia od tego momentu kontradyktoryjny, jest nadal procesem inkwizycyjnym, w którym sąd pierwszej instancji musi często pełnić rolę oskarżyciela. Takie usytuowanie sądu pierwszej instancji jest konsekwencją orzecznictwa sądów drugiej instancji. Nakładają one bardzo często na sądy pierwszej instancji obowiązek prowadzenia postępowania dowodowego, i to najczęściej w takim zakresie, który miałby spowodować udowodnienie winy oskarżonemu. Dzieje się to najczęściej w przypadku zażalenia prokuratury na zwrot aktu oskarżenia z powodu niekompletności materiału dowodowego oraz w postępowaniu odwoławczym, gdy sądowi pierwszej instancji zarzucane jest popełnienie błędu w ustaleniach faktycznych lub naruszenie prawa procesowego poprzez niepełne przeprowadzenie postępowania dowodowego.

Kodeks postępowania karnego przewiduje instytucję zwrotu aktu oskarżenia prokuraturze jeszcze przed wyznaczeniem rozprawy, jeśli zachodzi konieczność uzupełnienia postępowania przygotowawczego, a akta sprawy wskazują na istotne braki tego postępowania, zwłaszcza na potrzebę poszukiwania dowodów, dokonanie zaś niezbędnych czynności przez sąd powodowałoby znaczne trudności (art. 345 § 1 k.p.k.). Według moich obserwacji z tej instytucji sądy korzystają dość rzadko, gdy braki postępowania przygotowawczego są ewidentne i uzupełnienie ich powodowałoby właściwie konieczność przeprowadzenia jeszcze raz przed sądem większości czynności postępowania przygotowawczego. Mimo to tylko w sporadycznych przypadkach sądy odwoławcze utrzymują w mocy postanowienia wydane w trybie art. 345 § 1 k.p.k. Dominującym poglądem jest, że sąd może sobie próbować znaleźć te wszystkie dowody, których brak zauważył w aktach postępowania przygotowawczego. Sądy odwoławcze, uchylając postanowienia o zwrocie sprawy, bardzo często odwołują się do sformułowania „poszukiwanie dowodówPor. postanowienie Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 19 sierpnia 2009 r., II Akz 553/09; postanowienie Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 13 listopada 2002 r., II AKz 661/02. , zapominając, że przed nim jest słowo „zwłaszcza” i że podstawą do zwrotu sprawy są przede wszystkim „istotne braki postępowania przygotowawczego”. Przeważnie jest bowiem tak, że podstawą zwrotu nie jest konieczność poszukiwania dowodu, ale nieprzeprowadzenie przez prokuraturę dowodu (dowodów) oczywistego w kontekście całości materiału dowodowego. Chodzi zwykle o opinię biegłych lub przesłuchanie świadków, których prokurator nie przesłuchał, choć z materiału dowodowego wynika, że oni istnieją i ich zeznania mogłyby mieć istotny wpływ na ustalenia faktyczne. Z orzeczeń sądów odwoławczych wynika taka myśl: skoro już brak dowodu został zauważony, to nie zachodzi konieczność jego poszukiwania, a co za tym idzie, można go przeprowadzić przed sądem. Jednak dowody, których brak stanowi podstawę próby zwrotu sprawy prokuraturze, świadczą zwykle o winie oskarżonego, ponieważ zbieranie takich dowodów stanowi istotę pracy oskarżyciela publicznego. Brak takich dowodów w klasycznym procesie kontradyktoryjnym powodowałby automatyczne umorzenie postępowania nawet bez konieczności rozpoczynania rozprawy. To przecież prokurator jako oskarżyciel publiczny ma obowiązek przedstawić dowody potwierdzające sprawstwo czynu przez oskarżonego i jego winę, a sąd powinien je tylko oceniać i weryfikować. Za prokuratorem prowadzącym postępowanie przygotowawcze stoi cała instytucja prokuratury, a także jego wiedza prawnicza i doświadczenie zawodowe. Po drugiej stronie jest oskarżony, który bardzo często nie ma pojęcia o zawiłościach prawa karnego i procedury karnej, często nie posiada także obrońcy, a jeśli nawet ma obrońcę  wyznaczonego z urzędu, to jakość tej obrony zwykle przedstawia wiele do życzenia. W praktyce jednak to sąd zmuszany jest do wykonywania czynności oskarżyciela i przeprowadzania czynności dowodowych, które powinny być wykonane w postępowaniu przygotowawczym, choć przecież nie taka powinna być jego rola. Paradoksalnie, łatwiej zwrócić akt oskarżenia w celu uzupełnienia braków proceduralnych, które zwykle pojawiają się podczas zmiany charakteru postępowania przygotowawczego z dochodzenia na śledztwo, a które zwykle nie mają żadnego wpływu na ustalenia co do sprawstwa i winy.

Tu zresztą problemy dotyczące obowiązku dowodzenia winy oskarżonego przez oskarżyciela publicznego się nie kończą. Artykuł 167 k.p.k. oraz wykładnia art. 345 § 1 k.p.k. dokonywana przez sądy odwoławcze obligują sądy pierwszej instancji do przeprowadzania dowodów z urzędu w toku rozprawy, choć znowu – zgodnie z idealistyczną wersją autorów podręczników procedury karnej – taka czynność powinna być wyjątkiem potwierdzającym regułę, że sąd tylko ocenia dowody przedstawione przez strony. Istnieją nawet orzeczenia sądów apelacyjnychNp. wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 8 marca 2007 r., II AKa 33/07. i Sądu Najwyższego, z których wynika, że sądy mają sprawować wymiar sprawiedliwości, a więc do ich zadań należy przede wszystkim weryfikacja dowodów, a nie ich gromadzenie. Bardzo istotne powinnoo  być postanowienie Sądu Najwyższego z 18 listopada 2003 r. w sprawie III KK 505/02, które brzmi: „Sądy sprawują wymiar sprawiedliwości, którego funkcją jest przede wszystkim weryfikacja dowodów, natomiast ich gromadzenie i zgłaszanie przypada innym organom albo – w razie oskarżenia posiłkowego subsydiarnego lub prywatnego – innym podmiotom. O ile odstąpienie przez sąd od takiego podziału ról procesowych może być zrozumiałe wówczas, gdy te podmioty oskarżają bez fachowej pomocy (bez pełnomocników), o tyle przejawianie inicjatywy dowodowej zamiast występującego w sprawie prokuratora lub pełnomocnika może spotkać się z zarzutem naruszenia zasady bezstronności. Polega ona także na zachowaniu przez sąd równego dystansu do interesów procesowych stron przeciwnych”. Niestety, reguła ta nie jest stosowana, zwłaszcza przez sądy odwoławcze, i w praktyce jest dokładnie odwrotnie. W bardzo wielu uzasadnieniach mojego macierzystego sądu odwoławczego zarzut naruszenia prawa procesowego mogącego mieć wpływ na treść wyroku poprzez nieprzeprowadzenie jakiegoś dowodu z urzędu przez sąd pierwszej instancji jest jedyną podstawą uchylenia wyroku uniewinniającego i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Należy tu poczynić istotne zastrzeżenie – w przeważającej większości nie są to dowody wnioskowane przez oskarżyciela podczas rozprawy i oddalone przez sąd, ale te, które wskazał on dopiero w apelacji jako dowody, które jego zdaniem powinny być przeprowadzone w postępowaniu sądowym z urzędu przez sąd. Takie zarzuty nie powinny być moim zdaniem uwzględniane. Podobne stanowisko wyraził m.in Sąd Apelacyjny w Katowicach w wyroku z 8 marca 2007 r. w sprawie AKa 33/07, którego sentencja brzmi: „Obowiązujące w procesie karnym domniemanie niewinności obalać ma oskarżyciel, udowadniając oskarżonemu winę. Sąd zatem nie ma żadnego obowiązku poszukiwania z urzędu dowodów wspierających oskarżenie, gdy te dostarczone przez oskarżyciela do skazania nie wystarczą, a on sam do ich uzupełnienia nie dąży”. Niestety, takie orzeczenia sądów drugiej instancji należą do rzadkości. W praktyce  bowiem mamy do czynienia z następującą sytuacją: sąd pierwszej instancji jest zobowiązany poszukiwać dowodów winy oskarżonego, a jeśli jakiś przeoczył lub uznał za nieistotny, wyrok podlega uchyleniu jako wadliwy, mimo że pozostałe nie dają podstaw do skazania oskarżonego. Taka praktyka w zasadzie uniemożliwia stosowanie zasady domniemania niewinności. Skoro bowiem to sąd musi często uzupełniać postępowanie przygotowawcze, a później tak uzupełniony materiał dowodowy w dalszym ciągu uzupełniać podczas rozprawy pod kątem poszukiwania dowodów winy, ryzykując dodatkowo uchyleniem wyroku z powodu niekompletności zgromadzonego samodzielnie materiału dowodowego, to automatycznie przestaje być niezawisłym i obiektywnym arbitrem ważącym racje stron postępowania. Co więcej – wydaje się, że jeśli sąd miałby dawać przewagę którejś ze stron postępowania, to w sposób oczywisty powinien być to oskarżony. Tymczasem praktyka i orzecznictwo sądów odwoławczych stawia sąd po jednej stronie z oskarżycielem.

 3. Ochrona przed skazaniem niewinnej osoby

Domniemanie niewinności powinno stanowić barierę przed skazaniem osoby, co do której brak jest niebudzących wątpliwości dowodów jej winy. Podstawą takiej zasady jest przekonanie, że lepiej jest, jeśli osoba winna zostanie uniewinniona z powodu braku dostatecznych dowodów, niż osoba niewinna zostanie skazana za czyn niepopełniony. Zasada ta sprowadza się do tego, że wyrok uniewinniający należy wydać nie tylko wówczas, gdy udowodniono niewinność oskarżonego, ale także wówczas, gdy nie zdołano mu udowodnić winy, mimo że jego wersja wydarzeń jest nieprawdopodobna. Jednak również w tym przypadku sądy nie zawsze stosują się do zasady domniemania niewinności. Na podstawie moich doświadczeń jako sędziego orzekającego w sądzie rejonowym muszę stwierdzić, że także w tym aspekcie stosowania przez wymiar sprawiedliwości zasady domniemania niewinności próby nie wytrzymują sądy odwoławcze. Posłużę się trzema przykładami spraw, w których zapadły w pierwszej instancji wyroki uniewinniające, a zostały uchylone przez sąd odwoławczy z przyczyn – oględnie mówiąc – dyskusyjnych.

Przypadek pierwszy. Oskarżony stanął pod zarzutem ułatwienia (a więc w nomenklaturze kodeksowej – pomocnictwa) popełnienia przestępstwa z art. 286 § 1 k.k. w ten sposób, że osobie, która popełniła to przestępstwo, przekazał wypełnione przez siebie zaświadczenie o zatrudnieniu, na którym dodatkowo podrobił podpis osoby wystawiającej to zaświadczenie. Za pomocą tego zaświadczenia został następnie wyłudzony kredyt na zakup sprzętu RTV w systemie ratalnym. W tym przypadku akt oskarżenia wniesiony był zasadnie, w postępowaniu przygotowawczym oskarżony przyznał się bowiem do popełnienia tego czynu. Problem zaczął się w chwili, gdy przed sądem odwołał swoje przyznanie, podając, że zrobił to z uwagi na bliskie stosunki wiążące go ze sprawcą wyłudzenia. Jednak w obliczu grożącej odpowiedzialności karnej postanowił powiedzieć prawdę i stwierdził, że to nie on wypisywał to zaświadczenie i nie on fałszował podpis wystawcy. Oczywistą sprawą było zatem dopuszczenie dowodu z opinii biegłego grafologa. Biegły w opinii stwierdził, że podpis wystawcy zaświadczenia o zatrudnieniu, którym posłużył się sprawca wyłudzenia, nadaje się jedynie do  badań co do jego autentyczności, czyli czy został lub nie został nakreślony przez osobę, której imię i nazwisko zawiera ten podpis. Nie można jednak ustalić, czy ewentualnego fałszerstwa dokonał nasz oskarżony. Natomiast pozostałe wpisy w rubrykach ww. zaświadczenia nie zostały napisane przez oskarżonego. W świetle takiej opinii biegłego – niekwestionowanej zresztą przez prokuratora – rozstrzygnięcie było oczywiste: uniewinnienie. Zaświadczenia oskarżony nie wypisywał, a więc ta część zarzutu okazała się niezasadna. Natomiast podpis wystawcy na zaświadczeniu nadawał się jedynie do identyfikacji jego autentyczności, a więc stwierdzenia, czy został on skreślony, czy też nie, przez osobę, której imienia i nazwiska on dotyczy. Tak więc w przypadku ustalenia, że podpis został skreślony przez osobę, której dane zawiera, oskarżony w sposób ewidentny byłby oczyszczony z zarzutu jego podrobienia. Natomiast w przypadku stwierdzenia, że podpis nie jest oryginalnym podpisem tej osoby, to zgodnie z twierdzeniem biegłego nie nadaje się on jednak do oceny i ustalenia, kto go sfałszował. W świetle powyższego stwierdzenia biegłego wątpliwości co do autora podpisu nie można było wyjaśnić, w związku z czym należało ją zgodnie z dyspozycją art. 5 § 2 k.p.k. tłumaczyć na korzyść oskarżonego, a więc w ten sposób, że to nie on dokonał jego sfałszowania. Wydano zatem wyrok uniewinniający. Prokuratura złożyła apelację, podnosząc, że sąd pierwszej instancji nie przeprowadził całości postępowania dowodowego, albowiem nie przesłuchał sprawcy wyłudzenia oraz nie dopuścił dowodu z opinii uzupełniającej dotyczącej ustalenia, czy podpis osoby wystawiającej zaświadczenie jest autentyczny, czy nie. Sąd odwoławczy uwzględnił w całości zarzuty zawarte w apelacji i uchylił wyrok, nakazując przeprowadzić ponownie postępowanie dowodowe, w tym dowody wskazane w apelacji. Pytanie tylko – po co? Przesłuchanie sprawcy wyłudzenia w sytuacji, gdy wnioski opinii grafologicznej nie zostały zakwestionowane, jest – mówiąc wprost – bez sensu. Także opinia uzupełniająca dotycząca autentyczności podpisu wystawcy zaświadczenia może wskazać, czy podpis jest autentyczny, czy nie, ale w przypadku stwierdzenia fałszerstwa nadal nie da odpowiedzi na pytanie, kto go dokonał. Trudno więc moim zdaniem stwierdzić, że sąd odwoławczy, uchylając wyrok uniewinniający, sprawował wymiar sprawiedliwości, jego efektem nie było bowiem nic prócz wydania pieniędzy Skarbu Państwa i bezsensownego przedłużenia postępowania, w którym odium osoby oskarżonej nadal ciążyło na osobie, która zgodnie z regułami postępowania i tak powinna zostać uniewinniona, co zresztą ostatecznie się stało.

Przypadek drugi. Dwaj oskarżeni stanęli pod zarzutem złożenia fałszywych zeznań i zawiadomienia w dniu 15 lipca 2003 r. o niepopełnionym przestępstwie kradzieży samochodu należącego do jednego z nich. Zarzut postawiono dlatego, że obaj podali, iż samochód tego dnia skradziono, a z ustaleń prokuratury wynikało, że samochód ten kilka dni wcześniej przekroczył granicę polsko-białoruską (co zostało odnotowane przez białoruskie służby graniczne), a brak było dowodu na to, że potem wrócił do Polski. Innymi słowy, został na Białorusi, a oskarżeni zgłosili fikcyjną kradzież. W toku postępowania przed sądem oskarżeni przedstawili dowody na okoliczność, że tego samego dnia, kiedy zgłosili kradzież samochodu – 15 lipca 2003 r. – jeden z nich został ukarany mandatem przez funkcjonariusza policji. Poruszał się wówczas właśnie samochodem, którego dotyczyło zgłoszenie, co potwierdziły dowody w postaci dokumentacji sporządzonej przez funkcjonariusza oraz związane z egzekucją wydanego wówczas mandatu. Tak więc nie ulegało wątpliwości, że w dniu, kiedy zgłoszona została przez  oskarżonych kradzież samochodu, był on na terenie Polski, co obalało główną podstawę zarzutu polegającą na twierdzeniu, iż w dniu zgłoszenia samochodu w Polsce nie było. Wyrok – oczywisty: uniewinnienie. Reakcja prokuratury – także: apelacja. Wyrok sądu odwoławczego – niestety także oczywisty: uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. Najbardziej interesujące było jednak uzasadnienie tego rozstrzygnięcia. Sąd odwoławczy stwierdził mianowicie, że sąd pierwszej instancji nie przeprowadził w sposób wyczerpujący postępowania dowodowego. Nie zakwestionował przy tym faktu, że jeden z oskarżonych został ukarany mandatem w dniu 15 lipca 2003 r., kiedy jechał samochodem, którego następnie dotyczyło zgłoszenie, co uznano za dowód na to, że samochód tego dnia był na terenie Polski (sic!). Wskazał jednak, że sąd pierwszej instancji nie ustalił, w jaki sposób samochód znalazł się w Polsce, i nakazał ustalenie tej okoliczności. Pozostanie tajemnicą składu sądzącego, jaki był cel uchylenia wyroku i sformułowania takich wytycznych, skoro przyznano, że ustalenia co do obecności samochodu w Polsce w dniu 15 lipca 2003 r. nie budzą wątpliwości. Przyznano zatem, że zarzut postawiony oskarżonym nie ma żadnych podstaw, a mimo to wyrok uchylono. Znowu więc jedyną konsekwencją uchylenia wyroku uniewinniającego był brak możliwości szybkiego oczyszczenia się oskarżonych z zarzutów i poniesienie przez Skarb Państwa całkowicie niepotrzebnych kosztów związanych z koniecznością ponownego rozpoznania sprawy.

Przypadek trzeci. Oskarżonemu postawiono zarzut, że będąc prezesem spółki, sprzedał należące do niej przedsiębiorstwo, w sytuacji gdy spółce groziła upadłość, czym uszczuplił zaspokojenie wierzycieli spółki. Co więcej, pieniądze ze sprzedaży nie trafiły do spółki, albowiem nabywcy tego przedsiębiorstwa nie wywiązali się z płatności. Oskarżony przed sądem bronił się, że w chwili zawierania umowy sprzedaży nie miał świadomości, że nabywcy nie wywiążą się z umowy. W toku postępowania dopuszczono dowód z opinii biegłego do spraw księgowości, która miała pomóc w ustaleniu, czy spółce groziła niewypłacalność lub upadłość, jaka była wartość majątku spółki, czy sprzedaż przedsiębiorstwa była uzasadniona ekonomicznie oraz czy oskarżony, sprzedając przedsiębiorstwo, spowodował uszczuplenie lub uniemożliwienie zaspokojenia wierzycieli spółki. Biegły stwierdził, że sprzedaż przedsiębiorstwa była uzasadniona ekonomicznie. Z opinii wynikało także, że majątek spółki wynosi około 4 000 000 zł, wartość sprzedanego przedsiębiorstwa – około 800 000 zł, a wysokość długów – około 40 000 zł. W związku z powyższym sąd pierwszej instancji wydał wyrok uniewinniający, wskazując jednak jedynie okoliczność, że sprzedaż była uzasadniona ekonomicznie, a więc oskarżony nie miał zamiaru działać na szkodę wierzycieli. W apelacji prokuratura podniosła to, co zwykle – błąd w ustaleniach faktycznych. Sąd odwoławczy, mimo dysponowania opinią biegłego, uchylił sprawę do ponownego rozpoznania, podnosząc, że dyskusyjne jest to, iż sprzedaż była uzasadniona ekonomicznie. Jednak z opinii – niekwestionowanej w apelacji – wynikało także, że oskarżony nie udaremnił ani nie uszczuplił zaspokojenia swojego wierzyciela, albowiem pozostały majątek spółki całkowicie wystarczał na zaspokojenie jego roszczeń i wielokrotnie przekraczał wartość długu. Sąd odwoławczy miał więc dane, aby stwierdzić (mimo że być może uzasadnienie wyroku nie jest kompletne), że czyn oskarżonego tak czy inaczej nie zawiera znamion przestępstwa z art. 300 § 1 k.k. Wyrok jednak został uchylony. Po przeprowadzeniu dokładnie takiego samego postępowania dowodowego jak za pierwszym razem dokonano takich samych ustaleń faktycznych i wydano ponownie wyrok uniewinniający wobec niewyczerpania znamion ww. przestępstwa. Nie wiadomo tylko, po co trzeba było prowadzić jeszcze raz postępowanie. Za puentę może posłużyć, że zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem sędzią sprawozdawcą była w sądzie odwoławczym ta sama osoba.

We wszystkich trzech opisanych wyżej sprawach po ponownym rozpoznaniu sprawy zapadły ponownie prawomocne wyroki uniewinniające, bo inne zapaść nie mogły. Po co zatem wyroki uniewinniające były uchylane? Co nowego wnosiły do opisanych wyżej spraw ustalenia, których dokonania żądał sąd odwoławczy, czy dowody, których przeprowadzenia wymagał? Mając na uwadze ustalenia dokonane przez sąd pierwszej instancji i treść zarzutów – nic. We wszystkich tych sprawach dowody niewinności oskarżonych były oczywiste, nie wymagały nawet interpretacji. Zresztą sąd odwoławczy w żadnej z tych spraw nie kwestionował ustaleń dokonanych przez sąd pierwszej instancji, które były podstawą uniewinnienia oskarżonych w nich osób. Można dyskutować, czy w tym przypadku została naruszona zasada domniemania niewinności. Oceniając te sprawy przez pryzmat orzeczeń, które stały się prawomocne – nie. Przecież ostatecznie zapadły wyroki uniewinniające. Jednak nie jest to, moim zdaniem, jedyny aspekt tych rozstrzygnięć. W naszej rzeczywistości postawienie kogoś w stan oskarżenia jest zwykle równoznaczne w powszechnym odbiorze z przypisaniem mu popełnienia przestępstwa. W związku z tym sądy powinny w przypadkach, w których istnieje ewidentny brak podstaw do skazania oskarżonego, zmierzać do jak najszybszego zakończenia sprawy i oczyszczenia go z zarzutów (na marginesie trzeba wskazać, że taki obowiązek ma również prokurator jako rzecznik interesu publicznego; w tym przypadku jest to uniewinnienie osoby, która nie popełniła przestępstwa). Tymczasem – jak widać na wskazanych wyżej przykładach – bywa dokładnie odwrotnie, zaskarżanie wyroków uniewinniających ewidentnie słusznych i bezsensowne ich uchylanie spowodowało bowiem we wszystkich tych przypadkach konieczność prowadzenia postępowań przez kolejne lata.

Należy też wskazać jeszcze jedną konsekwencję takiego postępowania sądu odwoławczego. Z moich spostrzeżeń dokonanych podczas dziesięciu lat pracy w sądzie rejonowym wynika, że o ile bardzo rzadko zdarza się, iż wyrok uniewinniający zostanie utrzymany w mocy już za pierwszym razem, o tyle wydane po raz pierwszy wyroki uniewinniające w sprawach, w których wobec oskarżonego był stosowany tymczasowy areszt, po pierwszym zaskarżeniu przez prokuraturę nie utrzymują się nigdy bądź prawie nigdy. Wyroki takie co do tych osób są nawet kilkakrotnie uchylane, co powoduje, że sprawy te ciągną się przez kilka lub kilkanaście lat. Ostatecznie kończą się one zwykle prawomocnymi wyrokami uniewinniającymi (zwykły zdrowy rozsądek podpowiada, że jeśli sąd rozpoznaje sprawę po raz trzeci czy czwarty, a wcześniej kończyła się ona za każdym razem uniewinnieniem, to raczej nikłe są szanse, aby zgromadził materiał dowodowy wystarczający do skazania). Jednak takie postępowanie znacznie odwleka w czasie możliwość dochodzenia odszkodowania za niezasadne tymczasowe aresztowanie. Przeciąganie w nieskończoność postępowań karnych, w których stosowane było tymczasowe aresztowanie, a które zmierzają do uniewinnienia oskarżonego, znacznie utrudnia późniejsze postępowanie w sprawie o odszkodowanie – świadkowie opuszczają zakłady karne i są trudni bądź niemożliwi do odnalezienia, czas zaciera  najbardziej drastyczne wspomnienia, czasem oskarżonemu po gehennie postępowania karnego zwyczajnie nie starcza sił na kolejne boje z wymiarem sprawiedliwości. Jedynym wytłumaczeniem takiego postępowania sądów odwoławczych byłoby to, że w przypadku wystąpienia przez osobę, która była tymczasowo aresztowana, a następnie prawomocnie uniewinniona, o odszkodowanie za niezasadne tymczasowe aresztowanie badana byłaby zasadność i prawidłowość wszystkich orzeczeń, które zostały wydane w takiej sprawie. Jednak żaden przepis ustawy o ustroju sądów powszechnych oraz aktów prawnych dotyczących kontroli administracyjnej nad sędziami nie przewiduje takiej procedury. Nie ma również takiej praktyki wśród sędziów wizytatorów. Trudno zatem dociec przyczyn, które leżą u podstaw wielokrotnego uchylania takich wyroków, chyba że jako przyczynę potraktować przekonanie, że „skoro postawiono zarzut, to coś musiało być na rzeczy…”

0%

In English

Presumption of the innocence principle – why is practice so different from theory

The article describes the manner in which judicial authorities and other public life entities violate the presumption of the innocence principle in various aspects of its use. It points out specific examples of violation thereof resulting from incorrect interpretations of legal provisions and errors in their practical execution. It also describes the manner in which the presumption of the innocence principle may be violated by the media reporting about criminal proceedings. Moreover, it shows the consequences of a violation of the presumption of the innocence principle and contains proposals of amendments of legal provisions and changes in the performance of judicial authorities which could improve observation thereof.

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".