Poprzedni artykuł w numerze
Warszawa–Kraków: Instytut Allerhanda, Wydawnictwo Wysoki Zamek 2012, ss. 356.
W marcu 2012 r. ukazała się wskazana w tytule obszerna publikacja dr. Adama Redzika. Opublikowana została ona jako tom pierwszy serii „Monografie Instytutu Allerhanda” przez krakowskie Wydawnictwo Wysoki Zamek w kooperacji z Instytutem Zaawansowanych Studiów Prawnych im. Profesora Maurycego Allerhanda.
Tytułem wejścia w temat powiem, że jest to kolejna cenna pozycja książkowa (bodajże siódma) opublikowana przez tego Autora. Przypomnijmy je: Wydział Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie w latach 1939–1946 (Lublin 2006); Prawo prywatne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie (C.H. Beck 2009); Zarys historii samorządu adwokackiego w Polsce (dwa wydania: Warszawa 2007 i 2010); Themis i Pheme. Czasopiśmiennictwo prawnicze w Polsce do 1939 roku (Iskry 2011 – opracowana przy udziale Stanisława Milewskiego); Adwokaci Polscy Ojczyźnie (dwa wydania: Warszawa 2008 i 2011 – zredagowana wspólnie z adw. Stanisławem Mikke); Historia Adwokatury (Warszawa 2012 – napisana ze współautorem adw. dr. Tomaszem J. Kotlińskim). Dodajmy, że Autor nasz opublikował przeszło 250 artykułów i innych tekstów związanych z nauką prawa.
Wszystkie prace, duże i mniejsze, mimo ich różnorodności tematycznej napisane zawsze klarownym językiem, barwnym, przyciągającym uwagę, nigdy nie nużącym – mimo mnogości faktów – opisu ciekawych sytuacji, ważnych ludzi. Jest w tej twórczości pewien wyraźnie widoczny motyw. Otóż Autor nie kryje się ze swoją sympatią – ba, nawet przywiązaniem – do Lwowa, szczególnie jego bogactwa kultury, wszystkiego, czym to wyjątkowe miasto obdarowywało przez całe wieki Polskę i polskość w ogóle. Piękne, dumne miasto kresowe, siedziba znakomitych szkół, z perłą, jaką był Uniwersytet Jana Kazimierza.
Ukochał sobie zatem A. Redzik Lwów uniwersytecki, jego wybitny wkład w naukę polską i światową w dziedzinie matematyki, medycyny, prawa w szczególności; miasto błyszczące od nazwisk koryfeuszy różnych dziedzin, przewijających się na kartach licznych publikacji Autora. Lwów przetrwał niełatwe dzieje w historii ojczystej. Po zaborze austriackim podbój rosyjski w latach I wojny światowej, wojna o Lwów, trudne czasy początków II Rzeczypospolitej, tragiczne lata po wrześniu 1939 r. (okupacji sowieckiej, niemieckiej i znów sowieckiej).
Doktor A. Redzik ma jakiś szczególny dar do odnajdowania, czasem wręcz odgrzebywania, niezwykle ciekawych postaci prawniczych, już jakby przysypanych popiołem czasu, mimo że nie są to postaci banalne i aż tak archaiczne. Ci wspaniali ludzie ożywają na łamach książek A. Redzika. Autor przywraca im rumieńce współczesności. Stają się często bardzo nam bliscy. To jest przecież takie ważne dla naszej prawniczej tradycji, dla ciągłości kultury jurydycznej, w przestrzeni której my, prawnicy polscy, świadomi swej roli społecznej, chcielibyśmy zawsze pozostawać. I to niezależnie od tego, w jakiej dziedzinie prawa jesteśmy czynni – jako legislatorzy, wykładowcy i nauczyciele nowych pokoleń prawników oraz praktycy.
We wstępie do książki o prof. Stanisławie Starzyńskim, znakomitym polskim konstytucjonaliście, A. Redzik kreśli ścieżkę, jaką doszedł do tej postaci w nauce prawa politycznego, czyli konstytucyjnego, bo można te pojęcia traktować wymiennie. Po II wojnie światowej, w PRL-u, pisano o nim nad wyraz skąpo, a jeśli nawet – to wręcz ostrożnie, ponieważ Stanisław Starzyński był zdecydowanym wrogiem bolszewizmu pod każdą postacią. Nie tylko jako antykomunista o światopoglądzie konserwatywnym, ale także jako Polak i patriota. W jednej ze swoich prac bolszewizm nazwał zarazą, a mianowicie w wydanej w 1926 r. książce pt. Powojenny ustrój państw europejskich. W liście do prof. Wacława Komarnickiego z 8 kwietnia 1931 r. napisał natomiast: „Ja sobie obrałem za zadanie być nieugiętym bojownikiem, czy wojownikiem za prawdziwym i rzetelnym konstytucjonalizmem, wolnym zarówno od dyktatorskich, jak i lewicowo-demagogicznych zboczeń i z tej drogi nie zejdę”. Czy taki profesor mógł znaleźć uznanie w PRL?
Książka A. Redzika ukazuje się niezwykle na czasie. Ze wszystkich prawie stron politycznych słyszymy, że trzeba już podjąć pracę nad nową Konstytucją RP, jako podstawowym fundamentem wszelkiego prawa.
Oprócz gruntowych badań archiwalnych we Lwowie, które Autor prowadził dla opracowania wcześniejszych książek, specjalnie dla pracy o prof. S. Starzyńskim, jeszcze raz podjął skuteczne poszukiwania archiwalne i biblioteczne – tym razem pod kątem oceny wkładu prof. Starzyńskiego w rozwój nauki prawa konstytucyjnego, a także praktyki politycznej Austro-Węgier i początków II Rzeczypospolitej. Omawiana książka to pokaźny tom (356 stron), którego tematykę A. Redzik podzielił na trzy merytoryczne części: I – Rodzina, Uniwersytet, Parlament; II – Twórczość naukowa; III – Uczniowie, a w alternatywnym podziale na siedem rozdziałów.
Bardzo istotne są aneksy, w szczególności świetna analiza Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 23 kwietnia 1935 r. dokonana przez Starzyńskiego. Tej analizy, niezwykle wszechstronnej, obiektywnej, gruntownej, w szczególności ze względu na zbliżający się czas prac nad nową Konstytucją III RP, radzę nie ominąć. Napisał ją wszak człowiek w wieku zaawansowanym (82 lata), przed samą śmiercią, kiedy – jak pięknie napisano – pióro już mu wypadało z rąk. Tekst owej analizy Konstytucji ożywiony jest wyłączną troską o właściwy jej kształt dla dobra narodu i państwa polskiego.
Informacji na temat powstania analizy udzielił uczeń prof. S. Starzyńskiego, prof. Komarnicki, który pisał, że „praca miała obejmować 120 stron, z czego 57 prof. Starzyński przesłał redakcji «Rocznika Prawniczego Wileńskiego», a następne – niekompletne przekazał już po śmierci uczonego Antoni Deryng”. Zacytujmy samego Komarnickiego: „Uważamy, że opublikowanie jej posiada ogromną doniosłość zarówno dla nauki, jak i dla życia państwowego Polski, jest to bowiem najbardziej autorytatywny i kompetentny głos Wielkiego Uczonego o nowym ustroju politycznym Polski” (s. 173).
Konstytucja kwietniowa z 1935 r. do dziś w Polsce w kołach naukowych i politycznych budzi spory. Konstytucja ta nazbyt obficie wyposażała Prezydenta RP w prerogatywy i dominację nad pozostałymi organami władzy w państwie. Natomiast rozsądne uporządkowanie władzy w ówczesnej dobie zbliżającego się konfliktu światowego i zagrożenia Polski dwoma totalitaryzmami miało swoją rację.
Autor omawianej książki solidnie zaprezentował całe życie jej bohatera poświęcone w gruncie rzeczy służbie narodowi, tej jego części, która znajdowała się w zaborze austriackim, a potem w Polsce niepodległej.
Stanisław Starzyński urodził się 18 kwietnia 1853 r. w znakomitej rodzinie szlacheckiej. Starzyńscy to ród ziemian i żołnierzy, obrońców Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Trojga Narodów, Polski, Litwy i Rusi. Przodkowie Stanisława brali udział w wielu wojnach i powstaniach narodowych. Odznaczani bywali najwyższymi orderami swojego państwa, w tym przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego orderem Orła Białego – za walkę w obronie Konstytucji 3 maja.
Gniazdem rodzinnym późniejszego Profesora był majątek ziemski w Derewni koło Żółkwi. A zatem polskie Kresy. Starzyński kończył dobre szkoły, począwszy od zakładu naukowego OO. Dominikanów. Potem już Wydział Prawa i Umiejętności Politycznych Uniwersytetu Lwowskiego. Następnie były studia uzupełniające na Uniwersytecie w Wiedniu, gdzie słuchał znakomitych wykładowców ekonomii i nauk politycznych. Studiował również w Monachium. Wykształcenie „odebrał” – jak się wówczas mówiło – niezwykle wszechstronne.
Dodajmy na marginesie, że opisy znaczących postaci w twórczości A. Redzika są kompletne, posunięte do granic pozytywnej pedanterii. Obraz wielkości dawnej Polski ożywa pod jego piórem. Czuje się kult historii i przywiązania do niej bardzo osobistego. To widać choćby przez zamieszczenie przez Autora w książce fotografii: zaniedbanego, zarosłego krzakami grobowca Starzyńskich na cmentarzu w Derewni (s. 25), istniejącej do dzisiejszego dnia w Derewni cerkiewki greckokatolickiej, której Starzyńscy byli protektorami. Wzrusza fotografia sprzed 1939 r. pięknego dworu Starzyńskich (s. 28) i na następnej stronie wymownie tragiczne puste miejsca po ich siedzibie rodowej oraz rodzinnej kaplicy.
Po zakończeniu podsumowującym obszernie i rzeczowo ustalenia Autora w przedmiocie wpływu Stanisława Starzyńskiego na rozwój polskiej nauki prawa konstytucyjnego znajduje się imponujący wykaz publikacji profesora Starzyńskiego. Są to książki i artykuły, teksty zamieszczane w słownikach i opracowaniach encyklopedycznych – iście gigantyczny rozmiar prac, jak na życie jednego uczonego, żyjącego przecież w nieco innych warunkach od współczesnej – tak wiele ułatwiającej – ery komputerów.
Żeby opisać działalność naukową, publikacje, wykłady Stanisława Starzyńskiego, Autor musiał zapoznać się z ogromną literaturą dotyczącą nie tylko badanej postaci, ale także rozwoju nauki prawa konstytucyjnego, realiów politycznych i naukowych (zob. bibliografię, s. 260–281). Wiele spośród przywoływanych w przypisach i wskazanych w owej bibliografii pozycji to dzieła wydane w językach niemieckim, ukraińskim, angielskim i rosyjskim. Poczesne miejsce zajmują też prace samego Autora.
Wśród źródeł wykorzystanych przez Autora znajdują się wspomnienia – o intrygujących tytułach, jak Zdzisława Dębińskiego Iskry w popiele. Wspomnienia lwowskie, Bogusława Longchamps de Bérier Ochrzczony na szablach powstańczych, Stanisława Edwarda Nahlika Przesiane przez pamięć. Autor w swojej pracy korzystał też z relacji ustnych, np. cenne informacje dotyczące rodu Starzyńskich pochodzą od Anny Branickiej-Wolskiej, spokrewnionej ze Starzyńskimi córki ostatniego przedwojennego właściciela pałacu i majątku w Wilanowie.
Stanisław Starzyński był Mistrzem dla wielu uczonych. Stworzył na UJK swoją działalnością szkołę prawa politycznego (konstytucyjnego). A. Redzik pisze wprawdzie, iż Starzyński „nie ustalił nowego kierunku w naukach prawnych, czy nowego spojrzenia na prawo polityczne i prawo narodów, ale raczej ugruntował podejście pozytywistyczne, choć z wyraźnymi cechami autorskimi”. Autor zaleca, aby przyjąć, że wszyscy, którzy uczestniczyli w seminariach prof. S. Starzyńskiego i zajmowali się tematem wiodącym jego publikacji i wykładów, mogli być poczytywani za jego sui generis uczniów. Do ścisłej czołówki wybitnych nazwisk z dziedziny konstytucyjnej należą: Edward Dubanowicz, Ludwik Ehrlich, Zdzisław Próchnicki, Antoni Wereszczyński, Wacław Komarnicki, a z młodszego pokolenia konstytucjonalistów lwowskich: Antoni Deryng, Zenon Wachlowski i inni. Trzeba przyjąć, że jest to liczba robiąca duże wrażenie i świadcząca, iż Stanisław Starzyński był osobowością naukową bardzo sugestywną. Były też jeszcze inne postacie znane w nauce prawa konstytucyjnego, na które poglądy Starzyńskiego mogły wywrzeć wpływ. Sądzić należy, że dr A. Redzik pogląd ten wyrobił sobie, śledząc wyniki naukowe Józefa Buzka, Antoniego Peretiatkowicza, Hersza Lauterpachta czy Rafała Lemkina.
Spośród wszystkich, których Autor publikacji o prof. Stanisławie Starzyńskim nazywa jego uczniami, myślę, że najważniejszą rolę w naukowym życiu polskim, w kraju i za granicą, odegrał prof. Wacław Komarnicki. To Komarnicki należał w okresie międzywojennym do grona najwybitniejszych konstytucjonalistów, był posłem na Sejm, potem ministrem sprawiedliwości w rządzie Władysława Sikorskiego w Londynie. Wykładał prawo publiczne na Uniwersytecie Oksfordzkim i na Akademii Prawa Międzynarodowego w Hadze.
Bardzo ważnym polem działalności Stanisława Starzyńskiego była dydaktyka i funkcje administracyjne na Uniwersytecie. Bywał dziekanem Wydziału Prawa UJK, rektorem Uniwersytetu (1913–1914). Odznaczał się zawsze patriotyzmem. Przyjął od innych profesorów Wydziału Prawa w dniu 3 grudnia 1918 r. przysięgę na wierność państwu polskiemu. To on wzywał profesurę lwowską do wstępowania w struktury milicji obywatelskiej w listopadzie i grudniu 1918 r. Był honorowany w różny sposób za osiągnięcia naukowe. Uczestniczył w pracach stowarzyszeń, zjazdów naukowych. Był członkiem czynnym Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie, doktorem honoris causa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, profesorem honorowym UJK. Był świetnym wykładowcą, erudytą; niezwykle opiekuńczym względem studentów – uprzejmym wobec nich, nauczycielem dobrych manier. Postrzegano go jako człowieka postawnego, typowo polskiej urody. Ubrany zawsze wykwintnie, zachowujący spokój i takt. Ta powaga i nieprzeciętne piękno dostojnej sylwetki widoczne są na fotografii na okładce omawianej książki.
Czy prof. Starzyński był politykiem? Niewątpliwie. Zasiadał w Sejmie Krajowym, w Radzie Państwa (czyli parlamencie Austrii), działał przez wiele lat na rzecz społeczności lokalnych Żółkwi, Sokala, Rawy Ruskiej, Złoczowa. W Sejmie i Radzie Państwa był aktywny w pracach komisji budżetowych i ustawodawczych do tego stopnia skutecznie, że wprowadzony z jego inicjatywy w 1907 r. do Konstytucji państwa przepis poszerzający autonomię poszczególnych krajów monarchii nazwano lex Starzyński. Dodać należy, że w 1920 r. został on przepisany do obowiązującej do dziś konstytucji Austrii i w doktrynie nadal nazywany jest imieniem polskiego uczonego. Od 1911 r. Starzyński był członkiem austriackiego Trybunału Państwa, instytucji zbliżonej kompetencjami do późniejszego Trybunału Konstytucyjnego.
Wypada mi odnotować, że Starzyński był orędownikiem odbudowy już w 1914 r. w Warszawie polskiego uniwersytetu, co też wkrótce się stało. Wszędzie, gdzie to było możliwe, pracował usilnie na rzecz powstania niepodległego państwa polskiego.
Z uwagi na swój konserwatywny ogląd polityki uchodził wprawdzie za człowieka przychylnego stronnictwom zachowawczym, ale nie wstąpił do stronnictwa narodowego i przestrzegał przed łączeniem się z endecją. Brał oczywiście udział w pracach nad pierwszą Konstytucją RP (marcową), co w dotychczasowej literaturze było niedoceniane. Dlatego słusznie A. Redzik obszernie omawia prace legislacyjne S. Starzyńskiego i jego działalność, jako wybitnego eksperta w zakresie prawa konstytucyjnego.
Wypada się zgodzić z Autorem, że dla Starzyńskiego w jego działalności publicznej kategorią nadrzędną było państwo, ale bez charakteru autorytarnego. Dbał bardzo o zachowanie poszanowania dla praw obywatelskich. Jako pierwszy w Polsce domagał się wprowadzenia Trybunału Konstytucyjnego (ten organ sądowy w latach 1918–1939 nie został w Polsce wprowadzony). Dewizą polityczną Starzyńskiego było natomiast mocne przeświadczenie, że podstawowym obowiązkiem polityka jest stałość zasad i przekonań. Kompromisy czasem trzeba zawierać, ale bez naruszania stałych wartości.
Nestor polskich konstytucjonalistów zmarł we Lwowie w dniu 17 listopada 1935 r. Uroczysty pogrzeb odbył się 19 listopada. Studenci z powodu uroczystości pogrzebowych mieli dwudniową przerwę w wykładach. Hołd zmarłemu złożył w przemówieniu rektor UJK prof. Jan Czekanowski, przemówienia wygłosili również prof. Stanisław Kutrzeba, prof. Ludwik Ehrlich, w imieniu młodzieży akademickiej przemawiał student Nowosad. Do grobu w rodzinnej Derewni złożony został 21 listopada 1935 r. Grób zniszczono doszczętnie w okresie zajęcia Kresów przez Armię Czerwoną i podczas grasowania na tamtym terenie oddziałów Ukraińskiej Powstańczej Armii. Dodać należy, że prof. Stanisław Kutrzeba w przemówieniu na pogrzebie stwierdził, iż: „Zmarły odznaczał się stałością i siłą przekonań budzącą szacunek nawet wśród przeciwników”, a wspominany prof. Komarnicki podkreślił we wspomnieniu pośmiertnym: „nie pył zapomnienia jest udziałem takich postaci, jak On, ale dalsze działanie w życiu, choć od niego odszedł. W perspektywie czasu postać śp. Stanisława Starzyńskiego będzie rość i potężnieć zrozumienie znaczenia jego dzieł i trudów”. Do realizacji owego proroctwa – po długich latach zapoznania – przyczynia się recenzowana książka.