Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 3-4/2012

Niesłuszne skazania w Polsce w opinii prokuratorów i policjantów

K rótko po północy 18 października 1986 r. 23-letnia studentka medycyny Lori Roscetti została zgwałcona, a następnie pobita na śmierć. Po kilku miesiącach bezskutecznego śledztwa i pod coraz to większym naciskiem ze strony opinii publicznej policja Chicago zdecydowała się poprosić Roberta Resslera, agenta Federalnego Biura Śledczego, o przygotowanie psychologicznego profilu sprawcy. Dość szybko przedstawił on opinię, z której wynikało, że sprawcami zdarzenia mogło być od 3 do 6 czarnoskórych mężczyzn, w wieku pomiędzy 15 a 20 lat, poprzednio karanych i mieszkających blisko miejsca znalezienia zwłok Roscetti. Bazując na profilu stworzonym przez Resslera, policja ustaliła, że sprawcami prawdopodobnie było trzech nastolatków z kryminalną przeszłością – Marcellus Bradford, Larry Ollins i Omar Saunders. Z uwagi na brak dowodów rzeczowych bezpośrednio łączących chłopców ze zdarzeniem przyznanie się do winy miało być potwierdzeniem prawidłowości ustaleń śledczych. Przesłuchanie prowadzone technikami opartymi na przymusie doprowadziło do uzyskania od Bradforda i Ollinsa obciążających oświadczeń. Larry Ollins dodatkowo jako współsprawcę wskazał swojego kuzyna Calvina, który również przyznał się do winy. Analityk laboratorium kryminalistycznego z Chicago Pamela Fish złożyła fałszywe zeznania, że ślady nasienia znalezione na miejscu zdarzenia mogły pochodzić od oskarżonych, chociaż próbki krwi pobrane od nastolatków miały zupełnie inną grupę niż te zabezpieczone przez policję. Przyznanie się oraz inne „dowody” okazały się wystarczające do uzyskania wyroków skazujących. Wszystkim, poza Bradfordem, wymierzono karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Prawie 15 lat później powtórne badania materiału genetycznego wykazały, że żaden ze skazanych nastolatków nie był sprawcą, a niecałe dwa miesiące później pozwoliły one na ujawnienie prawdziwego zabójcyZa: www.innocenceproject.com.

W polskiej literaturze prawniczej problem niesłusznych skazań – czy też szerzej pomyłek sądowych – traktowany jest od wielu lat po macoszemu. Poza nielicznymi teoretycznymi publikacjami brak jest szerszych empirycznych badań dotyczących tego zjawiskaPor. J. Widacki, A. Dudzińska, Pomyłki sądowe. Skazania osób niewinnych przez sądy w Polsce, „Palestra” 2007, nr 11–12, s. 64–69.. Chcąc rzucić choć trochę światła na ten problem, przeprowadzono w 2010 r. anonimowe badanie ankietowe wśród funkcjonariuszy policji i prokuratorów. Jego celem było poznanie poglądów przedstawicieli organów wymiaru sprawiedliwości na temat częstości występowania niesłusznych skazań oraz najczęstszych ich przyczynWyniki badań zostały zinterpretowane za pomocą testu statystycznego chi kwadrat. . Wzięło w nim udział 189 prokuratorów z prokuratur rejonowych i 450 policjantów z komend miejskich Policji. Jednostki, znajdujące się na terenie całego kraju, zostały wybrane losowo. Respondenci zostali poinformowani o celu prowadzenia badania.

Średni staż służby w Policji ankietowanych funkcjonariuszy wyniósł 12 lat i 4 miesiące. Blisko 31% respondentów pracuje w pionie kryminalnym, a nieco więcej niż 69% w dochodzeniowo-śledczym. Średni staż pracy w wydziale to natomiast 8 lat i 1 miesiąc.

W przypadku prokuratorów średnia stażu pracy respondentów biorących udział w badaniu wyniosła 7 lat i 3 miesiące.

Wśród ankietowanych policjantów 24,3% badanych stanowiły kobiety, w przypadku prokuratorów zaś stanowiły one 61,3% wszystkich respondentów.

1. Winny niewinny?

Praktycznie niemożliwe jest myślenie o systemie wymiaru sprawiedliwości jako wolnym od pomyłek. W rzeczywistości w każdy system – niezależnie, czy jest to common law, czy też kontynentalny – wpisane są błędy.

Mówiąc o pomyłkach wymiaru sprawiedliwości w najszerszym sensie, wyróżnić można trzy podstawowe grupy

  1. sprawca z powodów uchybień procesowych nie zostaje skazany, pomimo tego że rzeczywiście jest winny;
  2. oskarżonemu zostaje wymierzona kara, chociaż nie jest sprawcą przestępstwa lub też
  3. oskarżony zostaje skazany za przestępstwo, które w ogóle nie zostało popełnione.

Podział ten narzuca jeszcze jedno rozróżnienie – a mianowicie na: niewinnych prawnie i niewinnych faktycznie. Pojawienie się przypadków zarówno z jednej, jak i z drugiej kategorii jest dla wymiaru sprawiedliwości zjawiskiem niewątpliwie kłopotliwym. Zdecydowanie jednak gorzej jest, gdy grupa skazanych niewinnych faktycznie jest większa niż tych niewinnych prawnie. O ile bowiem można w jakiś sposób wytłumaczyć to, że rzeczywisty sprawca z uwagi na niedoskonałość systemu lub też niedociągnięcia ze strony jego reprezentantów nie ponosi odpowiedzialności za swoje czyny, o tyle trudno znaleźć usprawiedliwienie dla skazania niewinnego.

2. Co wiemy o niesłusznych skazaniach?

Już na pierwszy rzut oka zaskakuje niewielka liczba naukowych publikacji dotyczących tego problemu. Nawet Amerykanie – choć zagadnieniem tym zajmują się już od wielu lat – dysponują stosunkowo niewielką liczbą aktualnych badań empirycznych dotyczących tej problematyki. Większość współczesnych publikacji opiera się jedynie na opisie i analizie pojedynczych przypadków.

Badania problemu pomyłek sądowych w Stanach Zjednoczonych rozpoczęły się wraz z publikacją w 1932 r. książki Edwina Borcharda Convicting the Innocent: Sixty-Five Actual Errors of Criminal Justice. E. Borchard, Convicting the Innocent: Sixty-Five Actual Errors of Criminal Justice, Yale University Press 1932. Analizując 62 amerykańskie sprawy oraz 3 brytyjskie, w których podejrzani zostali najpierw niesłusznie oskarżeni, następnie skazani i w rezultacie uwięzieni, autor obalił jeden z najpopularniejszych stereotypów – niezależnie od szerokości geograficznej – że niewinni nigdy nie są skazywani. Wyróżnił ponadto kilka typów błędów skutkujących niesłusznym skazaniem. Badane przez niego przypadki dotyczyły w większości poważnych przestępstw, takich jak morderstwa, rozboje oraz kradzieże. Niewinność tych skazanych udowodniona została między innymi przez to, że znajdowano ofiarę całą i zdrową, nagle pojawiał się prawdziwy sprawca, odnajdywano nowe dowody, a w 20% badanych przypadków stwierdzono, że w rzeczywistości żadne przestępstwo nie zostało popełnione. Borchard wskazał, że najczęstszą przyczyną niesłusznego skazania była błędna identyfikacja podejrzanego. A ponadto również wskazywał przywiązywanie zbyt dużego znaczenia do dowodów poszlakowych, fałszywe zeznania świadków, fałszywe samooskarżenie oraz niewiarygodność dowodów naukowych. Zwrócił również uwagę na znaczenie stosowanych technik przesłuchań oraz zachowanie funkcjonariuszy policji podczas przeprowadzania tej czynnościW 1931 r., a więc rok przed książką Borcharda, opublikowany został raport Komisji Wickershama, który ujawnił, że brutalne metody przesłuchań, a w szczególności tzw. „trzeci stopień”, są stosowane praktycznie w każdym komisariacie na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Doprowadził on do całkowitego zniszczenia reputacji amerykańskiej policji oraz zapoczątkował zmiany, których głównym inicjatorem był ówczesny dyrektor Federalnego Biura Śledczego J. Edgar Hoover. .

Kolejne znaczące badania przeprowadzone zostały dopiero 30 lat później. Edward Radin przeanalizował około 300 spraw z 25 amerykańskich stanówG. H. Gudjonsson, The Psychology of Interrogations and Confessions. A Handbook, Wiley 2003, s. 160.. Zauważył, że najpoważniejsze pomyłki spowodowane były przez oskarżycieli publicznych nadużywających swojej władzy z powodu wybujałych ambicji. Najczęściej polegały one na ukrywaniu dowodów korzystnych dla oskarżonego, podważaniu wiarygodności świadków obrony oraz ukrywaniu braków w zeznaniach swoich świadków. Jednak najbardziej niedocenianą przyczyną niesłusznych skazań, jak się okazało, był nacisk ze strony opinii publicznej. Tego rodzaju presja może powodować, że śledczy są gotowi pominąć dowody świadczące o niewinności podejrzanego i zamiast podążać za faktami, skracają sobie drogę, przechodząc od razu do wniosków.

Praktycznie do końca lat osiemdziesiątych XX wieku nie opracowano żadnej systematyki zjawiska, a badania dotyczące tematyki niesłusznych skazań można nazwać sporadycznymi. Nadal też nie było empirycznych badań nad przyczynami, wzorami oraz konsekwencjami tego typu pomyłek. Zmieniło się to wraz z opublikowaniem w 1987 r. przez Hugona Bedau i Michaela Radeleta wyników badań prowadzonych na 350 sprawach zakończonych niesłusznymi skazaniami w USA w latach 1900–1987. Przeanalizowali oni te przypadki pod kątem popełnionych błędów, powodów, z których doszło do ich wykrycia, oraz liczby niesłusznie skazanych, którzy w rezultacie tych błędów zostali straceniH. Bedau, M. Radelet, Miscarriages of Justice in Potentially Capital Cases, „Stanford Law Review” 1987, vol. 40, nr 1, s. 21–179. . Analizy te pokazały, że zjawisko niesłusznych skazań istnieje jak najbardziej realnie, że stoi ono w jawnej sprzeczności z ideałami będącymi podstawą wymiaru sprawiedliwości oraz że opiera się na pewnych błędach systemu, które niestety są bez przerwy powielane.

Jak wygląda sytuacja w Polsce – nie wiadomo. Na podstawie opracowań statystycznych Ministerstwa SprawiedliwościDane dostępne na: www.ms.gov.pl można poczynić pewne przypuszczenia co do skali tego zjawiska. Z góry jednak założyć można, że nie będą one wiernym odzwierciedleniem rzeczywistego stanu, z uwagi na problem ciemnej liczby. W latach 1999–2008 co roku skazywano w Polsce średnio około 386 tysięcy osób. W tym samym okresie w 517 sprawach zasądzano odszkodowanie w trybie art. 552 § 1 i 2 k.p.k., co oznacza, że średnio 52 osoby rocznie uzyskiwały prawomocne orzeczenie, iż zostały ukarane za czyn, którego rzeczywiście nie popełniły. Biorąc teraz pod uwagę ogólną liczbę skazanych i porównując ją z liczbą przyznanych odszkodowań, okazuje się, że z niesłusznymi skazaniami w Polsce praktycznie nie ma problemuW przeciwieństwie do niesłusznego tymczasowego aresztowania lub zatrzymania.. Niewątpliwie jednak rzeczywista liczba niesłusznie skazanych jest zdecydowanie wyższa. Jak słusznie zauważył R. Ofshe: „Skazanie niewłaściwej osoby jest jednym z najgorszych błędów, jaki można popełnić – to tak, jakby chirurg amputował nie tę rękę Cyt. za R. A. Leo, Police interrogation and American justice, Harvard University Press 2008, s. 237..

3. (Nie)winne pomyłki

W momencie, w którym coraz to bardziej otwarcie zaczęto mówić o istnieniu pomyłek sądowych, rozpoczęto badania zmierzające do poznania rzeczywistej skali tego zjawiska oraz jego przyczyn.

Bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe, jest ustalenie, jak często dochodzi do niesłusznego skazania. Pierwszą próbę odpowiedzi na to pytanie stanowiły badania Ronalda Huffa, Arye Rattnera oraz Edwarda Sagarina z 1987 r.R. Huff, A. Rattner, E. Sagarin, Guilty until proven innocent: Wrongful conviction and public policy, „Crime and Delinquency” 1986, vol. 32, nr 4, s. 518–544. Przeprowadzili oni badania ankietowe wśród 200 prokuratorów, adwokatów, sędziów i policjantów ze stanu Ohio. Wykazały one, że 71,8% badanych uważa, że niesłuszne skazanie zdarza się rzadziej niż w 1% spraw. Co piąty badany (20,3%) zaznaczył, że jego zdaniem takie błędy zdarzają się między 1 a 5% spraw. Nieco ponad dwa procent (2,3%) uznało, że niesłuszne skazania pojawiają się w przedziale 5 do 10%, natomiast 5,6% uznało, że nie zdarzają się w ogóle.

Polscy policjanci i prokuratorzy na tak zadane pytanie odpowiedzieli w podobny sposób. Blisko 52% badanych funkcjonariuszy i niespełna 60% prokuratorów uznało, że niesłuszne skazania w Polsce zdarzają się w mniej niż w 1% spraw zakończonych wyrokiem. Co trzeci badany uznał, że takimi pomyłkami dotknięte może być co dwudzieste zakończone postępowanie. Optymistycznie do problemu niesłusznych skazań podeszło natomiast 6% badanych policjantów i 5% prokuratorów, uznając, że niesłuszne skazania w Polsce nie zdarzają się w ogóle. Jedynie 2,1% ankietowanych funkcjonariuszy uznało, że błąd niesłusznego skazania może dotyczyć nawet więcej niż 10% wszystkich postępowań. Opinii tej nie podzielił żaden z prokuratorów. Dokładne wyniki zaprezentowane są w tabeli nr 1.

Jak natomiast pokazują wyniki badania przeprowadzonego przez J. Widackiego i A. Dudzińską wśród 25 adwokatów, blisko połowa respondentów (12) wyraziła opinię, że w przypadku poszlakowych procesów o zabójstwo niewinni stanowią pomiędzy 30 a 50% wszystkich skazanych. 10 obrońców wskazało, że ich zdaniem liczba ta waha się od 20 do 30%. Tylko jeden respondent określił ten przedział na 10–20%.J. Widacki, A. Dudzińska, Pomyłki sądowe, s. 67.

Wyniki te nie wskazują bynajmniej na rzeczywistą częstotliwość występowania tego zjawiska. Są jedynie jego odbiciem w opinii osób mających bezpośredni związek z przygotowaniem aktów oskarżenia.

Analiza 500 spraw doprowadziła Huffa, Rattnera i Sagarina do wniosku, że najrzadziej niesłuszne skazania zdarzają się w kategorii przestępstw najpoważniejszych – niecały 1% sprawW 1988 r. Arye Rattner przeanalizował 205 przypadków zaczerpniętych z literatury, dokumentów oraz gazet. Najwięcej wśród nich było morderstw (43%), rozbojów (29%) oraz gwałtów (12%). Dwudziestu jeden oskarżonych (10%) zostało skazanych na karę śmierci – za: A. Rattner, Convicted but innocent. Wrongful conviction and the criminal justice, „Law and Human Behavior” 1988, nr 12, s. 238–239.. Ponadto wykazała, że w większości spraw o pomyłce decydował więcej niż jeden czynnik, jednak podobnie jak w przypadku badań Borcharda – mylna identyfikacja przez świadka okazała się najczęstszą samodzielnie występującą przyczyną niepowodzeń wymiaru sprawiedliwości. Podkreślili również, że ryzyko wystąpienia tego typu pomyłek wzrasta wraz z poziomem zainteresowania mediów i nacisków ze strony opinii publicznej.

Publikacja tych badań zbiegła się w czasie z rewolucją, jaką w dziedzinie nauk sądowych wywołało wprowadzenie do powszechnego użytku badań DNA. Pozwoliły one na otrzymywanie bardziej wiarygodnych niż badania serologiczne wyników pozwalających powiązać podejrzanych z miejscem zdarzenia lub ofiarą. Niewinnie skazani również zauważyli w nich swoją szansę. Lawinowo zaczęły pojawiać się wnioski osadzonych o ponowne wykonanie badań z użyciem testów genetycznych. W ciągu ostatnich dwóch dekad dzięki nim uwolniono w Stanach Zjednoczonych już 266 niesłusznie skazanychStan na dzień 1 lutego 2011 r., dane za: www.innocenceproject.com.

4. Źródła niesłusznych skazań

W ciągu kilku ostatnich lat w Stanach Zjednoczonych wykonano kilka badań mających na celu ustalenie przyczyn niesłusznych skazań. Prowadzić miały one do odkrycia pewnego wzorca popełnianych błędów, którego pojawienie się zawsze zwiastowałoby niesłuszne skazanie. Jednak doprowadziły jedynie do potwierdzenia tego, o czym naukowcy wiedzieli już od dawna, a mianowicie że niezmiernie rzadko niesłuszne skazanie jest rezultatem zaistnienia tylko jednego czynnika. Pozwoliły również na wyróżnienie pięciu podstawowych grup przyczyn pomyłek sądowych – błędnej identyfikacji przez świadka, fałszywego przyznania się do winy, jednotorowości pracy śledczych, błędów w badaniu dowodów rzeczowych oraz błędów oskarżenia i obrony. Poza tymi głównymi grupami w literaturze dyskutowano również wpływ czynnika rasowego, czy też naciski ze strony mediów i opinii społecznej.

A. Błędna identyfikacja przez świadka

Według danych z raportu organizacji Innocence Project, przygotowanego w związku z uwolnieniem 250. niesłusznie skazanego osadzonego, mylna identyfikacja sprawcy przez świadka lub też ofiarę250 exonerated. Too many wrongfully convicted (2010), An Innocent Project report on the first 250 DNA exonerations in the U.S., s. 22–23, Benjamin N. Cordazo School of Law, Yeshiva University. Raport dostępny na: www. innocenceproject.com była główną przyczyną mylnego skazania 76% oskarżonych w Stanach Zjednoczonych. Błędy w rozpoznaniu nie wynikają bynajmniej z tego, że rozpoznający celowo mijają się z prawdą, ale spowodowane są naturalną dla każdego człowieka skłonnością do podejmowania błędnych decyzji. Stres związany z wydarzeniem, którego ofiarą, lub też świadkiem, zostało się zwykle bez przygotowania, powoduje, że później mylnie ocenia się sytuację. Najbardziej jaskrawo widać to na przykładzie tzw. weapon focus E. Loftus, G. Loftus, J. Messo, Some facts about „weapon focus”, „Law and Human Behavior” 1987, vol. 11, nr 1, s. 55–62. – kiedy to ofiara przestępstwa z użyciem broni tak bardzo skupia się na narzędziu, że nie jest w stanie zapamiętać, jak wygląda sprawca. Podobnie sprawy wyglądają, kiedy sprawca i ofiara są przedstawicielami różnych rasZgodnie z danymi podawanymi przez Innocence Project w przywoływanym wcześniej raporcie ze wszystkich przypadków, w których powodem niesłusznego skazania było mylne rozpoznanie sprawcy, aż 53% stanowiły identyfikacje w układzie międzyrasowym. . Ofiara może wierzyć, że pamiętane przez nią zdarzenia naprawdę się zdarzyły, podczas gdy są one jedynie ubarwionym przez wyobraźnię odbiciem tego, co rzeczywiście miało miejsce. Badania pokazują również, że istnieje niewielka zgodność pomiędzy stopniem pewności świadka co do identyfikacji sprawcy a trafnością tego osądu G. L. Wells, D. M. Murray, What can psychology say about the Neil vs. Biggers criteria for judging eyewitness identification accuracy?, „Journal of Applied Psychology” 1983, vol. 68, s. 347–362. . Co więcej, wskazują one również na istnienie zależności między przyznaniem się do winy przez podejrzanego a rozpoznaniem go przez ofiaręL. E. Hasel, S. M. Kassin, On the presumption of evidentiary independence: Can confessions corrupt eyewitness identifications?, „Psychological Science” 2009, vol. 20, nr 1, s. 122–126..

Identyfikacja zawsze obarczona jest błędem wynikającym z sugestywności samego aktu rozpoznawania. Może ona być jednak wzmocniona przez prowadzących czynność. Chodzi nie tylko o sytuacje, w których funkcjonariusz swoim zachowaniem potwierdza wybór dokonany przez rozpoznającego, ale również o takie, gdy podejrzany wyróżnia się wśród osób przybranychNp. odróżnia się wzrostem, kolorem włosów czy też skóry. . Świadkowie zdecydowanie częściej skłonni są do wybierania osób podobnych do sprawcy niż do oświadczania, że w prezentowanej im paradzie go nie maL. E. Hasel, S. M. Kassin, On the presumption, s. 123..

Ankietowanych funkcjonariuszy policji i prokuratorów poproszono o zaznaczenie, jakie są ich zdaniem główne przyczyny niesłusznych skazań (maksymalnie 3 przyczyny), oraz o uszeregowanie ich według hierarchii ważności. Blisko 49% badanych policjantów i nieco ponad 47% prokuratorów jako główną przyczynę niesłusznych skazań wskazało mylne zidentyfikowanie przez ofiarę/świadka.

Jak widać, zarówno funkcjonariusze, jak i prokuratorzy widzą zagrożenie, jakim może być dla osoby niewinnej mylne zidentyfikowanie jej jako sprawcy przez świadka czy też ofiarę przestępstwa. Jednak – jak pokazuje tabela 3 – nie wiążą praktycznie w ogóle błędów popełnianych przez rozpoznających z praktyczną stroną przygotowania okazania. Blisko 79% badanych funkcjonariuszy i nieco ponad 51% prokuratorów uznało, że szanse, aby źle przeprowadzone okazanie mogło doprowadzić do niesłusznego skazania, są znikome. Opinię przeciwną wyraziło jedynie 1,7% badanych policjantów oraz blisko co 10. badany prokurator.

B. Fałszywe samooskarżenie

Czasem zdarza się, że podejrzani przyznają się do czynów, których nie popełnili. Choć wydawać by się mogło, że niewinny zawsze powinien zaprzeczać sprawstwu, to w pewnych sytuacjach jest on skłonny wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za niepopełnione przestępstwoPor. artykuł V. Kwiatkowska-Wójcikiewicz, J. Wójcikiewicz, Dlaczego nieletni przyznają się do niepopełnionych czynów?, (w:) W kręgu prawa nieletnich. Księga pamiątkowa ku czci Profesor Marianny Korcyl-Wolskiej, pod red. P. Hofmańskiego, S. Waltosia, Warszawa 2009.. Badaniami nad problemem fałszywego samooskarżenia zajmowano się głównie w Stanach Zjednoczonych i krajach systemu common law. Ich wyniki po części tłumaczą, w jaki sposób dochodzi do tego typu sytuacji. Według danych dostępnych na stronie organizacji Innocence Project ok. 2/3 niesłusznie skazanych za morderstwo fałszywie świadczyło przeciwko sobie.

Takie obciążające oskarżenia są wynikiem nie tylko problemów psychicznych, chęci zaimponowania czy też ochrony osób bliskich, ale w znacznej części przypadków spowodowane są technikami przesłuchań stosowanymi przez funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości. Współczesna amerykańska policja określa przesłuchanie jako „wywiad” wymagający użycia pewnej dozy presji, której wynikiem jest przyznanie sięR. A. Leo, Police interrogation, s. 119.. Obraz inkwizytora stosującego techniki oparte na przymusie fizycznym został zastąpiony przez neutralnego, dążącego do ustalenia prawdy „kolekcjonera” informacji. Jednak psychologiczne przesłuchanie nie jest tylko zwykłym zbieraniem informacji. Jest to strategiczne, wieloetapowe, skierowane na określone cele, wywołujące stres posługiwanie się perswazją i podstępem, obliczone na wytworzenie specyficznego zestawu psychologicznych efektów i reakcji, których celem jest przesunięcie postawy podejrzanego z zaprzeczającej do wyznającejTamże.. Jednak całkowicie spontaniczne wyznania, szczególnie sprawców poważnych przestępstw, ciągle należą do rzadkości. Podstawowym celem ich stosowania jest uzyskanie obciążającego oświadczenia, które będzie mogło być postrzegane jako dobrowolne i, jako takie, wykorzystane do skazania podejrzanego.

Można wyróżnić trzy podstawowe typy błędów popełnianych przez przesłuchujących, które mogą doprowadzić niewinnego do przyznania się. Pierwszy z nich pojawia się już na samym początku, kiedy to podejrzany zostanie źle wytypowany. Wówczas śledczy pchani silnym przekonaniem o winie tej osoby nie cofną się praktycznie przed niczym, dążąc do uzyskania przyznania się. W tej sytuacji domniemanie niewinności nie ma praktycznie żadnego zastosowania. I wówczas pojawia się zwykle błąd numer dwa. Rozpoczyna się przesłuchanie w atmosferze oskarżeń. Uzyskanie przyznania się jest tym istotniejsze, im mniej dowodów rzeczowych w danej sprawie posiadają przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Jak pokazują badania, najwięcej niesłusznych samooskarżeń pojawia się w sprawach dotyczących poważnych przestępstwWedług badań S. A. Drizina i R. A. Leo na 125 udowodnionych niesłusznych skazań w Stanach Zjednoczonych w latach 1971–2002 ponad 80% stanowiły sprawy zabójstw, gwałty uplasowały się na drugim miejscu (8%) – za S. A. Drizin, R. A. Leo, The problem of false confession in the post – DNA world, „North Carolina Law Review” 2004, vol. 82, s. 945., w których presja wywierana na śledczych przez media i opinię społeczną jest nieporównywalnie większa niż w przypadku tych bardziej pospolitych. Jednak przesłuchanie nie kończy się w momencie, w którym podejrzany powie: „tak, ja to zrobiłem”, a ingerowanie w wyjaśnienia po przyznaniu się jest trzecim błędem, jaki przesłuchujący może popełnić i w konsekwencji którego może pojawić się fałszywe samooskarżenie.

Z tych trzech typów błędów – w związku z brakiem nagrań z przesłuchań – udowodnić można jedynie pierwszy. Trudno bowiem wykryć, jakie techniki przesłuchań były stosowane oraz czy śledczy ingerowali w treść oświadczeń podejrzanego.

Jak widać, polscy śledczy nie zaliczyli fałszywego samooskarżenia do grupy czynników o największym znaczeniu dla niesłusznego skazania. Jednak zaprezentowane powyżej wyniki świadczą o tym, że patrzą na ten problem dużo bardziej krytycznie niż ankietowani prokuratorzy. Dysonans ten wynikać może z tego, że to prokuratorzy bezpośrednio odpowiadają za treść aktów oskarżenia, a rozpoczynanie procesu na podstawie jedynie samego świadectwa podejrzanego w zasadzie nie ma racji bytu. Przy braku innych dowodów świadczących o winie wyrok może być właściwie tylko jeden – a mianowicie uniewinnienie.

C. Jednotorowe prowadzenie postępowania

Domniemanie niewinności, choć jest zasadą procesową expressis verbis wyrażoną w art. 5 § 1 Kodeksu postępowania karnego, nie ma większego znaczenia dla prowadzących postępowanie praktyków. Z jednej strony założenie, że każdego podejrzanego (czy też oskarżonego) aż do sądowego stwierdzenia jego winy należy traktować jako osobę całkowicie niewinną, jest słuszne, jednak z drugiej strony istotą bycia podejrzanym jest „domniemanie sprawstwa”. Przedstawienie zarzutów danej osobie jest następstwem analizy materiału zebranego w sprawie, który – w opinii organu prowadzącego postępowanie – uprawdopodabnia jej sprawstwo. Z zasad logiki wynika, że jeśli organ procesowy dysponuje dowodami, na podstawie których może wykazać sprawstwo konkretnej osoby, a wykluczyć innej, to nie sposób przyjąć założenia o niewinności podejrzanego. Jak mawiał Sherlock Holmes: „jeśli wyeliminuje się to, co niemożliwe, wówczas wszystko, co zostanie – nawet najbardziej nieprawdopodobne – musi być prawdąA. Conan Doyle, Une Etude en Rouge, Paris 2003, s. 45.. Prowadzi to do tego, że prowadzący postępowanie są w stanie ignorować dowody świadczące o niewinności podejrzanego. Niektórzy usprawiedliwiają takie podejście tym, że w trakcie dochodzenia zgromadzone w sprawie dowody mogą „przytłoczyć” śledczych. Nie będą oni zatem chętni do szukania nowych poszlak, do sprawdzania ich ani też do przesłuchiwania kolejnych osób w sytuacji, w której zgromadzony przez nich do tej pory materiał dowodowy świadczy o winie podejrzanegoU. Holmberg, O. Kronkvist, Interviewing suspects (chapter 5), s. 12, (w:) G. M. Davies, C. R. Hollin, R. Bull, Forensic psychology 2008 – numeracja stron według wersji elektronicznej tego rozdziału udostępnionej przez prof. G. M. Daviesa.. Ewentualne braki można zastąpić, używając wyobraźni i zdrowego rozsądku. Ważne, aby tak stworzona wersja była logiczna i miała potwierdzenie w pozostałych dowodach.

Problem jednotorowości może pojawić się praktycznie na każdym etapie postępowania – od przesłuchania po badanie dowodów rzeczowych. Jego konsekwencją może być uznanie niewinnej osoby za podejrzaną, a co za tym idzie – na kolejnym etapie jej skazanie.

D. Dowody naukowe

Dynamiczny rozwój nauk sądowych, wprowadzanie nowych, coraz bardziej skutecznych technik badawczych, a w szczególności postęp w dziedzinie badań genetycznych pozwalają zapomnieć, że przez lata organy ścigania w swojej pracy opierały się na metodach, którym daleko było do takiej wiarygodności.

Pokolenia prawników toczyły spór o wyższość dowodów rzeczowych nad osobowymi (lub odwrotnie). Do XIX wieku zdecydowany prymat wiodły dowody osobowe, co wynikało z niskiego poziomu nauki i techniki – dowody rzeczowe były praktycznie bez znaczenia. Dopiero na przełomie XIX i XX w., gdy nastąpił szybki rozwój nauk przyrodniczych, niepomiernie wzrosły możliwości badania dowodów rzeczowych, a przez to wzrosło ich znaczenie w toku procesu. Edmund Locard, uważany za jednego z ojców kryminalistyki, wróżył nawet całkowity koniec wykorzystywania osobowych źródeł dowodowych w procesieT. Hanausek, Kryminalistyka. Zarys wykładu, Kraków 2004, s. 200.. Prognozy te jednak nie spełniły się.

W powszechnym przekonaniu dowód naukowy jest zawsze pewny, nie może się mylić i dzięki temu skutecznie wskazuje winnego. Z pomocą w ugruntowaniu tego przeświadczenia przyszli, nie tylko amerykańskim funkcjonariuszom, twórcy jednego z najpopularniejszych seriali kryminalnych CSI – Crime Scene Investigations. Fenomen zwany CSI effectPor. T. R. Tyler, Is the CSI effect good science?, „The Yale Law Journal” (Pocket Part) 2006, vol. 115, s. 71–75 oraz A. P. Thomas, The CSI Effect: Fact or Fiction, „The Yale Law Journal” (Pocket Part) 2006, vol. 70, s. 70–72. nie ogranicza się jedynie do przedstawicieli opinii publicznej – oddziałuje tak samo silnie na oskarżonego, prokuratora czy też sąd. Wszyscy uczestnicy procesu żądają, aby przedstawiano im dowody naukowe potwierdzające sprawstwo oskarżonego, i uważają je za dużo bardziej wiarygodne niż zeznania świadków. Na takim stanowisku stanął również Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, który w postanowieniu z 11 marca 2010 r. stwierdził, że: „jak długo nie zostanie podważony dowód z opinii dotyczącej śladów biologicznych ujawnionych na miejscu zdarzenia oraz na ciele pokrzywdzonej i zidentyfikowanych jako pochodzące od skazanego, tak długo żaden dowód osobowy (…) nie może zostać uznany za wiarygodnyPostanowienie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, II AKo 23/10, LEX nr 580912.. W tym kontekście podkreślić należy, że dowody rzeczowe nie są wolne od wad. O ile same w sobie być może są „nieomylne”, o tyle trzeba zawsze mieć na uwadze to, że od chwili zabezpieczenia śladów do wydania wyroku dowody podlegają wielu subiektywnym ocenom – od biegłego, przez prokuratora, po sąd – i jako takie mogą wprowadzać w błąd równie skutecznie jak świadkowie.

Ponadto ekspertyzy bazują na tym, co uda się zabezpieczyć na miejscu zdarzenia, i czasem błędy nie są wynikiem celowego działania biegłych, którzy je badają, ale pomyłek popełnionych podczas oględzin miejsca i procesu zabezpieczenia dowodów. Jednak jedynie nieco ponad 7,1% prokuratorów biorących udział w badaniu i blisko 6% policjantów uznało, że najważniejszą z przyczyn prowadzących do niesłusznego skazania są błędy w ekspertyzach. Przeciwną opinię wyraziło trochę ponad 70% funkcjonariuszy i blisko połowa prokuratorów.

Proces oględzin i zabezpieczania dowodów na miejscu w znacznej mierze leży w kompetencji policji, dlatego też nie dziwi rozdźwięk między oceną możliwości wystąpienia błędów podczas wykonywania tej czynności w ocenie funkcjonariuszy i prokuratorów.

Błędy popełnione podczas oględzin jako najważniejszą przyczynę niesłusznego skazania wskazało niecałe 8,5% policjantów i blisko 14% prokuratorów. Jako ważną oznaczyło ją 4,2% funkcjonariuszy i 6% prokuratorów – a jako dość ważną odpowiednio 4,9% oraz 12,5% respondentów.

E. Błędy oskarżenia, obrony i sądu

Każdy przejaw działalności człowieka niesie ze sobą jakąś reakcję. Wychodząc z tego całkiem oczywistego założenia, można dość łatwo dojść do wniosku, że również działalność przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości – niezależnie od roli, jaką w nim odgrywają, i od tego, po której stronie barykady stoją – obciążona jest ryzykiem popełnienia błędu. Jak już było wspomniane, nie ma takiego systemu wymiaru sprawiedliwości, który byłby całkowicie wolny od pomyłek. Chcąc w jak największym stopniu ograniczyć ich liczbę, praktycznie każdy ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie wieloinstancyjnego systemu, który dopuszcza nawet kilkakrotną rewizję orzeczeń sądowych. W założeniu ma to prowadzić do eliminowania pomyłek sądowych na etapie, na którym ich skutki są jeszcze dość łatwe do odwrócenia. W zasadzie to niesłuszne skazania nie powinny się zdarzać w ogóle. Nie ma bowiem gorszej pomyłki w ramach systemu wymiaru sprawiedliwości niż skazanie niewinnego. Szczególnie że system ten – niezależnie od tego, jaki ma się na myśli – został zaprojektowany tak, aby zapobiegać takim sytuacjom, głównym jego celem jest dojście do prawdy, a skazanie sprawcy jest dopiero tego następstwem. W związku z tym pomyłki sądowe będące wynikiem celowego działania funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości w ogóle nie powinny mieć miejsca. Jak jednak pokazuje praktyka, czasem się zdarzają. Jednym z wielu przykładów, jakie można znaleźć na stronie Innocence Project, jest sprawa Edwarda Honakera. W 1985 r. został skazany za gwałt na podstawie zeznań ofiary i jej chłopaka. Prokurator nie wspomniał jednak przez cały czas trwania procesu, że podczas zdarzenia ofiara nie miała możliwości dokładnego przyjrzenia się sprawcy, a rozpoznała go dopiero po seansie z hipnotyzeremZa: www.innocenceproject.com.

Kiedy więc oskarżenie nie dopełnia swoich obowiązków, jedyną nadzieją niesłusznie oskarżonego jest adwokat. Jego głównym zadaniem jest bronić oskarżonego przed pomyłkami innych: przed mylną identyfikacją przez świadka, przed pochopnymi osądami policji, przed skłonnością prokuratorów do pomijania dowodów jego niewinnościA. Bernhard, Effective Assistance of Councel, (w:) S. Westervelt, J. Humprey, Wrongly Convicted: Perspectives on Failed Justice, Rutgers University Press 2001, s. 227–228. .

M. Saks i J. Koehler po analizie 86 spraw zakończonych niesłusznym skazaniem ustalili, że błędy policji spowodowały 44% pomyłek sądowych, 28% wynikało z niedociągnięć prokuratury, a niekompetencja obrońców była przyczyną 19% niewłaściwych wyrokówZa: J. Wójcikiewicz, Temida nad mikroskopem, Toruń 2009, s. 258.. Natomiast według danych Innocence Project na 266 spraw, którymi do chwili obecnej zajmowała się ta organizacja, jedynie w 13 błędy obrony były jedną z przyczyn niesłusznego skazaniaZa: www.innocenceproject.com.

Jak pokazały natomiast badania prowadzone na Uniwersytecie ColumbiaJ. S. Liebman, J. Fagan, V. West, Capital Attrition: Errors Rates in Capital Cases 1973–1995, „Texas Law Review” 2000, vol. 79, s. 1839–1861., na przestrzeni 23 lat nieefektywna obrona była najczęstszą przyczyną niesłusznych skazań w przypadku spraw o najpoważniejsze przestępstwa. Spowodowana była ona przez niewystarczające fundusze, brak wiedzy obrońców z zakresu nauk sądowych, brak motywacji, jak również przez zbyt małą ilość czasu poświęconego na przygotowanie się adwokata do procesu.

Wszystkie zaniechania zarówno oskarżenia, jak i obrony prowadzą do przekroczenia czasem niezbyt grubej linii dzielącej niewinnego oskarżonego od niesłusznie skazanego.

Blisko 10% policjantów stwierdziło, że najważniejszą przyczyną niesłusznych skazań są błędy popełnione przez prokuraturę. W zasadzie nie może dziwić, że jedynie nieco ponad 1% ankietowanych prokuratorów podzieliło tę opinię. Natomiast prawie 92% prokuratorów uznało, że prawdopodobieństwo, by ich działania były w stanie doprowadzić do niesłusznego skazania, jest nikłe. Policjanci na ten problem patrzą, jak widać, dużo bardziej krytycznie – jedynie 62,4% badanych wyraziło taką samą opinię jak prokuratorzy. Szczegółowe wyniki zaprezentowane zostały w tabeli nr 7.

Jedną z najważniejszych zasad rządzących procesem jest zasada trafnej reakcji. Opisana została ona w art. 2 § 1 ust. 1 Kodeksu postępowania karnego, który mówi, że postępowanie powinno być tak ukształtowane, aby sprawca przestępstwa został wykryty i pociągnięty do odpowiedzialności, a osoba niewinna nie poniosła tej odpowiedzialności. I chociaż ostatecznej odpowiedzi na pytanie o winę lub niewinność oskarżonego ma za zadanie udzielić sąd, to jednak dyrektywa ta kierowana jest do wszystkich, którzy biorą udział w prowadzeniu postępowania. Praca sędziów została przez ankietowanych policjantów oceniona lepiej niż prokuratorów. Jedynie 4,6% funkcjonariuszy uznało, że błędy popełniane przez sąd są najważniejszą przyczyną niesłusznego skazania. Podobny pogląd wyraziło niecałe 2,5% badanych prokuratorów (tabela nr 8).

5. Wnioski

Nie można zaprzeczyć, że niesłuszne skazania – niezależnie od systemu prawa, który bierze się pod uwagę – zdarzają się. Natomiast liczba rzeczywistych przypadków, kiedy to osoba niewinna została ukarana za przestępstwo, którego nie popełniła, pozostaje nieznana. Praktycznie niemożliwe jest ustalenie jej rzeczywistej wielkości. O tym, że mamy do czynienia z pomyłką sądową, dowiadujemy się dopiero na końcu łańcucha wymiaru sprawiedliwości. Niewinny musi przejść przez wszystkie etapy – aż do sądowego stwierdzenia winy, i dopiero wówczas, o ile pojawi się jakiś dowód świadczący o jego niewinności, można stwierdzić, że do pomyłki doszło.

Omówione powyżej przyczyny niesłusznych skazań nie wyczerpują całego katalogu potencjalnych powodów występowania pomyłek sądowych. Kiedy oskarżony zostaje uznany za sprawcę przestępstwa, którego rzeczywiście nie popełnił, często bardzo trudno jest mu udowodnić, że tego nie zrobił. Z całą pewnością zaprezentowane wyżej wyniki badań stanowić mogą jedynie przyczynek do szerszych i bardziej kompleksowych studiów empirycznych nad problemem niesłusznych skazań w Polsce. Z tej racji, że nie opierają się one na analizie spraw, a jedynie na analizie opinii przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, ich wyniki stanowią tylko informację o poglądach przedstawicieli organów ścigania.

Pomyłki sądowe są najbardziej tragicznym skutkiem błędnych odpowiedzi na pytanie o winę i niewinność oskarżonego. Wynikają z pomyłek w ocenach wielu ludzi i na wielu poziomach – począwszy od policjantów, a na sędziach kończąc. Udawanie, że problemu nie ma i że takie sytuacje się nie zdarzają w ogóle, jest drogą donikąd. Przedstawione wyniki pokazują, że ankietowani funkcjonariusze i prokuratorzy zdają sobie sprawę z zagrożeń oraz z ryzyka, z jakim wiąże się praca w systemie wymiaru sprawiedliwości. Pamiętać natomiast powinni, że ponieważ nie myli się tylko ten, kto nic nie robi – również oni nie są w stanie ustrzec się przed popełnianiem błędów. Jednak, jak słusznie zauważył Michael Charlton: „Jeśli system nie może działać sprawiedliwie, jeżeli nie jest w stanie korygować swoich błędów, ani nawet przyznać, że je popełnia, i dać ludziom szansy na ich [skorygowanie], to taki system jest do niczego Cyt. za: C. Tavris, E. Aronson, Błądzą wszyscy (ale nie ja). Dlaczego usprawiedliwiamy głupie poglądy, złe decyzje i szkodliwe działania, Sopot–Warszawa 2008, s. 150.. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nasz system taki nie jest.

0%

In English

Wrongful convictions in Poland as seen by prosecutors and policemen

Sentencing an innocent person for a crime they did not commit is the worst mistake one can witness in the administration of justice. Numbers of such wrongful accusations, not only in Poland, are obscured. The subject matter of the article is to bring forth the issue of judicial mistakes and their causes, as well as the scale of the phenomenon as perceived by prosecutors and policemen involved.

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".