Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 3-4/2011

Osiemnaście mitów w myśleniu o wykładni prawa

I. 1. Na wstępie należy od razu zaznaczyć, że w opracowaniu niniejszym nie chodzi o takie rozumienie słowa „mit”, w którym jest nim:

  1. fantastyczna historia, opowieść o bogach, demonach, legendarnych bohaterach oraz o nadnaturalnych wydarzeniach z udziałem tych postaci,
  2. 2) opowieść sakralna wyrażająca, uzasadniająca i kodyfikująca wierzenia religijne związane z magią, kultem, rytuałem.Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. II, Warszawa 1988, s. 187 a i b.

2. „Mit” oznaczać tu będzie natomiast fałszywe mniemanie o kimś lub o czymś uznawane bez dowodu,Tamże. z doprecyzowaniem, że w przypadku twierdzenia – nadto wprawdzie nawet poparte argumentem, ale popełniającym co najmniej jeden z następujących błędów:

  1. petitio principii (gdy sam wymaga dowodu) lub
  2. ignoratio elenchi (gdy dowodzi innej tezy niż miała być dowiedziona),Szerzej o tych błędach Z. Ziembiński, Logika praktyczna, wyd. XXIV, Warszawa 2001, s. 196–197. a w przypadku dyrektywy – niepoparty dostatecznie aprobowanymi społecznie wartościami (np. metodologicznymi lub etycznymi).

Ze względu na fakt, że konkretny mit może przybrać postać twierdzenia lub dyrektywy, w każdym przypadku zostanie dostatecznie ujawniony ten jego charakter semiotyczny, o którym w opracowaniu będzie mowa.

II. Wokół myślenia o wykładni w polskim prawoznawstwie i praktyce prawniczej nagromadziło się wiele mitów, tak właśnie pojmowanych, jak wskazano wyżej.

Przedstawione zostaną one nie w kolejności wedle wagi problemów, których dotyczą, lecz wedle pewnej sekwencji tych problemów odpowiadającej w zasadzie kolejności pojawiania się poszczególnych kwestii w samym procesie wykładni. W stosunku do każdego z nich przedstawione zostaną zasadnicze argumenty krytyczne.

III. 1. Mit pierwszy – polega na tym, że dopuszcza się jako poprawne takie podejście do rozumienia tekstów prawnych, iż niektóre wypowiedzi tych tekstów mogą być rozumiane bezpośrednio, a inne w drodze wykładni.

  1. Od dawna wykazywano w polskim prawoznawstwie, że „bezpośredniość” rozumienia pojmowana jest niezwykle enigmatycznie (bez definicji dostatecznie precyzującej sens tego terminu).Por. J. Woleński, Logiczne problemy wykładni prawa, Kraków 1972, s. 72–73; R. Sarkowicz, Poziomowa interpretacja tekstu prawnego, Kraków 1995, s. 23.
  2. Spróbujmy domyślić się, o co chodzi zwolennikom takiego podejścia do rozumienia tekstów prawnych.

W związku z tym wyróżnijmy dwa typy dyrektyw, które mogą wystąpić w procesie rozumienia wypowiedzi:

  1. dyrektywy pragmatyczne – tj. dyrektywy, z których każda wskazuje, jakie znaczenie należy wiązać z danym zwrotem w danym języku,
  2. dyrektywy pragmatyczne, które wskazują, jak należy postępować, aby dotrzeć do ustalenia dyrektywy pragmatycznej, którą należy zastosować (zwłaszcza gdy jest kilka dyrektyw dla tego samego zwrotu językowego).

Wydaje się (zarówno na podstawie literatury, jak i zwłaszcza wypowiedzi potocznego języka prawniczego), że zwolennikom wyróżnienia rozumienia bezpośredniego chodzi o to, iż w sytuacji gdy ktoś wprost, bez namysłu, bezrefleksyjnie uruchamia jakąś dyrektywę apragmatyczą, to rozumie dany zwrot bezpośrednio, a gdy w sposób refleksyjny uwzględnia najpierw reguły pragmatyczne i dzięki nim znajduje odpowiednią dyrektywę pragmatyczną – ten rozumie dany zwrot przez wykładnię (interpretację).

Nawet gdyby przyjąć takie rozróżnienie, to ponieważ rozumienie tekstów prawnych zawsze ma wymiar społeczny, dotyczy bowiem zawsze czyjejś sytuacji w kontekście innych podmiotów, rozumienie tekstu prawnego zawsze wymaga więc uzasadnienia tego, z jakiego to powodu podmiot rozumiejący uruchamia tę właśnie, a nie inną dyrektywę apragmatyczną. A to zawsze wymaga uprzedniego uruchomienia którejś z dyrektyw pragmatycznych (np. tej, która pozwoli wybrać którąś z konkurujących dyrektyw pragmatycznych, albo tej, która pozwoli ustalić, że dana dyrektywa pragmatyczna jest jedyną do zastosowania w danym przypadku). Łatwo się o tym przekonać nawet w sytuacji, gdy dany podmiot rozumie określony zwrot bezpośrednio, inny bowiem użytkownik danego języka, dostatecznie sprawny i wnikliwy, potrafi mu zadać wiele pytań dotyczących tego rozumienia, które zmusza ów podmiot rozumiejący do ujawnienia tych reguł pragmatycznych, które w istocie, nieświadomy tego, uwzględnił.

Zawsze zatem rozumienie tekstów prawnych dokonuje się w procesie wykładni (niekiedy nieuświadomionym), a powoływanie się na sytuację rozumienia bezpośredniego jest przywoływaniem mitu dopuszczającego bezrefleksyjność, przez co paradoksalnie akceptującego taką ułomność, że im mniej kto zna znaczeń danego zwrotu, tym łatwiej mu dany zwrot zrozumieć, i to bez liczenia się z intencją twórcy tekstu. Tymczasem, jak wykazał to T. Gizbert-Studnicki, rozumienie tekstu prawnego zawsze musi być refleksyjne również z tego powodu, że wymaga uwzględnienia pewnej wiedzy o twórcy tekstu (rzeczywistej czy co najmniej założonej).T. Gizbert-Studnicki, Język prawny z perspektywy socjolingwistycznej, Kraków 1986, s. 52.

2. Mit drugi – będący konsekwencją pierwszego i polegający na przyjęciu stanowiska, że należy wiążąco rozróżniać:

  1. sytuację izomorfii – gdy dany podmiot rozumie określony zwrot „bezpośrednio”, oraz
  2. sytuację wykładni.

1. Mit ten powiela wszystkie wady wytknięte poprzedniemu.

2. Nadto prowadzi wręcz do absurdu, bowiem podmiot, który w ogóle nie rozumie danego zwrotu i, rzecz oczywista, nie ma tym samym wątpliwości co do znaczenia danego zwrotu (nie waha się co do znaczenia, bo żadnego ze znaczeń nie zna), nie  znajdowałby się w sytuacji wykładni i nie miałby więc żadnych szans na ustalenie znaczenia danego zwrotu.

Zatem zawsze należy refleksyjnie, nawet w sytuacji, gdy prima facie rozumie się dany zwrot, poddać go zabiegom interpretacyjnym, bo zawsze jest sytuacja wykładni, choćby wykładnia była najprostsza i choćby doprowadziła do tego samego rezultatu, który już narzucał się na wstępie.

Jest przy tym sprawą zupełnie oczywistą, że w przypadku gdy dany podmiot (np. sąd) już kiedyś uwzględniał interpretacje danego zwrotu tekstu prawnego (np. w którejś z uprzednich spraw), może on ograniczyć się do przypomnienia uprzednio dokonanej wykładni, byleby w sytuacji, w której występują inne podmioty, ujawnił im to inne, wcześniejsze rozumienie wraz z uzasadnieniem. W takiej sytuacji zachować jednak musi szczególną ostrożność, dany tekst prawny mógł bowiem od poprzedniego momentu zmienić swoje znaczenie.

3. Mit trzeci – jest konsekwencją dwóch pierwszych i polega na zajmowaniu stanowiska, wedle którego clara non sunt interpretanda.

Chodzi tu o tę wersję owej paremii, wedle której (radykalnie) – nie wolno interpretować jasnych zwrotów tekstu prawnego, lub (mniej radykalnie) – nie ma potrzeby interpretowania jasnych zwrotów tekstu prawnego, a więc wolno, bez narażenia się na jakieś zarzuty metodologiczne, pominąć interpretację danego zwrotu. Nie chodzi zatem o takie rozumienie tej paremii, wedle którego jest ona opisem zachowań pewnych podmiotów, które uznawszy dany zwrot za jasny (rozumiany bezpośrednio), faktycznie pomijają jego interpretację.

1. Mit ten powiela błędy obu mitów poprzednich.

2. Nadto należy zauważyć, że paremia ta w ogóle nie była znana w polskim prawoznawstwie i polskiej praktyce prawniczej okresu międzywojennego. Nie uwzględniali jej wybitni znawcy wykładni z tego okresu: Eugeniusz WaśkowskiPor. E. Waśkowski, Teoria wykładni prawa cywilnego, Warszawa 1936. i Sawa Frydman.Por. S. Frydman, Dogmatyka prawa w świetle socjologii, (w:) Ogólna nauka o prawie, pod. red. B. Wróblewskiego, t. I, Wilno 1936. Pojawiła się ona dopiero w publikacji Jerzego Wróblewskiego w 1956 r.J. Wróblewski, Wykładnia prawa a terminologia prawna, PiP 1956, z. 5–6, s. 843. i od tego momentu zaczęła być stopniowo na różne sposoby uwzględniania w teorii, a przede wszystkim w praktyce prawniczej (głównie jako dyrektywa zwalniająca z obowiązku interpretowania). Równie szybko jednak w prawoznawstwie zaczęto zauważać jej mankamenty metodologiczne. Próbowano ją w związku z tym nieco zracjonalizować, ale skończyło się to wprowadzeniem przez Z. Ziembińskiego takiego jej rozumienia, które równoznaczne jest z paremią interpretatio cessat in claris,Por. Z. Ziembiński, Logika praktyczna, Warszawa 1975, s. 238. co z kolei doprowadziło do wytworzenia się dodatkowego zamieszania.

Jako szczególnie istotny mankament należy wskazać to, że paremia ta wymaga relatywizacji, której nigdy dotąd nie wskazano. Do tej pory nie wiadomo bowiem, o czyje bezpośrednie rozumienie miałoby chodzić. Gdyby miało chodzić o jasność dla organu decydującego, to musiałoby to pociągnąć za sobą istotne zarzuty etyczne. Decydent (np. sąd) mógłby zawsze bezdyskusyjnie narzucić swoją wolę stronom, nie dopuszczając do  jakiejkolwiek wykładni. Jest to zarzut w demokratycznym państwie tak istotny, że nawet trudno byłoby znaleźć dla niego przeciwwagę.Próbę taką podjął wprawdzie M. Zirk-Sadowski, ale trzeba ją uznać za iluzoryczną, bowiem w przekonaniu Autora clara non sunt interpretanda ratuje obywatela przed intelektualną przewagą decydenta w realizacji wykładni, gdy tymczasem decydent ma tak wielką przewagę w korzystaniu ze swej władzy, że w istocie nigdy nie dopuści, by wbrew jego woli rozumienie „bezpośrednie” obywatela mogło w ogóle się liczyć. Por. M. Zirk‑Sadowski, Epistemologia prawa a teorie wykładni, (w:) Prawo – władza – społeczeństwo – polityka, red. M. Borucka-Arctowa, T. Biernat, J. Czapska, H. Opałek, A. Rojek, M. Stępień, Toruń 2006, s. 70. Zaznaczmy, że obowiązek szczegółowego i wszechstronnego uzasadnienia decyzji interpretacyjnej przez decydenta jest wystarczającym gwarantem ochrony obywatela. Por. M. Zieliński, Wykładnia prawa. Zasady, reguły, wskazówki, wyd. 5, Warszawa 2010, s. 255–266.

Gdyby natomiast chodziło o jasność zobiektywizowaną, tj. występującą na gruncie danego języka, to taka relatywizacja wprost unicestwiałaby tę paremię, gdyż wykazanie jasności na gruncie języka zawsze wymagałoby interpretacji (wykładni).

Stosowanie się do tej paremii pociągałoby nadto wystąpienie sytuacji absurdalnej. Pojawienie się jasności (rozumienia bezpośredniego), a więc rozumienia bezrefleksyjnego, uniemożliwiałoby równoległe przeprowadzenie postępowania interpretacyjnego, bo w radykalnym ujęciu paremii byłoby ono po prostu zakazane. Mniej radykalne jej rozumienie pozwalałoby organom na przesłanianie jasnością swojego lenistwa, nieuctwa czy nawet nieuczciwości, co znów uruchamiałoby radykalne zarzuty moralne.Por. również E. Łętowska, Kilka uwag o praktyce wykładni, „Kwartalnik Prawa Prywatnego” 2002, nr 1, s. 54, przypis 21.

Próbowano wprawdzie podnosić kontrargumenty w obronie tej paremii odwołujące się do faktu, że paremia ta stosowana bywa w praktycznej działalności wysokich organów sądowych oraz Trybunału Konstytucyjnego.Por. K. Płeszka, Wykładnia rozszerzająca, Warszawa 2010, s. 216 i n., gdzie Autor argumenty te nazywa „pragmatycznymi”. Argumenty te obarczone są jednak istotnym błędem metodologicznym, popełniają bowiem ignoratio elenchi, jako że starają się dowieść czego innego niż zarzut dotyczący paremii w jej ujęciu dyrektywalnym. Argumenty te uzasadniają jedynie fakt występowania tego mitu w praktyce, ale jak powszechnie wiadomo dzięki „widłom” Hume’a, nie ma przejścia od faktu wystąpienia określonego postępowania do dyrektywy, że tak należy postępować. Sto przypadków kradzieży nie uzasadnia tego, że należy kraść. Zauważmy przy tym, że autorzy odwołujący się do występowania tej paremii w praktyce popełniają nadto jeszcze jeden istotny błąd metodologiczny. Poszukują oni jedynie przejawów odwoływania się do tej paremii, i nie ma się co dziwić, że właśnie jedynie takie przypadki odnajdują. Nie zauważają przy tym dziesiątek, a nawet setek tych przypadków, w których organy stosujące prawo w sposób zdecydowany odrzucają tę paremię.Por. tamże, oraz podobnie L. Morawski, Wykładnia w orzecznictwie sądów. Komentarz, Toruń 2002, s. 63 i n. Argument autorów nie stanowi nawet odpowiedzi na wątpliwość E. Łętowskiej, czy w ogóle istnieją przypadki clara, przytoczona argumentacja nie dotyczy bowiem tego, czy istnieją zwroty jasne, lecz tego, że niektóre podmioty powołują się na jasność; a to nie to samo. Por. E. Łętowska, Kilka uwag, s. 54–55. Należy nadto zaznaczyć, że błędu Autorów nie popełniono w: A. Municzewski, Reguły interpretacyjne w działalności orzeczniczej Sądu Najwyższego, Szczecin 2004, a także w pracy: O. Bogucki, M. Zieliński, Wykładnia we współczesnym orzecznictwie najwyższych organów sądowniczych, (w:) Standardy konstytucyjne a problemy władzy sądowniczej i samorządu terytorialnego, red. O. Bogucki, J. Ciapała, P. Mijal, Szczecin 2008, s. 29 i n.

4. Mit czwarty – stanowi w istocie fragment mitu trzeciego, ale ze względu na częstotliwość podnoszenia go wymaga zajęcia się nim oddzielnie. Mit ten polega na argumentowaniu na rzecz paremii clara non sunt interpretanda przez stwarzanie pozorów „odwieczności” tej paremii.

  1. Wykorzystuje się w związku z tym fakt jej łacińskiego brzmienia, co sugeruje jej rzymskie pochodzenie, tymczasem nikt nigdy nie wykazał jej rzymskiego rodowodu. Wręcz odwrotnie, W. Rozwadowski wskazuje, że Ulpian w pismach (II w. n.e.) nakazuje interpretować edykty pretorskie, nawet gdyby były jak najbardziej oczywiste.Por. W. Rozwadowski, Prawo rzymskie, Poznań 1992, s. 30. Szerzej i dobitniej tenże, Etiam clarum ius exigit interpretationem, (w:) W poszukiwaniu dobra wspólnego, Szczecin 2010, s. 2 i n. W prawie rzymskim zatem miałaby swe praźródło wręcz zasada sprzeczna z clara non sunt interpretanda, a mianowicie zasada omnia sunt interpretanda, w polskim prawoznawstwie po raz pierwszy sformułowana w 2004 r. przez Macieja Zielińskiego.M. Zieliński w referacie na konferencji naukowej Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego w dniu 27 lutego 2004 r., pt. Podstawowe zasady współczesnej wykładni prawa, (w:) Teoria i praktyka wykładni prawa, red. P. Winczorek, Warszawa 2005, s. 117 i n., a zwłaszcza s. 120.
  2. Chybione argumentacyjnie jest również powoływanie się (w potocznych dyskusjach) w celu wsparcia clara non sunt interpretanda na Justyniana (VI w. n.e.), bo kodyfikacja Justyniana przejęła między innymi dzieło Ulpiana, a zatem i jego stanowisko w kwestii interpretacji.
  3. Można przyjąć, że swoistym argumentem przeciwko „rzymskiemu” rodowodowi tej paremii jest to, że nie została ona umieszczona wśród 86 paremii zdobiących kolumny Sądu Najwyższego w Warszawie, które to paremie zakwalifikowane zostały przez wybitnych znawców prawa rzymskiego.Por. Łacińskie paremie w europejskiej kulturze prawnej i orzecznictwie sądów polskich, pod. red. W. Wołodkiewicza i J. Krzynówka, Warszawa 2004, zwłaszcza s. 24–30. Gdyby rzeczywiście pochodziła z tamtego okresu, to musiałaby się znaleźć w ścisłej czołówce przywołanych paremii.

5. Mit piąty – ściśle powiązany z mitem trzecim, a będący twierdzeniem głoszącym, że clara non sunt interpretanda służy przyspieszeniu procesu stosowania prawa.

  1. Tymczasem nikt nigdy nie wykazał prawdziwości tego twierdzenia, ani z kwantyfikacją ogólną, ani nawet z liczącą się kwantyfikacją szczegółową.
  2. Powoływanie się na oczywistą prawdziwość tego twierdzenia z łatwością napotka kontrargument w postaci uznania za oczywiście prawdziwe twierdzenia, że w przypadkach, gdy sąd wyższej instancji nie podzieli opinii sądu niższej instancji o zasadności niepodjęcia wykładni i w związku z tym zażąda przeprowadzenia wykładni, to opóźnienia, jakie z tego tytułu powstaną, mogą być nieporównanie większe, niż gdyby wykładnię podjąć od samego początku.
  3. Nawet gdyby miało to służyć przyspieszeniu procesu stosowania prawa, to i tak argument ten miałby nikłą wagę, bo przecież proces stosowania można znacznie przyspieszyć innymi drogami (mniej ryzykownymi moralnie), np. przez lepsze zorganizowanie prawne i faktyczne przebiegu tego procesu, przez zdyscyplinowanie uczestników procesu itp.
  4. Nadto proces wykładni można znakomicie usprawnić przez doskonalenie znajomości dyrektyw wykładni i umiejętności ich stosowania.

6. Mit szósty – otwiera drugą grupę mitów i polega na twierdzeniu, że teksty prawne pisane są językiem potocznym w tym sensie, że leksyka języka tekstów prawnych to leksyka języka potocznego.

  1. Agnieszka Choduń na materiale 52 ustaw (opatrzonych tytułem „kodeks” lub „prawo”, a więc zwykle bardzo obszernych i przede wszystkim podstawowych w naszym systemie prawnym) wykazała niezbicie, że zwroty języka potocznego w ogóle w tekście prawnym nie występują (w żadnym z językoznawczych znaczeń tego zwrotu).A. Choduń, Język prawny a język potoczny, (w:) Język – Prawo – Społeczeństwo, pod. red. E. Malinowskiej, Opole 2004, s. 77 i n.; taż, Leksyka tekstów aktów prawnych, RPEiS 2006, nr 4, s.19 i n.; taż, Słownictwo tekstów aktów prawnych w zasobie leksykalnym współczesnej polszczyzny, Warszawa 2007.
  2. Autorka ta wykazała, że w tekście prawnym są różnego typu terminy języka ogólnego w odmianie oficjalnej, a w tym również takie specjalistyczne, które wprowadzone zostały w drodze definicji legalnych.Tamże.

7. Mit siódmy – ściśle powiązany z mitem szóstym, a głoszący, że w naszej kulturze prawnej obowiązuje jakoby domniemanie języka potocznego, co w konsekwencji miałoby stanowić dyrektywę nakazującą w pierwszej kolejności:

  1. w ujęciu wulgarnym (nieliczącym się z odkryciem A. Choduń) – odwołanie się do znaczeń potocznych;
  2. w ujęciu bardziej racjonalnym (uwzględniającym w pewnym stopniu odkrycie A. Choduń) – odwołanie się do znaczeń z języka naturalnego, względnie języka ogólnego.

1. Tymczasem ze względu na fakt występowania definicji legalnych wiążących interpretatora bez względu na sens występujący w języku ogólnym – jedyną racjonalną postawą jest przyjęcie, że w pierwszej kolejności należy odwołać się do znaczeń ustanowionych w definicji legalnej (a nie do znaczeń z języka ogólnego).

2. Podkreślmy dalej istotny fakt, że ustawodawca nie pisze tekstów na prawniczej (w tym terminologicznej i pojęciowej) pustyni, lecz na gruncie funkcjonującej od lat kultury prawnej (zwłaszcza rozpoznanej w nauce), jest zatem racjonalne, żeby przy braku definicji legalnej odwołać się (w drugiej więc kolejności) do znaczeń ustalonych przez prawoznawstwo lub orzecznictwo (zwłaszcza organów najwyższych), jednak pod warunkiem że w nauce lub w orzecznictwie panuje pełna zgodność stanowisk co do poszczególnych znaczeń. Odwołanie się do jakiegoś jednego (niewiążącego w sprawie) orzeczenia innego organu zaprzeczałoby nie tylko zasadom metodologii, ale również np. zasadzie niezawisłości sędziowskiej.

3. Dopiero więc w trzeciej kolejności odwołać się należy do znaczeń z języka ogólnego.

Nonsensem jest zatem głoszenie tezy (i opartej na niej dyrektywy) o domniemaniu języka potocznego, nawet gdyby przyjąć, że głosicielom takiego stanowiska chodzi o domniemanie języka ogólnego.

8. Mit ósmy – nawiązujący do tego fragmentu interpretacji, który polega już na poszukiwaniu znaczenia z języka ogólnego. Głosi on, że w celu znalezienia znaczenia w języku ogólnym należy posłużyć się słownikiem.

1. Tymczasem nie chodzi o posłużenie się słownikiem (liczba pojedyncza), lecz słownikami (liczba mnoga).

Każdy ze słowników języka polskiego jest dziełem naukowym (leksykograficznym) opracowywanym:

  1. zwykle przez zespół pod czyimś kierownictwem (stąd np. słownik pod. red. S. Dubisza),
  2. na określonym materiale faktycznym zbieranym latami.

Z tych też powodów poszczególne słowniki nie tylko zawierają:

  1. różną liczbę różnych słów, ale też
  2. różne znaczenia tego samego słowa (nawet na przykład tak, że jeden słownik ma 3 znaczenia danego słowa, inny 5, a jeszcze inny 9).Na ten temat M. Zieliński, Wykładnia, s. 271 i n.; również A. Bielska-Brodziak, Z. Tobor, P. Żmigrodzki, Co każdy prawnik o słownikach wiedzieć powinien, „Przegląd Sądowy” 2008, nr 7–8, s. 79 i n.

2. Nie można zatem wykluczyć, że znaczenie, o które chodzi w danym, konkretnym przypadku interpretacji, to jest znaczenie np. szóste, a więc że nie ma go w słownikach, które wymieniają mniej niż sześć znaczeń. Dlatego konieczne jest posługiwanie się możliwie największą liczbą słowników, a co najmniej tymi, które współcześnie uznawane są za najbardziej podstawowe.

3. Trzeba przy tym, poza słownikami ogólnymi, mieć na uwadze i inne słowniki, np.:

  1. słowniki zwrotów bliskoznacznych,
  2. synonimiczne słowniki dystynktywne (wskazujące różnice zwrotów bliskoznacznych),
  3. słowniki antonimów (zwrotów przeciwstawnych),
  4. słowniki wyrazów obcych (pomocniczo – bo zwrot znajdujący się w słowniku języka polskiego od momentu, gdy się w nim znajdzie, nie jest już zwrotem obcym) itp.M. Zieliński, Wykładnia, s. 189.

9. Mit dziewiąty – jest ściśle powiązany z trzema poprzednimi i polega na twierdzeniu, że:

  1. skoro gramatyka, a więc i składnia tekstów prawnych podporządkowane są gramatyce (składni) języka polskiego, to zarówno redagowanie, jak i odczytywanie tekstów prawnych powinno być zgodne z normami poprawności językowej, wypracowanymi przez językoznawstwo w stosunku do języka polskiego ogólnego,
  2. „ulepszanie” jakichś zwrotów zawartych w tekstach prawnych powinno dokonywać się wedle tych samych zasad, które stosuje się do „ulepszania” wszelkich innych tekstów.

1. Tymczasem powszechnie już w prawoznawstwie (i w praktyce prawniczej) wiadomo, że teksty prawne pisane są na poziomie deskryptywnym (w postaci zdań opisowych), ale interpretowane są na poziomie dyrektywnym (normatywnym), jako normy postępowania,Szeroko na ten temat R. Sarkowicz, Poziomowa, passim. wedle bardzo szerokiego wachlarza wypracowanych w polskiej kulturze reguł interpretacyjnych.M. Zieliński, Wykładnia, zwłaszcza s. 313–343.

„Ulepszanie” tekstu dokonujące się na poziomie deskryptywnym nie może naruszać sensu normatywnego, co samo przez się stanowi istotną wskazówkę dla redaktorów tekstów prawnych (zachowania należytej ostrożności w „ulepszaniu”), a interpretatorom pozwala żywić przeświadczenie, że redaktor tekstu nie przez przypadek dobrał daną formę redakcyjną, nawet jeśli w jakimś stopniu narusza ona reguły poprawnościowe języka ogólnego. Z tego też względu interpretator nie powinien utyskiwać nad przyjętą w tekście formułą słowną (jakoby dziwaczną czy niewłaściwą), lecz powinien stąd czerpać wskazówki interpretacyjne, np. inaczej rozumieć zwrot „Minister wyda wykaz” niż zwrot „Wykaz wyda minister”.Szerzej M. Zieliński, (w:) S. Wronkowska, M. Zieliński, Komentarz do zasad techniki prawodawczej, Warszawa 2004, s. 38–39, gdzie wskazuje się na relacje między tematem (datum) i rematem (novum).

10. Mit dziesiąty – rozpoczyna trzecią grupę mitów. Sprowadza się do przekonania, że wykładni można dokonywać różnymi metodami, które są:

  1. niezależne od siebie (tj. niepowiązane ze sobą),
  2. konkurujące ze sobą (tj. zastosowanie jednej pozostaje w opozycji do zastosowania drugiej).

1. Jest to mit wytworzony bardzo dawno, nieuwzględniający osiągnięć współczesnego prawoznawstwa.

2. Tymczasem współcześnie, jeżeli nawet posłużyć się terminem „metoda”, to wyraźnie już ustalono, że:

  1. nie konkurują one ze sobą, lecz
  2. wręcz tworzą uzupełniający się zespół dyrektyw (ułożonych sekwencyjnie lub wedle stosownych priorytetów reguł pierwszego i drugiego stopnia).

3. Najlepiej oddaje to fakt, że współcześnie coraz częściej rezygnuje się z posługiwania się terminem „metoda”, a w zamian za to używa się terminów: „reguły” czy „dyrektywy” wykładni odwołujące się do takich źródeł interpretacyjnych, jak:

  1. język (stąd reguły językowe),
  2. wartości, cele i wiedza (stąd reguły funkcjonalne),
  3. systemowość prawa (stąd reguły systemowe).

Konwencje terminologiczne wskazane wyżej nie eliminują możliwości skrótowego mówienia o wykładni odpowiednio: językowej, funkcjonalnej czy systemowej.

4. Nadto należy zaznaczyć, że współcześnie, gdy mówi się o „wykładni historycznej”, trzeba mieć na uwadze bądź tzw. typ ewolucyjny wykładni (uwzględniający kolejne zmiany rozstrzygnięć ustawowych), bądź typ genetyczny (uwzględniający materiały legislacyjne odzwierciedlające proces tworzenia konkretnej ustawy).Szeroko na ten temat O. Bogucki, M. Zieliński, Wykładnia, s. 43 i n.

11. Mit jedenasty – polega na przeświadczeniu, że chronologia stosowania typów dyrektyw (najpierw językowych, później systemowych, a na końcu funkcjonalnych) jest równoznaczna z tym, że dyrektywy językowe są najsilniejsze, a inne odpowiednio słabsze.

1. W stanowisku powyższym pomieszano chronologię stosowania typów dyrektyw z wagą typów dyrektyw.

2. Tymczasem, jak współcześnie dostatecznie powszechnie wiadomo, chodzi w nich o różne sprawy, które są różnie rozwiązywane. W pierwszym przypadku chodzi o kolejność stosowania dyrektyw, która utarła się w naszej kulturze prawnej. W drugim zaś o większą moc któregoś z typów wykładni wobec innych typów w sytuacji konfliktu między nimi, a więc o hierarchię typów, która nota bene w różnych przypadkach zależy od różnych uwarunkowań.

12. Mit dwunasty – jest konsekwencją mitu jedenastego i polega na tym, że uważa się, iż jednoznaczność językowa przesądza o konieczności zakończenia całego procesu  wykładni, czyli wyznacza językowe granice całego procesu wykładni i wyraża się w dyrektywie interpretatio cessat in claris.

1. Takie podejście do wykładni związane jest między innymi z podjętą przez Z. Ziembińskiego próbą „ratowania” paremii clara non sunt interpretanda przed krytycznymi zarzutami, co miało zastąpić antyinicjującą wersję tej paremii wersją antykontynuacyjną,Szerzej O. Bogucki, M. Zieliński, Wykładnia, s. 33 i n. i co w efekcie wytworzyło dodatkowy chaos, do bezzasadnego niewszczynania interpretacji dołączono bowiem bezzasadne jej zakończenie.

2. Zauważmy bardzo istotny fakt, że w okresie międzywojennym wybitny znawca problematyki wykładni Eugeniusz Waśkowski nie miał żadnych wątpliwości co do tego, iż należy zawsze stosować wszystkie trzy typy dyrektyw (tyle że ze względów oczywistych używał innej terminologii).

3. Należy też odnotować, że orzecznictwo (organów najwyższych) coraz dobitniej i coraz częściej tak właśnie postępuje, stosując wszystkie trzy typy dyrektyw wykładni, nawet w przypadku jednoznaczności.

13. Mit trzynasty – jest konieczną konsekwencją dwunastego i polega na przeświadczeniu, że nie wolno „przełamać” wyniku wykładni językowej, gdy jej rezultat jest jednoznaczny, co sprowadza się do uznania dwóch dyrektyw, z których jedna głosi, że wykładnia pozajęzykowa może wzmacniać językową, natomiast druga – że nie wolno przyjąć wyniku wykładni pozajęzykowej wbrew jednoznacznemu rezultatowi uzyskanemu w wykładni językowej.

1. Współcześnie zarówno w nauce,Por. np. S. Wronkowska, Podstawowe pojęcia prawa i prawoznawstwa, Część I, Poznań 2002, s. 108 i n. jak i coraz częściej w orzecznictwie,Por. stan przedstawiony w: A. Municzewski, Reguły, zwłaszcza s. 144 i n., ze stanem przedstawionym w: O. Bogucki, M. Zieliński, Wykładnia, zwłaszcza s. 41 i n. nawet wręcz wskazuje się na konieczność przełamania jednoznacznego rezultatu językowego, w sytuacji gdy wykładnia językowa burzy podstawowe założenia o prawodawcy.Por. S. Wronkowska, Podstawowe, s. 108. Na temat założeń o racjonalnym prawodawcy por. M. Zieliński, Wykładnia, s. 294 i n., a zwłaszcza s. 296–308.

2. Należy jednak dobitnie podkreślić, że nawet w wyżej wskazanej sytuacji przełamanie, o którym mowa, jest niedopuszczalne, gdy zajdzie któryś z następujących przypadków:

  1. obowiązuje jednoznaczna definicja legalna,
  2. jednoznacznie wyznaczono zakres podmiotów kompetentnych,
  3. jednoznacznie przyznano uprawnienia (prawa nabyte),
  4. jednoznacznie wskazano przepisy utrzymane w mocy,
  5. jednoznacznie określono wyjątki.Szerzej M. Zieliński, Z. Radwański, Wykładnia prawa cywilnego, „Studia Prawa Prywatnego” 2006, nr 1, s. 30–31.

14. Mit czternasty – wedle którego powinno się stosować do dyrektywy, że skoro w bardzo wielu przypadkach nie da się uzyskać jednoznaczności językowej, a nawet wtedy i tak trzeba sięgać do reguł pozajęzykowych, to najlepiej od razu przejść do zastosowania reguł pozajęzykowych, a zwłaszcza funkcjonalnych.

1. Wskażmy najpierw, że w istocie nie ma rzeczywistego rozeznania, jak wiele jest faktycznie przypadków, w których dyrektywy funkcjonalne wyznaczają rezultat pomocniczo dla językowych lub wbrew językowym (podobnie jak nie ma całkowitego rozeznania liczebności przypadków, w których reguły funkcjonalne potwierdzają reguły językowe).

2. Zauważmy też, że zastosowanie się do dyrektywy, o której tu mowa, czyniłoby w ostateczności zbędne używanie języka w ogóle (na zasadzie „równi pochyłej”).

3. Odwoływanie się do dyrektyw językowych jest niezbędne ze względu na kultywowaną chronologię, jak i zwłaszcza ze względu na to, że wyznaczają one „pulę” tych znaczeń możliwych, z których później wybrać należy dyrektywy funkcjonalne, co dostrzega się w prawoznawstwie,Por. zwłaszcza R. Mastalski, Stosowanie prawa podatkowego, Warszawa 2008, s. 102; B. Brzeziński, Podstawy wykładni prawa podatkowego, Gdańsk 2008, s. 60; a także A. Choduń, M. Zieliński, Aspekty granic wykładni prawa, (w:) Księga jubileuszowa Profesora Ryszarda Mastalskiego. Stanowienie i stosowanie prawa podatkowego, pod red. nauk. W. Miemiec, Wrocław 2009, s. 91–92. jak i w praktyce orzeczniczej.Por. przywołane orzeczenia w: O. Bogucki, M. Zieliński, Wykładnia, s. 37–38, zwłaszcza przypis 48.

15. Mit piętnasty – związany jest ściśle z dyrektywami funkcjonalnymi i dotyczy zarzutu podnoszonego przeciw racjonalności prawodawcy, a polega na wykazywaniu, że rzeczywisty prawodawca nie spełnia cech racjonalności.

1. Zwolennicy tego mitu popełniają ewidentnie błąd ignoratio elenchi, założenie o racjonalności prawodawcy przyjmowane we współczesnych koncepcjach wykładni nie odnosi się bowiem do prawodawcy rzeczywistego, lecz jest jedynie idealizującą konstrukcją na użytek interpretacji, utożsamiającą ustawodawcę z podmiotem, który ma określone cechy (zwłaszcza najlepszą współcześnie wiedzę prawniczą i pozaprawniczą, a przede wszystkim spójny system wartości).

2. Kultura prawna wzoruje się tu na podejściu do założeń o racjonalności interpretatorów wszelkich dóbr kulturowych (powszechnie przyjętym w kulturoznawstwie).

16. Mit szesnasty – należy do oddzielnej czwartej grupy. Głosi on, że w tzw. „trudnych przypadkach” (hard cases) wykładnia wygląda inaczej niż w przypadkach zwykłych, bo musi kierować się szczególnymi regułami.

1. Tak zwane trudne przypadki, jeśli w ogóle istnieją, to odnoszą się do spraw dowodowych (poznawczych) i subsumpcyjnych, a nie stricte interpretacyjnych.

2. W odniesieniu do problematyki interpretacyjnej każdy przypadek da się rozstrzygnąć na gruncie tych samych reguł (choć niekiedy wymaga to użycia szerszego zakresu tych reguł).

3. Trudności interpretacyjne występować mogą w sytuacjach indywidualnych, w związku z brakiem dostatecznej wiedzy interpretatora lub w związku z nieumiejętnością stosowania reguł wykładni.

17. Mit siedemnasty – który dopiero jakby zaczynał powstawać i trzeba mu zawczasu zaradzić. Głosi on, że ze względu na wejście Polski do Unii Europejskiej należy przy wykładni polskich przepisów prawnych posługiwać się „europejską” kulturą wykładni.

1. Nie ulega wątpliwości, że są to dwie różne kultury prawne dla różnych systemów norm. Różne również w kwestiach wykładni tekstów prawnych. Wykładnia europejska – ze względu na wielojęzyczność – preferuje nie reguły językowe, lecz funkcjonalne  (fundowane na bazie ogromnie rozbudowanych preambuł),A. Jopek-Bosiacka, Niektóre problemy „europeizacji” polskich tekstów prawnych, (w:) Język rodzimy a język obcy: komunikacja, przekład, dydaktyka, pod red. A. Kopczyńskiego, U. Zalewskiej, Warszawa 2001, s. 166 i n. natomiast w polskiej kulturze prawnej wykładnia ma ustaloną chronologię dyrektyw interpretacyjnych oraz ich wagę.

2. Należy więc do polskich przepisów stosować polską kulturę wykładni, a do europejskich (podobnie zresztą do międzynarodowych) europejską czy międzynarodową. Po otrzymaniu „europejskich” norm należy uwzględnić je w ramach wykładni systemowej wśród tych norm, które stanowią (podobnie jak ratyfikowane „międzynarodowe”) punkt odniesienia dla norm wyinterpretowanych z polskich przepisów prawnych.

18. Mit osiemnasty – dotyczący uzasadnienia decyzji interpretacyjnych i polegający na przeświadczeniu (głównie organów orzeczniczych), że wystarczy posłużyć się uzasadnieniem następczym ustaleń interpretacyjnych (np. pozyskanych intuicyjnie) bez rozprawienia się z ustaleniami konkurencyjnymi.

1. Polegać to ma zatem na szukaniu argumentów jedynie za daną przyjętą już tezą interpretacyjną, bez liczenia się z siłą ustaleń przeciwnych czy wręcz sprzecznych.

2. Prowadzić to może do pominięcia stanowisk nawet zdecydowanie silniej uargumentowanych (bo w ogóle nie bierze się ich pod uwagę).

3. Stosując argument „równi pochyłej”, można więc zauważyć, że prowadzić to może nawet do samowoli organów stosujących prawo (jakoby bacznie strzegących przy tym swej niezawisłości).

4. Jedynym antidotum na taką postawę jest posługiwanie się uzasadnieniem heurystycznym, które nie tylko ukazuje drogę do pozyskania decyzji interpretacyjnej, ale jest zarazem dyskursywne (rozprawiające się z argumentami na rzecz innych decyzji interpretacyjnych).M. Zieliński, Wykładnia, s. 264–266.

IV. Wszystkie te mity wpływają destrukcyjnie na zapewnienie społecznej wartości procesu stosowania prawa. Jedne z nich w mniejszym stopniu (jak np. mit szesnasty), inne w większym (jak np. mit szósty, czy zwłaszcza trzeci). Moc ich destrukcji jest wprost proporcjonalna do newralgiczności elementów wykładni, których dotyczą, także do szerokości kręgu ich zwolenników, a zwłaszcza jednak do tego, jak wielka jest siła władzy, którą ich zwolennicy dysponują.

0%

In English

Eighteen Myths in Thinking About the Interpretation of Law

The paper is devoted to indication and critique of myths functioning in the Polish science and practice of law in connection with the problems of interpretation. By “myths” author refers to statements which are false or unsupported by sufficient evidence, or directives that are not supported by socially approved values. These myths are damaging the process of applying the law. These include: (1) allowing the “direct” understanding of legal text, (2) contrasting the “direct” understanding of a text and the situation of its interpretation, (3) adhering to the maxim of clara non sunt interpretanda, (4) recognizing this maxim as “eternal”, (5) recognizing that this maxim accelerates the process of applying the law, (6) believing that legal texts are written in a colloquial language, (7) adopting of a “presumption of a colloquial language”, (8) restricting to the use of just one dictionary, (9) not taking into consideration that legal texts are written on a descriptive level and read at a directive level, (10) treating “methods” of interpretation as competing with each other, (11) identification of the chronology of the directives with their significance, (12) recommending the use of the directive interpretatio cessat in claris, (13) preventing the overcoming by the extra-linguistic methods the linguistic interpretation, (14) limiting the interpretation to the functional method, (15) inadequate understanding of the principle of rationality of the legislature, (16) differentiating of interpretation in “difficult cases”, (17) not differentiating rules of interpretation of European law and internal law, (18) inappropriate justification for interpretation decisions.

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".