Poprzedni artykuł w numerze
N iedługo obchodzić będziemy święto Adwokatury, a święto to niemałe. Każdy przecież wie, jak ważną rolę w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości spełnia właśnie Adwokatura. Zaczynają się więc schodzić świąteczni goście. A jak na gości przystało, za pazuchą przynoszą świąteczne podarunki. Na czele długiej kolejki gości z podarunkami pod pachą stanął w tym roku nie byle kto, bo sam Ustawodawca. On też taszczy największe prezencisko. Jest nim projekt nowelizacji polskiej procedury karnej. Zakłada on istotne rozszerzenie obowiązującej w nim zasady kontradyktoryjności. Skoro jednak art. 42 ust. 2 Konstytucji RP stanowi, że każdy, przeciw komu prowadzone jest postępowanie karne, ma prawo do obrony we wszystkich stadiach tego postępowania, poszerzenie zasady owej kontradyktoryjności oznacza konieczność personalnego zabezpieczenia wykonywania płynących stąd obowiązków. Innymi słowy, musi mieć kto bronić, i to bronić na należytym poziomie, gdyż w przeciwnym razie procesowe poszerzenie zasady kontradyktoryjności pozostawałoby pustą deklaracją.
Projekt nowelizacji art. 82 k.p.k. przyznaje więc radcom prawnym uprawnienia obrońców w sprawach karnych, zrównując w ten sposób ich uprawnienia z uprawnieniami adwokatów w tym względzie. Jak to jednak w życiu bywa, diabeł tkwi w szczegółach, w tym zaś przypadku w wyborze „technologii” dokonania takiej transformacji.
Według pierwszego z poglądów w tej kwestii uprawnienia obrończe w sprawach karnych powinny być z mocy prawa in toto przyznane wszystkim radcom prawnym od momentu wejścia w życie ustawy nowelizującej k.p.k.
Według poglądu drugiego uprawnienia takie z mocy prawa otrzymać powinni tylko radcowie prawni, którzy w momencie wejścia w życie tejże ustawy nie pozostają w stosunku pracy i zamierzają pełnić funkcje obrończe, czemu dadzą wyraz przez dokonanie wpisu do samorządu adwokackiego.
By dokonać właściwego wyboru między tymi metodami, przypomnieć sobie warto formułę z arsenału technik legislacyjnych opartą na konstrukcji domniemania absolutnego, a użytego po raz pierwszy w ustawie o rybołówstwie: „w rozumieniu niniejszej ustawy rak jest rybą”.
Nawet gdy pozostaniemy z uznaniem dla zwięzłości takiego rozwiązania, nic nie zmieni jednak faktu, że rak po prostu rybą nie jest. By bowiem dany byt na podstawie kryteriów biologicznych rybą był, nie wystarczy go rybą nazwać, musi on wszakże posiadać określone cechy i właściwości zwierzęciu temu przynależne. Nie oznacza to oczywiście, że ryba jest z założenia od raka lepsza (lub odwrotnie), a jedynie to, że jest od niego inna (i odwrotnie).
W aktualnym stanie prawnym w Polsce nie można być więc jednocześnie adwokatem i radcą prawnym (tj. jednocześnie przynależeć do obu tych korporacji), tak jak nie można być jednocześnie rakiem i rybą. Na coś trzeba się więc zdecydować!
Jeżeli więc mógłbym doradzić adwokatom polskim w przededniu ich święta, to radziłbym nie ekscytować się nadmiernie imponującymi rozmiarami pudła z prezentem, które dzierży pod pachą pierwszy w kolejce z gratulacjami. Raczej radziłbym przypomnieć sobie starą paremię: „strzeżcie się Greków, nawet jeśli przynoszą dary”. Jeśli bowiem zafascynowani perspektywą wzrostu kontradyktoryjności w procesie karnym, co dla Adwokatury może wydawać się łakomym kąskiem, zapomnimy o tym, że naraz może znacznie przybyć amatorów do konsumpcji, na całej tej operacji wyjść możemy jak Zabłocki na mydle. A tego Adwokaturze przy okazji jej święta nie życzę! Życzę zaś jej wszystkiego najlepszego!