Poprzedni artykuł w numerze
Abstrakt
Niniejsze opracowanie zatytułowane odnosi się do zjawiska prowokacji naukowej. W tekście podjęto próbę zdefiniowania tego zjawiska. Wskazane zostały przykłady różnych prowokacji naukowych. Zasadniczym celem opracowania jest wskazanie na prawne i etyczne granice prowokacji naukowej.
I. Wprowadzenie
Sama zasada wolności prowadzenia badań naukowych nie budzi wątpliwościJ. Sobczak, Wolność badań naukowych – standardy europejskie i rzeczywistość polska, „Nauka i Szkolnictwo Wyższe” 2007/2/30, s. 53 i n.; A. Frankiewicz, Wolność w sferze sztuki i nauki według Konstytucji Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej z 1952 r. oraz Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 r., „Studia Erasmiana Wratislaviensia”, zeszyt IV, Prawa człowieka – idea, instytucje, krytyka, red. M. Sadowski, P. Szymaniec, Wrocław 2010, s. 242–244., choć nie jest to wolność niczym nieograniczona. Obecnie pojawia się także szczególne zjawisko, które można określić jako prowokację naukowąFikcyjna ekspert redaktorem pism naukowych – prowokacja polskich naukowców, https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/new-s%2C413564%2Cfikcyjna-ekspert-redaktorem-pism-naukowych--prowokacja-polskich-naukowcow.html. Można je opisać jako celowe stworzenie przez naukowca pewnej fikcji, która jest pozornym zachowaniem czy bytem, dla przeprowadzenia zamierzonego eksperymentu naukowego. Zatem istotą prowokacji naukowej jest to, aby wytworzona fikcja była przez pewnych odbiorców postrzegana jako rzeczywiste zjawisko naukoweOd prowokacji naukowej w podanym tu znaczeniu należy odróżnić eksperyment naukowy, polegający na używaniu prowokacji jako narzędzia klasycznych badań. Np. prowadzący eksperyment naukowy przedstawia większej grupie osób jakąś treść, następnie część „podstawionych osób” biorąca udział w badaniu przedstawia opinię, że przedstawiono zupełnie inną treść aby zbadać wpływ fałszywej opinii na jednostkę.. Punktem ciężkości takiego eksperymentu jest reakcja jego uczestnika (uczestników) na taką prowokację. Prowokacja naukowa nie jest typową, codzienną metodą badawczą i zazwyczaj może być zastąpiona inną tradycyjną (standardową, oficjalną) metodyką badawczą. Często ma jednak ona spektakularny, czy wręcz sensacyjny, charakter, a zatem ma większą wymowę społeczną (a przede wszystkim większą grupę odbiorców, która nie ogranicza się jedynie do akademików) niż standardowa praca naukowa. Prowokacja naukowa z jednej strony staje się „clickbaitem”, ale z drugiej strony bywa pretekstem do ożywionych dyskusji.
Prowokacja – jako sposób działania – stosowana jest nie tylko w nauce. Społecznie doniosłym zjawiskiem jest np. prowokacja dziennikarskaM. Palczewski, Prowokacja dziennikarska. Definicja – aspekty prawne i etyczne – typologia, „Studia Medioznawcze” 2008/2 (33), s. 71–91; M. Niedbała, Kreowanie fake newsów poprzez prowokację dziennikarską – aspekty prawne, „Media i Społeczeństwo” 2021/14, s. 217 i n. przeprowadzona w interesie publicznym. Granice prowokacji dziennikarskiej są dyskutowane w nauce prawa od wielu lat.
Prowokację naukową należy odróżnić od zjawiska fałszywej nauki (fake science). Fałszywa nauka to zjawisko polegające m.in. na fabrykowaniu, fałszowaniu m.in. dowodów empirycznych celem osiągania korzyści indywidualnych (np. własna pozycja zawodowa, renoma badawcza, dostęp do funduszy, itp.) i społecznych (np. wpływ polityczny, władza)D. Turek, Fake science – fałszywa nauka. Poważne zagrożenie czy kolejny pseudoproblem?, „Edukacja Ekonomistów i Menedżerów” 2021/61(3), s. 11–23.. Fałszywa nauka niechlubnie służyła do uzasadniania ideologii totalitarnych.
Przedmiotem niniejszego opracowania jest krótka analiza granic dopuszczalnej prowokacji naukowej. Należy przyjąć, że są dwa zbiory wartości, które mogą wyznaczać owe granice: to prawo i etyka. Pojawia się także pytanie, na które trudno teraz udzielić odpowiedzi, czy w przyszłości sztuczna inteligencja nie będzie posługiwała się prowokacją naukową w stosunku do ludzi (akademików)?
II. Przykłady prowokacji naukowej
Można podać bardzo wiele znanych przykładów zastosowania prowokacji naukowej. Warto zacząć od kazusu, którego autorem był Konstanty Ildefons Gałczyński. „Jak wspominają Aleksander Maliszewski i Jerzy Zaruba, w okresie studiów anglistycznych na Uniwersytecie Warszawskim przygotował Gałczyński dla Koła Literackiego referat o nieznanym poecie szkockim z w. XV, który miał się nazywać Morris Gordon Cheats. Referat zawierał życiorys i omówienie twórczości Cheatsa ilustrowane przykładami, analizę elementów twórczości, bibliografię przedmiotu, itp. Prelekcja wzbudziła zainteresowanie, ale wkrótce okazało się, że jej bohater istniał tylko w wyobraźni referenta”D. Świerczyńska, Mistyfikacja literacka, „Pamiętnik Literacki: czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej” 1989/80/2, s. 168.. Analiza fikcyjnej postaci i fikcyjnej twórczości na zebraniu koła naukowego to ewidentne ośmieszenie kompetencji akademików będących opiekunami naukowymi tego koła. Więcej w tym zdarzeniu było skandalu i happeningu niż eksperymentu naukowego.
Inny przykład. Peter Vamplew w 2014 r., poirytowany częstymi wiadomościami od tzw. czasopism drapieżnych„Predatory journal” to formalnie istniejący periodyk, który zazwyczaj nie jest indeksowany w bazach bibliograficzno-bibliome-trycznych, takich jak Web of Science Core Collection, Scopus, którego podstawowym celem jest publikowanie artykułów za opłatą bez zwracania uwagi na jakość przyjmowanych tekstów oraz jakość procesu recenzencko-wydawniczego., w celu spowodowania skreślenia go z listy adresatów niechcianych e-maili złożył do druku tekst zatytułowany Get me off Your Fucking Mailing List o identycznej treści jak tytuł, jednak wielokrotnie powtórzonej. Tekst został zaakceptowany do publikacji przez „redakcję” periodyku „International Journal of Advanced Computer Technology”. Artykuł ostatecznie nie został jednak opublikowany, gdyż autor odmówił zapłaty 150 dolarówE. Kulczycki, Kariera drapieżnych czasopism – przypadek Anny O. Szust, „Nauka” 2017/3, s. 71..
Szczególny przypadek dotyczy osoby dr hab. Anny O. Szust. Profesor Emanuel Kulczycki tak opisał prowokację naukową: „wraz z Piotrem Sorokowskim (głównym autorem pomysłu), Agnieszką Sorokowską i Katarzyną Pisanski pracowaliśmy nad eksperymentem, w którym badaliśmy praktyki wydawnicze czasopism naukowych – chcieliśmy zobaczyć m.in., czy czasopisma z listy Bealla rzeczywiście inaczej podchodzą do kwestii weryfikacji informacji i rzetelności swoich procesów wydawniczych niż czasopisma niezamieszczone na tej liście. Efekty naszych prac zostały opublikowane w «Nature» w artykule Predatory journals recruit fake editor ((…) 2017), sam przypadek był dyskutowany w mediach (nie tylko naukowych) na całym świecie. Na początku 2017 r. stworzyliśmy fikcyjną badaczkę, którą nazwaliśmy Anną Olgą Szust. (…) Założyliśmy jej konto emailowe na Gmailu, profile w serwisie dla naukowców Academia.edu, na Twitterze i Google Plus. Stworzyliśmy jej bardzo kiepskiej jakości CV, składające się z różnych nieistniejących aktywności (udziału w nieistniejących konferencjach itd.). Spreparowaliśmy kilka rozdziałów w polskich pracach pod redakcją, które również wymyśliliśmy, tak jak i same wydawnictwa, które je wydały (teksty były jednak prawdziwymi studenckimi pracami jednego ze współautorów badania). Kupiliśmy zdjęcie z banku zdjęć i tak oto powstała Anna O. Szust, której zainteresowania naukowe były bardzo rozległe: zaczynając od teorii nauki, historii nauki i sportu, przez zagadnienia związane z atrakcyjnością, motywacją, kognitywistyką, biologiczno-kulturowymi podstawami zachowań, kulturowymi źródłami procesów społecznych itd. Można powiedzieć, że Anna O. Szust to współczesny renesansowy badacz – tylko że jedynie w deklaracjach nieistniejącej osoby”E. Kulczycki, Kariera…, s. 76–77.. Celem projektu było sprawdzenie, czy Anna O. Szust mogła uzyskać funkcję redaktora naukowego. Został zatem wysłany e-mail z CV oraz list motywacyjny do losowo wybranych czasopism z zakresu nauk humanistycznych i społecznych: do 120 czasopism z Journal Citation Reports, do 120 czasopism z Directory of Open Access Journals oraz do 120 czasopism z Listy Bealla. Eksperyment z Anną O. Szust przyniósł bardzo interesujący wyniki: „Okazało się, że żadne czasopismo z Impact Factorem nie przyjęło do swojej redakcji Anny O. Szust. Jednakże osiem czasopism z bazy DOAJ i 40 z listy Bealla zaakceptowało jej kandydaturę (często zaledwie po kilku godzinach od wysłania maila!). Staraliśmy się, aby czasopisma zamieściły Annę na swojej stronie internetowej, potwierdzając w ten sposób przyjęcie naszej kandydatury. Wszystkim czasopismom, które nas zaakceptowały, ujawniliśmy, że nasza korespondencja była częścią eksperymentu naukowego i mają prawo do odpowiedzi”E. Kulczycki, Kariera…, s. 77..
W maju 2024 r. wypłynęła informacja, że profesor AGH Konrad Szaciłowski (chemik) opublikował artykuły w czasopismach naukowych o fikcyjnej, pseudonaukowej treści, a w tym Filumenistyczne hobby Jana Pawła IIMiejsce publikacji: „Wschodni Rocznik Humanistyczny”, Tom XX (2023), No 4 s. 195–205, DOI: 10.36121/pilakaszacilowski.20.2023.4.195. Współautorem prac miał być nieistniejący naukowiec z Turkmenistanu Kapela Abdulyew Pilaka z afiliacją z Maya Kuliyeva Turkmen National Conservatory, Aszchabad, Turkmenistan, podający nr ORCID 0000-0002-6286-5355W dniu 2.06.2024 r. w bazie ORCID kod ten był nadal aktywny.. Oto próbka monotonnego tekstu: „Każda zapałka w kolekcji Jana Pawła II miała swoją unikatową symbolikę i wartość. Były to nie tylko zwykłe przedmioty, ale miniatury, które ukazywały kulturę, historię i ducha danego narodu. Te małe przedmioty były dla papieża wyrazem wielu różnych wartości, takich jak braterstwo, miłość do bliźniego, czy szacunek dla różnorodności kulturowej”. Celem aktywności profesora AGH było ośmieszenie polityki byłego ministra ds. szkolnictwa wyższego Przemysława Czarnka co do arbitralnego przyznawania punktów za publikacje, zwłaszcza redakcjom czasopism „o profilu katolickim”. Polityka przyznawania punktów czasopismom wzbudziła żywy opór znacznej części środowiska akademickiego. Jakość naukowa niektórych wysoko punktowanych czasopism była podawana w wątpliwość, biorąc pod uwagę jakość wcześniej publikowanych treści. Zdarzenie związane z dopuszczeniem do rzeczywistej publikacji pseudonaukowego tekstu wywołało różne komentarzeM. Waluś, „Zapałczane” hobby Jana Pawła II. Chemik z AGH obnaża słabość systemu ministra Czarnka. „Piękny trolling”, https://wiadomosci.onet.pl/krakow/hobby-jana-pawla-ii-chemik-z-agh-obsmiewa-system-czarnka-piekny-trolling/t36lqbc; M. Sewastianowicz, Artykuł o papieskiej kolekcji zapałek punktuje złe praktyki, ale nie ośmiesza nauk humanistycznych, Prawo.pl, https://www.prawo.pl/student/artykul-o-zapalczanej-pasji-papieza-a-etyka-i-zasady-ewaluacji,527233.html.
W tym miejscu powstaje oczywiste pytanie o granice dla prowokacji naukowejDalsza część wywodu nie nawiązuje do żadnego z przytoczonych wcześniej kazusów, o ile wyraźnie nie zastrzeżono inaczej..
III. Granice prowokacji naukowej
Prowokacja naukowa oparta na fikcji powinna być stosowana przez naukowców z dużą ostrożnością, w ramach gruntownie przemyślanej strategii naukowej, dla wykazania ważnych celów badawczych. Akademik posługujący się afiliacją szkoły wyższej jest szafarzem pewnej publicznej wiarygodności. Z założenia nie jest on skandalistą ,ale badaczem. Adresaci prowokacji naukowej powinni być w odpowiednim terminie należycie poinformowani, że byli uczestnikami eksperymentu naukowego. Powinni mieć przynajmniej możliwość skomentowania zaistniałej sytuacji (zasada audiatur et altera pars). Prowokacja naukowa ma swoje granice w normach prawnych i w normach etycznych.
IV. Prowokacja naukowa a naruszenie prawa
Nie powinno budzić większych wątpliwości stwierdzenie, że prowokacja naukowa jako taka nie jest karalna w rozumieniu przepisów prawa karnego. Gdyby jednak w ramach prowokacji naukowej należało przedsięwziąć czynności odpowiadające konkretnemu typowi czynu karalnego (np. przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów), to należy pamiętać, że prowokacja naukowa nie do końca odpowiada ustawowemu kontratypowi przestępstwa, jakim jest eksperymentZob. np. System Prawa Karnego, t. 4, Nauka o przestępstwie. Wyłączenie i ograniczenie odpowiedzialności karnej, red. L. K. Paprzycki, Warszawa 2016, s. 411 i n.. Zgodnie z art. 27 1 k.k. nie popełnia przestępstwa, kto działa w celu przeprowadzenia eksperymentu poznawczego, medycznego, technicznego lub ekonomicznego, jeżeli spodziewana korzyść ma istotne znaczenie poznawcze, medyczne lub gospodarcze, a oczekiwanie jej osiągnięcia, celowość oraz sposób przeprowadzenia eksperymentu są zasadne w świetle aktualnego stanu wiedzy. Niemniej zgodnie z art 27 § 2 k.k. eksperyment jest niedopuszczalny bez zgody uczestnika, na którym jest przeprowadzany, należycie poinformowanego o spodziewanych korzyściach i grożących mu ujemnych skutkach oraz prawdopodobieństwie ich powstania, jak również o możliwości odstąpienia od udziału w eksperymencie na każdym jego etapie. Tymczasem prowokacja polega na zmyleniu uczestnika eksperymentu. Fikcja stworzona przez naukowca w ramach prowokacji naukowej ani nie może powstać w wyniku przestępstwa, ani nie może być wykorzystana do popełnienia przestępstwa.
Prowokacja naukowa nie powinna np. stanowić drwiny z uczuć religijnych. Prowokacja naukowa nie powinna zawierać treści zabronionych przez prawo (np. szerzenia nienawiści rasowej, nienawiści do określonych mniejszości, itp.). Prowokacja naukowa nie powinna powodować zagrożeń dla życia, zdrowia, mienia innych osób. Na przykład podanie publicznego alertu, aby pozostać w domu, gdyż z uniwersyteckiego laboratorium uciekły sklonowane dinozaury, mogłoby mieć potencjalnie groźne następstwa dla niektórych osób.
Dalej należy pamiętać o normach prawa cywilnego. W ramach prowokacji naukowej nie można naruszać cudzych praw autorskich. Nie można stworzonej przez siebie fikcji przypisać autorstwu innej rzeczywistej osoby. Jak się wydaje, prowokacja naukowa nie powinna naruszać w swojej treści dóbr osobistych innego człowieka (art. 23 k.c.).
Prowokacja nie powinna przybierać nieproporcjonalnych uciążliwości dla jej adresatów (np. koszt podróży do innego kraju celem odebrania rzekomego tytułu naukowego honoris causa). Innymi słowy, prowokacja nie powinna wyrządzać szkody, nie powinna być deliktem (art. 415 k.c.). Skutkiem prowokacji naukowej nie powinno być wyrządzenie szkody majątkowej, szkody na osobie, krzywdy.
V. Prowokacja naukowa a etyka
„Etyka nauki” (ethics of science) to wartości i powiązane z nimi normy etyczne, które są ważne dla nauki i którymi powinna się ona kierować, jak również etyka badań naukowychE. A. Lekka-Kowalik, „Etyka w nauce”, (w:) Etyka. Część II. Filozoficzna etyka życia spełnionego, red. S. Janeczek, A. Starościc, Lublin 2016, s. 282.. Wymienić tu należy prawdęW. Bober, Milczenie naukowca, „Etyka” 1993/26, s. 231–232., rzetelność i uczciwość naukową (w badaniach naukowych i atrybucji autorstwaRzetelność w badaniach naukowych oraz poszanowanie własności intelektualnej, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Warszawa 2012, opracowanie przygotowane przez Zespół do Spraw Dobrych Praktyk Akademickich, który doradzał Ministrowi Nauki i Szkolnictwa Wyższego). Tytułem przykładu: nieetyczne byłoby wymyślenie fikcyjnego orzeczenia i przygotowanie do niego glosy, celem publikacji w czasopiśmie naukowym.
Wydaje się, że prowokacja naukowa powinna być łatwa do identyfikacji przy starannym zapoznaniu się uczestnika eksperymentu z tematem. Dobrym przykładem jest kazus dr hab. Anny O. Szust, której twórcy przypisali w dorobku naukowym rozdział w książce zatytułowany Dorosłe samice (Homo sapiens) urodzone wiosną są bardziej atrakcyjne fizycznie.
Wydaje się, że zawsze wypada postawić pytanie, czy prowokacja naukowa jest rzeczywiście niezbędna dla dowiedzenia pewnych tez; czy określona teza nie może być równie łatwo i pewnie wykazana bez tworzenia celowej fikcji. Fikcja jest bowiem sama w sobie antytezą nauki.
Paradygmatem przeprowadzenia prowokacji naukowej powinien być brak uszczerbku (w innym rozumieniu niż szkoda majątkowa, szkoda na osobie, krzywda – gdyż jest to materia granic prawnych) z tytułu zastosowania prowokacji w szczególności u osób postronnych (zasada primum non nocere). Wydaje się, że stworzony przez naukowca fikcyjny byt powinien być „bezpieczny”, tzn. powinien być od początku do końca kontrolowany przez jego twórcę. Z perspektywy nauki fikcja jest pewną toksyną, dlatego ograniczenie jej oddziaływania do minimum jest koniecznością. Można podać następujący przykład do dyskusji. Akceptacja przez wydawnictwo fikcyjnego tekstu do druku (do publikacji elektronicznej), jak się wydaje, powinna kończyć prowokację naukową, jeżeli ta polegała na stworzeniu fikcyjnego tekstu celem udowodnienia jakiejś tezy badawczej. Wypuszczanie do publicznego obiegu naukowego fikcyjnych opracowań naukowych w celu prowokacji powoduje utratę kontroli akademika nad stworzoną przez niego fikcją, a tym samym wydaje się być rozwiązaniem nieproporcjonalnym. Prace fikcyjne, które zostały opublikowane jako prace naukowe, mogą studiować mniej krytyczni młodzi naukowcy, a niekiedy także odbiorcy spoza świata nauki, którzy mogą przyjąć przedstawioną im fikcyjną treść za rzeczywisty wywód naukowyParadoksalnie „świętość zapałek” przy analizie przypadków świętości przedmiotów uznawanych za relikwie w płaszczyźnie pewnej wrażliwości religijnej niektórych z czytelników nie jest nieprawdopodobna. Należy pamiętać o efekcie legitymizacji każdego opublikowanego tekstu poprzez prezentację stopnia lub tytułu naukowego autora, jego afiliację, powagę periodyku naukowego itp. Godząc się na rzeczywistą publikację pseudonaukowego tekstu pod własnym nazwiskiem, naukowiec ryzykuje nie tylko uszczerbkiem na własnej reputacji, ale wystawia na szwank reputację jednostki naukowej, przy której jest afiliowany. Są jeszcze inne mankamenty takiego wydarzenia: pseudonaukowy tekst jest elementem dla tworzenia przeróżnych statystyk, które są używane w świecie nauki. Zafałszowaniu ulega zatem niemałe spektrum spraw. Na początku czerwca 2024 r. artykuł Filumenistyczne hobby Jana Pawła II na „Research Gate”, gdzie jest możliwy do pobrania w ramach wolnego dostępu, miał kilkanaście tysięcy wejść (wynik trudno dostępny dla opracowań tego typu). Przy czym statystyka, która pokazuje atrakcyjność naukową tekstu, w tym przypadku jest całkowicie wypaczona.
Wydaje się, że prowokacja naukowa powinna mieć uzasadniony obiektywnie i istotny (czyli wystarczająco doniosły) cel naukowy (wykluczyć należy np. cele polityczne, cele ekonomiczne); nie może być podejmowana dla szykany czy zdyskredytowania konkretnej osoby czy osób (np. konkurenta w świecie nauki czy konkurencyjnego ośrodka naukowego). Jej główną motywacją (pobudką) nie powinien być jedynie późniejszy medialny rozgłos. Renoma naukowca – specjalisty ma bardzo ograniczony zasięg, zawężony zwykle do grona specjalistów z tej samej branży. Renoma naukowca „skandalisty” ma nieporównywalnie większe zasięgi.
Prowokacja naukowa nie powinna dawać bodźców do rozwoju pseudonauki (np. opublikowanie w ramach prowokacji raportu z badań istoty pozaziemskiej czy danych technicznych pojazdu UFO).
W granicach prowokacji naukowej nie mieści się działanie czysto podstępne, np. w celu sprawdzenia prawidłowości procedur wydawniczych nie można przy okazji ostatniej korekty autorskiej dokonać podmiany procedowanego tekstu, itp.
VI. Zakończenie
Jest bardzo wiele zagadnień w świecie nauki, które mogą być badane przy wykorzystaniu metody prowokacji naukowej. Niemniej z uwagi na używane środki, czyli tworzenie pewnej fikcji, metoda ta powinna być stosowana tylko do szczególnie doniosłych spraw. Niewątpliwie widowiskowość tej metody (towarzysząca jej sensacja) mogą być pokusą dla jej szerszego stosowania w praktyce. Jakkolwiek nie jest ona niedopuszczalna, to podlega granicom wyrażonym przez prawo i etykę