Poprzedni artykuł w numerze
S tare, chińskie złe życzenie brzmiało: „obyś żył w ciekawych czasach”. No i mamy ciekawe czasy! W Polsce ciekawe czasy to czasy wyborów. Ledwo się skończyły wybory samorządowe, a już u bram stają parlamentarne i prezydenckie. Oj, będzie ciekawie! A właściwie już jest.
Włączam stojące przy łóżku radio, by wysłuchać porannych wiadomości, i własnym uszom nie wierzę. Jakiś kandydat czy kandydatka z determinacją obwieszcza narodowi główny punkt swojego politycznego programu: „trzeba w Polsce napisać nowe prawo!”. A co!? Po co bawić się w partaniny z łataniem starego!? Napisze się całkiem nowe i będzie git! A że do napisania będą, z grubsza licząc, trzy całkiem nowe kodeksy karne – materialny, procesowy i wykonawczy, dwa grubaśne kodeksy cywilne – materialny i procesowy, prawo pracy, o legislacyjnej „drobnicy” nie wspominając, no to co z tego!? Weźmie się napisze i będzie spokój!
Niemal omdlały padam na ciepłe jeszcze poranne łóżko. Z zazdrością myślę o biblijnych społecznościach. Tam sprawa była prosta – Stwórca wzywał na jakąś górę plemiennego przywódcę i wręczał mu po prostu wyryte na twardym podłożu przykazania dla narodu wybranego, przywódca padał do nóg Stwórcy, wracał z przykazaniami do ludu czekającego na dole, obwieszczał mu owe przykazania, no i było „po ptokach”.
My na taki legislacyjny komfort liczyć raczej nie możemy. Stwórca nie będzie się drugi raz fatygował, no i kandydatów na Mojżesza byłoby chyba trochę za dużo, a z każdym z osobna Pan gadał nie będzie! O wariancie „góry Synaj” musimy więc zapomnieć. Nowe prawo musielibyśmy napisać sobie sami. Ba, ale jak? Konkretne rozwiązania legislacyjne musiałyby mieć jakieś źródła, ucieleśniać jakiś system wartości. Tylko czyj? Pamiętam, jak przed wielu laty, na pierwszym roku prawa uczono mnie, że źródłem prawa jest „wola ludu pracującego miast i wsi”. Brzmi to nawet niebrzydko, ale ludu pracującego gdzie? W nadbałtyckich stoczniach, a może w śląskich kopalniach (że o wsiach już nie wspomnę!)? Tak czy inaczej rozumiana inteligencja podniosłaby larum, że od tego jest wypracowany system demokracji opartej na większości! Akurat w tymże radiu słyszę, że ma być tak, jak chce dzielna górnicza brać, a nie jakaś tam Pani Premier Kopacz i garstka jej podobnych jajogłowych posłów, których adresy brać górnicza dobrze zna i ze znajomości tej może zrobić w każdym przypadku użytek, gdyby jajogłowym przyszło do głów głosować inaczej, niż to brać sobie życzy! A jaki to byłby użytek? A że w telewizorze pokazano wydrukowane już klepsydry Pani Premier, nie bardzo chce mi się wierzyć, że te klepsydry i że zapowiedzi, iż krnąbrnych posłów nie uratuje immunitet, to nie o groźbę karalną tu chodzi. Zrobiło mi się zimno i schowałem się pod kołdrę. Kto do cholery życzył mi, bym żył w ciekawych czasach!?