Poprzedni artykuł w numerze
W miejscowości P. na prostym odcinku drogi i przy dobrej przejrzystości powietrza, lecz w porze po zmierzchu, doszło do czołowego mimośrodkowego zderzenia dwóch wymijających się pojazdów – opla i forda. Droga miała jezdnię szerokości 6 m z jednym pasem dla każdego kierunku i wyobrażalną osią oraz pobocza szerokości po 1,5 m każde.
W dniu zdarzenia odcinek drogi charakteryzował się licznymi „pułapkami”, które czyhały na uczestników ruchu. Przy prawej krawędzi jezdni, właściwej dla kierunku ruchu opla, występowała nieoznakowana żadnymi znakami drogowymi ani też urządzeniami bezpieczeństwa ruchu drogowego przeszkoda w postaci obsuniętego pobocza, częściowo pokrytego kałużą o wymiarach 11,60 m × 1,70 m. Uniemożliwiało to poruszanie się pojazdu bezpośrednio przy prawej krawędzi jezdni, co jednakże nie wymagało przekroczenia przez kierującego osi jezdni, lecz jedynie zbliżenia się do niej. Pobocze graniczyło z polem uprawnym. Kierunek przeciwny, którym poruszał się ford z dwiema osobami na pokładzie, przy czym pasażerka zajmowała miejsce obok kierowcy, był oznaczony znakiem „nierówna droga” (A-11), ostrzegającym przed występującymi nierównościami terenu. Wspomniane niebezpieczeństwo powodowało, że pojazdy poruszające się w kierunku właściwym dla forda z reguły przekraczały oś jezdni, wjeżdżając na pas dla kierunku przeciwnego, właśnie w okolicach miejsca, gdzie doszło do zderzenia. Pobocze tego kierunku było utwardzone i jednocześnie w znacznie lepszym stanie technicznym od tej części jezdni. Pobocze graniczyło z lasem. Nierówność zlokalizowaną w centralnym punkcie pasa ruchu można było ominąć dwojako, a więc z lewej strony, zjeżdżając na pas właściwy dla kierunku przeciwnego, jak również z prawej strony, częściowo korzystając z pobocza.
W wyniku zderzenia pasażerka forda doznała obrażeń głowy naruszających czynności organizmu na czas powyżej 7 dni, a w pojeździe powstały uszkodzenia w postaci pęknięcia lewego reflektora oraz zarysowania lewego błotnika i przednich lewych drzwi oraz wgniecenie czoła pojazdu wskutek uderzenia w drzewo. Natomiast w oplu odnotowano tylko zbicie lewego reflektora.
Kierowca forda zeznał, że jechał z prędkością dozwoloną (50 km/h), kiedy zobaczył wjeżdżającego na jego pas ruchu, jadącego z przeciwnego kierunku opla. Wówczas zareagował odbiciem w prawo, jednakże nie zdążył z uwagi na niewielką odległość od opla i zawadził o jego lewe naroże, a następnie uderzył w drzewo. Pasażerka forda zeznała, że nic nie może powiedzieć na temat przebiegu wypadku, ponieważ przed jego zaistnieniem przysnęła. Natomiast kierowca opla zeznał, że widząc wjeżdżającego na jego pas ruchu forda, natychmiast zahamował, a po chwili pojazd ten zawadził o lewe naroże jego pojazdu. Stało się tak przy zastosowanej przez kierującego fordem nieskutecznej próbie bezkolizyjnego powrotu na właściwy tor ruchu. Kierujący oplem dodał, że nie mógł odbić w prawo, ponieważ wjechałby w obszar obsuniętego pobocza.
Dowody materialne, należycie zresztą utrwalone podczas policyjnych oględzin miejsca wypadku drogowego, wyraźnie wskazują, że do zderzenia doszło na części jezdni właściwej dla kierunku ruchu opla. Świadczy o tym odciśnięty na jezdni ślad hamowania tego pojazdu długości 56 cm, przy czym ślad ten, pochodzący z lewego przedniego koła, był oddalony o 70 cm od osi jezdni. Od końca tego śladu brało początek pole rozrzutu szkła pochodzącego z lewego reflektora opla. Jest zatem oczywiste, że zeznania kierującego oplem, które znalazły potwierdzenie w utrwalonych dowodach materialnych, słusznie zostały uznane przez organ procesowy za jedynie wiarygodne. Także słusznie zarzutem popełnienia przestępstwa określonego w art. 177 § 1 k.k. objęto kierującego fordem. W określonym stanie faktycznym nie było potrzeby powoływania biegłego z zakresu kryminalistycznej rekonstrukcji wypadków drogowych. W konsekwencji sprawca został uznany za winnego zarzucanego czynu i skazany. Wyrok jest prawomocny.
Nie budzi najmniejszych nawet wątpliwości, że kierujący fordem w ramach obowiązku zachowania szczególnej ostrożności, o której mowa w art. 3 ust. 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (Dz.U. z 2012 r. poz. 1137 ze zm.), doprecyzowanej § 3 ust. 1 rozporządzenia Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych (Dz.U. nr 170, poz. 1393 ze zm.), obligatoryjnie powinien, po minięciu znaku ostrzegawczego „nierówna droga” (A-11), dostosować prędkość do warunków drogowych oraz poruszać się przy prawej krawędzi jezdni, tym bardziej że stan znajdującego się po jego prawej stronie pobocza z powodzeniem zezwalał na jazdę nim w razie konieczności.
Odcinki jezdni o znacznych nierównościach oznaczane są znakiem „nierówna droga” (A-11). Do miana znacznych nierówności zalicza się takie, które mogą powodować dyskomfort jazdy, a dla przeciętnie doświadczonego kierowcy stanowić bezpośrednie wręcz niebezpieczeństwo. Przy ocenie, czy określony stopień nierówności wymaga ostrzeżenia, bierze się pod uwagę standard drogi, zakładając ogólnie, że im wyższy standard drogi, tym mniejszą nierówność należy oznakować. Zatem odpowiednio: im niższy standard drogi, tym większa nierówność wymaga ustawienia znaku A-11. Niezależnie jednak znak jest instalowany wówczas, jeżeli nierówności występują na przejeździe kolejowym, pofałdowania znajdują się na mostach i wiaduktach oraz podjazdach do tych obiektów i zjazdach z nich. Oznakowania wymaga również zapadnięcie się jezdni, zawyżony lub zaniżony most albo przepust, poprzeczny ściek lub garb, wybój, poprzeczny uskok nawierzchni oraz inny niż przełom rodzaj zniszczenia nawierzchni. Na szczególną uwagę zasługują odcinki najbardziej niebezpieczne, do których należą łuk, skrzyżowanie lub duży spadek. Tego rodzaju miejsca muszą być oznakowane nawet przy niewielkich nierównościach. Pod znakiem A-11 umieszcza się tabliczkę T-13, wskazującą odcinek drogi, na którym występują deformacje nawierzchni w postaci kolein.
Z powyższego wynika, że kierujący fordem zlekceważył ostrzeżenie, niedostatecznie obserwował przedpole jazdy i równocześnie, zjeżdżając na pas ruchu przeznaczony dla przeciwnego kierunku, naruszył zasadę ruchu prawostronnego (art. 16 p.r.d.), wszak mógł i powinien był ominąć przeszkodę z prawej strony. Jest pewne, że spowodował stan zagrożenia, który trwał aż do zderzenia.
Natomiast kierujący oplem był zobowiązany, wobec braku znaków ostrzegawczych i innych urządzeń bezpieczeństwa, do zachowania zwykłej ostrożności, która nie zobowiązywała go do zmiany prędkości, a mimo to, z uwagi na stan prawego pobocza, jechał z niewielką prędkością, rzędu 30–40 km/h, o czym świadczy długość śladu hamowania.
Zasada ostrożności zobowiązuje do reagowania wyłącznie na istniejące (dostrzegalne) sytuacje na drodze, natomiast zasada szczególnej ostrożności, jako kwalifikowana postać wymienionej wcześniej zasady ostrożności, zobowiązuje do zachowania umożliwiającego skuteczną reakcję nie tylko w istniejących warunkach na drodze, lecz również zmieniających się lub mogących się zmienić. Kierujący fordem miał możliwość dokonania właściwej oceny sytuacji na drodze, ponieważ znak ostrzegawczy wyraźnie sygnalizował o rodzaju niebezpieczeństwa. Takiej możliwości nie miał natomiast kierujący oplem, „drogowcy” zapomnieli bowiem o zaopatrzeniu odcinka drogi właściwego dla jego kierunku w niezbędne urządzenia bezpieczeństwa, tym bardziej że 15-centymetrowej głębokości wyrwa w poboczu, pokryta kałużą, jak poinformowali mieszkańcy, nie była nowością.
Na podstawie dokonanych ustaleń można było jednoznacznie ocenić stopień nieprawidłowości zachowania kierującego fordem oraz stopień prawidłowości zachowania kierującego oplem. Nie ma wątpliwości, że w świetle solidnie zebranego materiału dowodowego, ujawniającego wszystkie okoliczności wypadku, wyrok jest słuszny.