Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 7-8/2016

Jak adwokaci zbudowali Amerykę – uwagi z perspektywy historii doktryn politycznych i prawnych

Udostępnij

W badaniach nad amerykańską myślą polityczną i prawną bardzo dużo uwagi poświęca się roli, jaką w systemie politycznym USA odgrywają sędziowie. Także w Polsce w toku studiów prawniczych dokładnie omawia się orzeczenia amerykańskich sądów, starannie rekonstruując wyrażone w nich doktryny prawne oraz polityczne – od orzeczeń sędziego Oliviera W. Holmesa, ojca realizmu amerykańskiego, poprzez Richarda Posnera, jednego z założycieli szkoły ekonomicznej analizy prawa, aż po współczesnego idola nurtów konserwatywnych – sędziego Sądu Najwyższego Antonina Scalię. Amerykańscy sędziowie jawią się jako tytani intelektu, którzy nie ograniczają się do bycia „ustami ustawy”, ale stają się aktywnymi twórcami otaczającej ich rzeczywistości.

Niewiele miejsca poświęca się natomiast – jeśli chodzi o filozofię polityki oraz prawa, jak również historię prawa – amerykańskim adwokatom. Co prawda w podręcznikach prawniczych wspomina się o postaciach Thomasa Jeffersona, Johna Adamsa czy Abrahama Lincolna, ale w zasadzie nigdy ich wpływ na doktryny polityczne i prawne nie jest w żaden sposób wiązany z tym, że byli adwokatami. Co ciekawe, tego rodzaju brak zawodowej wrażliwości historycznej dotyczy samej amerykańskiej palestry.D. J. Boorstin, The Americans. The National Experience, Londyn 2000, s. 444.

Tymczasem można pokusić się o postawienie tezy, że amerykańscy adwokaci poprzez rolę, jaką odegrali w rewolucji amerykańskiej, wywarli i wciąż wywierają na świat współczesny – nie tylko ten amerykański – wpływ bardzo znaczący. Co jednak trzeba odnotować – roli tej nie odegraliby, gdyby nie byli adwokatami, to znaczy nie posiadaliby umiejętności, które łączone są z zawodem adwokata, takich jak chociażby zdolność myślenia w kategoriach abstrakcyjnych zasad oraz gotowość do ich obrony, połączone z pragmatyczną oceną potencjalnych ryzyk oraz możliwych działań.

Jeśli twierdzenie to może wydać się przesadzone, to warto skonfrontować powyższy opis cech myślenia prawniczego z ogólnym przeświadczeniem o tym, że amerykański „charakter narodowy” można opisać jako podobną do powyższego mieszankę idealizmu i pragmatyzmu. Już Alexis de Tocqueville w swoim opus  magnum O demokracji w Ameryce pisał o nadzwyczaj wielkiej roli prawników i prawa w codziennym życiu Amerykanów. W osobnym (!) rozdziale, zatytułowanym O stylu myślenia i cechach właściwych prawnikom w Stanach Zjednoczonych oraz o tym, że stanowią one przeciwwagę dla demokracji, de Tocqueville w istocie stwierdza, że tak typowy dla Amerykanów i podziwiany (do dziś) na całym świecie zmysł praktyczny jest efektem oddziaływania na społeczeństwo amerykańskie prawników: „Sąd przysięgłych niewiarygodnie wpływa na rozwijanie umiejętności oceny wydarzeń oraz kształci lud (…) jest jakby bezpłatną i dla wszystkich otwartą szkołą, w której każdy przysięgły uczy się swoich praw obywatelskich, w której na co dzień styka się z najbardziej wykształconymi i światłymi przedstawicielami warstw wyższych, w której śledząc wysiłki adwokatów, sposób myślenia sędziego i namiętności stron procesowych uczy się praktycznego zastosowania praw. Myślę, że praktyczną inteligencję i zdrowy rozsądek Amerykanie zawdzięczają w pierwszym rzędzie długiej tradycji cywilnych sądów przysięgłych”.A. Tocqueville, O demokracji w Ameryce, PiW 1976, s. 197. Również współcześnie historycy amerykańscy wskazują bardzo mocne związki między myśleniem prawniczym a filozofią pragmatyzmu, która tak mocno jest utożsamiana z Amerykanami.D. J. Boorstin, The Americans, s. 42.

Prześledzenie roli, jaką adwokaci odegrali w rewolucji amerykańskiej, warte jest uwagi co najmniej z dwóch względów.

Po pierwsze, spojrzenie na dorobek Ojców Założycieli przez pryzmat ich przynależności do zawodu adwokackiego może ułatwić zrozumienie amerykańskiej tożsamości politycznej. Po dzień dzisiejszy spory polityczne w Stanach Zjednoczonych Ameryki w dużym stopniu przypominają dyskurs prawniczy – lub mówiąc bardziej obrazowo – batalię sądową, w której strony spierają się o to, czy dane rozwiązanie polityczne jest zgodne z Konstytucją USA, czy też z nią sprzeczne. W istocie porównanie do sporu sądowego (a argumentujących przeciwników politycznych – do stron postępowania sądowego) nie jest jedynie metaforą, jeśli wziąć pod uwagę, że praktycznie każdy istotny spór polityczny w Stanach Zjednoczonych rozstrzygany jest przed tamtejszym Sądem Najwyższym.Por. T. Gizbert-Studnicki, Oryginalizm i living constitutionalism a koncepcja państwa prawnego, (w:) P. Kardas, T. Sroka, W. Wróbel (red.), Państwo prawa i prawo karne. Księga jubileuszowa Profesora Andrzeja Zolla, Wolters Kluwer 2012, s. 149 i 165.

Po drugie, historia adwokatury amerykańskiej dostarcza pouczającego przykładu na to, że zawód adwokata wiąże się z obowiązkiem obrony określonych reguł życia społecznego, politycznego oraz konkretnych zasad systemu prawnego – zwłaszcza tych związanych z szeroko rozumianą wolnością oraz rządami prawa.

Przed przystąpieniem do omówienia roli, jaką adwokaci odegrali w rewolucji amerykańskiej, konieczne jest krótkie zarysowanie kontekstu historycznego, w jakim przyszło im działać.

Wielka Brytania wyszła z wojny siedmioletniejRozgrywający się w latach 1756–1763 konflikt o zasięgu światowym między Wielką Brytanią, Prusami, Rosją, Francją, Austrią, Szwecją, Saksonią oraz Hanowerem, zakończony podpisaniem traktatu pokojowego w Paryżu oraz zwycięstwem Wielkiej Brytanii i Prus nad Francją oraz jej sprzymierzeńcami. nie tylko z ogromnym obszarem nowych zdobyczy terytorialnych w postaci terytoriów współczesnej Kanady, ale również gigantycznym, jak na owe czasy, długiem publicznym. Rząd w Londynie, który do tej pory dość swobodnie podchodził do sposobu, w jaki funkcjonowało wciąż rozrastające się Imperium Brytyjskie, postanowił wykorzystać kolonie do finansowego wsparcia metropolii w celu zredukowania tego długu. Ówczesne ministerstwo finansów przygotowało szereg ustaw, których celem było podreperowanie nadszarpniętych finansów państwa. Co więcej, rząd angielski doszedł do wniosku, że nowe zdobycze terytorialne w Ameryce Północnej wymagają utrzymania tam stałej armii.  W założeniu koloniści amerykańscy, którzy mieli korzystać z dobrodziejstw ochrony brytyjskiego wojska, mieliby być zobowiązani do pokrycia przynajmniej części kosztów jego utrzymania.J. C. Miller, The origins of American Revolution, Stanford University Press 1959, s. 89.

Myliłby się jednak ten, kto twierdziłby, że przyczyną buntu amerykańskich kolonii był nieznośny ucisk fiskalny ze strony rządu brytyjskiego, który wpędzał Amerykanów (podówczas jeszcze poddanych korony brytyjskiej) w nędzę. Przeciętny mieszkaniec kolonii angielskich w Ameryce nie tylko żył dostatniej od mieszkańców Wysp Brytyjskich, ale również korzystał z dużo dalej idących wolności politycznych oraz społecznych.G. S. Wood, The Idea of America. Reflections on the birth of the United States, Penguin Books 2012, s. 27. W istocie wybuch rewolucji amerykańskiej można bardziej zrzucić na karb uwagi, jaką rząd londyński zamierzał poświęcić bezpośredniemu zarządzaniu koloniami, które to podejście stanowiło zarzucenie dotychczasowej praktyki polegającej na pozostawieniu koloniom bardzo wysokiego stopnia samorządu.

Kryzys polityczny, który doprowadził do buntu w północnoamerykańskich koloniach, miał swoje źródło w zasadach konstytucyjnych, jakimi rządziło się prawo angielskie, a konkretnie z po dziś dzień żywą doktryną suwerenności parlamentu. Zrozumienie doktryny suwerenności parlamentu pozwala wyjaśnić, jakimż to sposobem Anglia – zdominowana przez system prawa precedensowego, utożsamiany w mentalności współczesnych prawników kontynentalnej Europy z systemem swobodniejszego podejścia do litery prawa – stała się w XVIII w. ojczyzną pozytywizmu prawniczego w wydaniu Johna Austina. Jednocześnie krótkie zarysowanie doktryny suwerenności parlamentu jest niezbędne dla wyjaśnienia tego, dlaczego w ogóle wybuchła rewolucja amerykańska i dlaczego nie mogła się ona odbyć bez udziału adwokatów.

William Blackstone – wielki XVIII-wieczny kompilator prawa angielskiego – wyjaśniał w swoim dziele zatytułowanym Komentarz o prawach Anglii, że w każdym kraju istnieć musi najwyższa władza, od decyzji której nie ma żadnej drogi odwołania. W Anglii władza tego rodzaju spoczywać miała w rękach parlamentu składającego się z trzech stanów – Izby Gmin, Izby Lordów oraz króla. Jak stwierdza Blackstone, przyjęcie, że władza najwyższa należy do ludu, stanowi jedynie pozbawiony praktycznego znaczenia konstrukt teoretyczny.W. Blackstone, Commentaries on the laws of England in four books, J. B. Lippincott Co. 1893, s. 162. Blackstone uważał zatem, że władza parlamentu nie zna żadnych ograniczeń i parlament posiada nawet kompetencję do zniesienia konstytucji brytyjskiej (rozumianej jako zbiór najważniejszych zasad brytyjskiego systemu prawnego i politycznego). Gdyby parlament podjął decyzję o uchwaleniu prawa, które stałoby w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem – pisze Blackstone – to nie ma takiej siły na ziemi, która mogłaby unieważnić takie prawo.Tamże, s. 45 i 92. Blackstone wyjaśnia, że: „nasze posłuszeństwo prawom zasadza się nie na naszej aprobacie, ale na woli ustawodawcy” (tł. wł.) i dalej: „jeśli parlament uchwali prawo, które jest sprzeczne z rozsądkiem, to nie znam takiej mocy, która w zwykłej formie przewidzianej przez konstytucję byłaby władna kontrolować takie prawo” (tł. wł.).

Jednocześnie Blackstone i współcześni mu Brytyjczycy wychodzili z założenia, że nieograniczona władza parlamentu nie stanowi ograniczenia wolności ludu angielskiego – przeczyło bowiem temu ich doświadczenie historyczne. W ich oczach parlament zawsze stanowił bowiem tamę dla despotycznych zapędów monarchów angielskich.

William Blackstone uważał, że kolonie nie korzystają z dobrodziejstw tradycyjnych wolności wywalczonych przez obywateli brytyjskich od władzy, ale podlegają nieograniczonej legislacyjnej woli parlamentu, który mógł zaprowadzić w nich takie porządki, jakie uważał za stosowne.W. Blackstone, Commentaries, s. 106. Przy czym warto zauważyć, że Blackstone najpierw stwierdza, że ziemie podbite od innych narodów podlegają swobodnej władzy króla, by w następnym zdaniu wskazać, że chodzi mu raczej o kontrolę parlamentu, a nie samego monarchy. Nie był to pogląd odosobniony.  Badania ówczesnej brytyjskiej opinii społecznej przeprowadzone przez historyków angielskich wykazały, że przeciętny Anglik uważał, iż ma swój udział w suwerenności parlamentu i zaprzeczenie tej suwerenności traktował jako godzenie przez Amerykanów w jego prawa polityczne.J. Goldsworthy, The Sovereignty of Parliament: History and Philosophy, Oxford University Press 2010, s. 195.

Przedstawienie doktryny suwerenności parlamentu pokazuje, przed jakim problemem zostali postawieni koloniści amerykańscy. Dotychczas żyjący w warunkach szerokiego samorządu, korzystający ze swobód politycznych, mieli zostać poddani nieograniczonej władzy parlamentu. Rewolucja amerykańska była zatem akcją wyprzedzającą społeczeństwa kolonii, mającą na celu zachowanie istniejącego stanu swobód, zanim władza brytyjska zdążyłaby go ograniczyćG. S. Wood, The Idea, s. 34. (inną sprawą jest to, czy tak daleko idące zamiary – swoisty spisek rządu brytyjskiego – istniały).

Była to zatem rewolucja – by użyć pojęć właściwych współczesnej jurysprudencji – w imię Rechstaat, rządów prawa, wymierzona w koncepcję Machtstaat – rządów siły. Już Thomas Hobbes w swoim wiekopomnym dziele zatytułowanym Lewiatan wskazywał, że suwerenem – władcą ostatecznym, do którego na danym terytorium należy ostatnie słowo, może być nie tylko jednowładca, ale także ciało przedstawicielskie w rodzaju parlamentu. Dla XVIII-wiecznych Brytyjczyków parlament był zatem taką właśnie ostatnią instancją, którego „słowo” stawało się prawem nie dlatego, że było słuszne lub rozsądne, ale tylko dlatego, że pochodziło od władzy ostatecznej. Tego rodzaju sformułowania w nas – ludziach XXI wieku, żyjących w społecznościach, które doświadczyły grozy totalitaryzmów, w których nawet najbardziej niesprawiedliwa ustawa stawała się prawem, ponieważ pochodziła od wszechmocnego państwa – budzą odruch sprzeciwu. Nie stanowiły one jednak nic nadzwyczajnego dla ludzi żyjących w wieku XVIII, którzy wychodzili z założenia, że gdzieś w systemie prawnym i politycznym musi tkwić najwyższa władza, od której decyzji nie było odwołania. Przełamanie tego poglądu w świecie anglosaskim nastąpiło właśnie w toku rewolucji amerykańskiej.

Co jednak istotne, dostrzeżenie powyższego zagrożenia wymagało myślenia w kategoriach zasad, właściwego prawnikom. W rzeczy samej Edmund Burke – wybitny myśliciel konserwatyzmu i podówczas poseł parlamentu brytyjskiego – wyjaśniał posłom w Izbie Gmin, że na czele oporu w koloniach amerykańskich stają właśnie prawnicy.R. F. Boden, The Colonial Bar and the American Revolution, ,,Marquette Law Review” 1976, nr 1, s. 13–14. Aby zresztą prawnicy – stanowiący, jak zauważał de Tocqueville, raczej konserwatywną część każdej społeczności – zaangażowali się w ruch o charakterze rewolucyjnym, musieli dostrzec w działaniach rządu brytyjskiego coś, co naruszałoby istniejące reguły sprawiedliwości. Adwokatom amerykańskim nie mogło zaś pomieścić się w głowach to, że społeczeństwo kolonialne zostanie poddane władzy londyńskiego parlamentu, nie posiadając w nim jakiejkolwiek reprezentacji. Amerykańscy prawnicy rozumowali, że każde prawo bierze się ze zgody rządzonych i nie mogli przystać na dążenia parlamentu brytyjskiego do poddania kolonistów swojej władzy bez jednoczesnego zapewnienia im udziału w jego pracach.

Jednakże wpływ prawników (czy precyzyjniej rzecz ujmując – adwokatów) na rewolucję amerykańską nie przejawiał się w liczbie adwokatów, którzy wzięli udział w zrywie przeciwko koronie brytyjskiej. Dane przeanalizowane w kolonii (późniejszym stanie) Massachusetts, której stolicą był Boston i która odegrała kluczową rolę w rewolucji (por. takie wydarzenia, jak chociażby słynna „masakra bostońskaWarto wskazać, że w procesie karnym, jaki został wszczęty przeciwko brytyjskim żołnierzom za oddanie strzałów do bostońskiego tłumu, ich obrońcą z własnej woli został John Adams, późniejszy drugi prezydent USA oraz jeden z głównych architektów Rewolucji Amerykańskiej. John Adams, mimo tego, że już w owym czasie był uznanym działaczem niepodległościowym, wyszedł z założenia, iż każdy powinien mieć prawo do rzetelnej obrony – co więcej, Adams sprzeciwiał się zachowaniu swoich współobywateli, które odebrał jako wichrzycielskie. Sami oskarżeni oraz brytyjski gubernator wątpili w intencje Adamsa jako obrońcy, obawiając się, że stanie on po stronie kolonistów, do tego stopnia, że jeszcze przed wydaniem wyroku gubernator uzyskał od króla ułaskawienie dla potencjalnych skazanych żołnierzy. Jak się okazało – niepotrzebnie, Adams sprawę bowiem wygrał. lub „bostońska herbatka”), pokazują, że mniej więcej połowa adwokatów tamtejszej izby poparła władze brytyjskie, a połowa kolonistów.C. R. Mckirdy, A Bar Divided: The Lawyers of Massachusetts and the American Revolution, ,,The American Journal of Legal History” 1972, nr 3, s. 207. Chodzi tutaj raczej o wpływ jakościowy, który można przedstawić na przykładzie trzech adwokatów, którzy odegrali rolę kluczową w rewolucji amerykańskiej – Johna Otisa, Johna Adamsa oraz Thomasa Jeffersona.

John Otis, autor słynnego zawołania „opodatkowanie bez przedstawicielstwa to tyrania!” (ang. no taxation without representation!) – uważany za najlepszego adwokata w koloniach, dopóki nie zmorzyła go choroba psychiczna – w słynnym pamflecie pt. Prawa kolonistów potwierdzone i dowiedzioneNiżej następujące omówienie myśli J. Otisa przygotowano na podstawie jego dzieła Prawa kolonistów potwierdzone i dowiedzione, zawartego w zbiorze M. Jenssen (red.), Tracts of the American Revolution: 1763–1776, Hackett Publishing 2003, s. 20. dał pierwsze, jak zauważali jemu współcześni, akordy rewolucji amerykańskiej.

Otis wskazuje, że w rzeczy samej w każdej społeczności musi istnieć ostateczna, niepodlegająca kontroli władza. Zaraz jednak zastrzega, że nie czyni go to zwolennikiem despotyzmu, i wyjaśnia, iż władza ta należy do ludu. Lud władzę tę składa – na zasadach powiernictwa (ang. trust) – w ręce swoich przedstawicieli, a ci w sprawowaniu rządów mają kierować się dobrem rządzonych. Idąc tym tropem, Otis wymienia wynikające z prawa natury W. Osiatyński, Ewolucja amerykańskiej myśli społecznej i politycznej, PWN 1983, s. 82.zasady składające się na „konstytucję brytyjską” i wskazuje wśród nich trzy istotne reguły: po pierwsze, żadna władza nie może być wykonywana arbitralnie, po drugie, władza powinna rządzić według prawa, po trzecie, nikt nie może być pozbawiony własności ani opodatkowany bez swojej zgody. Otis wskazuje, że parlament – pomimo tego, że jest władzą najwyższą – nie posiada mocy zniesienia konstytucji brytyjskiej oraz jej zasad. Jeśli zaś uchwali ustawę sprzeczną z konstytucją, to ustawa ta będzie nieważna i sądy mają obowiązek odmawiać jej stosowania. Otis stwierdza jednak, że pomimo niezgodności z konstytucją prawo uchwalone przez parlament dalej ma moc ustawy i trzeba mu się podporządkować, i wyraża nadzieję, iż parlament na skutek sygnalizacji przez sądy nieważności uchwalonego prawa niezwłocznie je odwoła.

Koncepcja Otisa, jakkolwiek lojalistyczna wobec Korony Brytyjskiej, była rewolucyjna – stwierdzała bowiem z powołaniem na angielskie źródła, że akt parlamentu niezgodny z konstytucją był nieważny. Sęk jednak w tym, że owe źródła – a konkretnie słynny lord Edward Coke, wielki XVI-wieczny jurysta angielski – nie uważały, iż sądy mają możliwości odmowy stosowania prawa uchwalonego przez parlament, jako niekonstytucyjnego, ale raczej powinny prima facie niekonstytucyjny przepis starać się wyłożyć w duchu zasad prawa angielskiego.B. Bailyn, The Ideological Origins of the American Revolution, Harvard University Press, Cambridge, Massachusetts 1992, s. 177.

W nieco podobnym kierunku poszedł John Adams – pierwszy wiceprezydent późniejszych Stanów Zjednoczonych Ameryki oraz drugi prezydent tego kraju – po odejściu Otisa w stan spoczynku uważany powszechnie za  najwybitniejszego adwokata w kraju. W serii listów, które podpisał jako „Novanglus” (łac. „mieszkaniec Nowej Anglii”), wyjaśniał, że w istocie kolonie jako terytoria podbite od innych narodów podlegają – tak jak twierdził zresztą sam Blackstone – koronie. Co podkreślił jednak – jest to podległość wobec króla, a nie wobec parlamentu.J. Adams, The Political writings of John Adams, Regnery Publishing 2001, s. 103 i 104. Było to pójście o krok dalej niż w teorii Otisa – otóż Adams stwierdzał, że kolonie w ogóle nie podlegają władzy parlamentu. Podobnie uważał inny, równie wpływowy adwokat, John Dickinson – nazywany „pisarzem Rewolucji”, późniejszy współautor (obok Thomasa Jeffersona) wydanej w 1775 deklaracji zbrojnego wystąpienia kolonistów przeciwko Wielkiej Brytanii. Twierdził on, że kolonie w swoich własnych sprawach wymykają się władzy londyńskiego parlamentu.W. Osiatyński, Ewolucja, s. 83.

Warto zwrócić też uwagę na inny jeszcze dokument przygotowany przez Adamsa – a mianowicie instrukcję rady miejskiej Braintree dla swoich przedstawicieli wobec władz brytyjskich. W dokumencie tym ponownie Adams stwierdza zatem, że nakładanie na kolonistów przez parlament podatków na mocy ustawy stemplowej, pomimo tego, iż nie są oni ani w teorii, ani w praktyce reprezentowani w parlamencie – jest niezgodne z brytyjską konstytucją.J. Adams, (w:) R. J. Taylor, M. Kline, G. Lint (red.), Papers of John Adams. Vol I. September 1755-October 1773, The Belknap Press of Harvard University Press, Cambridge, Massachusetts 1977, s. 133. Przygotowany przez młodego podówczas Adamsa projekt spodobał się tak bardzo, że został przyjęty w czterdziestu innych miejscowościach Massachusetts.

Sprzeciw kolonii względem ustawy stemplowej spowodował, że w roku 1766 ustawa ta została odwołana. Jednakże na tym samym statku, na którym do Ameryki przybyła ustawa odwołująca ustawę stemplową, przypłynął tekst nowego aktu prawnego – tzw. ustawy deklarującej. W ustawie tej parlament brytyjski stwierdzał, że posiada oraz zawsze posiadał uprawnienie do wydawania wobec kolonii wszystkich aktów prawnych, jakie uzna za stosowne. Amerykanie, upojeni zwycięstwem w postaci odwołania ustawy stemplowej, nie dostrzegali tego nowego zagrożenia. Tymczasem John Adams, studiując tekst ustawy deklarującej, realistycznie zauważył, że kłopoty kolonii z władzą brytyjską dopiero się zaczynają. R. F. Boden, The Colonial, s. 13.

W rzeczy samej, po ogłoszeniu ustawy deklarującej parlament wydał serię kolejnych aktów prawnych nakładających nowe podatki na kolonie amerykańskie, których celem było nie tylko podreperowanie imperialnego budżetu, ale również ustanowienie precedensu prawnopolitycznego wskazującego na uprawnienie parlamentu do wydawania aktów prawnych wobec kolonii wiążących.

Symptomem narastającego kryzysu oraz oporu Amerykanów, którzy nie chcieli podlegać arbitralnej oraz nieograniczonej władzy londyńskiego parlamentu, jest debata, jaka odbyła się pomiędzy zgromadzeniem kolonii Massachusetts a gubernatorem Thomasem Hutchinsonem, który sam był wybitnym prawnikiem. Po drugiej stronie, rzecz jasna, ponownie stanął adwokat John Adams. Hutchinson wyjaśniał, że koloniści nie mogą twierdzić, iż sami będą ustanawiać dla siebie podatki, parlament brytyjski zaś ma władzę regulowania jedynie kwestii dotyczących całego imperium, ponieważ nie może być tak, aby istniały równolegle dwie legislatywy – najwyższa władza mogła być w jego mniemaniu jedna, w Londynie. Hutchinson stwierdził w dramatycznym już tonie, że odrzucenie tak rozumianej władzy parlamentu brytyjskiego przez kolonistów równa się ich niepodległości. Adams oraz reprezentowane przez niego zgromadzenie odparli, że jeśli w rzeczy samej korona stawia im wybór między podleganiem nieograniczonej władzy parlamentu, w którym nie mają nawet  swoich przedstawicieli, co sprowadzałoby ich do „roli niewolników”, a niepodległością, to Amerykanie wybierają niepodległość.B. Bailyn, The Ideological, s. 221.

Dla Amerykanów stało się zatem jasne, że jedynym wyjściem jest ogłoszenie niepodległości. W Filadelfii zebrał się kongres kolonialny, który powierzył sporządzenie Deklaracji niepodległości dwójce adwokatów – Johnowi Adamsowi oraz Thomasowi Jeffersonowi, przy czym pierwszoplanowa rola w sporządzeniu dokumentu przypadła temu drugiemu. Z kolei John Adams okazał się nieodzowny w przekonaniu wahających się kongresmenów do ogłoszenia niepodległości.D. McCollough, John Adams, Simon and Schuster 2012, s. 78. Jak po latach wspominał Jefferson, Adams miał przemawiać z taką mocą oraz precyzją argumentów, że zgromadzeni w entuzjazmie „podrywali się z krzeseł”.

W Deklaracji niepodległości wszystkie pretensje społeczeństwa amerykańskiego zaadresowane są wobec króla, nie zaś parlamentu, który był faktycznym ich sprawcą. Był to jednak przemyślany krok ze strony Jeffersona, który wiedział, że ogłoszenie niepodległości musi nastąpić w sposób legalny w oczach opinii międzynarodowej.R. F. Boden, The Colonial, s. 11.

Po pierwsze zatem, koloniści twierdzili już od dłuższego czasu, że jedynym ogniwem łączącym ich z Wielką Brytanią była osoba monarchy, a zatem to właśnie ogniwo należało zerwać. Po drugie, sam Blackstone – będący nieprzejednanym wrogiem rewolucji amerykańskiej – w swoim dziele wyjaśniał, że król może de facto abdykować poprzez dopuszczenie się ciężkich przewin wobec swoich poddanych i tę właśnie teorię prawną Jefferson wykorzystał.Por. słowa Deklaracji Niepodległości: ,,On [król – wyj. wł.] abdykował ze sprawowania tutaj rządów, ogłaszając, że nie podlegamy jego ochronie i prowadząc przeciw nam wojnę”.

Rola adwokatów w rewolucji amerykańskiej nie zakończyła się na Deklaracji niepodległości. Po zakończeniu wojny o niepodległość trójka adwokatów – James Madison, John Jay oraz Alexander Hamilton, siłą swojej argumentacji przedstawionej w słynnych „Listach Federalisty”, przekonała amerykańską opinię publiczną do ratyfikacji po dziś dzień obowiązującej Konstytucji Stanów Zjednoczonych. W późniejszym okresie wielki spór prawno-polityczny o interpretację tej Konstytucji pomiędzy Thomasem Jeffersonem z jednej strony a z drugiej Alexanderem Hamiltonem zdominował pierwsze kilkanaście lat życia młodej Republiki Amerykańskiej i na trwałe zdefiniował amerykańską praktykę państwową oraz polityczną, co stanowi jednak odrębną, nie mniej interesującą historię.

Wyżej przedstawioną doniosłą rolę adwokatów w rewolucji amerykańskiej można podsumować w trzech punktach. Po pierwsze, adwokaci – w osobie takich autorów jak John Otis, John Adams czy John Dickinson – unaocznili amerykańskiej opinii publicznej zagrożenia związane z nową imperialną polityką parlamentu brytyjskiego. Po drugie, zdefiniowali spór między koloniami a metropolią jako spór o rządy prawa.R. F. Boden, The Colonial, s. 28. Dla Amerykanów istniał wyższy porządek rzeczy, wynikający z praw natury zestaw zasad, do których należała reguła, że władza powinna mieć poparcie w zgodzie rządzonych, której każdy rząd powinien podlegać.

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".