Poprzedni artykuł w numerze
S zybkimi krokami zbliża się 70. rocznica Powstania Warszawskiego. Od 25 lat w okolicach kolejnych rocznic „Godziny W” ukazują się dziesiątki publikacji dotyczących tego dziejowego dla Polaków wydarzenia. „Palestra” już kilkakrotnie łamy swe poświęcała Powstaniu Warszawskiemu i udziałowi w nim adwokatów i aplikantów adwokackich. Sam zamieściłem już kilka felietonów z garścią refleksji wypływających z lektur historycznych zarówno polskich, jak i tych pochodzących od autorów zagranicznych.
Dziś pozwolę sobie zaprezentować czytelnikom obszerną, bardzo gruntowną publikację majora Jana Gozdawy-Gołębiowskiego pt. Obszar Warszawski Armii Krajowej, wydaną przed dwudziestu dwu laty przez Wydawnictwo Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Autor był historykiem i żołnierzem. Urodził się 29 czerwca 1925 r. w Nowej Wilejce. Od września 1941 był żołnierzem Okręgu Warszawskiego Związku Walki Zbrojnej – Armii Krajowej, używał pseudonimu „Dziryt”. W lipcu 1944 był krótko więźniem Pawiaka. Jako kapral podchorąży AK brał udział w słynnej akcji „Burza” z lat 1944–1945. Podczas Powstania Warszawskiego walczył w 2. Plutonie Kompanii Sztabowej „Koszta”. Dodajmy, że od października 1944 do kwietnia 1945 był więźniem Stalagu VIII-F Lamsdorf, a po wojnie żołnierzem 4. Pułku Pancernego w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Opublikował liczne prace naukowe i wspomnieniowe poświęcone w większości II wojnie światowej. Był współzałożycielem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Aktywnie działał w środowiskach kombatanckich. Zmarł 16 stycznia 2013 r. w Warszawie.
Niewątpliwym walorem książki jest przejrzysta narracja, pozbawiona tzw. wojskowego żargonu, co sprawia, że mimo jej obszerności (621 stron) jest ona bardzo przystępna w lekturze. Pamiętam, jak w listopadzie 1941 r. składałem przysięgę jako harcerz Szarych Szeregów. W jakiś czas później ta formacja stała się kompanią Szarych Szeregów Armii Krajowej. Od samego początku wiedziałem, że jest to po prostu Wojsko Polskie – rzecz śmiertelnie poważna. Byłem przygotowywany w swoim obwodzie o kryptonimach „Mewa”, „Kamień” do walki w powstaniu powszechnym, zgodnie z koncepcją zawartą w Meldunku Operacyjnym nr 154 Komendy Głównej ZWZ-AK powołującej do życia Obszar Warszawski Armii Krajowej. Obszar obejmował teren przedwojennego województwa warszawskiego, a mój Mińsk Mazowiecki był częścią jego wschodniego Obszaru. Zadaniem Komendy Obszaru było przygotowanie terenu pod względem personalnym, operacyjnym i materiałowym do powstania, które miało wybuchnąć wówczas, gdy wycofywać się będą z frontu wschodniego pobite przez Armię Czerwoną formacje Wehrmachtu. Ponadto oddziały AK miały służyć różnym akcjom bieżącym.
Już wiosną 1942 r. Obszar Warszawski liczył 32 000 zaprzysiężonych żołnierzy, oficerów, podoficerów, podchorążych. Liczba ta stale rosła. Obszar Warszawski został zbudowany mimo ogromnych trudności związanych z konspiracją. Tylko nieliczni żołnierze AK byli opłacani niewielkimi kwotami, reszta służyła ideowo – tak samo wydajnie i ofiarnie. Istniały wytwórnie konspiracyjne produkujące granaty i tzw. termity, środki zapalające, które odpowiednio nastawione, po pewnym czasie wybuchały. Było to potężne źródło wielorakich podpaleń wagonów pociągowych wiozących żołnierzy Wehrmachtu, ale przede wszystkim wożących zaopatrzenie na front. Produkowano dość masowo granaty przeznaczone do dywersji zbrojnej.
Akcje bieżące to niszczenie administracyjnych i gospodarczych placówek okupanta, takich jak Arbeitsamty, gminne urzędy pracy, w których znajdowały się akta tzw. kontyngentów zbożowych i zwierzęcych. Odrębna i niezbędna była akcja likwidowania zdrajców i konfidentów działających na rzecz władz niemieckich. Takie czynności były prowadzone przez cały czas okupacji.
Głównym zadaniem „Burzy” w rejonach przylegających do Warszawy było niszczenie niemieckich sił żywych, uniemożliwianie im podjęcia walki o stolicę. To był sens istnienia Obszaru Warszawskiego AK. Czy Obszar spełnił swoje zadania? Odpowiedzi na to pytanie w pewnym zakresie udziela autor omawianej publikacji.
W Obszarze Warszawskim AK funkcjonowały obwody w Garwolinie, Mińsku Mazowieckim, Siedlcach, Sokołowie Podlaskim, Węgrowie i Radzyminie. Sprawę tę postrzegam przez pryzmat publikacji Jana Gozdawy-Gołębiowskiego oraz własnych zapamiętanych fragmentów wspomnień okupacyjnych. Najbliższa naszemu obwodowi w Mińsku Mazowieckim była współpraca z obwodami w Siedlcach, Sokołowie Podlaskim i Węgrowie. Nie przesądzając oczywiście powiązań i współpracy z innymi wyżej wymienionymi obwodami, jeżeli zachodziła taka konieczność. Z Siedlcami łączyła nas linia kolejowa wiodąca z Warszawy do Brześcia Litewskiego i dalej na wschód. Tę linię niepokoiły termity podpalające pociągi, wysadzanie torów kolejowych, wyłamywanie słupów telegraficznych. Postulowane niszczenie sił żywych Wehrmachtu nie oznaczało rzucania się na całe jednostki niemieckie, lecz na ich końcówki marszowe, czasami bez broni, porzucanej w rowach. Należało roztropnie, z punktu widzenia taktycznego, atakować zdradzające objawy upadku dyscypliny wojskowej formacje tyłowe. W ten sposób oszczędzało się równocześnie siły własne, na ogół dość słabo zaopatrzone w broń i amunicję. Nie zawsze się to udawało i nie mogło być inaczej.
Na wojnie jak na wojnie – à la guerre comme à la guerre. Nasi żołnierze zgodnie z dyrektywą Komendy Głównej AK mieli pomagać w ten sposób jednostkom sowieckim, ale one wcale nie chciały z tej pomocy korzystać. Zbliżający się do Warszawy bolszewicy woleli rozbrajać polskich żołnierzy AK i wcielać ich do wojska Berlinga. Jeden z naszych oddziałów, na początku sierpnia 1944 r. udający się na pomoc Warszawie, został rozbrojony przez grupę generała sowieckiego Popowa. Część żołnierzy została osadzona w zabudowaniach wypoczynkowych warszawskich tramwajarzy koło Otwocka. Wojska sowieckie zaciągnęły wokół budynków posterunki. Mimo to poważna liczba żołnierzy AK zdołała uciec nocą. Pozostałych wywieziono do Lublina. Ich większą część oraz wszystkich oficerów wysłano później do obozów na terenie Związku Sowieckiego.
30 lipca 1944 r. do opuszczonego przez Niemców Mińska Mazowieckiego, realizując misję „Burza”, wszedł oddział obwodu AK i zajął miasto. Ustanowiono władze podległe Delegaturze Rządu na Kraj – zarówno wojskowe, jak i cywilne. Następnego dnia do Mińska Mazowieckiego wkroczyła Armia Czerwona, oddziały pod dowództwem mjr. Kozłowa, i to on funkcjonował w propagandzie jako „wyzwoliciel” miasta przez następne blisko pięćdziesiąt lat. Przez kilka dni w mieście równolegle działały dwie władze, Polski Niepodległej i Polski komunistycznej. Oczywiście ostała się tylko ta druga.
Jak wiemy, realizacja akcji „Burza” niewiele pomogła Warszawie, a i przyczyniła się do zaprzestania działalności AK w Mińsku Mazowieckim.
Na zakończenie tej krótkiej relacji należy wspomnieć, że od 1940 r. do końca działań wojennych na terenie powiatu mińsko-mazowieckiego dowództwo wojskowe z ramienia Komendy Głównej AK sprawował w sposób znakomity Ludwik Wolański ps. „Lubicz”, wachmistrz 7. Pułku Ułanów Lubelskich, stacjonującego przez całe 20-lecie międzywojenne w Mińsku Mazowieckim. Obwodem dowodził w randze porucznika. Wkrótce po akcji „Burza” został ujęty i zamordowany przez funkcjonariuszy UB. Spoczywa w niewiadomym miejscu, ale już w Wolnej Polsce.