Poprzedni artykuł w numerze
Zagadnienie ogólne
Przypadek, o którym będzie mowa w niniejszym artykule, to wypadek w ruchu drogowym polegający na zderzeniu samochodu osobowego z motocyklem, wskutek którego motocyklista doznał obrażeń ciała naruszających czynności organizmu na czas powyżej 7 dni. Zważywszy, że kierująca samochodem osobowym włączała się do ruchu, wyłącznie na tej podstawie zbudowano akt oskarżenia z art. 177 § 1 k.k. W toku postępowania pominięto zupełnie fakt bezprawnego poruszania się motocyklisty tym samym pasem ruchu co samochód osobowy, który ułatwił przejazd włączającej się do ruchu.
Z uwagi na charakter opracowania i konieczność obszernego skomentowania przedmiotowego wypadku w celach edukacyjnych materiał podzielono na trzy części.
Pierwsze potyczki prawne
Policjanci rozpoznający przebieg zdarzenia drogowego nie mieli wątpliwości, że sprawcą wypadku jest kierująca włączająca się do ruchu. Jest to utrwalony pogląd osób podejmujących czynności na miejscu zdarzenia (policjantów), wyrażający się przekonaniem o nieograniczonej wyższości drogi głównej nad podporządkowaną. Chodzi o to, że w rozumieniu tychże organów pojazd poruszający się drogą główną posiada bezwzględne pierwszeństwo, niezależnie od tego, czy porusza się zgodnie z przepisami, czy też przepisy te narusza. Taki pogląd prowadzi wprost do błędnego rozstrzygnięcia sytuującego pokrzywdzonego w pozycji sprawcy, a sprawcę sprowadza do roli pokrzywdzonego. Charakterystyczny błąd w sferze podmiotowej jest następstwem niedostatecznej znajomości przepisów ruchu drogowego w gronie niektórych osób zajmujących się problematyką wypadków, nie wyłączając biegłych.
Rezultatem niedomagań merytorycznych było skonstruowanie wyroku nakazowego, który słusznie został w całości zakwestionowany.
Wskazanemu orzeczeniu w sprzeciwie zarzucono błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę jego wydania i mający wpływ na jego treść, wyrażający się w uznaniu, że kierująca popełniła zarzucone przestępstwo, gdy w rzeczywistości okoliczności sprawy nie pozwalają na poczynienie tego rodzaju ustaleń.
Na podstawie przywołanego zarzutu i mając na uwadze kasatoryjny charakter sprzeciwu, oskarżona wniosła o skierowanie sprawy na rozprawę i jej rozpoznanie na zasadach ogólnych.
Zdarzenie miało miejsce na jezdni dwukierunkowej o jednym pasie ruchu dla każdego kierunku. Jeden kierunek był zajęty przez poruszające się w żółwim tempie pojazdy, które dotknął tzw. korek. Z dojazdu do posesji po stronie objętej korkiem do krawędzi jezdni kierująca dojechała samochodem marki Opel i zatrzymała pojazd. Zlitował się nad nią jeden z kierujących samochodem, którego numeru rejestracyjnego nie zapamiętała, i zatrzymał pojazd, kierując przyjazny ruch ręką, wskazujący i zezwalający zarazem na włączenie się do ruchu. Kiedy jej pojazd dojechał do osi jezdni jego przednia część została uderzona przez motocykl marki Suzuki. Motocyklista wyprzedzał poruszające się w korku pojazdy, jadąc osią jezdni (lub w jej pobliżu tym samym pasem ruchu co samochód osobowy). W ostatniej fazie zaś ominął pojazd, który zatrzymał się w celu umożliwienia oskarżonej włączenia się do ruchu.
Uznano błędnie, że określony wypadek drogowy stanowi przestępstwo z art. 177 § 1 k.k. i winą obarczono kierującą Oplem. Tymczasem opisany czyn w istocie powinien być zakwalifikowany jako wykroczenie z art. 86 § 1 k.w., za popełnienie którego odpowiada motocyklista.
Nie budzi najmniejszych wątpliwości, że kierująca włączała się do ruchu. Miała zatem prawo do kontynuowania jazdy po zatrzymaniu przed krawędzią jezdni wówczas, gdy:
- ustąpi pojazdom poruszającym się prawidłowo drogą posiadającą pierwszeństwo,
- kierujący pojazdami poruszającymi się drogą z pierwszeństwem ułatwią włączenie się do ruchu przez zatrzymanie pojazdu.
W omawianej sprawie miał miejsce drugi czynnik, a mianowicie kierujący pojazdem dojeżdżającym do wyjazdu z posesji zatrzymał pojazd. Fakt ten zresztą został jednoznacznie utrwalony w zeznaniach motocyklisty, który – jak sam stwierdził – nie zwrócił uwagi na przyczynę zwalniania pojazdu, który wyprzedzał na części pasa, na którym sam nie miał prawa się znajdować. Zostało to również uwidocznione na policyjnym szkicu sytuacyjnym miejsca zdarzenia. Chodzi o fakt zatrzymania pojazdu oraz wyprzedzania lub omijania przez motocykl niewłaściwym pasem. Kierująca miała zatem prawo w określonych warunkach drogowych do kontynuowania jazdy. Po ruszeniu miała obowiązek, co zresztą uczyniła, jedynie obserwacji prawej strony drogi, a więc części jezdni właściwej dla kierunku przeciwnego do ruchu pojazdu, który ułatwił włączenie się do ruchu.
Zgodnie z obowiązującymi w chwili zdarzenia przepisami dojeżdżając do osi jezdni, kierująca miała, na mocy zasady ograniczonego zaufania (art. 4 p.r.d.), prawo przypuszczać, że inni uczestnicy ruchu drogowego będą postępować zgodnie z przepisami. Przepis ten brzmi: „Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego, chyba że okoliczności wskazują na możliwość odmiennego ich zachowania”. Należy w pełni zgodzić się ze stanowiskiem Sądu Najwyższego wyrażonym w wyroku z 19 października 2005 r., sygn. IV KK 244/05, że „nałożenie na uczestnika ruchu drogowego obowiązku przewidzenia bez wyjątku wszystkich, nawet najbardziej irracjonalnych zachowań innych uczestników tego ruchu, prowadziłoby w prostej linii do jego sparaliżowania. Nie można przy tym, dla uzasadnienia stanowiska przeciwnego, odwołać się do zasady ograniczonego zaufania przewidzianej w art. 4 ustawy prawo o ruchu drogowym, który obliguje do uwzględnienia nieprawidłowych zachowań innych uczestników ruchu jedynie wtedy, gdy okoliczności wskazują na możliwość innego zachowania niż przewidziane przepisami tej ustawy” (WPP 2006, nr 2, s. 157).
Nie może budzić wątpliwości, że przeciskanie się motocyklisty między pasami, w warunkach, jakie panowały na drodze, na której miał miejsce wypadek, jest niedopuszczalne. Zgodnie z przepisami jeden pas ruchu jest przeznaczony dla jednego pojazdu, zarówno wielośladowego, jak i jednośladowego. Tak więc jednym pasem ruchu (wyznaczonym) nie mogą jechać obok siebie nawet dwa pojazdy jednośladowe, mimo faktycznych możliwości z uwagi na szerokość pasa ruchu w korelacji z sumą szerokości obu pojazdów i odpowiedniej między nimi odległości. Przepisy na to nie zezwalają.
W przypadku jakichkolwiek wątpliwości organu procesowego w kwestii interpretacji określonego stanu faktycznego należy sięgnąć do przepisów ustawy – Prawo o ruchu drogowym (Dz.U. z 2005 r. nr 108, poz. 908 ze zm.), w tym w szczególności oprócz art. 17 p.r.d. do art. 16, 22 i 24 p.r.d.
Równocześnie należy przywołać dorobek doktryny, w tym m.in. artykuł R. A. Stefańskiego, Zasady wyprzedzania i omijania pojazdów przez motocyklistów, „Paragraf na Drodze” 2008, nr 11, s. 32.
Nie trzeba specjalnie przekonywać, że za zasadnością wywodów przemawia definicja ustąpienia pierwszeństwa. Otóż nie może być mowy o naruszeniu obowiązku ustąpienia pierwszeństwa pojazdowi, którego obecność w miejscu i czasie była nie tylko nieuprawniona, ale równocześnie w świetle obowiązujących zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym pojazdu takiego nie można było się spodziewać. Mit o bezwzględnej winie kierujących włączających się do ruchu, a więc niezależnie od stopnia nieprawidłowości w zachowaniu kierującego znajdującego się na drodze głównej, dawno padł. Mógł funkcjonować 12 lat temu, kiedy wdrażane zasady ustawy były nowością.
Ocena opinii biegłego
Nie może budzić wątpliwości, że opinia powołanego w niniejszej sprawie do oceny zachowania kierujących biegłego zawierała istotne niedociągnięcia merytoryczne, a mianowicie:
- była niepełna,
- zawierała błędy myślowe,
- wywody były nielogiczne,
- nie zawierała wariantów przebiegu zdarzenia,
- była wewnętrznie sprzeczna,
- treść wykraczała poza kompetencje biegłego.
Podstawowym błędem biegłego było pominięcie wariantów przebiegu zdarzenia. Chodzi o to, że nieuprawnione jest twierdzenie, iż zachodzi prawdopodobieństwo zbliżonego do prostopadłego zetknięcia pojazdów jako efekt uderzenia samochodu w motocykl. Jest to jeden z wariantów przebiegu zdarzenia, który z natury podlega eliminacji. O tym za chwilę. Drugi wariant to uderzenie motocykla w samochód osobowy w chwili, kiedy jego kierująca była w fazie realizacji skręcania w lewo. Zatem uderzenie motocykla w przednią część samochodu mogło z powodzeniem nastąpić wówczas, gdy samochód znajdował się w lewoskosie. Motocyklista wykonał manewr hamowania (bez znaczenia śladów), powodując zarzucenie motocykla w prawo. Uderzenie w samochód było zatem zbliżone do prostopadłego, ale już jako efekt uderzenia motocykla w samochód, a nie – jak przyjął biegły – odwrotnie. Równocześnie ten rodzaj uderzenia mógł spowodować upadek motocyklisty na maskę oraz obrażenia ciała, którym uległ. Ponadto tylko w tym wariancie mogło nastąpić odłączenie motocyklisty od motocykla i jego bezpośredni kontakt z maską samochodu. W wariancie przyjętym przez biegłego przy nieustalonych prędkościach, ale szacowanych jako minimalne, nie mogło nastąpić odłączenie motocyklisty od motocykla i jego upadek na maskę samochodu. W takiej sytuacji mogło nastąpić przewrócenie motocyklisty wraz z pojazdem na lewą stronę albo zachwianie motocyklisty i kontynuowanie jazdy już lewym pasem do ewentualnej wywrotki. Z tego powodu wariant przyjęty przez biegłego był błędny. Na to wszakże wskazują obrażenia ciała motocyklisty w korelacji z uszkodzeniami pojazdów poruszających się z nieustalonymi prędkościami, ale szacowanymi przez biegłego.
Z powyższego wynika niepełność opinii.
Nie budzi najmniejszych wątpliwości, że uczestnicy ruchu, a więc zarówno kierująca samochodem osobowym, jak i motocyklista, mieli obowiązek zachowania „szczególnej ostrożności”. Tego rodzaju wiadomość z ust biegłego była jednak nieuprawniona, sfera prawna należy bowiem do oceny organu procesowego. Biegły, wkraczając w tę sferę i chcąc wykazać (pozornie) swoją znajomość zasad bezpieczeństwa, w konsekwencji nie ustrzegł się błędu. Prawidłowo rzecz ujmując, kierująca samochodem osobowym, jako włączająca się do ruchu, miała obowiązek, w ramach określonych powinności, ustąpienia pierwszeństwa pojazdom poruszającym się jezdnią, lecz tylko tym, które poruszały się prawidłowo. Należy wskazać, że kierujący takim prawidłowo poruszającym się pojazdem z własnej woli (miał do tego prawo) ułatwił wyjazd z posesji kierującej. W tym momencie kierująca miała jedynie obowiązek ustalenia przed wykonaniem skrętu w lewo, czy z kierunku przeciwnego nie nadjeżdżają pojazdy. Miała zatem obowiązek obserwowania prawej strony drogi. Nie miała natomiast obowiązku przewidywania, że pojazd, który zatrzymał się w celu ułatwienia jej wyjazdu, zostanie wyprzedzony (ominięty) przez inny pojazd, np. motocykl.
Poważnym błędem w rozumowaniu biegłego było stwierdzenie, że szerokość pasa umożliwiała równoległą jazdę samochodu osobowego z motocyklem, łącznie z uprawnionym wyprzedzeniem przez ten pojazd jednośladowy kolumny wolno poruszających się lub też stojących w korku pojazdów. Z prawnego punktu widzenia sytuacja taka nie jest uprawniona. Otóż pas szerokości 4,00 m (a nie, jak podał biegły, 4,25 m), dodatkowo w sytuacji blokowania jego prawej części przez parkujące pojazdy, umożliwia zajęcie go przez jeden pojazd zarówno wielośladowy, jak i jednośladowy. Kierując się tokiem rozumowania biegłego, można abstrakcyjnie przyjąć, że jednym pasem może poruszać się obok siebie dwóch motorowerzystów, wszak warunki na to zezwalają. Z prawnego punktu widzenia nie jest to dopuszczalne. Równocześnie ten fragment opinii udowadnia, że biegły nie był na miejscu zdarzenia. Jest to tym bardziej zaskakujące, gdy się zważy, że – jak wywiódł na wstępie opinii – policja w toku czynności związanych z zabezpieczeniem powypadkowych śladów dopuściła się określonych zaniedbań.
Należy z całą mocą podkreślić, że biegły, chcąc wypowiadać się w kwestiach prawnych w określonym zakresie, powinien przede wszystkim zapoznać się z dyspozycją instrukcji w sprawie znaków i sygnałów drogowych, którą określa rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach (Dz.U. nr 220, poz. 2181 ze zm.), wydane na mocy art. 7 ust. 3 p.r.d. Wskazuje ono, że szerokość pasa ruchu, którym zgodnie z definicją jest każdy z podłużnych pasów jezdni wystarczający do ruchu jednego rzędu pojazdów wielośladowych, oznaczony lub nieoznaczony znakami drogowymi (art. 2 pkt 7 p.r.d.), nie może być mniejsza od: 1) 2,9 m na ogólnodostępnej drodze o dopuszczalnej prędkości do 60 km/h, 2) 3,2 m na ogólnodostępnej drodze o dopuszczalnej prędkości powyżej 60 km/h oraz 3) 3,5 m na autostradzie i drodze ekspresowej. Powołane przepisy jednoznacznie wskazują, że pas szerokości 4,00 m może być przeznaczony wyłącznie do ruchu jednego rzędu pojazdów zarówno wielośladowych, jak i jednośladowych, ponieważ jest to jeden pas ruchu. Szerokość jezdni (niekoniecznie wyznaczona znakami poziomymi) może być potraktowana jako dwa pasy, jeżeli osiągnie nie mniej niż minimalną szerokość pomnożoną przez dwa (2,9 m × 2 = 5,8 m).
Kolejnym i równie poważnym mankamentem sposobu myślenia biegłego było przyjęcie, że w momencie zrównania się motocyklisty z samochodem osobowym ten zaczął zwalniać. Motocyklista zatem zmuszony był wyprzedzić samochód i nieoczekiwanie został uderzony przez samochód. Taka była myśl przewodnia wywodu. Sytuacja zaprezentowana przez biegłego z natury rzeczy nie mogła doprowadzić do kolizji, ponieważ motocyklista przejechałby miejsce kolizyjne, zanim samochód mógł do tego miejsca dojechać. Przeczą temu względy sytuacyjne. W chwili zwalniania kierującego samochodem poruszającym się drogą z pierwszeństwem kierująca wykonująca manewr włączania się do ruchu nie mogła jeszcze kontynuować manewru, wszak nie znała zamiaru zwalniającego. Zamiar stał się jasny w chwili, kiedy pojazd ten zatrzymał się w celu ułatwienia włączenia się do ruchu kierującej. Zatem jeżeli motocyklista zrównał się z samochodem osobowym, kiedy ten był jeszcze w ruchu, to w momencie jego zatrzymania motocyklista kontynuowałby jazdę i przejechałby miejsce kolizyjne (podjazdu do posesji) w chwili, kiedy kierująca dopiero ruszyła po zatrzymaniu pojazdu przed krawędzią jezdni. Tej sytuacji, z wysokim stopniem prawdopodobieństwa, biegły w ogóle nie wziął pod uwagę.
Wewnętrzna sprzeczność opinii przejawiała się w wywodzie biegłego, sprowadzającym się do oceny powstania stanu zagrożenia. Otóż biegły ocenił, że sytuację kolizyjną wytworzył motocyklista. Sytuacja kolizyjna występuje zawsze w warunkach przecinającego się ruchu (skrzyżowania), nie zawsze jednak stanowi fazę zagrożenia. Biegłemu chodziło więc o to, że motocyklista wskutek naruszenia podstawowych zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym spowodował zagrożenie. Nie ma wątpliwości, że stan zagrożenia trwał do chwili zderzenia pojazdów. Na tym tle dość kuriozalnie prezentuje się pogląd biegłego, że bezpośrednią przyczyną powstania wypadku było niezachowanie szczególnej ostrożności przez kierującą samochodem osobowym, włączającym się do ruchu. Biegły pokusił się nawet o kategoryczne stwierdzenie, że kierująca spowodowała zagrożenie bezpieczeństwa. W tym upatrywać należy wewnętrzną sprzeczność opinii.
Nadto biegły wiele uwagi w swojej opinii poświęcił przepisom ujętym w Prawie o ruchu drogowym, cytując nawet ich treść. Czyżby zakładał, że organ procesowy tych zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym nie zna? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że tak konstruując opinię, przekroczył swoje kompetencje.
Naruszył również zasadę formalną. Mianowicie stwierdzając brak dowodów materialnych umożliwiających rekonstrukcję przebiegu wypadku, równocześnie dokonał tej rekonstrukcji, dochodząc do błędnych wniosków.