Poprzedni artykuł w numerze
U chwałą Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z 6 grudnia 2013 r. ustanowiono 2014 Rokiem Jana Karskiego – w setną rocznicę Jego urodzin.
Wszyscy, którzy dobrze znają historię II wojny światowej, rzecz mogą uznać za wydarzenie wyjątkowo sprawiedliwe dla uczczenia zasług jednego z najdzielniejszych Polaków tragicznego dla ludzkości okresu lat 1939–1945. Za częściową podstawę poniższych refleksji pozwalam sobie wskazać lekturę książki Jerzego Korczaka Karski: opowieść biograficzna, wydaną przez Agencję Wydawniczą Weda w 2010 r.
Najpierw trochę danych biograficznych. Nazwisko „Karski” zostało mu nadane jako pseudonim przez zwierzchność w okresie Polskiego Państwa Podziemnego. Metrykalne brzmiało Jan Kozielewski. Urodzony w 1914 r. w Łodzi, mieście wielokulturowym, o ludności polskiej, żydowskiej i niemieckiej, w niezamożnej rodzinie. Ukończył szkołę średnią dzięki pomocy starszego brata i własnej prężnej inicjatywie. Wybił się do lepszego świata ludzi wykształconych, kończąc studia prawnicze i dyplomatyczne na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Służbę wojskową odbył w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Po studiach przyjęto go do służby konsularnej, po zakończeniu której w styczniu 1939 r. został pracownikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, na którego czele stał minister Józef Beck. Skierowany do pracy w konsulatach w Paryżu i Londynie, nie tylko opanował dobrą znajomość języków obcych, ale również przysposobił się do niełatwej sztuki dyplomacji.
Wrzesień 1939 r. spowodował mobilizację i udział młodego Jana w kampanii obronnej kraju. W styczniu 1940 r. rozpoczął służbę w antyniemieckiej konspiracji wojskowej. Wszędzie doceniano jego zdyscyplinowanie i charakter, odwagę i znajomość języków. Jako kuriera tajnych władz wojskowych i politycznych wysłano go z misją do Rządu Polskiego we Francji w celu zorientowania tego rządu, na jakim etapie znajduje się organizacja Polskiego Państwa Podziemnego. W konspiracji pracował również w Biurze Informacji i Propagandy.
Latem 1942 r. Szef Delegatury Rządu na Kraj Cyryl Ratajski powierzył Karskiemu misję powiadomienia premiera i wodza naczelnego generała Władysława Sikorskiego o sytuacji w Polsce, o stanie Państwa Podziemnego, a w szczególności o ludobójstwie dokonywanym przez Niemców w sposób totalny na populacji polskich Żydów.
Jan Karski przed tą misją od dawna badał tragiczne okoliczności masowego mordu na Żydach zarówno w obozach śmierci (obóz w Izbicy Lubelskiej), jak również i w szczególności w getcie warszawskim. Przed misją spotkał się z czołowymi przedstawicielami środowisk żydowskich, którzy omawiali z nim, jak alianci zachodni mogliby Holocaust zatrzymać. Przeprowadził również rozmowy polityczne z przedstawicielami polskich partii i stronnictw politycznych.
Nie trzeba mieć nazbyt bujnej wyobraźni, aby uświadomić sobie, ile trudności musiał emisariusz Karski pokonać, aby dostać się przez Niemcy, Francję, Hiszpanię, Gibraltar do Londynu. Prawie każdy nieopatrzny krok groził mu śmiercią z rąk gestapo. Mikrofilmy, które przewoził, ze zdjęciami z getta warszawskiego, pozostawił w polskiej placówce konspiracyjnej w Paryżu. Stamtąd znalazły się niebawem w Wielkiej Brytanii. Karski mówił o sobie, że był jakby nagraną w Polsce płytą, bo żadnych dokumentów oczywiście nie mógł przewozić, i z tej płyty dopiero na miejscu docelowym opracował doskonały pisemny raport, znany później jako Raport Karskiego. Dokument powyższy był przedstawiony aliantom zachodnim 10 grudnia 1942 roku.
Następnie wielokrotnie w różnych środowiskach spotykał się ze znaczącymi osobami ze świata wielkiej polityki, przedstawiając tragiczny los Żydów w okupowanej Polsce. Generał Sikorski dla dotarcia do sfer angielskich powierzył Karskiego opiece Retingera – postaci legendarnej, stale obecnej przy boku polskiego premiera, kontrowersyjnej (zdaniem autora przywołanej wyżej książki). W swoim czasie o Retingerze pisałem na łamach „Palestry”.
Retinger ułatwił Karskiemu dwukrotną rozmowę z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Edenem. Przez Edena z Lordem Selbourne’em, szefem komórki rządowej zajmującej się tematyką wojskową ruchu oporu w okupowanej przez Niemców Europie, m.in. z ambasadorem USA w Wielkiej Brytanii i angielskim przy Rządzie Polskim w Londynie oraz z wybitnymi pisarzami Koestlerem i Wellesem. Wszyscy ci rozmówcy wyrażali szczery żal z powodu tragicznego losu Żydów, ale i niemoc w podjęciu jakichkolwiek kroków mogących złagodzić ich tragedię. Zarówno Eden, jak i Selbourne stwierdzali, że proponowane przez polskich Żydów naloty bombowe RAF-u na miasta niemieckie z jednoczesnym zrzucaniem ulotek, w których miano by informować, że bombardowania są reakcją na Holocaust, są nierealne. Brytyjscy piloci nie wyrażą na to zgody, ponieważ nastąpi niewątpliwie reakcja w postaci rozstrzeliwania schwytanych przez Niemców lotników brytyjskich. A nadto mogą spowodować ponowną falę bombardowań Londynu, który i tak już od lotnictwa niemieckiego straszliwie ucierpiał.
Oczywiście wizyta Karskiego u premiera Churchilla była wielką mrzonką, po prostu nie można było go tym kłopotać, gdyż miał inne, ważniejsze sprawy do rozwiązania. Zabroniono Karskiemu rozmawiać z Brytyjczykami o stosunkach polsko-rosyjskich. To był temat tabu. W społeczeństwie angielskim panował podówczas niemal kult Stalina i Armii Czerwonej, która właśnie w bitwie o Stalingrad odnosiła sukcesy. Trup niemieckich żołnierzy ścielił się gęsto na polach bitew w Rosji. Karski był zawiedziony. Jego misja kończyła się niepowodzeniem. W owym czasie poseł środowisk żydowskich w polskim parlamencie emigracyjnym Szmul Zygielbojm popełnił samobójstwo. Był to akt rozpaczy spowodowany panującą wśród polityków zachodnich znieczulicą wobec Zagłady.
Karski z pewną ulgą przyjął propozycję Polskiego Rządu podjęcia misji powiadomienia sfer politycznych USA o rozmiarach Holocaustu Żydów w Polsce. W lecie 1943 r. udał się statkiem przez Atlantyk do Stanów Zjednoczonych. W Waszyngtonie zamieszkał na terenie ambasady polskiej, serdecznie podjęty przez ambasadora Jana Ciechanowskiego, który istotnie ułatwił mu kontakty z żydowskimi środowiskami opiniodawczymi oraz elitą polityczną Stanów Zjednoczonych. Najpierw jednak ambasador, wiedząc, że Karski jest żarliwym katolikiem, zaprosił do ambasady wysokich dostojników Kościoła rzymskokatolickiego. Był to delegat apostolski monsignore Giovanni Cicognani oraz dostojnicy amerykańscy: Spellman, Strich i Mooney. Karski miał w nich znakomitych słuchaczy, ale nie uzyskał żadnej obietnicy pomocy. Nic również nie przyniosły rozmowy z sekretarzem stanu Cordellem Hallem, generalnym prokuratorem Francisem Drexel-Biddlem, sekretarzem stanu Henrym Stimsonem, najważniejszymi oprócz Prezydenta wysokimi urzędnikami USA. Słuchali Karskiego uprzejmie, gdy mówił o Armii Krajowej, zasępiali oblicza, słuchając o mordowaniu Żydów – nie zajęli żadnego stanowiska, oprócz słów zapewniających o przyjaźni i podziwie dla narodu polskiego.
Tak jak działo się to w Anglii, Stimson wyraźnie żądał podania konkretów działań zbrojnych AK, których Karski nie mógł udzielić, ponieważ obowiązywała go w tej materii taka wstrzemięźliwość, jak w stosunkach z Anglikami. Donovan, szef wywiadu wojskowego, też chciał konkretów. Nie interesowała go w ogóle zagłada Żydów ani organizacja Polskiego Państwa Podziemnego.
Sędzia Sądu Najwyższego Felix Frankfurter wysłuchał go uważnie, a gdy Karski skończył, ów słynny sędzia miał twarz szarą z przerażenia. Powiedział: „Panie Karski, nie potrafię uwierzyć Panu. Pan nie jest kłamcą ale ja Panu nie wierzę”. Zdaniem autora książki była to tendencja do oddalenia od siebie straszliwej traumy.
Rabin Stephen Wise, Prezes Amerykańskiego Kongresu Żydów, wiedział o Holocauście wiele, ale nie istniała jego zdaniem żadna możliwość ratowania Żydów. Trzeba najpierw wygrać wojnę z Japonią i Niemcami. Problem z Żydami i po wojnie mógł być szczególnie kłopotliwy, a gdy wojna trwa, jest niemożliwy do rozwiązania. Wszystkie sugerowane środki pomocy i nacisku na Niemców odrzucił jako nierealne.
Podczas gdy Karski prowadził powyższe rozmowy, na Polskie Państwo Podziemne spadły dwie klęski: śmierć premiera i wodza naczelnego generała W. Sikorskiego w katastrofie lotniczej w Gibraltarze i ujęcie przez Niemców S. Grota Roweckiego. Zarówno Karski, jak i Ciechanowski bardzo głęboko przeżyli te dwa tragiczne wydarzenia.
Do ciekawych niewątpliwie należy zaliczyć audiencję Karskiego u prezydenta Roosevelta. Przebiegła ona w tonacji korzystnej dla naszego bohatera. Trwała długo, bez limitu czasu. Karski wszystko mógł wyłożyć. Temat Żydów polskich wymagał możliwie wszechstronnego ujęcia, ale sugestia, że ratowanie ich powinno należeć do strategii wojennej Sprzymierzonych, spowodowała zmianę tematu. Prezydent wyraził uznanie dla funkcjonowania Podziemnego Państwa Polskiego. Pytał o bardzo drobne szczegóły z tym związane. Na zakończenie rozmowy wyraził swoje zaniepokojenie stosunkami polsko-rosyjskimi. Pytał o rozmiary wpływów komunistycznych w Polsce. Karski stwierdził, że komuniści wszelkie próby dogadania się w sferze politycznej odrzucają. Roosevelt rozmowę zakończył stwierdzeniem, że Polski nie opuści, że będzie silniejsza niż przed wojną.
To była ostatnia ważna rozmowa Karskiego w USA. Zrobił wszystko, co mógł i co mu powierzono do wykonania. Nie przyniosło to prawie żadnego efektu.
Chciał wrócić do Polski i dołączyć do Armii Krajowej jako jej oficer. Nie pozwolono mu z uwagi na jego znane w świecie misje. Postanowił zostać w Stanach. Napisał znakomitą książkę Story of the Secret State, która osiągnęła ogromny sukces czytelniczy, przynosząc mu prestiż i profity finansowe. Studiował na Georgetown University w Waszyngtonie. W rezultacie został wybitnym, szeroko znanym politologiem i profesorem tego uniwersytetu. Cieszył się wysokim autorytetem politycznym. Utrzymywał kontakt z krajem. Został odznaczony m.in. dwukrotnie Virtuti Militari, a po wojnie Orderem Orła Białego i Presidential Medal of Freedom. Kilka uniwersytetów w Polsce i w USA nadało mu doktoraty honoris causa. Niezależnie od posiadanego polskiego, uzyskał obywatelstwo USA oraz honorowe obywatelstwo Izraela wraz z tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Zmarł 13 lipca 2000 roku w Waszyngtonie i tam został pochowany.