Poprzedni artykuł w numerze
Kraków 2014, ss. 206
Niegdysiejsze mowy obrończe jako źródło umiejętności retorycznych i wiedzy historycznej dla współczesnych
Od czasów starożytnych mowy obrończe wzbudzały zainteresowanie i stanowiły jeden z przejawów występujących dawniej tendencji społecznych i kulturowych. Niektóre z nich przeszły do historii, nie tylko ze względu na wysublimowany poziom osiągania skuteczności zaprezentowany przez ich autorów, lecz często także z powodu odzwierciedlenia wysokiego stopnia skomplikowania stosunków prawno ‑społecznych w poszczególnych dziedzinach prawa w danym systemie państwowym lub w szerszej skali, obejmującej problemowe zagadnienia z zakresu prawa międzynarodowego.
Aktualny pozostaje pogląd wyrażony przeszło trzydzieści lat temu przez adwokatów Romana Łyczywka i Olgierda Missunę, którzy na kartach pouczającej książki zauważyli, że ani elementarny, ani akademicki, ani też aplikancki system kształcenia nie obejmuje szkoleniem praktycznym, czy choćby li tylko teoretycznym, adeptów sztuki obrończej, w zakresie posługiwania się słowem w mowie i piśmieCyt. za: R. Łyczywek, O. Missuna, Sztuka wymowy sądowej, Warszawa 1982, s. 195; zob. też: A. Tomaszek, Dzieło (nie)zapomniane, czyli o sztuce wymowy sądowej, „Palestra” 2015, nr 9–10, s. 200–201.. Biorąc pod uwagę kolejną opinię wymienionych autorów i odnosząc ją z pewnymi naturalnymi zmianami do czasów współczesnych, należy podkreślić, że obecnie prawnicy, a szerzej – cała opinia publiczna, są pozbawieni szansy zapoznania się na łamach prasy lub na stronach internetowych z przedrukami czy redakcjami istotnych mów sądowych. Doszukiwanie się przyczyn tego zjawiska przekracza ramy przedmiotowe niniejszej recenzji. Jednak odnotować warto, że tym bardziej próby upowszechnienia dawnych, ale przecież niearchaicznych wywodów sądowych zasługują na pełną akceptacjęR. Łyczywek, O. Missuna, Sztuka wymowy sądowej, s. 197..
W ramach dostępnych współcześnie opracowań, sprzyjających wspomnianej potrzebie samodzielnego zgłębiania wiedzy na temat retoryki i blisko z nią powiązanej erystyki oraz sztuki wygłaszania mów sądowych, warto wymienić przykładowo kilka z nich: Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporówA. Schopenhauer, Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów, ze wstępem T. Kotarbińskiego, Warszawa 2010., Erystyka i retoryka (poradnik zawodowy dla studiujących prawo)A. Stefaniak, Erystyka i retoryka (poradnik zawodowy dla studiujących prawo), Lublin 1974. , Imperium retoryki. Retoryka i argumentacja,Ch. Perelman, Imperium retoryki. Retoryka i argumentacja, Warszawa 2004. Mowa sądowa jako retoryczny gatunek tekstuA. Ruszer, Mowa sądowa jako retoryczny gatunek tekstu, Kraków 2008 (maszynopis na prawach rękopisu rozprawy doktorskiej obronionej na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, Archiwum UJ, sygn.: Dokt. 2008/101). , Wymowa prawniczaJ. Bralczyk, J. Dubois, G. Holoubek, C. Jaworski, Z. Krzemiński, G. Matyszkiewicz, J. Naumann, K. Piesiewicz, M. Radwan-Röhrenschef, A. Rościszewski, J. Stuhr, A. Tomaszek, J. Wasilewski, E. Wende, T. de Virion, J. Zajadło, Z. Zapasiewicz, K. Zeidler, A. Zienkiewicz, Wymowa prawnicza, Warszawa 2014.. Walor edukacyjny i popularyzatorski spełniają zapewne również organizowane przez organy samorządu adwokackiego na szczeblu regionalnym i centralnym konkursy krasomówczeUchwała nr 27/2015 Naczelnej Rady Adwokackiej z dnia 16 stycznia 2015 r. Regulamin konkursów krasomówczych dla aplikantów adwokackich; zob. też: P. Fiedroczyk, P. Kowalski, Izba adwokacka w Białymstoku 1951–2011, Warszawa 2011, s. 121. Słuszny wydaje się również postulat wychodzący z samych kręgów adwokackich, optujący za zorganizowaniem na poziomie izb adwokackich, w ramach szkoleń aplikanckich, warsztatów retorycznych. A. Bąkowski, Kilka uwag o sztuce dobrej wymowy sądowej, „Palestra” 2012, nr 11–12, s. 231..
Jednym ze sposobów zgłębiania wiedzy na temat retoryki, w tym figur retorycznych i sposobów argumentacji prawniczych, jest studiowanie mów obrończych, a w szerszym zakresie zapoznawanie się z sylwetkami prawników, którym można przypisać ich autorstwoWybranym, słynnym procesom sądowym i udziale w nich obrońców, a także sylwetkom wybitnych przedstawicieli palestry, poświęcone są we fragmentach lub całości poszczególne publikacje naukowe. Przykładowo zob. M. Materniak-Pawłowska, Adwokatura II Rzeczypospolitej. Zagadnienia prawno-ustrojowe, Poznań 2009, s. 333–344; zob. też: A. Redzik, T. Kotliński, Historia adwokatury, Warszawa 2012, s. 259–266; C. Jaworski, Komentarze i impresje jubileuszowe, (w:) Adwokatura polska. Pro patria et iustitia, red. M. Dehnel-Szyc, Warszawa 2003, s. 45; Z. Krzemiński, Kartki z dziejów warszawskiej adwokatury, Warszawa 2008, s. 73–86; P. Dąbrowski, Zabójstwo Prezydenta Gabriela Narutowicza – proces Eligiusza Niewiadomskiego, „Imponderabilia. Biuletyn Piłsudczykowski”, z. 2, Gdańsk 2011; F. Sadurski, Adwokaci krasomówcy, „Palestra” 1996, nr 11–12; Adwokaci polscy ojczyźnie, red. S. Mikke, A. Redzik, Warszawa 2008; A. Redzik, Adwokaci krakowscy w pierwszym czterdziestoleciu XX wieku. Zagadnienia wybrane, (w:) Adwokatura w dawnej Galicji. Historia samorządności, Kraków 2011, s. 44–45. Natomiast z wydanych przed 1945 rokiem zbiorów mów sądowych na uwagę zasługują między innymi: Mowa mecenasa Adama Wolińskiego w obronie skazańców wrzesińskich wygłoszona przed sądem gnieźnieńskim dnia 19 listopada 1901 r., Poznań 1901; Obrońca Wrześniaków jako oskarżony. Mowa mec. Adama Wolińskiego wygłoszona przed pruską izbą karną w Gnieźnie dnia 18 września 1903 roku, Berlin 1903; Wybór obron sądowych Adolfa Pepłowskiego, t. II, Warszawa 1914; Mowy sądowe, red. S. Gelenter, t. II, Warszawa 1925.. Taka nauka opierać się może na własnej inicjatywie wykazywanej przez przyszłych adeptów sztuki obrończej. Pewnych wskazówek w przygotowaniu do wygłoszenia mów obrończych udzielił na początku dwudziestego wieku warszawski adwokat przysięgły Henryk Cederbaum, który nawiązując w tle do problematyki języka urzędowego obowiązującego w sądach działających na ziemiach byłego Królestwa Polskiego, napisał: ,,Różne są systemy przygotowania obrony. Są adwokaci, którzy cały «głos» swój piszą, a następnie uczą się go na pamięć, jak nie przymierzając uczeń przed wydaniem lekcji, są inni, którzy nic na piśmie nie przygotowują i polegają głównie na improwizacji, «natchnieniu». Nie można decydować, który system jest lepszy, bo każdy ma swoje dobre i złe strony i zależy od indywidualności obrońcy. Należy tylko zwrócić uwagę, że gdy każde zdanie przed sądem wygłoszone tworzymy naprzód w głowie po polsku, a później dopiero tłumaczymy je na język rosyjski, improwizacja może dać wyniki niespodziewane”Cyt. za: H. Cederbaum, Adwokatura w Królestwie Polskim. Luźne kartki, Warszawa 1911, s. 49..
Wydaje się, że mowy sądowe niekiedy przykuwały uwagę szerokich kręgów społecznych nie z powodu ponadprzeciętnie rozwiniętych umiejętności retorycznych obrońców. Przyczyną rozgłosu wygłaszających mowy sądowe adwokatów był bowiem sam charakter sprawy czy procesu sądowego, który opinia publiczna skłonna była uznać za tak zwaną causes celebres (słynną sprawę). To z kolei wielu autorów, na wzór działającego w XVIII wieku francuskiego prawnika Françoisa Gayota de Pitavala, inspirowało do wydawania konstruowanych zgodnie z różnymi kryteriami pitawali, opisujących najgłośniejsze procesy sądowe, najczęściej karneS. Salmonowicz, J. Szwaja, S. Waltoś, Pitaval krakowski, Kraków 1968, s. 7..
Można dostrzec w starannie wybranych mowach obrończych całkiem pokaźny rezerwuar wiedzy o dziejach państwa i prawa oraz dziejów stosunków społecznych panujących w różnych epokach historycznych. Warszawski adwokat Eugeniusz Śmiarowski, widząc w mowach obrończych pewien historyczny walor, stwierdził: „W sali sądowej odbija się zawsze życie epoki z jego zagadnieniami, z jego konfliktami, z jego odbiciem społecznym i moralnym; odbija się w przewodzie sądowym, w wyrokach, wreszcie w przemówieniach stron, czy to oskarżycieli czy obrońców”E. Śmiarowski, Mowy obrończe 1920–1925, Warszawa 1926 [b. p.]..
Recenzowana książka składa się ze spisu treściChciałbym odnotować, że spis treści ułatwił konieczność częstego korelowania odpowiednich fragmentów wstępu z poszczególnymi częściami mów obrończych. To z kolei wpłynęło na ocenę układu redakcyjnego pracy, o której jeszcze wspomnę., przedmowy pióra Adama Redzika, wstępu oraz wskazanych w tytule publikacji tekstów mów sądowych (łącznie jedenastu), ułożonych chronologicznie, kolejno wygłaszanych w krakowskich i lwowskich sądach krajowych w okresie od września 1880 roku do stycznia 1913 roku. Autor w celu szerszego spojrzenia przedstawił także dwie mowy sądowe wygłoszone przez obrońców pomiędzy wrześniem i listopadem 1885 roku przed Sądem Obwodowym w Przemyślu. Zarówno we wstępie, jak również w zestawieniu poprzedzającym każdą z mów obrończych, ujęto nazwiska przewodniczących składów orzekających, wotantów, oskarżycieli publicznych, oskarżycieli, pełnomocników oskarżycieli, oskarżonych, a także obrońców (adwokatów, kandydatów adwokackich). Zabieg ten pozwala nie tylko zorientować się czytelnikowi w personaliach osób, które występowały w poszczególnych rolach procesowych, lecz również utrwalić pamięć o tych osobach. Służą temu również, zamieszczone w odpowiednich fragmentach wstępu, krótkie biogramy adwokatów galicyjskich. Przez procesy sądowe zaprezentowane przez Autora w niniejszej książce przepływa wspólny dla nich prąd społeczno-politycznych poglądów, obecnych w Galicji na przełomie XIX i XX w., związany z tematami żydowskimi (proces Jana Matejki), rosyjskimi w połączeniu z oskarżeniami o zdradę i „konszachty z Moskalami” (proces księdza Stanisława Stojałowskiego), socjalistycznymi (proces Ludwika Waryńskiego i jego współtowarzyszy), anarchistycznymi (sprawa Augustyna Wróblewskiego). Po dziś dzień tego typu zagadnienia pozostają w orbicie zainteresowań historyków państwa i prawa oraz doktryn politycznych i prawnych. Zajmowały one, co wydaje się oczywiste z punktu widzenia ich wagi, miejsce w dziewiętnastowiecznej prasie ukazującej się w zaborze austriackim. Także inne ważkie społecznie sprawy, należące podobnie jak wymienione wyżej do grupy tak zwanych spraw politycznych, wzbudzały zainteresowanie w samej Galicji, pomimo tego, że miały miejsce na innych obszarach dawnej Rzeczypospolitej przedrozbiorowej. Adwokat Tomasz Kotliński, wykazując się pożądaną inicjatywą naukową, jednocześnie zauważając nieprzebrane bogactwo prasy galicyjskiej, sięgnął do niego i wydobył ciekawe eksponaty ilustrujące życie społeczne i polityczne ówczesnej GalicjiPrzykładowo krakowski „Czas” w latach siedemdziesiątych wracał do działalności księdza Ferdynanda Sęczkowskiego i księdza Antoniego Niemekszy (nazywanego przez korespondenta gazety „dworakiem Murawiewa”), uznawanych za stronników polityki władz rosyjskich w guberniach północno-zachodnich Cesarstwa Rosyjskiego w sprawie wprowadzenia języka rosyjskiego do nabożeństw katolickich; zob.: Rosja, „Czas” z 2 czerwca 1870 r., nr 125, s. 2; zob. też: Królestwo Polskie, „Czas” z 9 czerwca 1870 r., nr 130, s. 2; Ziemie Polskie, „Czas” z 18 grudnia 1870 r., nr 291, s. 2..
Przechodząc do recenzji zbioru galicyjskich mów sądowych zebranych przez Autora pracy, należy podkreślić przede wszystkim, że niewątpliwie jest to pomysł zasługujący na uznanie. Informację na jej temat należałoby rozpropagowywać wśród prawników praktyków, przedstawicieli nauk prawnych, a w szczególny sposób polecić ją studentom fakultetów prawniczych oraz aplikantom. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że Autor Galicyjskich mów obrończych wykonuje zawód adwokata, a także nauczyciela akademickiego. Dodatkowo prowadzi on badania poświęcone dziejom palestry, w tym adwokatury działającej na ziemiach zaboru austriackiego, co zapewne wpłynęło na skonstruowanie ram przedmiotowych, temporalnych oraz terytorialnych recenzowanej publikacjiZ prac naukowych Tomasza Kotlińskiego poświęconych adwokaturze w zaborze austriackim wymienić można: Adwokatura krakowska w latach 1868–1944, „Rocznik Krakowski” 2009, t. LXXV; Historia krakowskiej Izby Adwokackiej, Kraków 2011; Prezydenci Izb Adwokackich (1862–1932), Jarosław 2014.. Wymienione przesłanki w moim przekonaniu predestynują go do zajęcia się selekcją i redakcją, miarodajnych w wielu dziedzinach nauki i praktyki prawniczej, przemówień sądowych. Nie wydaje się słuszne nadmierne rozwijanie poglądu, że adwokaci, w toku wykonywanych przez nich obowiązków obrończych w procesach sądowych, powinni stanowić jedną z grup zawodowych najbardziej zainteresowanych, a jednocześnie w znaczącym stopniu otwartych i wrażliwych na potrzebę zastosowania poprawnych technik argumentacji oraz umiejętności retorycznych w praktyce. Taką konieczność potwierdza proces wydawania drukiem, wspomnianych już powyżej, kolekcji mów sądowych, publikowanych zarówno w przeszłości, jak i współcześnie. Jednym z takich zbiorów są także wydane w 2014 roku Galicyjskie mowy obrończe.
Praca ma jeszcze jeden walor, niepozostawiający raczej miejsca na krytyczne komentarze. Z zaprezentowanych wystąpień przed austriackimi sądami płynie do odbiorców moc informacji dotyczących ówczesnych stosunków prawno-politycznych, mniej lub bardziej uwypuklonych przejawów i niuansów na temat prądów myślowych występujących w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX wieku w jednym z krajów wchodzących w skład monarchii austriacko-węgierskiej. Wykonana przez Autora w tym przypadku praca redaktorska polegała na ciekawym i miarodajnym doborze mów sądowych. Dla przykładu chciałbym wspomnieć o erudycyjnej mowie sądowej zamieszczonej w tym zbiorze, w której broniący w procesie anarchistycznym Augustyna Wróblewskiego adwokat Józef Drobner, dla jeszcze bardziej przekonywającego uzasadnienia swego wywodu, powoływał się na platońską koncepcję państwa idealnego (s. 184), a w innym miejscu posiłkował się osiągnięciami idealizmu niemieckiego, z drugiej zaś strony założeniami przedstawiciela pozytywizmu prawniczego – Rudolfa von Iheringa (s. 181). Polemikę toczoną przez adwokata Józefa Drobnera, z hipotezami zawartymi w akcie oskarżenia, którą dzięki inicjatywie Tomasza Kotlińskiego możemy od tej pory w dość łatwy sposób zaobserwować, należy uznać za przejaw myśli obrończej i sztuki retorycznej w akcji. Oczywiście w przypadku dzisiejszych procesów sądowych najbardziej zainteresowane obserwowaniem tego typu zjawiska osoby, o ile jawność przewodu sądowego nie została wyłączona, mają względnie ułatwione zadanie przekonania się, czym sztuka i umiejętności językowe obrońców są w praktyce. Natomiast jako współcześni nie mamy możliwości poznania z autopsji, w jaki sposób, przy wykorzystaniu jakich metod i zabiegów, o interesy oskarżonych walczyli ich obrońcy. W tym sensie publikacja autorstwa Tomasza Kotlińskiego jest z pewnością trudną do przecenienia i zrealizowaną próbą unaocznienia przejawów sztuki obrończej.
Przemówienie adwokata Józefa Drobnera ukazuje nam, jak w realnym działaniu jego twórca starał się korzystać z poszczególnych umiejętności komunikacyjnych prawnika. W tym miejscu przywołam tylko fragment obrazujący stawianie oskarżonego o zbrodnię obrazy religii, szydzenia z nauki Kościoła rzymskokatolickiego, znieważenie funkcjonariusza policji, Augustyna Wróblewskiego w roli autorytetu naukowego, co miało z kolei wzbudzić wątpliwości wobec argumentacji oskarżyciela publicznego. Krakowski adwokat stwierdził: „Dr Wróblewski pracował za granicą i w kraju na polu naukowym, a znawcy sądowi twierdzą, że dzieła, które pisał, jego badania z dziedziny chemii mózgowej są pracą światowej sławy. Nie możemy zatem brać tego człowieka w oderwaniu od jego prac naukowych (…). Czy ten człowiek służący publicznej i doniosłej sprawie, mógłby się zniżyć świadomie do brutalnego czynu przestępstwa?”(cyt., s. 182). Ten sam adwokat w pewnych fragmentach używał, z punktu widzenia dzisiejszego odbiorcy, nieco nazbyt egzaltowanego sposobu wyrażania swoich myśli: ,,Oskarżony oczywiście nie pamięta, jakich słów użył owego (…) dnia (…) kiedy niewiadoma ilość ludzi do niego przyszła, a poza drzwiami, poprzez dziurkę od klucza pani Jamkowa, jego domowa Ceres [sic! – przyp. M. T.], z wałkiem do ciasta w rękach (…) podsłuchiwała, to jednak wie, że co kiedykolwiek mówił w materii Boga dotyczącej było w swej treści (…) przyzwoitym” (cyt., s. 185). Dodać należy, że styl wypowiedzi galicyjskiego adwokata nie może podlegać krytycznej ocenie w myśl współczesnych kryteriów. Jednakże Autor publikacji, w słowie wstępnym, mógłby odnieść się, ku przestrodze dla dzisiejszych adeptów sztuki obrończej, do tego, że nadmierny patos i egzaltacja mówcy sądowego nie będą obecnie postrzegane jako zalety i objaw umiejętności retorycznych.
Książka Galicyjskie mowy obrończe z obszernym i dość wyczerpującym słowem wstępnym może zostać uznana za istotną pozycję, wzbogacającą umiejętności retoryczne każdego mówcy sądowego, na każdym etapie rozwoju jego kariery.
W publikacji tej zauważalne są jednakże drobne elementy osłabiające nieco bardzo dobrą opinię poświęconą jej jednoznacznym, i wspomnianym wyżej, praktyczno-teoretycznym walorom. Pierwsza uwaga, skierowana w stronę Autora pracy, mająca jednakże charakter polemiczny, dotyczy układu redakcyjnego. Czy nie lepiej byłoby, z punktu widzenia klarowności i koherentności treści, dla uniknięcia konieczności częstego wertowania kartek w połączeniu z powracaniem do treści wstępu, ubrać odpowiednie fragmenty wstępu w formę oddzielnego wprowadzenia do każdej z jedenastu mów sądowych. Wprowadzenie poprzedzające bezpośrednio każdą mowę sądową, jeżeli źródła archiwalne lub relacje prasowe na to pozwoliłyby, powinny zostać uzupełnione o przytaczane in extenso lub na zasadzie obszerniejszego streszczenia głównych tez akty oskarżenia wnoszone przez oskarżycieli publicznych w poszczególnych sprawach. Autor we wstępie podkreślił główne tezy płynące z aktów oskarżenia, nie uczynił jednak tego w każdym z przypadków (s. 20)Autor, wprowadzając czytelnika do tak zwanego procesu kukizowskiego, stwierdził, wydaje się, że nazbyt lakonicznie: „Akt oskarżenia oparty został na 36 sformułowanych przez prokuratora poszlakach”.. Jednocześnie zaznaczył, że na przykład w tak zwanej sprawie kukizowskiej z 1889 roku prasa zapowiadała drukowanie nadbitek aktów oskarżenia. Gdyby one rzeczywiście się nie ukazały w tej i pozostałych sprawach, pozostają jeszcze inne źródła historyczne, w tym prawdopodobnie materiały zdeponowane w archiwach i bibliotekach. Wydaje się, że czytelnik miałby wówczas szansę na dokonanie panoramicznego spojrzenia na tezy, poglądy, strategię obraną przez dwie strony poszczególnych spraw sądowych. To z kolei miałoby znaczenie dla czytelników książki i pozwoliłoby im na pełniejsze wyrobienie poglądu na temat używanych przez strony technik retorycznych i argumentacyjnych, a także sposobów obalania twierdzeń strony przeciwnej.
Tomasz Kotliński zauważył, że prasa zwiększyła objętość dedykowanych niektórym sprawom numerów (s. 21). To oczywista sugestia, że w publikacji poświęconej li tylko mowom sądowym niemożliwe jest ujęcie w pełni wszystkich elementów danej sprawy i stworzenie jej całościowego obrazu. Zgadzam się z nią. Jednak zastanawiam się także, czy uzupełnienie ciekawie dobranych mów obrończych o jeszcze szersze sprawozdania dziennikarskie, akty oskarżenia, mowy końcowe oskarżycieli publicznych, nie pozwoliłoby Autorowi na skonstruowanie i wydanie czegoś w rodzaju pitawala galicyjskiegoW procesie jego powstawania należałoby jednak zrównoważyć stopień szczegółowości przedstawiania wybranych spraw z możliwościami wydania obszernego pitawala sądowego.. Do tej pory ukazała się bowiem podobna, wspominana już wcześniej publikacja, mająca swe współczesne reedycje. Geograficznie książka autorstwa Stanisława Salmonowicza, Janusza Szwai i Stanisława Waltosia została wszakże zawężona do granic Krakowa, temporalnie zaś przekracza granice XIX wieku. Mowy sądowe obrońców galicyjskich oraz ich charakterystyka mogłyby być jednym, ale jakże ważnym elementem publikacji tego typu. Autor, wydając recenzowaną pracę, udowodnił wszakże, iż jest w pełni przygotowany do podjęcia takiego naukowego przedsięwzięcia.
Niezależnie od możliwości powstania w kolejnych latach pitawalu galicyjskiego, którego znaczącą pozycją bibliograficzną mogłaby być praca Tomasza Kotlińskiego, chciałbym wskazać jeszcze jeden niewielki mankament. W pracy zabrakło bowiem szerszego spojrzenia na zagadnienia społeczno-polityczne występujące w poszczególnych sprawach i mowach obrończych z punktu widzenia dostępnych źródeł i opracowań naukowych. Współczesny czytelnik, który niekoniecznie musi wykazywać się dużą biegłością w zagadnieniach historycznych dziewiętnastowiecznych, czy też znajomością szerszego kontekstu – na przykład ideowo-politycznego – omawianych spraw, może czuć się nieco osamotniony w swych ewentualnych wędrówkach poznawczych. W tym miejscu chciałbym zauważyć, że we wstępie lub w przypisach wydaje się brakować odniesień do wydawnictw z epoki oraz literatury współczesnej, obrazujących ewolucję idei socjalizmu, anarchizmu, jak również statusu społeczno-politycznego ludności żydowskiej. Tytułem przykładu można zauważyć, że o poglądach anarchistycznych jednego z drugoplanowych bohaterów niniejszej publikacji Augustyna Wróblewskiego powstało kilka opracowańA. Wróblewski, Dwa procesy anarchistyczne w Krakowie, Kraków 1913; zob. też: I. Siemion, Sława i zniesławienie. O życiu i pracach Augustyna Wróblewskiego, „Annalecta. Studia i materiały z dziejów nauki” 2002, nr 1–2, s. 250–297; R. Antonów, Wstęp, (w:) Augustyn Wróblewski. Anarchista z rozpaczy. Wybór pism, red. M. Jaskólski, J. Kloczkowski, M. Kuniński, R. Legutko, J. Majchrowski, T. Merta, B. Szlachta, Kraków 2011, s. VII–XXIX.. Oczywiście z punktu widzenia celów, jakie postawił przed sobą Autor, w przypadku tej sprawy najważniejsze były tezy obrońcy – adwokata Józefa Drobnera. Jednak dla lepszego zrozumienia właśnie tej mowy obrończej właściwe wydawałoby się zamieścić więcej informacji poświęconych biografii i poglądom politycznym samego oskarżonego.
Podsumowując, chciałbym dodać, że inicjatywa wydawnicza podjęta przez adwokata Tomasza J. Kotlińskiego zasługuje na jeszcze jedną pozytywną uwagę. Wybór tekstów przemówień sądowych inspirujących współczesnych czytelników zarówno na płaszczyźnie retorycznej, jak i historycznej nie jest łatwym zadaniem. Wymaga nie tylko dużych nakładów czasu w dziedzinie poznawania obszernych prasowych szpalt, ale i zagłębienia się w literaturę przedmiotu. Poza pewnymi drobnymi uwagami i propozycjami Galicyjskie mowy obrończe spełniają oczekiwania czytelników w obu obszarach.