Poprzedni artykuł w numerze
O kreślony tytułowym zagadnieniem wypadek drogowy zaistniał w obszarze niezabudowanym podczas dobrych warunków drogowych okresu letniego. Kierujący samochodem osobowym, pokonując niebezpieczny zakręt w lewo, ujrzał jadącą w jego kierunku ruchu czwórkę młodocianych rowerzystów, których postanowił wyprzedzić, mimo że – jak to sam podał w wyjaśnieniach – widział nieprawidłowe zachowanie jednego z kierujących jednośladem. Prokurator – opierając się na opinii biegłego sądowego, który stwierdził, że „zawarty w aktach sprawy materiał dowodowy nie daje podstaw do wykazania oskarżonemu przyczynienia się do powstania analizowanego wypadku oraz naruszenia zasady ograniczonego zaufania” – nie dopatrzył się nieprawidłowości w zachowaniu kierującego samochodem i umorzył postępowanie. Zażalenie na postanowienie o umorzeniu postępowania zostało uznane przez sąd za zasadne, co w konsekwencji skutkowało jego uchyleniem i przekazaniem sprawy do dalszego prowadzenia, w toku którego powołano drugiego biegłego. Tenże biegły nie był tak kategoryczny, wszak stwierdził, że „zachowanie się zarówno kierującego rowerem, jak i kierującego samochodem nie było prawidłowe, to jednak naruszone przez rowerzystę zasady ruchu, prowadziły wprost do zaistniałego wypadku”. Zaprezentowany pogląd organ postępowania postrzegł jako zbieżny z wywodami pierwszego biegłego i ponownie umorzył postępowanie. W określonej sytuacji procesowej pozostawał jedynie środek w postaci subsydiarnego aktu oskarżenia, który został wniesiony przez pełnomocnika pokrzywdzonego. Rozpoznający sprawę sąd powołał kolejnego biegłego, który w kompleksowej opinii, uwzględniającej założenia obu wypowiadających się w sprawie biegłych, krytycznie odniósł się do ich treści. Wyraził pogląd, który – w rzeczy samej – należy podzielić, że „zgromadzony materiał dowodowy nie tylko daje taką podstawę, ale wręcz został udowodniony związek przyczynowy między naruszeniem przez kierowcę zasady szczególnej ostrożności, która w określonych warunkach drogowych powinna być z najwyższą starannością realizowana za pośrednictwem zasady ograniczonego zaufania”. Nie ma wątpliwości, że powinności kierowcy w ustalonych okolicznościach, wyznaczonych warunkami drogowymi, sprowadzające się do zachowania „szczególnej ostrożności” – w rzeczy samej – nie da się interpretować w oderwaniu od zasady „ograniczonego zaufania”. Odmienny pogląd – co oczywiste – z procesowego punktu widzenia jest bezużyteczny.
Sąd orzekający, wydając wyrok skazujący kierującego samochodem osobowym za przestępstwo określone w art. 177 § 1 Kodeksu karnegoUstawa z 6.06.1997 r. – Kodeks karny (Dz.U. z 2018 r. poz. 1600 ze zm.), dalej k.k., któremu zarzucono umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym i nieumyślne spowodowanie wypadku (art. 177 § 1 k.k.), słusznie uznał rzetelność analizy dokonanej przez powołanego biegłego z zakresu kryminalistycznej rekonstrukcji wypadków drogowych. Wyrażone treścią wyroku stanowisko sądu należy w pełni podzielić. Utrwalona zgromadzonym w aktach sprawy materiałem dowodowym wiedza w zakresie okoliczności urzeczywistnienia badanego wypadku drogowego oraz jego przebiegu, a także skutku, pozwala na wywiedzenie ostatecznej tezy, że do zdarzenia doprowadził kierujący samochodem osobowym. Wskazane stanowisko można wypracować w oparciu o nieprawidłową – w rzeczy samej – taktykę jazdy wskazanego kierującego w sytuacji powinności bezwzględnej korelacji podstawowych zasad bezpieczeństwa z warunkami drogowymi, która pozostawała w realnych możliwościach oskarżonego. Na tej podstawie jawi się twierdzenie, że związane z postępowaniem podmioty wyrażające odmienne stanowisko w kwestii przyczyn urzeczywistnienia badanego wypadku – z natury rzeczy – funkcjonowały w całkowitym oderwaniu od podstawowych zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowymZob. W. Kotowski, Instytucje bezpieczeństwa ruchu drogowego w praktyce prokuratorskiej, „Prokuratura i Prawo” 2017/7–8, s. 166–217.. Chodzi mianowicie o „ostrożność”, „szczególną ostrożność” i „ograniczone zaufanie”. Pogłębiona analiza przemyśleń wymienionych podmiotów prowadzi do wniosku, że w istocie obce im były faktyczne relacje i funkcjonalne zależności między wymienionymi instytucjami bezpieczeństwa nawet sensu largo, a zatem jawią się trudności z zastosowaniem określonych zasad sensu stricto do okoliczności urzeczywistnienia rozpoznawanego wypadku drogowego i jego przebiegu. Powołani do sprawy biegli dostarczyli wprawdzie znaczną porcję wiadomości specjalnych, której jednak w żaden sposób nie można uznać za argument wspierający organ procesowy i prowadzący do słusznego rozstrzygnięcia. Można tu przywołać słowa wyrzeczone przez Arystotelesa: „prawo jest czystym, wyzbytym żądzy rozumem”. Wiemy, że prawo zostawia szerokie pole do interpretacji i tylko niewielki margines dla wątpliwości. Jeżeli jednak nie utrwalimy wiedzy w zakresie zależności i jej granic w odniesieniu do wymienionych instytucji bezpieczeństwa, wówczas nie ustalimy, kiedy należy wyeliminować wątpliwości i wdrożyć założenie interpretacyjne w kontekście realizacji lub nie powinności uczestników ruchu drogowego.
Chcąc zatem wzmocnić organ procesowy właściwą interpretacją powinności kierującego samochodem osobowym, których realizacja zapobiegłaby rozpoznawanemu wypadkowi, należy dokonać funkcjonalnej analizy, a więc dostosowanej do okoliczności zdarzenia, wspomnianych „instytucji bezpieczeństwa”.
W ogromnym uproszczeniu „ostrożnością” jest zachowanie zgodne z przyjętymi zasadami ruchu drogowego, które dotyczy wszystkich użytkowników drogi w każdej istniejącej sytuacji na drodze. Do całkowitej eliminacji zdarzeń drogowych o negatywnych skutkach potrzebny jest jeszcze – poza określonym zachowaniem lege artis – rozsądek. Już nawet w ramach zwykłej ostrożności dopuszczalnej administracyjnie prędkości nie wolno przekroczyć. Natomiast osiągnięcie górnej jej granicy i trwanie na tym pułapie jest możliwe w warunkach idealnych, a mianowicie bezkolizyjne warunki drogowe są zapewnione, granice widoczności na to zezwalają, warunki atmosferyczne nie stwarzają utrudnień, a ponadto uczestnicy ruchu kołowego poruszają się jezdnią z nawierzchnią o odpowiednim standardzie i – co oczywiste – kierujący jest sprawny pod względem psychofizycznym i prowadzi nienaganny technicznie pojazd. Ustawodawca nie definiuje wprost pojęcia ostrożności, jednakże punktem wyjścia do ustalenia jej istoty jest art. 3 p.r.d.Ustawa z 20.06.1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (Dz.U. z 2018 r. poz. 1990), dalej p.r.d.Kierujący musi sam stworzyć sobie warunki do prowadzenia pojazdu. Uznać, że jego jedynym obowiązkiem jest obserwacja drogi i regulacja prędkości. Nie może więc zajmować się niczym, co absorbuje umysł i ręce – poza czynnościami, do których podczas kierowania pojazdem są przeznaczone. Podmiot ten równocześnie powinien wyrobić w sobie trwały nawyk myślenia o otoczeniu, a to – w rzeczy samej – prowadzi wprost do zapewnienia sobie i innym bezpieczeństwa na drodze. Ułatwi wszakże nabycie, a w konsekwencji doskonalenie umiejętności w zakresie właściwej taktyki jazdy (nie mylić z techniką jazdy), której podstawowym elementem jest umiejętność przewidywania. Należy w pełni zgodzić się ze stanowiskiem Sądu NajwyższegoZob. uchwałę składu 7 sędziów SN z 27.02.1975 r. (V KZP 2/74), OSNKW 1975/3–4, poz. 33., że „Rozważne i ostrożne prowadzenie pojazdu polega na przedsięwzięciu przez kierowcę wszystkich tych czynności, które według obiektywnej oceny są niezbędne dla zapewnienia optymalnego bezpieczeństwa ruchu w danej sytuacji, oraz na powstrzymywaniu się od czynności, które według tejże oceny mogłyby to bezpieczeństwo zmniejszyć”. Niejako umocnieniem tego stanowiska jest wypracowanie zasady „należytej ostrożności” jako najwłaściwszej z punktu widzenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. „Każdy kierowca jest obowiązany do prowadzenia pojazdu samochodowego z należytą ostrożnością, a więc do przedsiębrania takich czynności, które zgodnie ze sztuką i techniką prowadzenia pojazdów samochodowych są obiektywnie niezbędne do zapewnienia maksymalnego bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a także do powstrzymywania się od czynności, które mogłyby to bezpieczeństwo zmniejszyć”Zob. wyrok SN z 16.07.1976 r. (VI KRN 135/76), OSNKW 1976/1–11, poz. 130..
Kwalifikowaną postacią „ostrożności” jest natomiast „szczególna ostrożność”. Zakres podmiotowy tej instytucji został – w odniesieniu do „ostrożności” – zawężony do kierujących i pieszych oraz sytuacji stricte określonych przez ustawę, przy równoczesnym rozszerzeniu zakresu przedmiotowego – oprócz istniejących – na sytuacje zmieniające się lub mogące się zmienić, pod warunkiem że kierujący miał obiektywną możliwość je dostrzec lub przewidzieć w czasie umożliwiającym odpowiednią reakcję, w konsekwencji zapobiegającą skutkowemu zdarzeniu drogowemu. Należy wskazać, że na gruncie ustawy – Prawo o ruchu drogowym występuje stopniowanie obowiązku zachowania szczególnej ostrożności przez uczestników ruchu drogowego. Tylko w niewielu wypadkach – w ramach nakazu zachowania „szczególnej ostrożności” – ustawodawca wprost nakłada na kierujących pojazdami obowiązek upewnienia się co do możliwości bezpiecznego wykonania konkretnego manewru. Ustawodawca nie tylko dokonał podziału na ostrożność „zwykłą”, „należytą” i „szczególną”, ale również stworzył katalog sytuacji, w których obowiązek zachowania „szczególnej ostrożności” rozciąga aż do granicy upewnienia się co do możliwości bezpiecznego wykonania określonego manewru. Nie ma wątpliwości, że nakaz upewnienia się został wyraźnie odniesiony przez ustawodawcę m.in. do wyprzedzania, w myśl dyspozycji art. 24 ust. 1 p.r.d.W. Kotowski, Nakaz zachowania „szczególnej ostrożności” – studium przypadku (w:) Problematyka wypadków drogowych, Warszawa 2016, s. 207.
Właściwa realizacja zasady szczególnej ostrożności polega na pełnej koncentracji uwagi oraz uaktywnieniu zdolności przewidywania, a w przypadku braku intuicji na dołożeniu wszelkich starań do pobudzenia wyobraźni. W praktyce nie jest to, wbrew pozorom, trudne. Kierujący, poza odpowiednim zmniejszeniem prędkości, powinien pokonywać niebezpieczny zakręt z prędkością dostosowaną do zakresu widoczności. Zważywszy, że przez zadrzewienie i zakrzewienie występujące po obu stronach jezdni – taka sytuacja miała miejsce w rozpoznawanym zdarzeniu – kierujący nie wie, co jest za zakrętem, a zatem powinien zmniejszyć prędkość do takiej, która pozwoli mu na bezpieczne zatrzymanie bez narażenia kogokolwiek na negatywne skutki.
W celu wykazania błędów popełnionych przez kierującego samochodem osobowym warto prześledzić warunki na drodze prowadzącej do miejsca wypadku. Mając przed sobą co najmniej kilometrowy odcinek prosty – po minięciu znaku „koniec obszaru zabudowanego” (D-43) – mógł zwiększyć prędkość do górnej granicy ustawowej dopuszczalności (90 km/h). Z kolei po minięciu znaku ostrzegawczego „niebezpieczne zakręty – pierwszy w prawo” (A-3) – mocą § 3 z.s.d.Rozporządzenie Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z 31.07.2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych (Dz.U. z 2019 r. poz. 454)., wydanego na podstawie art. 7 ust. 2 p.r.d. – kierującego obowiązuje „szczególna ostrożność”. Umieszczona pod znakiem tabliczka (T-2) wskazuje długość odcinka drogi, na którym powtarza się lub występuje niebezpieczeństwo. Zważywszy więc, że określony znak na wskazanej drodze umieszcza się w odległości od 150 do 300 m przed początkiem miejsca niebezpiecznego, zatem kierujący miał czas na wypracowanie właściwej taktyki jazdy w celu bezpiecznego pokonania niebezpiecznego odcinka drogi. Wskazany znak ostrzegawczy sam w sobie nie wymaga ograniczania prędkości. Wymaganie to staje się obligatoryjne wówczas, gdy kierujący samochodem zbliża się do zakrętu, a równocześnie nie widzi, co dzieje się na jego trasie, a więc także za nim.
Nie ma zatem cienia wątpliwości, że gdyby kierujący, pokonując zakręt, jechał z odpowiednio mniejszą prędkością, wówczas stwierdzenie obecności grupy rowerzystów za tym zakrętem, nawet poruszających się nieprawidłowo, nie urzeczywistniłoby zdarzenia o określonych skutkach. Miałby bowiem czas na upewnienie się, czy realizacja zamiaru wyprzedzenia gwarantuje bezpieczne wykonanie – z natury rzeczy – najtrudniejszego manewru. Jakiekolwiek wątpliwości w tym zakresie nakazywały kierowcy nie tylko zwolnienie do prędkości, z jaką przemieszczali się rowerzyści, lecz nawet zatrzymanie wówczas, gdy do jego świadomości dotarły symptomy nieprawidłowego zachowania kierującego jednośladem. Pełna realizacja powinności kierowcy – w zaprezentowanej postaci – wynika z właściwego pojmowania zasady „szczególnej ostrożności” w ścisłej korelacji z zasadą „ograniczonego zaufania”. „Ograniczone zaufanie” jest wprawdzie instytucją odrębną, niemającą nic wspólnego z zasadami „ostrożności” i „szczególnej ostrożności”, ale bywają sytuacje, że zarówno „ostrożność”, jak i „szczególna ostrożność” muszą być realizowane za pośrednictwem zasady „ograniczonego zaufania”. Taka sytuacja miała miejsce, wszak kierowca widział, że kierujący rowerem porusza się nieprawidłowo. Nie ma wątpliwości, że zawczasu zauważył nieprawidłowe zachowanie rowerzysty, co jednoznacznie wynika z jego wyjaśnień, które w tym kontekście rozważań można postrzegać jako mimowolne samooskarżenie. Rezygnując z wyprzedzenia, wykazałby się rozwagą i zasłużył na ocenę, że należycie zrealizował ciążący na nim obowiązek zachowania „szczególnej ostrożności”, uwzględniający wymogi „ograniczonego zaufania” (art. 3 p.r.d. w zw. z art. 4 p.r.d.). Obowiązek kierowania się przez osobę prowadzącą pojazd zasadą ograniczonego zaufania do innych uczestników ruchu zdefiniował Sąd NajwyższyZob. uchwałę SN z 28.02.1975 r. (V KZP 2/74), OSNKW 1975/3–4, poz. 33., wyjaśniając, że prowadzący pojazd ma prawo liczyć na respektowanie zasad bezpieczeństwa ruchu przez współuczestników ruchu dopóty, dopóki ich cechy osobiste lub określone zachowanie się albo inna szczególnie uzasadniona doświadczeniem życiowym sytuacja (np. wyprzedzanie grupy rowerzystów) nie każą oczekiwać, że mogą się oni nie dostosować do tych zasad. Wskazaniem, że współuczestnicy ruchu mogą się zachować na drodze w sposób nieprawidłowy, jest zwłaszcza jawna i dostrzegalna dla prowadzącego pojazd ich niezdolność przestrzegania zasad ruchu (np. jeden z grupy rowerzystów zachowuje się odmiennie). Niewątpliwie słusznym zdaniem Sądu Najwyższego do utraty zaufania prowadzą podstawowe trzy czynniki:
- cechy osobiste uczestnika ruchu wskazujące na realną możliwość niezastosowania się do przepisów,
- nieprawidłowe zachowanie i
- uzasadniona doświadczeniem życiowym szczególna sytuacja.
Utrwalone w materiale dowodowym poglądy prezentujące stanowisko, że nie można wymagać od kierowcy, aby minimalizował prędkość do prędkości rowerzysty, wszak taki wymóg „sparaliżowałby ruch na drodze”, to w najczystszej postaci nieporozumienie. O jakim paraliżu ruchu mowa na pustej drodze z samochodem osobowym i czterema nastoletnimi rowerzystami? Mówimy o życiu młodego człowieka, w konkretnej – a nie hipotetycznej – sytuacji na drodze, które jako najwyższa wartość podlega szczególnej ochronie.
Z praktyki wiadomo, że nawet prosta organizacja ruchu nie jest gwarantem bezpieczeństwa, na które z natury rzeczy składa się również – a może przede wszystkim – czynnik natury ludzkiej. Do wypadku dochodzi zwłaszcza wtedy, gdy zabraknie wyobraźni, kierującemu jest obca rozwaga, a więc dominuje lekkomyślność. W takiej sytuacji sprawca wypadku może odpowiadać za skutek. „Spowodowanie skutku może być tylko wtedy obiektywnie przypisane sprawcy (co stwarza podstawę wyjściową do ustalenia realizacji ustawowych znamion czynu zabronionego (...), gdy urzeczywistnia się w nim niebezpieczeństwo, któremu zapobiec miałoby przestrzeganie naruszonego obowiązku ostrożności”Zob. wyrok SN z 8.03.2000 r. (III KKN 231/98), OSNKW 2000/5–6, poz. 45, „Wokanda” 2000/7, s. 21, „Biuletyn SN” 2000/6, s. 18, OSP 2001/6, poz. 94, OSP 2001/10, poz. 146 oraz glosy aprobujące, pierwsza z pewnymi zastrzeżeniami: A. Górskiego, OSP 2001/6, s. 317 i J. Majewskiego, OSP 2001/10, s. 491..