Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 3-4/2015

Czy święta własność prywatna w prawie rzymskim? (Na marginesie wywiadu z profesor Ewą Łętowską)

C iekawa i istotna dyskusja prowadzona w „Gazecie Wyborczej” dotycząca reprywatyzacji gruntów warszawskich, a w szczególności wywiad z profesor Ewą Łętowską (GW 14–15 lutego 2015 r.), przypomniała mi moje publikacje poruszające zagadnienie powoływania się na „świętą własność prywatną” wywodzącą się – rzekomo – z prawa rzymskiego. Artykuły na ten temat opublikowałem w latach 2001–2003 w „Palestrze” oraz we Włoszech w księdze przygotowanej przez prawników europejskich w XXV-lecie pontyfikatu Jana Pawła II (Giovanni Paolo II. Le vie della giustizia).Por. W. Wołodkiewicz, Riflessioni odierni della proprietà romana, (w:) Giovanni Paolo II. Le vie della giustizia. Omagio dei giuristi a sua santità nel XXV anno di pontificato, Roma–Vaticano 2003, s. 591 i n.; idem, Europa i prawo rzymskie. Szkice z historii europejskiej kultury prawnej, Warszawa 2009, s. 578 i n.Krytykowałem w nich powoływanie się na „świętą własność prywatną” przez polityków i prawników jako przesłankę naprawienia wszelkich krzywd dawnych właścicieli, wyrządzonych przez nacjonalizację czy komunalizację gruntów.

Doktryna liberalizmu wywodząca się od Hobbes’a i Locke’a, a następnie praktyka wczesnego państwa burżuazyjnego stworzyły ideę świętej, niczym nieograniczonej i nienaruszalnej własności prywatnej, stanowiącej fundament ustroju społecznego i demokratycznego państwaZob. T. Hobbes, Leviatan czyli materia, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego, przekład C. Znamierowski, Warszawa 1954, s. 220, 289; J. Locke, Dwa traktaty o rządzie, przekład Z. Rau, Warszawa 1992, s. 181–182.. Taką wizję własności ugruntowywały również sformułowania zawarte w kodeksach cywilnych początków XIX wieku i w XIX-wiecznej doktrynie pandektystycznej. Artykuł 17 francuskiej Deklaracji praw człowieka i obywatela z 1789 r. deklarował, że: „Własność jest prawem świętym i nietykalnym. Nikt nie może być go pozbawionym z wyjątkiem wypadku, gdy tego wymaga w sposób oczywisty konieczność publiczna uznana przez prawo, wszelako pod warunkiem słusznego i z góry wypłaconego odszkodowania”. Artykuł 544 Kodeksu Napoleona określał, że: „Własność jest to prawo korzystania z rzeczy i rozporządzania niemi w sposób najbezwzględniejszy, byle nie czyniono z nich użytku przez ustawy zabronionegoKodeks Napoleona, wyd. polskie pod red. J. J. Litauera, Warszawa 1914..

Takie bezwzględne traktowanie prawa własności było popierane przez XIX-wieczną doktrynę Kościoła katolickiego. Leon XIII w encyklice Rerum novarum (r. 1891), uznając, że „prawo do posiadania prywatnej własności otrzymał człowiek od natury”, sprzeciwiał się postulatom wyrównania różnic społecznych: „I tak na pierwszym miejscu stawiamy zasadę, że państwo winno otoczyć prywatną własność opieką prawa, a warstwy ludowe, do których wdarło się pożądanie własności cudzej, utrzymać w granicach obowiązku; jeśli bowiem wolno dążyć do polepszenia warunków życia w zgodzie ze sprawiedliwością, to jednak zarówno sprawiedliwość, jak i dobro ogółu, nie pozwalają zabierać drugiemu, co do niego należy i pod pozorem niedorzecznej równości godzić w cudze mienieLeon XIII, Rerum novarum, wyd. Kraków 1933, s. 70..

Jednak już Pius XI, w encyklice Quadragesimo anno (r. 1931), pisał: „Jest to naprzód prawdą niezbitą, że ani sam Leon, ani też teologowie, którzy w myśl i pod przewodnictwem Kościoła nauczali, kiedykolwiek przeczyli lub choć w wątpliwość podali podwójny charakter własności, tzn. indywidualny i społeczny, zależnie od tego, czy służy jednostkom czy dobru ogólnemuPius XI, Quadragesimo anno, wyd. Warszawa 1934, s. 21–22.. A punkt 2403 Katechizmu Kościoła Katolickiego (Jana Pawła II z r. 1992) stanowił: „Prawo do własności prywatnej, uzyskanej przez pracę lub otrzymanej od innych w spadku lub w darze, nie podważa pierwotnego przekazania ziemi całej ludzkości. Powszechne przeznaczenie dóbr pozostaje pierwszoplanowe, nawet jeśli popieranie dobra wspólnego wymaga poszanowania własności prywatnej, prawa do niej i korzystania z niejKatechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994.. Pewną zmianę wniosła w roku 1998 Kongregacja nauki wiary, zmieniając słowa „uzyskanej przez pracę lub otrzymanej od innych w spadku lub w darze” na „nabytej lub otrzymanej w sposób sprawiedliwy”.

Leon Duguit, profesor prawa w Bordeaux, reprezentant solidaryzmu społecznego, pisał: „Każda jednostka ma obowiązek spełnienia w społeczeństwie pewnej funkcji w stosunku prostym do miejsca, jakie w tym społeczeństwie zajmuje. A więc ten, kto dzierży dobro, przez to samo, że je ma w swym ręku, może spełnić pewne zadanie, które on tylko wykonać może. Tylko on może pomnożyć bogactwo ogólne, uczynić zadość potrzebom ogólnym, puszczając w ruch kapitał, który trzyma. Jest więc społecznie zobowiązany wypełnić to zadanie i dozna obrony społecznej tylko wtedy, jeżeli je spełni i w takiej mierze, w jakiej to uczyni. Własność nie jest prawem podmiotowym właściciela, jest funkcją społeczną tego, kto dzierży w swoim ręku dobroL. Duguit, Kierunki rozwoju prawa cywilnego, Warszawa–Kraków 1938, s. 133–134..

Ustawodawstwa państw socjalizmu realnego, wprowadzając różne typy własności (państwowa, społeczna, indywidualna i osobista), odeszły w dużej mierze od tradycyjnego ujęcia uprawnień właściciela. Faworyzowały również własność społeczną, traktowaną jako podstawa konstytucyjnego porządku prawnego i społecznego. Również odróżnienie własności indywidualnej (środków produkcji), chronionej jedynie w ramach obowiązujących ustaw, od własności osobistej (środków spożycia), chronionej przepisami konstytucji, stanowiło odejście od charakterystycznego dla klasycznej cywilistyki jednolitego pojęcia własności.

Upadek socjalizmu realnego spowodował odrodzenie gospodarki rynkowej, opartej na prywatnej własności środków produkcji i swobody obrotu kapitałowego oraz powrót do tradycyjnego, jednolitego ujęcia prawa własności. Ten proces społeczny i przemiany prawne wiązały się z żądaniami rewindykacji własności utraconej przed wielu dziesiątkami lat. Uzasadnieniem tych żądań jest niekiedy twierdzenie, że utrata ta stanowiła naruszenie „przyrodzonego”, „świętego” prawa własności. Rewindykujący swe prawa powołują też niekiedy prawo rzymskie jako przykład porządku prawnego, który strzegł „przyrodzonego naturalnego prawa do własności”. „Święta zasada własności” miała być – ich zdaniem – ustanowiona jeszcze w prawie rzymskim. Takie traktowanie własności wysuwano często w dyskusjach parlamentarnych w związku z żądaniami reprywatyzacyjnymi lub też dyskusjami nad ustawami dotyczącymi prawa własności i innych praw rzeczowych.

W wypowiedziach parlamentarzystów, postulujących szeroką reprywatyzację, podnoszona jest często argumentacja, że dalsze odkładanie w czasie zwrotu majątków znacjonalizowanych w okresie socjalizmu realnego jest sprzeczne z zasadami etycznymi. Polska „nie powinna pozostawać w tyle w tak fundamentalnej kwestii jak ustanowiona jeszcze w prawie rzymskim święta zasada własności i jej respektowanie” (tak np. senator Piotr Andrzejewski w roku 1999). Motyw „świętej własności prywatnej prawa rzymskiego” pojawia się w wypowiedziach posłów, szczególnie reprezentujących ugrupowania prawicowe. Również zwolennicy wolnego, niczym nieograniczonego rynku powoływali się na „znane od czasów prawa rzymskiego prawo własności prywatnej” (tak np. poseł Ireneusz Niewiarowski w roku 1998). Twierdzenie, jakoby własność miała od zawsze, to jest już od czasów prawa rzymskiego, charakter absolutny bywało korygowane przez niektórych polityków. Czy jednak rzeczywiście ujęcie własności w prawie rzymskim może stanowić argument dla dzisiejszych zwolenników nienaruszalności własności prywatnej?

Zagadnienie własności w prawie rzymskim wzbudzało i wzbudza nadal spory wśród jego badaczy. Włoski romanista Pietro Bonfante, poczynając od swej pierwszej monografii z lat osiemdziesiątych XIX wieku, aż do swych ostatnich prac z końca lat dwudziestych XX wieku, wywodził, że pierwotna własność rzymska była ukształtowana niejednolicie, różne były też sposoby jej ochrony. Odróżnienie kategorii res mancipi i res nec mancipi wynikało, zdaniem Bonfantego, z tego, że res mancipi (grunty i zwierzęta służące do jego uprawy) były przedmiotem własności grupowej, którą w imieniu grupy sprawował pater familias. Natomiast res nec mancipi, do których należały rzeczy codziennego użytku, stanowiły przedmiot władania indywidualnego, zbliżonego bardziej do faktycznego posiadania niż do prawa o charakterze bezwzględnym. Według niemieckiego romanisty Maxa Kasera archaiczne prawo rzymskie nie znało pojęcia własności, traktowanej jako prawo bezwzględnie skuteczne erga omnes. Wedle Kasera w prawie archaicznym własność była prawem względnym, uprawniającym do ochrony procesowej jedynie w odniesieniu do przeciwnika.

Nie wchodząc w szczegółowe rozważania dotyczące początków własności rzymskiej, można zauważyć, że już w archaicznym procesie rzymskim (legis actiones) znane było rozróżnienie pomiędzy prawami władczymi, skutecznymi wobec wszystkich (dochodzonymi za pomocą actio in rem) oraz uprawnieniami wierzyciela wobec dłużnika (dochodzonymi za pomocą actio in personam). W postępowaniu przed pretorem w przypadku naruszenia prawa własności powód wypowiadał przed pretorem uroczystą formułę, że „rzecz jest jego wedle prawa Kwirytów” (meam esse ex iure Quiritium aio). Pierwotne określenie meum esse, oznaczające istnienie uprawnienia do władania rzeczą, zostało dopiero w prawie klasycznym zastąpione abstrakcyjnymi terminami proprietas i dominium. Prawu rzymskiemu było ponadto znane rozróżnienie różnych rodzajów własności: kwirytarnej, pretorskiej oraz władania gruntami prowincjonalnymi. Ta ostatnia forma władania pochodziła z przydzieleń obywatelom rzymskim (np. weteranom) działek gruntu wydzielonych z należącego do państwa rzymskiego ager publicus. Zakres uprawnień, a przede wszystkim ochrony, był różny w zależności od rodzaju własności.

Rozróżnienie własności kwirytarnej (opartej na stosownym tytule nabycia) oraz własności pretorskiej (która, będąc jedynie władztwem faktycznym, mogła się przemienić we własność kwirytarną przez zasiedzenie) prowadziło do sytuacji, że w odniesieniu do tej samej rzeczy mogło istnieć podwójne, konkurujące ze sobą, prawo własności (duplex dominium). Polegało to na tym, że kto inny był właścicielem kwirytarnym, którego chroniła skarga oparta na ius civile, a kto inny właścicielem bonitarnym, którego władanie chronił jedynie pretor, udzielając skargi opartej na jego imperium.

W rzymskim prawie klasycznym grunty prowincjonalne, jako należące do ludu rzymskiego lub do cesarza, nie mogły być przedmiotem własności indywidualnej. Władającemu gruntem prowincjonalnym przysługiwało (aż do końca III wieku n.e.) jedynie faktyczne władztwo i możność pobierania pożytków. Za możliwość takiego władania posiadacz płacił czynsz na rzecz państwa, podczas gdy grunty italskie były nieopodatkowane. Po wprowadzeniu przez Dioklecjana powszechnego podatku gruntowego własność gruntów prowincjonalnych upodobniła się do własności gruntów położonych w Italii.

W okresie końca rzymskiej republiki rozwój terytorialny Rzymu oraz przemiany rzymskiego społeczeństwa osłabiają więzy łączące uprzednio obywateli małego państwa, opartego na solidarności rodowej. Następuje wzrost indywidualizmu, połączony z poszukiwaniem interesu gospodarczego. Przyczyniło się też do tego rozpowszechnienie filozofii stoickiej, ze swoim pojęciem indywidualizmu. Podstawy do wykształcenia abstrakcyjnego pojęcia prawa własności pojawiają się dopiero w prawie późnoklasycznym. Próby podania ogólnej definicji prawa własności podejmują dopiero średniowieczni glosatorowie i komentatorowie.

Prawo własności w prawie rzymskim było ograniczane różnymi przyczynami. Jedne z nich ograniczały właściciela w wykonywaniu jego władztwa lub pozbawiały go władztwa. Inne obejmowały różnego rodzaju ciężary spoczywające na właścicielu. W ustawie XII tablic spotykamy liczne ograniczenia wynikające z ochrony sąsiadów lub ochrony interesu zbiorowego. Można tu wymienić zakaz czynienia na gruncie urządzeń, które zmieniałyby normalny odpływ wody deszczowej; możność żądania od sąsiada usunięcia gałęzi przerastających granicę; możność wchodzenia na grunt sąsiada w celu zebrania owoców spadłych na ten grunt. Do ograniczeń praw właściciela należał również obowiązek uprawy gruntu przez jego właściciela. Utrata własności mogła nastąpić w przypadku wywłaszczenia gruntu na niektóre budowle użyteczności publicznej (akwedukty) lub w związku z funkcjonowaniem dróg publicznych. Własność gruntu mogła zostać ograniczona przez uświęcenie go np. na skutek pochowania ludzkich zwłok w grobowcu położonym na cudzym gruncie.

Poważne ograniczenie możliwości realizacji rzeczowych uprawnień właściciela stwarzała również konstrukcja procesu chroniącego własność (actiones in rem), w dobie postępowania legisakcyjnego i formułkowego. Wyrok zapadły w postępowaniu in rem nie mógł być egzekwowany przez przymusowe wydanie rzeczy właścicielowi. Jeżeli przegrywający nie chciał wydać dobrowolnie rzeczy, mógł podlegać jedynie egzekucji na osobie lub na całym majątku (venditio bonorum). Nie powodowało to jednak odzyskania rzeczy przez właściciela. W procesie formułkowym doprowadziło to do wykształcenia tzw. klauzuli restytutoryjnej, umieszczanej w formułce procesowej. Jeżeli pozwany po wydaniu wyroku wstępnego nie restytuował dobrowolnie rzeczy, zapadał wyrok na zapłacenie równowartości rzeczy w pieniądzach.

Ustawa XII tablic ograniczała również uprawnienia właściciela przez stosunkowo krótkie terminy zasiedzenia (usucapio): nabycie własności rzeczy ruchomej następowało po upływie roku, rzeczy nieruchomej po dwóch latach posiadania. Wyłączone spod zasiedzenia były jedynie rzeczy skradzione, a później również nabyte siłą. Długoletnie posiadanie gruntów prowincjonalnych, które nie podlegały usucapio, prowadziło do przedawnienia po 20 lub 30 latach możliwości dochodzenia przez dotychczasowego władcę zwrotu gruntu prowincjonalnego (praescriptio longi temporis). W prawie justyniańskim instytucja zasiedzenia została zreformowana: po trzech latach posiadacz nabywał własność rzeczy ruchomej, po 10 lub 20 latach nabywał własność nieruchomości. W prawie justyniańskim zostały również zgeneralizowane przesłanki wymagane do zasiedzenia. Justynian skrócił również do lat 30 wprowadzony przez Konstantyna 40-letni termin przedawnienia skargi o wydanie rzeczy (niezależnie od tytułu nabycia i dobrej wiary). Jedynie w stosunku do rzeczy należących do Kościoła, klasztorów i fundacji dobroczynnych pozostał dotychczasowy termin przedawnienia 40-letniego.

Ograniczenia prawa własności w prawie rzymskim mogły również wynikać z woli samego właściciela. Były to prawa na rzeczy cudzej (iura in re aliena): służebności gruntowe (servitutes), wieczysta dzierżawa (emfiteuza), prawo zabudowy (superficies) i zastaw umowny (hypotheca).

Można powołać tu pogląd Henryka Kupiszewskiego, który słusznie pisał: „Z niewyczerpującego zestawienia ograniczeń i ciężarów spoczywających na właścicielach nieruchomości na rzecz sąsiadów i pro publica utilitate wynika, że własność rzymska od czasów najdawniejszych, jeśli będziemy pomni na przepisy o charakterze policyjnym zachowane przez ustawę XII tablic, nie miała w sobie nic z indywidualizmu lub egoizmu, jaki nauka prawa rzymskiego chciała wyczytać na przełomie XIX i XX w. Przeciwnie, można powiedzieć, że w miarę rozwoju społeczeństwa i państwa własność była coraz energiczniej wikłana w służbę społeczną"H. Kupiszewski, Rozważania o własności rzymskiej, „Czasopismo Prawno-Historyczne” 1984, t. 36, z. 2, s. 45. .

Zarówno samo pojęcie własności w prawie rzymskim, jak i ograniczenia, którym ta własność podlegała, nie dają podstaw dzisiejszym zwolennikom „świętej własności prywatnej” powoływania się na prawo rzymskie dla uzasadniania ich pełnych żądań rewindykacyjnych.

Zgadzam się w pełni z poglądami Ewy Łętowskiej wyrażonymi w jej wywiadzie w „Gazecie Wyborczej”, w szczególności z tytułem Własność nie jest święta (co do innych jej poglądów dotyczących kultury stanowienia prawa, jego wykonywania, edukacji prawnej wyrażałem się już wielokrotnie w mych artykułach/felietonach w „Palestrze”, na marginesie jej ostatnich książek)Zob. W. Wołodkiewicz, Mity są dobre na wszystko, „Palestra” 2014, nr 1–2, s. 220 i n.; idem, Acus, czyli igła, „Palestra” 2015, nr 1–2, s. 224 i n.. Ewa Łętowska w swym wywiadzie mówi: „Gdy byłam RPO, świadoma problemów i następstw, które teraz się wam tak gorzko odbijają, apelowałam o ostrożność w reprywatyzacji. O inwentaryzację roszczeń i ich hierarchizację. Płuca wyplułam w rozmowach z Ireną Dziedzic, w telewizji, żeby to wytłumaczyć. I wołano, że jestem niedostatecznie uwrażliwiona na świętą własność prywatną. Niechby sądy przeprowadziły analizę rozchwianego orzecznictwa. No i niech zastosują środki jego ujednolicenia i wyprostowania”.

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".