Poprzedni artykuł w numerze
Z historią miasta Białystok związanych jest wiele znanych i wybitnych osób, które w mieście tym lub w nieodległych okolicach białostockiej ziemi urodziły się, mieszkały lub pracowały i tu zmarły. Wystarczy wymienić choćby kilka najważniejszych i najbardziej znanych z naszej historii postaci. Ostatni król z rodu Jagiellonów Zygmunt August po śmierci swej ukochanej żony Barbary Radziwiłłówny ostatnie lata swego życia spędzał w pobliskim Tykocinie, a zmarł w niedalekim Knyszynie w roku 1572. W tym samym czasie mieszkał i tworzył w Tykocinie starosta tykociński, autor znanego utworu Dworzanin polski, Łukasz Górnicki. Był on jednocześnie zaufanym sekretarzem króla. Zmarł w tymże Tykocinie i według ówczesnych zwyczajów kazał się pochować na ścieżce do klasztoru bernardynów, mieszczącego się wówczas na nieistniejącej już od dawna, zalanej wyspie na Narwi. Ściśle z Białymstokiem związana jest dziewiętnastowieczna postać białostockiego lekarza Ludwika Zamenhofa, twórcy języka esperanto. Nieco wcześniej z Białymstokiem związał się znany poeta Franciszek Karpiński, który na zaproszenie Izabeli Branickiej co najmniej przez kilka lat rezydował w pałacu Branickich. Leżące na trasie z Białegostoku do Warszawy Jeżewo to miejscowość rodzinna znanego dziewiętnastowiecznego etnografa, krajoznawcy, historyka i przyrodnika Zygmunta Glogera. Nie sposób wreszcie pominąć ostatnich, już dwudziestowiecznych wielkich Polaków związanych z Białymstokiem i Białostocczyzną, wyniesionych na ołtarze, błogosławionych księży Jerzego Popiełuszki i Michała Sopoćki. Na pewno nie są to wszyscy wielcy „białostocczanie”.
Do wielkich, choć całkowicie nieznanych bohaterów i męczenników ziemi białostockiej zaliczyć można i trzeba postać białostockiego adwokata Karola Świątka.
Adwokat Karol Świątek urodzony w roku 1911, pochodzący z Podkarpacia, w latach trzydziestych XX wieku, do wybuchu wojny w 1939 r., mieszkał i pracował w Białymstoku, prowadząc tu własną kancelarię adwokacką. Oczywiście nie był on jedynym praktykującym w tym czasie w Białymstoku adwokatem. Choć nie należał do najbardziej znanych sław przedwojennej palestry, to jako jedyny z białostockich adwokatów został wymieniony w Albumie Adwokaci Polscy Ojczyźnie.Album wydany nakładem Naczelnej Rady Adwokackiej, pod redakcją adwokatów: Stanisława Mikke i Adama Redzika, ukazał się w roku 2008, a jego drugie, uzupełnione wydanie w roku 2011.
Wcześniej nazwisko adwokata Karola Świątka znalazło się w specjalnym numerze „Palestry”„Palestra” 2000, nr 4, poświęcony Adwokatom Ofiarom Katynia., autorstwa adwokata Stanisława Mikke.
Adwokata Stanisława Mikke poznałem, gdy byłem członkiem NRA i spotykałem się z nim w Warszawie, a także w Domu Adwokata w Grzegorzewicach. W 2001 roku adw. Stanisław Mikke był jednym z zaproszonych gości na obchody 50-lecia Białostockiej Izby Adwokackiej. Przy okazji tych spotkań miałem możliwość wysłuchania relacji adw. Stanisława Mikke na temat jego udziału przy pracach ekshumacyjnych zwłok polskich oficerów zamordowanych w 1940 r. przez funkcjonariuszy stalinowskiego NKWD w Charkowie i innych miejscowościach. Wśród ofiar udało się między innymi zidentyfikować adw. Karola Świątka, podporucznika piechoty rezerwy Wojska Polskiego, dowódcy plutonu 5 Pułku Strzelców Podhalańskich.
Pamiętam dokładnie i nigdy tego nie zapomnę, jak pewnego wieczoru, na początku roku 2000, zadzwonił do mnie do domu (telefonów komórkowych jeszcze wówczas nie mieliśmy), do Białegostoku, adw. Stanisław Mikke. Poinformował mnie, że przygotowuje wydanie specjalnego numeru „Palestry”, poświęconego adwokatom-ofiarom katyńskiej zbrodni. Zapytał mnie, czy mogę, jako rodowity białostocczanin, opowiedzieć, jak przed wojną mieszkający i praktykujący w Białymstoku adwokat mógł spędzać wolny czas po pracy lub w niedzielę. Ponieważ chciałby osoby te jak najbardziej przybliżyć czytelnikom. Przypomniałem sobie wówczas opowiadania moich dziadków i rodziców o przedwojennych cukierniach prowadzonych przez właścicieli narodowości macedońskiej, nazywanych Makedońcami, o kultowym napoju o nazwie buza. Obowiązkowym dodatkiem do tego napoju była chałwa o różnych, niezapomnianych wyśmienitych smakach. Opowieść snutą z sentymentem przez starszych przekazałem adw. Stanisławowi Mikke. Dodałem, że bardzo prawdopodobne jest, że adwokat Świątek mógł odwiedzać cukiernie, gdzie podawano te białostockie przysmaki. Dodałem ponadto, że obiady lub kolacje, przynajmniej przy pewnych okazjach, mógł jadać w eleganckiej restauracji hotelu „Ritz”.
Przekazane przeze mnie informacje zostały wykorzystane jako literackie wyobrażenia ostatnich godzin przed śmiercią adw. Karola Świątka: „Zamyka oczy. Zmęczony drzemie. Przed oczami Planty, rodzinne, białostockie, zapach zieleni charakterystyczny dla późnego upalnego lata. Spogląda na nowy budynek sądu. Dziś tam nie zajrzy. Jest niedziela. Więc po kościele dokąd? Oczywiście do «Makedońca» na szklankę buzy i chałwę. Wie, że to ostatnie spokojne dni. Ma już kartę mobilizacyjną. Pojutrze zamelduje się u pułkownika Janowskiego w macierzystym pułku podhalańczyków. Może więc na ostatnią kolację do «Ritza»?”S. Mikke, Zbrodnia, „Palestra” 2000, nr 4, s. 18. Ta literacka wizja pobudziła również i moją wyobraźnię. Zacząłem zastanawiać się, gdzie mieścił się ten legendarny lokal u Makedońca, w którym serwowano orientalne specjały. Zacząłem wówczas wertować przewodniki po Białymstoku. W przewodniku historycznym autorstwa Andrzeja LechowskiegoA. Lechowski, Białystok. Przewodnik historyczny. opisana jest historia znanej mi kamienicy przy ul. Lipowej, w której znajdowała się kawiarnia Mikołaja Murawiejskiego. Nad wejściem do lokalu widniał szyld „Buzna”, a w witrynie umieszczony był napis „cukiernia, buza, woda sodowa”. Tu serwowano najlepszą w Białymstoku buzę, gazowany napój z kaszy jaglanej. Według Andrzeja Lechowskiego w latach 30. funkcjonowało już co najmniej kilka, jeśli nie więcej, kawiarni serwujących buzę i chałwę. Zachowały się ponadto stare z 1913 r. zdjęcia Hotelu Ritz. Na jednym z nich odczytać można treść szyldu od strony ul. Kilińskiego. Duży napis, pisany po rosyjsku, cyrylicą, głosi: „Makiedońskij pierwokłasnyj bufiet” i nieco niżej słowa: „buza, chałwa”. Ten lokal funkcjonował również w okresie międzywojennym.
Ten piękny, uporządkowany świat przerwała wojna. Jako porucznik rezerwy piechoty 5 Pułku Strzelców Podhalańskich Karol Świątek walczył we wrześniu 1939 r. w składzie tej jednostki. Nie wiemy, w którym dniu i w jakich okolicznościach dostał się do niewoli, i to niewoli nie Niemców, z którymi poszedł walczyć, lecz zbrodniczej niewoli sowieckiej, stalinowskiej. Ostatnie minuty życia adw. Karola Świątka według adw. Stanisława Mikke mogły wyglądać tak: „Z tych wspomnień [o Białymstoku] wyrywa go szczęk zamka w celi. Rosły funkcjonariusz wymieniając przekręca jego nazwisko. Podnosi się, zapina wszystkie guziki munduru. Zrzuca z siebie zmęczenie. Funkcjonariusz popycha go. Idą słabo oświetlonymi korytarzami. Zastanawia się, w jakim celu o tak późnej porze prowadzą. Schodzą po wąskich schodach, są w jakimś piwnicznym pomieszczeniu. Pojawia się drugi strażnik, chwyta go za ręce, sprawnym ruchem krępuje je do tyłu. Szarpnął się. To chyba sznurek. Ktoś pyta o nazwisko, imię ojca. Odpowiada. W pomieszczeniu wyczuwa dziwny jakiś zapach. Nie może się mylić, proch. A więc to…S. Mikke, Zbrodnia, s. 18.
Karol Świątek jest jedną z co najmniej 110 ofiar zbrodni katyńskiej będących adwokatami, zamordowanymi strzałem w tył głowy.
Z publikowanych informacji o adw. Karolu Świątku na uwagę zasługuje opinia wystawiona przez dowódcę macierzystego 5 Pułku Strzelców Podhalańskich, odnaleziona przez adw. Stanisława Mikke: „Bardzo energiczny, o wielkim poczuciu godności osobistej. Bardzo inteligentny, umysł bystry i jasny. Pamięć i przytomność umysłu bardzo duża. Wykazuje wybitną orientację jako dowódca nawet w najkrytyczniejszych momentach. Decyzje podejmuje bardzo szybko. Bardzo dobrze orientuje się w sytuacji bojowej. (…) W wykonywaniu obowiązków bardzo sumienny. Bardzo dobry”.
Adwokat Stanisław Mikke napisał w relacji z ekshumacji w Charkowie:
„3 sierpnia 1991 r. o godz. 13.30 zanotowałem w prowadzonym dzienniku, że w mogile znaleziono trzeci już tego dnia wojskowy znaczek identyfikacyjny. To owalna, dająca się przełamać blaszka z danymi żołnierza, tzw. nieśmiertelnik (lub śmiertelnik). Na tej niefachowo wyryto:
«KAROL ŚWIĄTEK KAT. 29.XI.1911.PORUCZ.»”Tamże..