Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 3-4/2012

Ronald Irving, „The Law is a ass”. An illustrated anthology of legal quotations

Udostępnij

London–New York 2010, ss. 283.

Kompilację powiedzeń, powiedzonek, cytatów z literatury bardziej i mniej ambitnej oraz prawniczych anegdotek warto Czytelnikowi gorąco polecić, aczkolwiek najpierw godzi się uczciwie przestrzec, że prawnik, który chciałby zapoznać się bliżej z jej treścią, powinien spełniać dwa, nazwijmy to, kryteria. Otóż po pierwsze, musi to być osoba z dużym poczuciem humoru i dystansem do wykonywanego zawodu. Po wtóre, należy, niestety, znać angielski.

Na powyższym zasadniczo moglibyśmy recenzję niniejszą zakończyć, gdyż zbiorek w rodzaju omawianego, o ile nie zawiera rażących błędów, to niezbyt ambitne wyzwanie dla recenzenta. Tym samym jednak okazalibyśmy się nie tylko małostkowi, ale i niesprawiedliwi wobec Autora, który włożył wiele pracy w jego przygotowanie.

Ronald Irving jest angielskim prawnikiem. Za tytuł zbioru posłużył mu cytat pochodzący z powieści Olivier Twist Charlesa Dickensa, nie tak dawno z powodzeniem przeniesionej na ekran przez Romana Polańskiego. Praca podzielona została na osiem rozdziałów: Sprawiedliwość (Justice), Prawo (The Law), Prawnicy (Lawyers), W sądzie (In Court), Zniesławienie (Libel), Zbrodnia i kara (Crime and Punishment), Testamenty (Wills) oraz Zdrada stanu (Treason).

Wykorzystany materiał został podzielony i pogrupowany w sposób dosyć przejrzysty. Jak wiadomo, z czasem każda anegdota rodzi coraz liczniejsze mutacje oraz parafrazy. Po latach często nie wiadomo już, co jest pierwowzorem, a co derywatami. Autor, za co mu chwała, powstrzymał się jednak przed włączeniem do swojego dzieła wszelkich możliwych wersji opisywanych przez siebie wydarzeń. To cenna wskazówka dla prawników-felietonistów, wydających później swoje dzieła w formie książki. Zdarza się bowiem, że ta sama myśl, opublikowana w kilku osobnych artykułach, powraca potem w opus magnum w tej samej formie. To nieco nużące dla czytelnika. Decies repetita placebit („Powtórz dziesięć razy, a będzie się podobało”) – powiada poeta Horacy. Spodoba się, spodoba, ale tylko Horacemu. Irving wie o tym. Szkoda, że niektórzy „koledzy” felietoniści nie.

Wróćmy jednak do anegdot. Autor kompilacji sięga głównie do materiałów odnoszących się do sfery angloamerykańskiego common law. Większość powiedzonek i facecji cechuje się lekkością i humorem. Przyznać przy tym trzeba, że równo dostaje się wszystkim: sędziom, adwokatom, prokuratorom, rzeszy prawników, bez dokładniejszego sprecyzowania ich funkcji, oraz uczestnikom procesu. Czytelnikowi oszczędzone zostały tym samym budzące odruch zwrotny „kawały z brodą” oraz komunały przepisywane bezmyślnie z jednej kompilacji do drugiej. Irving pisze o swoim „środowisku naturalnym”, a jednak nie ma w jego książce niepotrzebnej bufonady czy zawodowego zgorzknienia, choć gdzieniegdzie pojawiają się również wątki i przemyślenia poważniejsze. Znakomitym dopełnieniem tekstu są reprodukcje grafik, głównie XIX-wiecznych, o tematyce prawniczej.

Uwag mam do Autora niewiele i w większości są to zupełne drobiazgi. Jak chociażby ten, że autorem powiedzenia „Przyznanie się do winy jest królową dowodów” (por. s. 133) był stalinowski prokurator Andriej Wyszyński. Otóż Wyszyński, choć jak wszystkim wiadomo, zasłynął jako perfekcjonista w kreatywnym wydobywaniu zeznań obciążających wszystko i wszystkich, nie był twórcą przywołanej zasady. Wywodzi się ona jeszcze ze średniowiecznych regulacji rzymsko-kanonicznych, pozostających w ścisłym związku z procesem inkwizycyjnym. Jej łacińska wersja to: confessio est regina probationum. Chętnie spytałbym również Autora, co nim kierowało, kiedy dokonywał podziału swojej pracy. Dlaczego zabrakło w niej na przykład osobnego rozdziału z anegdotami na temat rozwodów (jest skromniutki podrozdzialik), dlaczego zabrakło osobnej części poświęconej śledztwom i policji itd. Czy nie jest to również prawo? Czy brakuje ciekawostek z tych dziedzin?

Ale dajmy spokój. „Tak krawiec kraje, jak mu materii staje”, a przyznać przy tym trzeba, że Ronald Irving „kraje” całkiem nieźle. Słowa uczą, przykłady pociągają. Ku zachęcie warto przedstawić skromną próbkę zawartości dzieła:

s. 23: A na ile sprawiedliwości może pan sobie pozwolić? (odpowiedź adwokata na prośbę klienta o dochodzenie w jego imieniu sprawiedliwości).

s. 27: W Anglii sprawiedliwość jest dla wszystkich. Jak Hotel Ritz.

s. 29: Niekompetentny obrońca może przedłużać proces miesiącami lub latami. Kompetentny nawet dłużej.

s. 46: Za chwalebną niepewność prawa! (toast wzniesiony przez prawnika).

s. 88: Prawnicy to jedyne osoby, którym nieznajomość prawa nie szkodzi.

s. 191: Jeżeli bieda jest matką przestępstwa, to głupota jest jego ojcem.

s. 200: Powodem, dla którego preferuję sprawy karne, jest to, że jak wchodzę na salę sądową, od razu wiem, gdzie są ci źli (wyznanie obrońcy w sprawach karnych).

Zakończę dwoma powiedzonkami „na czasie”. Pierwsze ma smaczek międzynarodowy. Otóż: „W Niemczech wszystko jest zabronione, z wyjątkiem tego, co jest dozwolone. We Francji wszystko jest dozwolone, z wyjątkiem tego, co jest zabronione. W Związku Radzieckim wszystko jest zabronione, nawet to, co jest dozwolone. We Włoszech wszystko jest dozwolone, zwłaszcza to, co jest zabronione” (s. 59). Drugi z powodzeniem można odnieść do sytuacji panującej obecnie w naszym kraju: „Reforma? Reforma? Ale dlaczego? Czy sytuacja naprawdę jest już aż tak zła?” (s. 53).

Kto chce śmiać się dalej, niech sięgnie po książkę Ronalda Irvinga. Miłej lektury!

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".