Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 11-12/2011

Czy celowe jest wyodrębnienie wyspecjalizowanego korpusu obrońców kasacyjnych przy Sądzie Najwyższym?

Udostępnij

1. Tym razem o kwestii, która jest wprawdzie pozbawiona bezpośredniego wymiaru praktycznego, ale ciągle, od wielu już lat, powraca w prawniczych dyskusjach w różnych kontekstach. Ostatnio – w sprawozdaniu Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego z działalności Sądu Najwyższego w roku 2010 (druk sejmowy nr 4133).

Zacząć wypada od konstatacji wprawdzie dość oczywistej, a jednak istotnej, bo rzucającej światło na pogląd ustawodawcy na rolę adwokatury w systemie prawnym: nie dzieli on ani adwokatury, ani obrońców na jakiekolwiek osobne podkategorie czy grupy, uprawnione do wyłącznego działania w określonych kategoriach spraw. Jest to wyrazem domniemania (ustawodawcy), że jednolita adwokatura i jej ustrój prawny dają wystarczającą rękojmię należytego świadczenia pomocy prawnej we wszystkich obszarach swego działania, że każdy adwokat jest przygotowany fachowo do świadczenia pomocy prawnej na adekwatnym, profesjonalnym poziomie. Jak wiadomo, nie zawsze tak było. Jeszcze nie tak dawno (kodeksy wojskowego postępowania karnego z 1936 r. i 1945 r.) w postępowaniu karnym w sprawach należących do właściwości sądów wojskowych obrońcami mogli być wyłącznie obrońcy wojskowi, należący do specjalnego, wyodrębnionego korpusu obrońców wojskowych czy też – jeżeli można to tak określić – palestry wojskowej. Więcej o kryteriach wyodrębnienia tej osobnej grupy obrońców – poniżej.

Z kwestią tzw. palestry kasacyjnej czy korpusu obrońców kasacyjnych wiążą się co najmniej t r z y węzłowe zagadnienia, które trzeba choćby szkicowo omówić, aby odpowiedzieć na pytanie, czy jej powołanie jest potrzebne.

2. Po pierwsze chodzi więc o to, czy da się odnotować jakiekolwiek na tyle poważne i rozpowszechnione patologie praktyki kasacyjnej obrońców-autorów skarg kasacyjnych, które uzasadniałyby wprowadzenie rozwiązania ustrojowego, polegającego na dopuszczeniu do praktyki kasacyjnej przed Sądem Najwyższym wyłącznie niektórych, wybranych adwokatów. Otóż na to pytanie należy odpowiedzieć  w zasadzie przecząco. To prawda, że problemem trwale od lat występującym w praktyce kasacyjnej są próby przemycania przez obrońców „czystych” zarzutów apelacyjnych w procesowym kostiumie kasacji, tj. zarzutu błędu w ustaleniach faktycznych. Jest to jednak, jak można sądzić, efekt upatrywania w skardze kasacyjnej „drugiej apelacji” czy „uapelacyjnienia” kasacji. Nie chodzi tu zatem – jak się zdaje – o niezrozumienie istoty środka zaskarżenia przez adwokatów, lecz raczej o jego instrumentalne traktowanie przez niektórych obrońców. Trudno jednak wypowiadać się na temat skali tego problemu (że na pewno istnieje – o tym można wnioskować z publikowanego orzecznictwa Sądu Najwyższego). Niestety, statystyki spraw kasacyjnych i sposobu ich załatwiania publikowane na stronie internetowej Sądu Najwyższego nie uwzględniają osobno liczby kasacji pozostawianych bez rozpoznania (i przyczyn pozostawienia kasacji bez rozpoznania), ani tych kasacji, które są oddalane jako oczywiście bezzasadne (źródło: oficjalne statystyki sądowe dostępne na stronie Sądu Najwyższego, www.sn.pl/­aktual/3_2.html). W 2010 r. na 1684 spraw kasacyjnych w sprawach karnych oddalono 1112 kasacji (66% oddaleń). Ile było wśród nich oddaleń z powodu oczywistej bezzasadności, tego nie wiadomo. Dysponowanie takimi danymi dałoby pewną orientację co do liczby kasacji, które nie spełniają nawet „progowych” (formalnych) standardów procesowych stawianych przez Kodeks postępowania karnego tej skardze etapowej.

Nieco inne spojrzenie na sprawę przedstawione jest w powołanej na wstępie informacji Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego o działalności Sądu Najwyższego za rok 2010, w której wnioskach sformułowany jest postulat wprowadzania palestry kasacyjnej i uzasadniony tym, że do Sądu Najwyższego „wnoszone są również skargi kasacyjne czasami zbyt obszerne, w których zaciera się podstawowy walor środka zaskarżenia, jakim jest konkretność zarzutów”. Wypowiedź ta, niezbyt jasna, nie jest też zbyt przekonywająca jako uzasadnienie wprowadzenia do naszego systemu sądowego adwokatury kasacyjnej. To, że skarga kasacyjna (a raczej jej uzasadnienie, jak wolno sądzić) jest „zbyt obszerna”, nie ma przecież żadnego znaczenia procesowego w tym sensie, że nie może dyskwalifikować tego środka zaskarżenia. Ustawa procesowa nie nakłada na obrońcę żadnych ograniczeń w tym zakresie. Kasacja może być dowolnie obszerna – granice jej obszerności wyznacza potrzeba rzetelnego uzasadnienia stawianych w niej zarzutów. Istotna jest jedynie trafność merytoryczna podnoszonych w skardze zarzutów. Motywem wyodrębnienia specjalnego korpusu adwokatów (radców prawnych) kasacyjnych nie może być chyba tylko zamiar zmniejszenia objętości kasacji. Nie bardzo też wiadomo, w jaki sposób „obszerność” kasacji ma „zacierać [jej] podstawowy walor, jakim jest konkretność zarzutów”.

Prowadzi nas to do drugiego motywu potrzeby wprowadzenia palestry kasacyjnej, formułowanego przez Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego: „byłoby to korzystne przede wszystkim dla samych stron, gdyż często wadliwe powołanie podstaw środka zaskarżenia uniemożliwia pożądane rozstrzygnięcie sprawy”. Kłopot jednak w tym, że o ile w orzecznictwie Sądu Najwyższego – o czym powiedziano wyżej – dość często pojawiają się zarzuty, że obrońca pod pretekstem złożenia kasacji w istocie stara się wnieść apelację, próbując taki zabieg procesowy zręcznie zamaskować przez nadanie zarzutom apelacyjnym postaci zarzutów kasacyjnych („uapelacyjnienie” kasacji, które stanowi istotny problem w praktyce kasacyjnej w sprawach karnych), o tyle (nie wykluczając oczywiście tego, że i takie pojedyncze i odosobnione przypadki miały i mają miejsce)  nie jest wcale powszechne „wadliwe powołanie podstaw środka zaskarżenia” przez obrońców, które miałoby rzekomo „uniemożliwić pożądane rozstrzygnięcie sprawy”.

Problemem wcale nie jest zatem to, że kasacje są źle pisane w taki sposób, że blokują w wielu przypadkach „pożądane rozstrzygnięcie sprawy”. Gdyby tak było, to można by to wykazać statystycznie w dość prosty sposób: analizując liczbę skarg kasacyjnych, które dały asumpt do orzekania kasatoryjnego w związku ze stwierdzeniem jednego z uchybień wskazanych w art. 439 § 1 k.p.k., mimo że uchybienie takie nie zostało podniesione przez autora kasacji (a zatem właśnie kasacja „wadliwie powołała podstawy środka zaskarżenia”). Kasacje są często źle pisane – to jest bezsporne i wynika z lektury judykatury Sądu Najwyższego. Problemem jest jednak raczej to, że wiele kasacji stanowi w istocie wyłącznie (wielce uciążliwe dla czytającego kasację) „watowanie” procesowe, że są to apelacje ubrane w kostium procesowy kasacji. A zatem tak naprawdę w postulacie wprowadzenia korpusu kasatoryjnego Pierwszemu Prezesowi Sądu Najwyższego wcale nie chodzi o „korzyść dla stron”, lecz o odciążanie Sądu Najwyższego od wadliwie formułowanych skarg kasacyjnych, co jest przecież bezsprzecznie propozycją słuszną. W związku z tym pojawiają się jednak dwa kolejne problemy, o których rozwiązanie wcale nie jest łatwo. Dlaczego samo wprowadzenie korpusu obrońców kasacyjnych miałoby dawać gwarancję wysokiego poziomu kasacji sporządzanych i wnoszonych przez jego członków? Skąd przypuszczenie, że po wyodrębnieniu takiej specjalnej grupy prawniczej („adwokatury w adwokaturze”) ustałby wpływ do Sądu Najwyższego rozwlekłych apelacji udających kasacje? Po drugie: jeżeli w istocie celem wprowadzenia palestry kasacyjnej miałoby być podniesienie formalnego i merytorycznego poziomu wpływających do najwyższej instancji sądowej nadzwyczajnych środków zaskarżenia, to czy nie należałoby tego celu w sposób wyraźny sformułować w ustawie? Ale czy chodzić ma tu tylko o to, żeby kasacje były w istocie kasacjami, a nie zamaskowanymi kasacyjnie apelacjami? Czy też „tylko” o to, by każda kasacja nadawała się do przyjęcia (a zatem żeby nie było w praktyce kasacji, które trzeba pozostawić bez rozpoznania z uwagi na niespełnianie przez nie nawet najbardziej elementarnych wymogów formalnych)? Tylko dlaczego właściwie nie pójść dalej tą drogą rozumowania (co przecież byłoby tylko logicznym rozwinięciem założeń przyświecających postulatom wprowadzenia korpusu obrońców sądowych), dlaczego nie wymagać od obrońców przyszłego korpusu kasatoryjnego, by składali nie tylko kasacje poprawne od strony formalnej, ale także (zawsze) kasacje trafne merytorycznie? Bez wątpienia byłoby to z „korzyścią dla stron” i odciążałoby Sąd Najwyższy. Czy jednak byłoby to zgodne z konstytucyjnym prawem do sądu? Celowo o tym piszę, bo w gruncie rzeczy gdzieś u podstaw postulatów wprowadzenia korpusu obrońców kasacyjnych tkwi niewyartykułowane, ale trudne do zaakceptowania założenie, że część z prerogatyw zastrzeżonych do wyłącznej kompetencji sądu (decydowanie o zasadności lub niezasadności podnoszonych zarzutów kasacyjnych) ma zostać scedowana na obrońcę, tak żeby przed oblicze Sądu Najwyższego trafiały tylko kasacje nadające się do rozpoznania i – jednocześnie – zasadne.

3. Druga istotna kwestia to pytanie, czy de lege lata istnieją jakiekolwiek narzędzia procesowe, które – w razie ujawnienia się braku profesjonalizmu autora kasacji i opisywanych powyżej wad skarg kasacyjnych – pozwalają na skuteczne eliminowanie tego typu zachowań. Udzielenie twierdzącej odpowiedzi na to pytanie podważa sens wyodrębniania specjalnej palestry kasacyjnej. Otóż są w systemie prawa karnego procesowego takie rozwiązania. W sposób dostateczny umożliwiają one szybkie i skuteczne eliminowanie kasacji nieodpowiadających wymogom formalnym i merytorycznym. Po pierwsze, kasacja może być przez Sąd Najwyższy pozostawiona bez rozpoznania, jeżeli mimo tego, że nie spełnia minimalnego wymogu formalnego (nie jest oparta na istnieniu uchybienia wskazanego w art. 439 k.p.k. lub na zarzucie rażącego naruszenia prawa, które mogło mieć wpływ na treść orzeczenia), została przyjęta przez sąd odwoławczy (art. 531 § 1 k.p.k.). Jeżeli zaś kasacja jest oczywiście bezzasadna – Sąd Najwyższy może ją oddalić w trybie o wysoce zredukowanym formalizmie, który zmniejsza realne koszty związane z selekcją skarg kasacyjnych: na posiedzeniu jednoosobowym, bez konieczności sporządzenia pisemnego uzasadnienia postanowienia (uzasadnienie musi być jednak sporządzone na wniosek strony w razie oddalenia kasacji jako oczywiście bezzasadnej na posiedzeniu, art. 535 § 3 zd. 1 po średniku, także i tutaj brak jednak statystyki, która pozwalałaby nam zorientować się co do odsetka takich wniosków). Wreszcie niezależnie od tych zwykłych procesowych mechanizmów „przesiewowych” Sąd Najwyższy dysponuje także trybem sygnalizacyjnym. Jeżeli kasacja nie odpowiada rażąco wymogom stawianym tego typu czynności procesowej (na przykład stawia się w niej tylko „czyste” zarzuty apelacyjne, tj. formułowany wprost zarzut błędu w ustaleniach faktycznych albo też taki zarzut „wpisywany” jest w kasację tylko pod pretekstem zarzutu rażącego naruszenia przepisów prawa procesowego, które mogło mieć wpływ na treść orzeczenia), to Sąd Najwyższy może zawiadomić radę adwokacką o rażącym naruszeniu obowiązków procesowych przez obrońcę.

4. I wreszcie trzecia, bardzo istotna sprawa: kwestia kryteriów wyodrębnienia ewentualnej palestry kasacyjnej. Milczy o tym powoływane już wyżej sprawozdanie Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego. Nic w tym dziwnego – zagadnienie wyłaniania członków odrębnego korpusu obrońców kasatorów jest bardzo kontrowersyjne i nie ma tu, jak sądzę, żadnego prostego i dobrego rozwiązania. Na jakich zasadach miałaby zostać wyłoniona ta elitarna kasta, mająca wyłączne uprawnienie do sporządzania i wnoszenia kasacji w postępowaniu karnym, swoisty „monopol kasacyjny”? Czy może na podstawie odrębnego, specjalistycznego egzaminu? (Ale przecież już raz adwokat taką weryfikację przeszedł – składając końcowy egzamin adwokacki, obejmujący przecież także zagadnienia kasacyjne!) Czy może na podstawie swobodnego uznania Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego czy Ministra Sprawiedliwości? W taki właśnie sposób – na podstawie swobodnego uznania Ministra Obrony Narodowej – wpisywano na listę obrońców wojskowych. Brak czynników pozamerytorycznych jest tu jednak tak wyraźny, tak jawny, że nie trzeba szerzej uzasadniać konieczności stanowczego odrzucenia takiego rozwiązania. Jest to szczególnie oczywiste, gdy weźmie się pod uwagę, że celem wprowadzenia palestry kasacyjnej miałoby być ogólne podniesienie poziomu wpływających do Sądu Najwyższego skarg kasacyjnych. A może zatem należałoby zweryfikować skuteczność kasacji wnoszonych do Sądu Najwyższego przez obrońców i do palestry kasacyjnej powoływać tylko obrońców, którzy mają dużą „skuteczność kasacyjną”? Ale jak to pomierzyć i ocenić? Czy uwzględniać ogólny odsetek skutecznych kasacji danego obrońcy (obrońca, który wniósł w swej karierze zawodowej jedną skuteczną kasację, przy takiej ocenie przewyższy przecież obrońcę, który wniósł cztery kasacje, spośród których „tylko” dwie okazały się skuteczne)? Czy też brać pod uwagę liczby bezwzględne? Brać pod uwagę przy tej ocenie tylko kasacje uwzględnione, czy  też kasacje, które zostały rozpoznane, a mimo to okazały się niezasadne (nie: oczywiście bezzasadne)? Uwzględniać tylko skuteczność całej kasacji, czy też poszczególnych podniesionych w niej zarzutów? Brać pod uwagę tylko kasacje w sprawach karnych, czy także kasacje zakładane w postępowaniu cywilnym lub w postępowaniu ze stosunków w sprawach prawa pracy? Ale jak to się ma do podstawowego obowiązku obrońcy, którym jest przecież obowiązek starannego, zgodnego z wymogami etyki zawodowej działania na korzyść mandanta, a nie – obowiązek skuteczności? Jeszcze trudniejsza do rozwiązania jest kwestia usuwania członków palestry kasacyjnej. Skoro bowiem celem wprowadzenia palestry kasacyjnej miałoby być podwyższenie formalnego i merytorycznego poziomu wpływających do Sądu Najwyższego kasacji, których autorami byliby specjalnie powoływani obrońcy, to nie ulega przecież najmniejszej wątpliwości, że obrońców niedających wystarczającej gwarancji tego wysokiego poziomu należałoby usuwać z szeregów palestry kasacyjnej. Na podstawie jakich kryteriów jednak? Czy należałoby tu uwzględniać „tylko” wniesione przez nich kasacje, które zostały pozostawione bez rozpoznania, czy także kasacje oczywiście bezpodstawne? Wydaje się, że wniesienie kasacji pozostawionej bez rozpoznania i kasacji oczywiście bezzasadnej stanowi dostateczny powód do usunięcia z palestry kasacyjnej, jako dowód tego, że obrońca nie jest w stanie wnieść kasacji spełniającej podstawowe wymogi procesowe. Czy jednak – być może – wystarczającą podstawą do usunięcia z szeregów palestry kasacyjnej byłoby wniesienie kasacji bezzasadnej (ale nie – oczywiście bezzasadnej)? Skoro bowiem obrońca wniósł kasację, która okazała się bezzasadna, to także nie daje dostatecznej rękojmi wysokiego poziomu kasacyjnego. To wszystko ilustruje dobrze, jak niebezpiecznie pomysł specjalnej palestry kasacyjnej de facto zbliża się do cedowania na rzecz obrońców uprawnień zastrzeżonych do wyłącznej właściwości sądu.

5. Reasumując niniejsze rozwiązania. Wprowadzenie odrębnej palestry kasacyjnej, która posiadałaby procesowy monopol na wnoszenie skarg kasacyjnych do Sądu Najwyższego, nie jest uzasadnione. Przemawiają przeciwko temu zarówno względy natury ustrojowej (odrębność praw i obowiązków sądów i adwokatury), zasadnicze problemy, które wiążą się z wypracowaniem kryteriów powoływania adwokatów do grona takiej wyspecjalizowanej grupy prawników, jak i – przede wszystkim – istniejące już narzędzia procesowe, które pozwalają na skuteczne blokowanie dopływu kasacji niespełniających określonych warunków formalnych i merytorycznych.

W następnym tekście – czy dopuszczalne jest formułowanie przez obrońcę
 

zarzutu odwoławczego naruszenia prawa procesowego w sytuacji,
 

gdy nie oponował on przeciwko określonej wadliwości postępowania tempore procedendi? 

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".