Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 10/2014

Wartość dowodowa zapisu kamery zainstalowanej na skrzyżowaniu

Udostępnij

N ie trzeba nikogo przekonywać, a zwłaszcza podmiotów zajmujących się prawnymi i kryminalistycznymi problemami ruchu drogowego, że zapis kamery zainstalowanej dla potrzeb kontroli ruchu drogowego stanowi niepodważalny dowód materialny, który rzetelnie i wnikliwie przeprowadzony, zmierza jedynie do niezbędnych ustaleń faktycznych w zakresie przebiegu zdarzenia drogowego, wprost prowadząc do słusznego rozstrzygnięcia.

Powyższa refleksja zrodziła się na kanwie wypadku drogowego zaistniałego na skrzyżowaniu, na którym ruch był kierowany sygnalizacją świetlną. Na tym skrzyżowaniu doszło do zderzenia motocykla z samochodem osobowym. Kierująca samochodem po wjeździe na skrzyżowanie ustawiła się w lewoskręcie, czekając na zwolnienie prawej strony drogi. Kiedy pojazdy dojeżdżające do skrzyżowania zatrzymały się, ona ruszyła. Wówczas z prawej strony wyjechał motocykl, który najechał na prawy tył samochodu, na wysokości krawędzi tylnej szyby. W wyniku zderzenia kierujący motocyklem i jego pasażerka doznali obrażeń ciała skutkujących naruszeniem czynności organizmu na czas powyżej 7 dni. Kierująca samochodem została wyrokiem sądu uznana za winną umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym i nieumyślnego spowodowania wypadku (art. 177 § 1 k.k.). Wyrok ten jest prawomocny.

Skrzyżowanie, na którym doszło do zderzenia motocykla wjeżdżającego na skrzyżowanie z zamiarem jazdy na wprost z samochodem osobowym realizującym manewr skręcenia w lewo, jest – jak wskazano – monitorowane przez kamerę. Jednakże w toku postępowania ten istotny z punku widzenia możliwości ustalenia przyczyny wypadku dowód był niesłusznie lekceważony. Zdaniem biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków – podobno doświadczonego – dowód ten do wyjaśnienia sprawy nic nie wnosi, ponieważ kamera nie ujęła samego zderzenia ani ruchu pojazdu oskarżonej, a można było zaobserwować tylko ruch motocykla jadącego prawym pasem (w rzeczywistości środkowym), następnie kamera zarejestrowała już leżącego motocyklistę. Biegły uznał, że skoro na temat zachowania kierującej nic nie można powiedzieć, to materiał ten jest procesowo bezwartościowy. Biegły zapomniał, a może w ogóle nie wie, że samo zderzenie pojazdów jest końcowym efektem sprowadzonego stanu zagrożenia. Nie ma zatem wątpliwości, że podstawę stanowi ustalenie, który z uczestników wypadku zapoczątkował stan zagrożenia, a ponadto czy trwał on do momentu zderzenia oraz czy drugi uczestnik ruchu drogowego miał wpływ na minimalizację lub eliminację tego zagrożenia. Prawdą jest, że w kwestii zachowania kierującej nie ma dowodu materialnego. Zatem nie można jej zachowania ocenić ani negatywnie, ani też pozytywnie w odniesieniu do zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Natomiast można, i to właśnie na podstawie materiału filmowego, wiele powiedzieć na temat zachowania motocyklisty. Twierdzenie biegłego wyrażone podczas rozprawy sądowej jest więc z natury rzeczy efektem powierzchownej oceny materiału filmowego. Należy wyrazić jednoznaczny i zarazem kategoryczny pogląd, że film wnosi wiele, nawet bardzo wiele, nowych elementów, które nie byłyby nowymi, gdyby w toku postępowania przygotowawczego prowadzący je znalazł czas na staranne przejrzenie zarejestrowanego na kasecie filmu. Przez „staranne przejrzenie” należy rozumieć analizę (klatka po klatce) wszystkich zarejestrowanych przez kamerę elementów związanych z ruchem pojazdów oraz dokonanie próby odczytania i zapamiętania tych, które mają lub mogą mieć związek z wypadkiem. Wówczas prowadzący postępowanie przy odrobinie wysiłku intelektualnego doszedłby do wniosku, że film ten należy przekazać do dalszej analizy biegłemu, wskazując równocześnie i dosłownie palcem elementy, na które powinien on zwrócić szczególną uwagę. Palcem dlatego, że biegły w wyniku standardowego zapoznania się z treścią filmu nic na nim nie zobaczył. Jest to jeszcze jeden dowód na to, że można patrzeć i nie widzieć!

Z zapisu kamery wynikają, i to jednoznacznie, następujące wiadomości, które prowadzą wprost do ustaleń faktycznych w zakresie przebiegu rozpoznawanego zdarzenia. Punktem wyjścia do dalszych rozważań jest godz. 11 minut 49 i 33 sekundy, kiedy to kamera zarejestrowała motocyklistę znajdującego się w odległości 93,6 m od miejsca zderzenia z samochodem osobowym. Odległość tę można było obliczyć na podstawie:

  1. długości drogi od miejsca zderzenia do krawędzi przejścia dla pieszych (13,4 m),
  2. szerokości przejścia dla pieszych (5 m),
  3. odległości od linii warunkowego zatrzymania do krawędzi linii ciągłej (3,2 m),
  4. długości linii ciągłej (20 m),
  5. łącznej długości ośmiu kresek stanowiących linię przerywaną (16 m),
  6. łącznej długości dziewięciu przerw między kreskami linii przerywanej (36 m).

Zderzenie nastąpiło o godz. 11 minut 49 i 37 sekund, na co niemal jednoznacznie wskazuje zarejestrowana przez kamerę reakcja pieszego zbliżającego się do przejścia. Oznacza to, że motocyklista w ciągu czterech sekund przejechał określony odcinek 93,6 m. W ten sposób można obliczyć jego średnią prędkość, która wynosi 84,24 km/h. Równocześnie na podstawie zapisu kamery można stwierdzić, że w ciągu dwóch pierwszych sekund przejechał 42 m, co daje średnią prędkość 75,6 km/h. Zatem w ciągu kolejnych dwóch sekund przejechał 51,6 m, co daje prędkość 92,88 km/h. Dotychczasowa analiza wskazuje, że do skrzyżowania zbliżał się z narastającą prędkością. Prędkość tę z oczywistych względów można uznać nie tylko za niebezpieczną, ale wręcz brawurową.

Wiadomo, że kamery umiejscowione na skrzyżowaniach zniekształcają obraz w zależności od kąta rejestracji. Zatem motocykl w zależności od ujęcia może mieć na zdjęciu zarówno centymetr, jak i dwa centymetry. Nie zmienia to jednak faktu, że niezależnie od stopnia zniekształcenia obrazu nadal będzie to jeden motocykl, nie więcej, a równocześnie sam nie zmieni swojej długości. To samo dotyczy innych elementów zarejestrowanych przez kamerę i utrwalonych zdjęciem. Jeżeli zatem na zdjęciu zarejestrowano dwie uliczne latarnie, które w rzeczywistości oddalone są od siebie o 50 m, to niezależnie od tego, czy na zdjęciu odległość między tymi latarniami wyniesie raz 5, a kolejny – 10 centymetrów w zależności od kąta rejestracji, w rzeczywistości odległość między nimi nie ulegnie zmianie. I wreszcie to, co zostało przez biegłych zakwestionowane, a mianowicie możliwość obliczenia odległości  na podstawie linii przerywanej (P-1). Nie ma z tym najmniejszego problemu, wiadomo bowiem na podstawie instrukcji wyrażonej rozporządzeniem Ministra Infrastruktury z dnia 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach (Dz.U. nr 220, poz. 2181 ze zm.), że na drodze określonej kategorii jedna kreska ma (minimum) 2 m, a przerwa między kreskami wynosi 4 m, a zatem na podstawie liczby kresek i przerw między nimi można za pomocą prostego działania matematycznego, polegającego na dodawaniu odcinków, obliczyć długość całego odcinka zarejestrowanego przez kamerę i utrwalonego na zdjęciu. I tu należy podkreślić, że liczba kresek i przerw na zdjęciu odpowiada stanowi faktycznemu. Chodzi o to, że jakiekolwiek zniekształcenie obrazu zarejestrowanego przez kamerę nie zmienia tej liczby, to znaczy ani nie dodaje, ani też nie odejmuje kresek. Zatem znając odcinek drogi od punktu zderzenia pojazdów do miejsca znajdowania się motocyklisty i godzinę z minutami i sekundami zarejestrowaną na znaczniku, w który wyposażona jest kamera, oraz czas przejazdu motocyklisty, można bez trudu obliczyć jego prędkość. Znacznik czasu kamery (upływ sekund) jest zgodny ze stanem faktycznym.

Uzupełnieniem materiału filmowego jest informacja pochodząca od świadka kierującego samochodem ciężarowym. Mianowicie zeznał on, że kierujący motocyklem rozpoczął manewr zmiany pasa ruchu z lewego – pas ten był zajęty przez zwalniające pojazdy również widoczne na filmie – na prawy (środkowy) bezpośrednio po włączeniu dla jego kierunku żółtego sygnału świetlnego, co wskazuje, że motocyklista wjechał na skrzyżowanie w chwili wyświetlenia czerwonego sygnału (emisja sygnału żółtego trwa 4 sek.). Dwa samochody osobowe jadące przed motocyklistą (jeden 60 m przed nim, drugi 40 m przed nim) zatrzymały się przed skrzyżowaniem. Analiza prowadzi do wniosku, że motocyklista zamiast obowiązkowego zwalniania, w rzeczywistości zwiększał prędkość. W tym stanie dowodowym uznano, że taktyka i technika jazdy motocyklisty była prawidłowa, a contrario była nie tylko nieprawidłowa, ale stanowiła bezpośrednią i jedyną przyczynę wypadku drogowego.

Rozważmy możliwe warianty przebiegu zdarzenia. Z materiału dowodowego uznanego za wiarygodny wynika, że istotnie kierująca wjechała na skrzyżowanie przy emisji zielonego sygnału. Potwierdzono również, że po skręceniu w lewo zatrzymała się, ustawiając pojazd prostopadle do posiadającej pierwszeństwo jezdni poprzecznej. Czekała zatem, bo taki charakter ma tego rodzaju zatrzymanie, na możliwość kontynuowania jazdy w celu opuszczenia skrzyżowania. Kiedy stwierdziła, że na lewym pasie pojazdy dojeżdżające do skrzyżowania zatrzymały się, oraz ustaliła, iż sąsiednim pasem nie porusza się żaden pojazd, powoli ruszyła i kontynuowała jazdę, nie widząc w zasięgu wzroku żadnego pojazdu. Nagle pojawił się motocyklista. Wiadomość ta jest wiarygodna, a świadczy o tym prędkość samochodu osobowego, który po uderzeniu zatrzymał się w granicach jednego metra (w ramach tego pasa ruchu, którym poruszał się motocyklista). Nie byłoby to możliwe (zatrzymanie pojazdu na tak krótkim odcinku) w sytuacji, gdyby samochód osobowy po skręceniu w lewo opuszczał skrzyżowanie bez zatrzymania. Wówczas potrzebowałby na zatrzymanie nie mniej niż 5 m. Tak więc warunki bezpieczeństwa zostały zachowane. Mało tego, kierująca, realizując należycie zasadę szczególnej ostrożności, była przygotowana do zatrzymania pojazdu, skracając do minimum czas reakcji.

Nie budzi wątpliwości, że kierujący pojazdami zbliżającymi się do skrzyżowania, niezależnie od jego rodzaju (skrzyżowanie równorzędne, z drogą podporządkowaną, niekierowane lub kierowane ręcznie albo za pomocą sygnalizacji świetlnej), mają obowiązek zachowania szczególnej ostrożności. W jej ramach kierujący zmieniający kierunek ruchu ma obowiązek obserwowania jezdni drogi z pierwszeństwem oraz ustąpienia pojazdom poruszającym się tą  drogą. Prawo przejazdu uwarunkowane jest odległością pojazdu poruszającego się drogą z pierwszeństwem, taką, która umożliwia opuszczenie skrzyżowania (przecięcie pasa) bez narażenia kierującego tym drugim pojazdem (poruszającym się drogą z pierwszeństwem) na zwolnienie lub zmianę toru ruchu. Jednakże musi być zachowany podstawowy warunek. Mianowicie pojazd znajdujący się na drodze z pierwszeństwem musi poruszać się z prędkością bezpieczną, która nie może przekraczać prędkości administracyjnie dopuszczalnej. Należy zatem brać pod uwagę możliwość zastosowania zasady ograniczonego zaufania (art. 4 p.r.d.). Chodzi o to, że kierujący opuszczający skrzyżowanie z kierunku podporządkowania ma prawo przypuszczać, że inni kierujący pojazdami poruszającymi się drogą z pierwszeństwem jadą zgodnie z przepisami. Oczywiście w sytuacji stwierdzenia, że pojazd porusza się z nadmierną prędkością, nie można realizować uprawnienia do przejazdu odcinkiem kolizyjnym bez względu na rodzaj drogi. Zatem nawet kierujący pojazdem poruszającym się drogą z pierwszeństwem nie może egzekwować uprawnienia w razie ujawnienia symptomów wskazujących na nieprawidłowe zachowanie kierującego pojazdem poruszającym się drogą podporządkowaną (np. dojeżdża do skrzyżowania z wizualnie dostrzegalną nadmierną prędkością).

Prawne uregulowanie w omawianej sprawie nie dotyczy kierującej, ponieważ nie miała możliwości dostrzeżenia motocyklisty, a więc również stwierdzenia nadmiernej prędkości tego pojazdu (motocykla).

Z prawnego punktu widzenia kierująca miała prawo w określonej sytuacji drogowej opuścić skrzyżowanie. Jedyne, co można jej „zarzucić”, to nadmierną staranność o zapewnienie sobie i innym bezpieczeństwa na drodze.

Paradoksem w sprawie jest to, że gdyby kierująca pojechała ryzykownie, naruszając zasady szczególnej ostrożności, i po wjeździe na skrzyżowanie oraz skręceniu w lewo nie zatrzymała pojazdu, realizując opuszczanie skrzyżowania, to do wypadku by nie doszło. Faktycznie jednak realizowała należycie zasady bezpieczeństwa i za to została uznana za sprawcę wypadku!

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że tego rodzaju błędne rozstrzygnięcia mają miejsce wówczas, gdy organ orzekający, wskutek niezrozumienia okoliczności przebiegu zdarzenia, stosuje – w miejsce swobodnej oceny dowodów – nieznaną polskiej procedurze karnej dowolną ocenę dowodów.

W tym stanie rzeczy wywody obrońcy, chociaż oparte na rzetelnej i wnikliwej analizie dowodów materialnych, nie mogły zapobiec ukaraniu pokrzywdzonej.

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".