Poprzedni artykuł w numerze
Czy dzisiaj błędy lekarskie w Polsce są częściej popełniane niż kiedyś?
Prof. Andrzej Zoll: Nie odnoszę wrażenia, że obecnie sytuacja jest gorsza, niż była kiedyś. W 1988 roku opublikowałem książkę dotyczącą błędów lekarskich, badania do tej książki przeprowadziłem na podstawie analizy akt sądowych. I wówczas błędów również było bardzo dużo. Charakterystyczne dla moich badań było to, że najwięcej błędów było ustalanych w izbie porodowej i w izbie przyjęć.
Z czego to wynikało?
Z tego, że z tych izb najczęściej takie błędy były zgłaszane. Nietrudno sobie zresztą wyobrazić sytuację, kiedy małżeństwo na izbie porodowej czeka na dziecko, które umiera, lub na izbie przyjęć odsyła się pacjenta, który na skutek błędnego rozpoznania również umiera. Takie sprawy siłą rzeczy natychmiast „lądowały” w prokuraturze lub na policji.
Czyli błędy popełniane przez lekarzy były zawsze?
Tak, myślę, że są one obecne na jakimś poziomie trudnym do ustalenia, dlatego że w tym wypadku tzw. ciemna liczba jest bardzo duża, chociaż dzisiaj zmniejsza się ona z tego względu, że stosunkowo łatwo dochodzić błędów w sztuce na drodze sądowej. Nawet adwokaci zaczęli specjalizować się w postępowaniach związanych z błędami sztuki, są oni wręcz obecni na terenach szpitali, by nawiązać kontakt z ewentualnymi potencjalnymi klientami. Istnieje możliwość dochodzenia odszkodowania od szpitala czy od lekarza, a o samych błędach dużo się mówi. Dzisiaj medycyna poszła nieprawdopodobnie do przodu, co spowodowało, że podwyższyły się standardy, nie wszyscy lekarze jednak za zmianami i nowymi rozwiązaniami nadążają, co sprawia, że mamy do czynienia z błędami w sztuce.
A co z solidarnością biegłych w takich sprawach sądowych i przewlekłymi sprawami toczącymi się latami?
Tutaj rzeczywiście jest problem, w przypadku tych spraw sędzia jest bowiem zupełnie zdany na opinię biegłych, rzadko jest tak, że błąd jest ewidentny, powiem więcej, myślę, że w praktyce sytuacje, w których sędzia nie musiałby korzystać z opinii biegłego, w ogóle się nie zdarzają. Sami biegli natomiast są zarzuceni ilością spraw, ponadto jakaś solidarność rzeczywiście występuje. Niemniej jeżeli wejdzie w życie już uchwalona nowelizacja Kodeksu postępowania karnego zwiększająca kontradyktoryjność, z opinii biegłych będzie mogła skorzystać zarówno strona pozywająca, jak i broniąca. Będziemy mieli zatem do czynienia z większym obiektywizmem. Natomiast jeżeli chodzi o przewlekłość spraw w ogóle w polskim wymiarze sprawiedliwości, to tutaj mam duże zastrzeżenia. Z pracą w sądzie jest bowiem źle, nie może być tak, że jakaś sprawa trwa latami. Na sprawie powinno się koncentrować i prowadzić ją ciągiem, zasada koncentracji materiału jest jedną z istotnych zasad postępowania karnego, niestety u nas zaniedbaną.
A czy sam system służby zdrowia jest właściwy, w innych krajach nie można np. łączyć praktyki prywatnej z publiczną?
Cały czas narzekamy, że mamy niewystarczającą liczbę lekarzy. Z moich doświadczeń rzecznikowskich: byłem Rzecznikiem Praw Obywatelskich, gdy wdrażano reformę opieki zdrowotnej za rządów Jerzego Buzka oraz gdy tę reformę demontowano za rządów Leszka Millera, i mogę powiedzieć, że skandalem było to, że kasy chorych zlikwidowano, ponieważ ta reforma zaczynała funkcjonować, co sygnalizowali mi rzecznicy praw pacjentów poszczególnych kas chorych, z którymi miałem spotkania. Koszty tej decyzji o likwidacji kas chorych ponosimy do dzisiaj, a mieliśmy dużą szansę, by w Polsce służba zdrowia dobrze funkcjonowała.
Jak natomiast z samymi studiami medycznymi, które są bardzo drogie, czy lekarze, którzy kształcą się na koszt państwa i podatników, powinni ot tak wyjeżdżać do pracy za granicę?
Problem jest tutaj niewątpliwy, ale z drugiej strony zależało nam na tym, żebyśmy byli społeczeństwem ludzi wolnych. Jedną z podstawowych wartości Unii Europejskiej jest wolność przemieszczania się, nie można zatem wprowadzić ograniczeń administracyjnych. Natomiast można by było pomyśleć o stypendium fundowanym przez państwo, w ramach którego lekarz musiałby ileś lat odpracować w Polsce.
Takie rozwiązanie bym widział i może należy o tym dyskutować, bo jeżeli nadal jest widoczny duży odpływ lekarzy przez nas wykształconych, to na pewno nie jesteśmy państwem, które stać na to, by fundować dobrze wykształconą służbę lekarską reszcie Europy.
Ostatnimi czasy w Polsce głośno jest o klauzuli sumienia. Jak powinno to być rozwiązane?
Według mnie jest to trochę postawione na głowie, bo wolność sumienia przejawia się nie tylko w tym, co myślę, ale również wyraża się w możliwości działania, zatem jest to dobro podstawowe, konstytucyjne. W takim razie wszelkie ograniczenia wolności sumienia muszą być usprawiedliwione ochroną jakichś innych konstytucyjnie usprawiedliwionych wartości. Zatem artykuł 39 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty jest ograniczeniem klauzuli sumienia lekarza, a nie – tak jak twierdzi Komitet Bioetyczny PAN – podstawą dla klauzuli sumienia.
A według Pana Profesora?
Dla mnie podstawa jest zawarta w prawach podstawowych, według mnie, tak jak już mówiłem, artykuł 39 ogranicza klauzulę sumienia. Oczywiste jest to, że ograniczenie klauzuli sumienia musi występować, bo nie ma wolności, która byłaby wolnością bezwzględną. Ze względu na wolność innych ludzi musimy swoją wolność ograniczać. W tym również wolność sumienia, ale w tym wypadku mamy do czynienia z dwoma bardzo istotnymi czynnikami, mianowicie: wartość dobra, które byłoby zagrożone powołaniem się na klauzulę sumienia, i wartość dobra, które byłoby naruszone ze względu na nieuwzględnienie klauzuli sumienia. Zatem pierwszym kryterium jest dobro prawne. Drugim kryterium jest natomiast funkcja pełniona przez osobę powołującą się na klauzulę sumienia, na tę klauzulę osoba powołuje się, gdy ma obowiązek prawny działania, a działać nie chce. Im wyższa funkcja publiczna, tym większe związanie normą prawną obowiązującą. Nie chciałbym wykluczyć w ogóle możliwości powoływania się na klauzulę sumienia przez osoby stojące na wysokich stanowiskach, pełniących funkcje publiczne, ale tutaj niewątpliwie występuje węższy zakres możliwości powołania się na klauzulę sumienia.
Powinno zostać to zatem uregulowane wręcz w Konstytucji, biorąc pod uwagę: dobro prawne i funkcję sprawowaną przez daną osobę.
Jeżeli mówimy o klauzuli sumienia; jak ta sprawa powinna zostać uregulowana w stosunku do lekarzy, aby wyciągnąć wnioski z niedawnej głośnej sprawy?
W sprawie, o której Pan mówi, problem dotyczył niepoinformowania pacjentki o osobie lub placówce opieki zdrowotnej, w której można było dokonać aborcji. Uważam, że w sprawie tej pomijano niewątpliwy fakt, że lekarz miał dwoje pacjentów: matkę i dziecko. Spojrzenie z takiej perspektywy zmienia istotnie obraz całości problemu. Ponadto uważam, że wymaganie w art. 39 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty udzielenia informacji przez lekarza korzystającego z klauzuli sumienia, gdzie i przez kogo może być dokonana aborcja, jest sprzeczne z Konstytucją. To na państwie dopuszczającym aborcję w określonych sprawach powinien ciążyć ten obowiązek. Uważam, że organem do tego powołanym powinien być, ze względu na kompetencje już określone w ustawie, Rzecznik Praw Pacjentów.
Czy ciało działające przy ministerstwie lub innym miejscu, składające się z lekarzy, etyków, księży, prawników, oceniające poszczególne błędy medyczne byłoby dobrym rozwiązaniem?
Nie mnożyłbym organów lub gremiów powołanych do rozstrzygania tych trudnych problemów zarówno od strony etycznej, jak i prawnej. Takie ciało złożone z osób o różnym światopoglądzie i opierających się na innych założeniach aksjologicznych nie byłoby zdolne do podejmowania decyzji.
Rozmawiali:
Jakub T. Balicki, Agnieszka Wilczek