Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 1-2/2012

Ferdinand von Schirach. Wybitny przedstawiciel adwokatury niemieckiej i jego książka

Udostępnij

F erdinand von Schirach uchodzi w Niemczech za wybitnego obrońcę karnego.

Kancelaria adwokata Ferdinanda von Schiracha znajduje się w najbardziej reprezentacyjnym miejscu w Berlinie, przy samej Bramie Brandenburskiej. Bronił on w najbardziej znanych sprawach karnych, w tym w procesach dawnych polityków Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Stawał w ponad 700 dużych procesach karnych, a fama niesie, że żadna z tych spraw nie została przez niego przegrana.

Nie poprzestając na prowadzeniu praktyki adwokackiej, von Schirach napisał w ubiegłym roku dwie książki o charakterze beletrystycznym; jedna nosi tytuł Przestępstwo, druga Wina i obie okazały się bestsellerami. Jedna z nich przetłumaczona została na wiele obcych języków, między innymi na polski, a zawarte w niej opowiadanie posłużyło za scenariusz filmowy. Teraz ukazała się powieść von Schiracha Sprawa Colliniego,F. von Schirach, Der Fall Collini, Wydawnictwo Piper, München–Zürich 2011. która już znajduje się na liście bestsellerów. Jej wątek jest kryminalny, a głównym bohaterem jest adwokat.

Jednakże nazwisko von Schirach kojarzy się nie tylko z adwokatem Ferdinandem. Pamiętam dodatek nadzwyczajny jednej z gazet warszawskich informujący o ogłoszeniu wyroku w procesie norymberskim, obok nazwisk takich zbrodniarzy jak Goering, Ribbentrop, Hess czy Keitel, widniało nazwisko Baldur von Schirach. Baldur von Schirach był przywódcą Ogólnoniemieckiej Organizacji Młodzieży Hitlerowskiej (Hitlerjugend – HJ) i prezydentem („Reichsstatthalter”) Wiednia. Adwokat Ferdinand von Schirach jest jego wnukiem.

Jak czuje się wybitny adwokat niemiecki, obrońca karny, z takim dziedzictwem? Oddajmy mu głos. Niech sam o tym opowie„Der Spiegel” nr 36, s. 141.:

„Schirachowie byli sędziami, historykami, uczonymi i wydawcami, większość z nich była w służbie państwowej. Od 400 lat pisali książki. Dziadek mój wychował się w wielkoburżuazyjnym środowisku, jako kochane, wypieszczone dziecko. Na pierwszych zdjęciach wygląda jak dziewczynka. Do piątego roku życia mówił po angielskuMatka Baldura von Schiracha była Amerykanką. W prostej linii pochodziła od jednego z tych buntowników, którzy podpisali Deklarację Niepodległości USA.. Miał lat 17, gdy poznał Hitlera, 18 – gdy wstąpił do NSDAP. Dlaczego ten, który w czasie studium rano wyjeżdżał na konny spacer po Englischer GartenZnany park w Monachium., zachwycał się tym, co tępe i głośne? Dlaczego pociągali go bojówkarze, fascynowały grube karki i piwiarnie?

Dlaczego on, który chętnie pisał o Goethem i który Richarda Straussa uczynił ojcem chrzestnym swojego dziecka, nie zauważył, gdy palono książki, że staje po stronie barbarzyństwa? Czy był za ambitny, za mało stabilny, za młody? «Co się ze mną stało?» – to były jego ostatnie słowa. Słuszne pytanie, ale bez odpowiedzi. Później, w czasie studiów, przeczytałem wszystko o procesach norymberskich. Próbowałem zrozumieć mechanizm tego czasu, ale wyjaśnienia historyków nie są nic warte, jeśli chodzi o własnego dziadka. Idąc do swojej loży w Operze Wiedeńskiej, tak zwany «człowiek kultury» kazał dla odtransportowania Żydów obstawić wiedeński Dworzec Główny. W roku 1943 w Poznaniu słyszał tajne przemówienie Himmlera o wymordowaniu Żydów. Wiedział, że również i ci zostaną zamordowani.

Nieskończoną ilość razy zapytywano mnie o niego, i to w najrozmaitszych formach: otwarcie, bezczelnie, z wściekłością, z podziwem, ze współczuciem i w podnieceniu. Były też próby mordu. Czasem jest już tego za wiele. Ale to wszystko staje się nieważne, kiedy myślę o Wiedniu. Teraz będę w wywiadach o mojej nowej książce znowu o niego pytany. A także pytany o to, czy moje życie bez tego nazwiska przebiegłoby inaczej, czy wybrałbym inny zawód, czy z jego powodu zawodowo zajmuję się sprawą winy.

Większość skazanych nie różni się bardzo od nas. Oni potknęli się, wypadli z normalnego społeczeństwa, uważali, że ich życie stało się beznadziejne. To, czy człowiek jest sprawcą, czy ofiarą, jest często kwestią przypadku. Mord ukochanego i samobójstwo leżą koło siebie. Ale to, co robił mój dziadek, to było coś całkiem innego. Jego przestępstwa były systematycznie, zimnie i precyzyjnie organizowane. Pisma urzędowe, narady – i znowu podejmował swoje decyzje. «Wywiezienie transportów Żydów z Wiednia jest przyczynkiem do europejskiej kultury» – powiedział kiedyś. Po takich słowach wszelkie pytania są zbędne. Czasem wina człowieka jest tak wielka, że wszystko inne nie odgrywa roli. Naturalnie samo państwo było przestępcze, ale to nie usprawiedliwia ludzi takich jak on, bo sami przedtem to państwo stworzyli...”

 

Bohaterem powieści Sprawa Colliniego jest młody berliński adwokat Caspar Leinen. Zdał on z wyróżnieniem zarówno egzamin magisterski, jak i aplikancki (w niemieckiej konstrukcji przepisów uprawniających do wpisania na listę adwokacką tzw. pierwszy i drugi egzamin państwowy), co otworzyło mu, jako młodemu adwokatowi, drogę do ubiegania się o dobrze płatne zatrudnienie w wielu renomowanych, dużych kancelariach cywilnych. Jednakże odrzucił on możliwości popłatnej pozycji zawodowej, czuł powołanie obrońcy w sprawach karnych. Otworzył więc kancelarię – nie mając dużych środków, wynajął skromny lokal w przecznicy słynnej berlińskiej arterii Kurfürstendamm i starając się o klientów, zawnioskował w sądzie o wpisanie go na listę  obrońców z urzędu. W praktyce sądów niemieckich sędzia – przeważnie w czasie posiedzeń niejawnych, których przedmiotem jest rozpatrzenie wniosku o zastosowanie aresztu tymczasowego – telefonicznie wzywa jednego z wpisanych na tę listę adwokatów, gdy zachodzi potrzeba ustanowienia obrońcy. No i dzwoni telefon, Leinen wezwany zostaje na takie posiedzenie. Podejrzanym jest Włoch, Fabrizio Collini, który zastrzelił jednego z gości wytwornego hotelu. Mordu dokonał w pokoju hotelowym, po czym zjechał windą do recepcji, powiadomił o swoim czynie i czekał w holu na przybycie policji. Collini jest robotnikiem znajdującym się na rencie, od dawna już zamieszkałym w Niemczech. Fabrizio Collini na posiedzeniu sądowym odmawia wyjaśnień i bez słowa podpisuje Leinenowi pełnomocnictwo. Leinen zadowolony wraca do kancelarii. No, jest wreszcie sprawa. I to jaka! O morderstwo!

Wieczorem do Leinena telefonuje Johanna, która z oburzeniem pyta go, jak mógł on przyjąć obronę zabójcy jej dziadka. Dziadka? Zamordowany to Jean-Baptiste Meyer, a dziadek Johanny nazywa się Hans Meyer. Johanna wyjaśnia, że jej dziadek miał matkę Francuzkę, która dała mu na imię Jean-Baptiste. W czasach hitlerowskich Niemcy noszący imiona francuskie lub angielskie tłumaczyli je na niemiecki, tak więc Jean‑Baptiste Meyer zaczął używać imienia Hans i przy nim pozostał już na zawsze. Stąd i fabryka dziadka Johanny – był on znanym i bogatym przedsiębiorcą – nosiła nazwę „Hans Meyer Werke”. W paszporcie i w metryce widniały oczywiście prawdziwe imiona, nazwisko Meyer jest zaś popularne, więc Leinen, przyjmując obronę, nie wiedział, kto jest ofiarą przestępstwa.

Teraz Leinen wpada w panikę. Hans Meyer to dziadek jego najbliższego przyjaciela. W domu Hansa Meyera – jest to pięknie położona posiadłość w Bawarii – był wielokrotnie gościem. Także po tym, gdy jego przyjaciel w wypadku samochodowym stracił życie, korzystał dalej z gościnności domu Hansa Meyera, i to nie tylko dlatego, że starszy pan polubił go i zapraszał na partie szachów, ale przede wszystkim dlatego, że bywała tam Johanna, wnuczka Hansa Meyera, z którą łączyła go nabierająca barw miłości przyjaźń. Tej obrony nie może Leinen przyjąć. Straszne. Pierwszej sprawy po przyjęciu do adwokatury, i to sprawy tak dużej, tak ciekawej! Postanawia, że nie będzie bronić zabójcy Hansa Meyera. Leinen przez całą noc pisze wniosek o zwolnienie go z obowiązku obrońcy z urzędu. Lecz prawo niemieckie pozwala zwolnić obrońcę z urzędu jedynie na wniosek oskarżonego. Właściwa w sprawie sędzia jest wyjątkowo skrupulatna, przestrzegająca litery prawa. Leinen zwolniony być nie może. A Collini milczy uparcie. Nie można z nim nawiązać żadnego kontaktu.

Von Schirach każe bohaterowi swej powieści przez cały tydzień – na 115 stronicach – przeżywać walkę między obowiązkiem obrońcy a uczuciami solidarności i przywiązania wobec ofiary czynu swego klienta, a także lojalnością wobec Johanny. Leinen myśli już o tym, żeby zawnioskować skreślenie go z listy adwokackiej, zrezygnować z zawodu, o którym marzył, gdyż wydaje się to jedynym rozwiązaniem dylematuZob. P. Bahners, Diese fatale Schwäche für Pralinen oder Sellerie, „Frankfurter Allgemeine Zeitung” nr 217, Literatur Z 5.. Leinen staje się wręcz chory. Przez cały ten czas Collini odmawia złożenia wyjaśnień i młodego adwokata dręczy nie tylko konflikt, w którym się znalazł, ale i zagadka, jaką stanowi motyw czynu jego klienta.

Leinen chodzi na widzenia, chodzi do sądu, gdzie ogląda akta, a autor opisuje świat, w którym się porusza. Wchodzimy więc z nim do gmachu 12. Izby Karnej (12. Große Strafkammer) Sądu w Berlinie i oglądamy hol: ma wysokość 30 m, a więc – jak pisze autor – wysokość katedry. Kamienne rzeźby na schodach przedstawiają alegoryczne postacie: Sprawiedliwość, Pieniactwo, Zgodę, Kłamstwo, Religię, Prawdę. Na każdej płycie podłogi wyryte są litery KCG – skrót słów „Königliches Criminal Gericht” („Królewski Sąd Karny”). Opisany też jest pokój adwokacki: strony i sędziowie nie mają do niego wstępu, obicie kanap jest nadwerężone, kawa z automatu smakuje jak zupa pomidorowa, a wypożyczenie togi kosztuje 1 euro.

Bohater powieści, aczkolwiek nie musi, bierze udział w sekcji zwłok ofiary zbrodni swego klienta. Po obszernych informacjach autora o narzędziach potrzebnych do sekcji (nowoczesna, bezszelestnie poruszana we wszystkich kierunkach płyta stołu) rozpoczyna się opis zwłok: „W rażącym jasnym świetle włosy na piersi i wokół penisa wydają się grube”, a gdy następuje opis samej sekcji, w czasie której otwarta zostaje czaszka zmarłego i wypompowywany mózg, który później jest z powrotem wpompowywany, pod adwokatem uginają się nogi i musi oprzeć się o ścianę. Czytelnik siedzi wprawdzie na krześle, ale niełatwo przychodzi mu wytrzymać siedmiostronicowy pedantyczny opis sekcji.

Firma Hansa Meyera ustanawia w sprawie oskarżyciela posiłkowego. Jest nim znany berliński adwokat Mattinger, który zaprasza Leinena na swe urodziny. Autor opisuje przyjęcie u prominenta palestry berlińskiej. Na przyjęciu jest 800 gości, a wynajęte, oświetlone łodzie wożą chętnych po jeziorze.

Męcząca dokładność opisu szczegółów cechuje całą książkę. Tak więc na przykład gdy czytamy, że sąd ogłosił przerwę, dowiadujemy się, że wychodzi z sali małymi drzwiami znajdującymi się za stołem sędziowskim. Gdy z akcji wynika, że Leinen opuszcza kawiarnię, czytamy, że za kawę płaci przy bufecie. Najwidoczniej ten opis drobiazgów, niemających w gruncie rzeczy nic wspólnego z samą intrygą powieści, odpowiada gustom czytelników – inaczej powieść nie znalazłaby się na liście bestsellerów. Nie można jednak powstrzymać się od pytania, czy styl ten, który krytyka wytknęła już autorowiPolskiemu czytelnikowi, który pamięta powojenne procesy zbrodniarzy wojennych, mogą tu przypomnieć się konflikty sumienia obrońców. Adwokaci polscy stanęli przed obowiązkiem obrony oskarżonych, którym przecież wielokrotnie w czasie wojny i potem w prywatnych rozmowach życzyli śmierci i których nienawidzili z całego serca. Ale oczywiście była to zupełnie inna sytuacja, niż ta przedstawiona w powieści von Schiracha, sytuacja o innym wymiarze moralnym i o innej doniosłości. Pamiętam, jak w jednym z takich procesów, po zeznaniach świadka, który opisał szczególnie okrutne postępowanie oskarżonego, cała ława obrończa była tak poruszona, że obrońcy zgodnie zawnioskowali przerwę, po której złożyli oświadczenie o współczuciu dla ofiar czynów swego klienta. Po tym oświadczeniu kontynuowali czynności obrończe. Ale, trzeba powtórzyć, choć opis konfliktu moralnego obrońcy z powieści von Schiracha przywołuje te wspomnienia, chodzi tu o sprawy nieporównywalne., nie oddala powieści od wielkiej literatury.

Leinenowi, który wciąż zastanawia się nad rozwiązaniem zagadki, co mogło Colliniego skłonić do morderstwa, przychodzi na myśl, że motywu czynu szukać należy w tym, co Hans Meyer czynił w czasie wojny. Udaje się więc do Ludwigsburga, gdzie znajduje się prowadzony przez administracje sądowe Landów Centralny Ośrodek Badań Przestępstw Narodowo-Socjalistycznych, aby w tamtejszych archiwach szukać  informacji o ofierze swego klienta. Zebrane tam materiały zmieniają stosunek Leinena do sprawy. Teraz chce bronić. Udaje się do więzienia na nowe widzenie z Collinim, który przerywa milczenie. Pustkę, która dotychczas wypełniała tło zbrodni, zastępują tragiczne, wojenne obrazy.

Hans Meyer był w czasie wojny pułkownikiem SS, a jednostka, którą dowodził, walczyła we Włoszech. W czasie gdy jednostka ta znajdowała się w Genui, jeden z niemieckich żołnierzy zgwałcił, a potem zastrzelił siostrę Colliniego. Tego samego dnia, co nie miało żadnego związku z gwałtem, partyzanci włoscy dokonali zamachu na kawiarnię wypełnioną żołnierzami niemieckimi. Jako sankcję i w celu odstraszenia partyzantów od dokonywania dalszych zamachów Hans Meyer zarządził rozstrzelanie grupy przypadkowo zatrzymanych cywilów. Wśród rozstrzelanych znajdował się ojciec oskarżonego Colliniego.

Niespodziewanie następuje w książce zmiana miejsca i czasu akcji, która przenosi się do Genui w czasie wojny. Opisana zostaje tragedia schwytanych przypadkowo mężczyzn, ich strach i bezradność. Przewiezieni zostają oni do lasu, ustawiani nad rowem i rozstrzeliwani bez uprzedniego przewiązania oczu. Brutalność żołnierzy, lęk ofiar – cała zbrodnia zostaje przejmująco przedstawiona.

Gdy rozpoczęła się rozprawa sądowa, Collini – komplet sędziowski przypuszczał, że będzie on dalej milczał – przedstawia motywy swego czynu – pomszczenie morderstwa popełnionego na całej grupie mieszkańców jego rodzinnego miasta, w tym na jego ojcu, morderstwa popełnionego na rozkaz Hansa Meyera, zbrodniarza wojennego.

Ale czy rozkaz rozstrzelania zakładników wydał rzeczywiście Hans Meyer? A jeżeli tak, to czy rozkaz ten zakwalifikować należy jako zbrodnię wojenną? Oskarżyciel posiłkowy Mattinger, którego zadaniem w tej sprawie jest przecież przede wszystkim bronić honoru zabitego, wnosi o dopuszczenie dowodu z biegłego, jest nim kierowniczka placówki w Ludwigsburgu, w której Leinen zbierał dokumentację. Doświadczony adwokat Mattinger swoimi drogami dowiedział się, że Leinen pojechał do Lud­wigsburga, i przewidująco postarał się o to, aby kierowniczka archiwum przyszła w tym dniu do Sądu.

Sąd dowód dopuszcza. Biegła potwierdza, że egzekucja, o którą tu chodzi, rzeczywiście miała miejsce i że nakazana została przez pułkownika SS Hansa Meyera. Dodaje, że egzekucje zakładników były często stosowane jako reakcja na zamachy na wojska niemieckie. We Francji liczba rozstrzelanych wyniosła około trzydziestu tysięcy, a całkowitą liczbę zabitych zakładników liczyć trzeba w setkach tysięcy. Czy egzekucje te uznane zostały przez orzecznictwo niemieckie za zbrodnie wojenne? W zasadzie tak, w szczególności gdy liczba rozstrzelanych stała w rażącej dysproporcji do liczby zabitych żołnierzy niemieckich i gdy zakładnicy przed egzekucją nie mieli zasłoniętych oczu.

Jak zatem ukształtowała się kwestia odpowiedzialności Hansa Meyera? – pada nowe pytanie.

Wniosek o wszczęcie postępowania karnego przeciwko Hansowi Meyerowi postawił Collini, ale został on umorzony – wyjaśnia biegła, patrząc w akta. Podstawą umorzenia nie była analiza czynów Hansa Meyera i osąd tych czynów, lecz amnestia, którą zostały one objęte. W roku 1960 wyszła ustawa o umorzeniu odpowiedziałności  za przestępstwa narodowo-socjalistyczne, ale ustawa amnestyjna nie obejmowała zbrodni wojennych. Amnestionowanie zbrodniarzy wydawało się nie do pogodzenia z poczuciem prawnym, czemu powszechnie dawano wyrazW Polsce w roku 1962 ukazała się książka dwu adwokatek izby warszawskiej, Elżbiety Kunieckiej i Jadwigi Gorzkowskiej, w której obie autorki uzasadniały niedopuszczalność amnestionowania zbrodni wojennych.. Więc skąd to umorzenie – pada skierowane do biegłej pytanie. I biegła wyjaśnia dalej: w roku 1968 nastąpiło to, co określić można katastrofą ustawodawczą. W roku tym mianowicie zgłoszony został projekt ustawy administracyjnej, której długa i skomplikowana nazwa, a także wiele techniczno-prawnych zawartych w niej przepisów, kazały przypuszczać, że chodzi o ustawę, która reguluje mało ważne, administracyjne problemy. Sprawiło to, że projekt ustawy nie był analizowany i dyskutowany. Świat prawniczy nie zwracał na ten projekt uwagi, bo nic nie wskazywało na to, że zawiera on polityczno-prawny dynamit. Dopiero gdy projekt stał się ustawą i gdy w wyniku jednego z postępowań karnych ujawniło się, że ustawa zawiera niemającą żadnego związku z innymi przepisami normę ustanawiającą amnestię dla zbrodniarzy wojennych, odezwały się głosy protestu i oburzenia. Sprzeciw i rozgoryczenie potęgował fakt, że autorem projektu ustawy był Eduard Dreher, były prokurator przy utworzonym w czasie wojny Sądzie Specjalnym (Sondergericht), sądzie, który był organem powołanym do rozpatrywania spraw politycznych. To, że funkcjonariusz sądu hitlerowskiego utworzonego dla politycznych represji (w czasie wydania ustawy urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości) był właśnie autorem projektu normy amnestyjnej, potęgowało żądanie uchylenia przepisu o amnestii, który został podstępem wprowadzony do ustawodawstwa. Ale odwołanie kwestyjnej normy oznaczałoby objęcie odpowiedzialnością karną kręgu osób już raz zwolnionych od tej odpowiedzialności, co stanowiłoby swego rodzaju działanie wbrew zasadzie, że prawo karne nie działa wstecz. Wobec tej niepodważalnej w praworządnym państwie zasady przepis o amnestii nie został uchylony. A wniosek Colliniego postawiony został w roku 1969, więc postępowanie przeciwko Hansowi Meyerowi podejrzanemu o zbrodnię wojenną musiało zostać umorzone.

Sąd zarządził przerwę do dnia następnego i czytelnik z ciekawością czeka na przemówienia obrony, oskarżenia i na wyrok sądu. Ale czeka na próżno. Na początku następnego posiedzenia sądowego przychodzi wiadomość, że Collini w nocy popełnił samobójstwo i postępowanie zostaje umorzone.

Wydawałoby się, że powieść Sprawa Colliniego powinna się tutaj zakończyć. Ale właśnie teraz opisana jest scena, której autor przypisuje szczególne znaczenie. Kiedy bowiem Leinen wraca do kancelarii, zastaje Johannę. Przerażona jest tym, czego dowiedziała się o swym dziadku, i pyta: „Czy i ja jestem taka?”, „Czy ja byłabym do tego zdolna?”W oryginale trudne do przetłumaczenia: „Bin ich dasallesauch?” W cytowanym na wstępie artykule autor pisze, że to pytanie w powieści było skierowane do niego samego. „Ty jesteś taka, jaka jesteś”, odpowiada Leinen. I adwokat Ferdinand von Schirach kończy: „Na tę odpowiedź potrzebowałem wiele czasu”.

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".