Ostatnie tygodnie przyniosły ciąg zdarzeń plastycznie obrazujących jak bardzo rozluźnione zostały w Rzeczypospolitej reguły rządów prawa. Najpierw nieudolna próba wykazania w uzasadnieniu postanowienia Izby Dyscyplinarnej z 23.09.2020 r. (II DO 52/20), że wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 19.11.2019 r. (585/18, 624/18 i 625/18), nie ma „mocy obowiązującej” na gruncie polskiego porządku prawnego. Później swoisty pokaz siły i „prawniczej przebiegłości” ze strony Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, która w oparciu o rzekomo finezyjną prawniczą żonglerkę uchyliła immunitet jednej z sędzi zaangażowanych w działalność stowarzyszeń sędziowskich oraz w działania mające na celu zachowanie podstawowych funkcji niezależnego sądu i niezawisłych sędziów w państwie opartym na idei rządów prawa. Chwilę później brawurowa, realizowana w świetle telewizyjnych kamer akcja zatrzymania adwokata na schodach Sądu Okręgowego w Warszawie, połączona z wielopłaszczyznowym inwigilowaniem zasobów informacyjnych pozostających pod ochroną prawa w dyspozycji jego kancelarii.
Przypadki te plastycznie obrazują działania wymierzone nie tyle w konkretne sądy, prawników, sędziów czy adwokatów, ale usilne dążenie do osłabienia wiarygodności ważnych instytucji oraz zdestabilizowania niezależności przedstawicieli tych zawodów i wywołania efektu mrożącego. Smutne, wręcz przygnębiające. Ilustrujące, jak daleko zaawansowany został proces „reformy” wymiaru sprawiedliwości. W zasadzie wydawałoby się, że można w tym przypadku jedynie liczyć wielkość strat, oceniać szkody wynikające z tych pokazowych przecież przedsięwzięć. Jeżeli jednak uwzględni się społeczny odbiór, zwiększające się zrozumienie dla roli i funkcji prawników i nierozerwalnie związanych z nimi gwarancji określonych w prawie, a także znaczenie tych reguł dla każdego z nas, to być może z tych przykrych wydarzeń wynikać będą w przyszłości także pewnego rodzaju pożytki.
Budujące może okazać się także to, co wynika ze zwiększającej się świadomości potrzeby zachowania i pogłębienia wspólnoty interpretacyjnej prawników. Stanowienie, wykładnia i stosowanie prawa wymagają spełnienia kilku warunków, w tym przede wszystkim znajomości i przestrzegania przyjmowanego współcześnie paradygmatu interpretacji zawartych w aktach prawnych postanowień. Prawo nie funkcjonuje bez interpretacji. Ważna jest zarówno zawarta w ustawie jego litera, jak i oparty na skomplikowanym mechanizmie wykładniczym sposób jego rozumienia, decydujący o sposobie stosowania przez uprawnione do tego organy. Ten proces oparty jest na powszechnie przyjmowanych regułach wykładni oraz udziale w nim prawników różnych profesji. To oni tworzą „wspólnotę interpretacyjną”, w ramach której poszukuje się odpowiedzi na pytanie o treść i znaczenie prawa, znajdującej ostateczny wyraz w rozstrzygnięciu sądu.
To sądy decydują czym jest i co stanowi prawo w aktach jego jednostkowego stosowania. By mogły to jednak czynić według reguł składających się na demokratyczne państwo prawa realizujące ideę rządów prawa konieczne jest współdziałanie z sądami prawników innych profesji – adwokatów, radców prawnych i prokuratorów. To oni tworzą ową „wspólnotę interpretacyjną”, wzajemnie wspierając się i spierając się o sens i znaczenie prawa. Tylko w jej ramach, przy poszanowaniu roli i funkcji przedstawicieli poszczególnych profesji, możliwe jest realizowanie idei rządów prawa. Bywało tak, że politykom udawało się doprowadzać do stanu swoistego „zwaśnienia” pomiędzy przedstawicielami poszczególnych profesji prawniczych. Wywoływać niechęci, zawiści i przeświadczenie, że realizują przeciwstawne interesy, że są w istocie przeciwnikami. Wywoływało to katastrofalne skutki, dla prawa, jego wykładni i stosowania, wreszcie struktury społecznej i poszczególnych jednostek. Jest zupełnie oczywiste, że sensowne odczytywanie i stosowanie prawa wymaga współdziałania prawników, z zachowaniem autonomii oraz podstawowych celów powierzanych im funkcji.
Prawo jest wykładane i stosowane w ramach merytorycznego sporu, w kontradyktoryjnym profesjonalnym zderzeniu. Dzieje się tak nie tylko z tego powodu, że to najlepszy ze znanych sposobów rekonstrukcji treści prawa, uwzględniającej wszystkie jego funkcje i cele oraz pozostające niejednokrotnie w kolizji interesy różnych podmiotów, ale przede wszystkim z tego powodu, że prawo jest instrumentem rozwiązywania konfliktów i społecznego sterowania opartym na publicznym władztwie. By je sensownie odczytać, odnaleźć sens i znaczenie, ostatecznie zaś sprawiedliwie wykorzystać dla rozwiązania konkretnego sporu, trzeba poszukiwać jego sensu w zderzeniu z różnymi perspektywami. Dlatego właśnie istnienie i właściwe funkcjonowanie wspólnoty interpretacyjnej prawników jest tak ważne. W skomplikowanym, multicentrycznym systemie prawnym, bez tej wspólnoty prawo stanie się zbiorem przypadkowych, niespójnych, rozumianych wedle ich niedoskonałego językowego brzmienia, postanowień zawartych w poszczególnych aktach prawnych, które nie nadają się do realizacji przypisywanej im społecznie funkcji.
Stan dezorientacji pogłębia coraz częściej spotykane prawnicze kuglarstwo, zmierzające do instrumentalnego podporządkowania procesu wykładni z góry zamierzonemu celowi. Niekiedy upstrzone jest ono całkiem pokaźnym zestawem naprawdę zaskakujących prawniczych herezji i plastycznie obrazuje niektóre próby wyprzedzenia oczekiwań własnych lub cudzych. Gdy z perspektywy niepodważalnych zasad systemu prawa przyjdzie ocenić znaczenie niektórych stwierdzeń, nieumiejętność lub brak woli dostrzeżenia istotnych argumentów, nieprecyzyjne sformułowania i język, efekt pokazuje już nie tylko kwestię braku prawniczego warsztatu, ale również brak dobrego smaku Znacznie bardziej gorzkiego w perspektywie wydarzeń, które przynoszą kolejne odsłony.
Z drugiej strony, wydarzenia ostatnich dni są jednak jednocześnie wyrazem odnawiającej się wśród prawników świadomości ich społecznej roli i funkcji, a także tego, że mogą ją realizować tylko działając w ramach wspólnoty, spełniając przypisane im role. Znaczenie wspólnoty prawniczej polega nie na tym, że tworzą oni, jak starano się to wmówić społeczeństwu całkiem niedawno, szczególną i zarazem uprzywilejowaną „kastę”, ale na tym, że wypełniają powierzone im przez prawo rolę, służą prawu i ludziom, których interesy i dobra prawo ma chronić. W tym zakresie choć zarówno orzeczenia Izby Dyscyplinarnej SN, jak i pokazowe zatrzymanie adwokata na schodach sądu, to zdarzenia przykre, to jednak reakcja na nie ze strony środowiska prawniczego stwarza pewne nadzieje.
Chcielibyśmy spoglądać na ostatnie wpadki zarówno z perspektywy wynikających z nich szkód, jak i możliwych do uzyskania w dłuższej perspektywie pożytków. Zwłaszcza, choć nie wyłącznie, z perspektywy wykonującego zawód adwokata. Nie tylko dlatego, że zawód ten wykonujemy, lecz również dlatego, że ten właśnie zawód spośród wielu prawniczych ról wydaje się być najsilniej związany z wolnością i w tej perspektywie przedstawia szczególne znaczenie dla realizacji idei rządów prawa. Adwokata, jako profesjonalisty uczestniczącego w imieniu i na rzecz swojego mocodawcy w skomplikowanym procesie wykładni i stosowaniu prawa. Pamiętającego o tym, że działa w imieniu i na rzecz klienta, nie może zapominać o pełnionej przez adwokata roli społecznej i prawnej ani o związanych z nią imponderabiliach. Ich naruszenie stanowi bowiem zagrożenie nie tyle dla wykonującego ten zawód, co dla idei rządów prawa oraz wszystkich, którzy zechcą lub znajdują się w położeniu wymuszającym skorzystanie z pomocy adwokata.
Zawód adwokata jest zawodem szczególnym. Konstytucja w pełni zasadnie zalicza go do kategorii zawodów zaufania publicznego. Z perspektywy publicznoprawnej jest ściśle reglamentowany. Jego wykonywanie uzależnione jest od spełnienia wielu merytorycznych i formalnych przesłanek. Podlega ścisłej regulacji oraz szczególnej ochronie. Wiąże się z szeregiem powinności, których przestrzeganie niejednokrotnie obwarowane jest rozmaitymi sankcjami. Jakkolwiek wykonywanie profesji adwokata traktowane jest jako rodzaj działalności gospodarczej, adwokat z pewnością nie jest po prostu przedsiębiorcą korzystającym z zasady wolności gospodarowania. Adwokat to konieczny i niezbywalny element wymiaru sprawiedliwości. Pełniący tyleż funkcję prywatną w zakresie wspierania lub reprezentowania swoich mocodawców, co realizujący funkcje publiczne. Pozbawiony adwokatów system byłby żałosną karykaturą, atrapą pozorującą wymierzanie sprawiedliwości. Z tych między innymi względów obowiązujące przepisy prawa stanowią, że podczas i w związku z wykonywaniem obowiązków zawodowych adwokat korzysta z ochrony przewidzianej dla sędziego i prokuratora. Zawód adwokata – podobnie jak urząd sędziego i prokuratora – ma swoją godność, podlegającą instytucjonalnej ochronie. Nie z powodu konkretnych osób wykonujących tę profesję, lecz ze względów systemowych. Nie da się realizować funkcji sądzenia i oskarżenia bez niezależnych adwokatów.
Ochrona godności zawodu adwokata jest w takim samym stopniu istotna jak ochrona godności sędziego i prokuratora. Wszyscy stanowią bowiem konieczne elementy systemu wymiaru sprawiedliwości. Społeczne zaufanie związane jest z szacunkiem dla wykonujących profesjonalne czynności sędziów, prokuratorów i adwokatów. Warto pamiętać, że w ramach postępowań sądowych adwokaci, prokuratorzy i sędziowie korzystają z immunitetu w sferze wypowiedzi, co związane jest z potrzebą zapewnienia możliwości najpełniejszej realizacji przypisanych im zadań. Zarazem są prawnie i etycznie zobowiązani do wzajemnego szacunku, wstrzemięźliwości i powściągliwości, nie z powodu elegancji i smaku, ale ze względów systemowych. Symboliczna przestrzeń wymiaru sprawiedliwości jest bowiem równie ważna jak jej merytoryczny aspekt. Zamach na godność sędziego, prokuratora i adwokata stanowi jedno z najpoważniejszych przewinień dyscyplinarnych. Nie dlatego, że środowisko prawnicze chroni samo siebie, ale dlatego, że bez zachowania immanentnie związanej z tymi profesjami godności system wymiaru sprawiedliwości sprowadzony zostałby do jarmarcznej, karczemnej kłótni.
W powyższym kontekście być może bardziej zrozumiały staje się system reguł określających zasady postępowania adwokata, zarówno w przestrzeni profesjonalnej, jak i poza nią. Rozdzielnie czynności zawodowych od sfery życia prywatnego jest w przypadku tej profesji tak samo trudne, jak w odniesieniu do sędziego i prokuratora. Wydarzenia ostatnich dni plastycznie wskazują trzy obszary, w których naruszenie obowiązujących zasad w stosunku do adwokata musi oznaczać zamach na podstawy systemu wymiaru sprawiedliwości. To sprawia, że dla poważnie i odpowiedzialnie myślącego o swojej profesji prawnika nie ma dla takich żadnego usprawiedliwienia. Jeżeli dopuszcza się ich prawnik, są wyrazem szczególnie dotkliwego sprzeniewierzenia się powołaniu i funkcji prawników. Z tego powodu, nie zaś ze względu na jednostkowe zdarzenie i osobę będącą głównym aktorem dramatu, naruszenia mające ostatnio miejsce są szczególnie wyrazistym przykładem „prawniczego samobójstwa”. Trzeba o nich głośno i stanowczo mówić i pisać.
Trzy zamachy to:
- zamach na godność zawodu, będący jednocześnie wyrazem utraty instynktu samozachowawczego po stronie dokonujących go prawników;
- zamach na chronioną prawnie tajemnicę,
- wreszcie zamach na rudymenty rzetelnego procesu.
Każdy z tych zamachów ma znaczenie wykraczające o lata świetlne poza jednostkowy przypadek. Paradoksalnie jest od tego przypadku w sensie personalnym całkowicie niezależny. Nie chodzi w nich bowiem o zamachy na prawa i wolności konkretnej osoby wykonującej zawód adwokata, ale o zamach na zawód i jego społeczną funkcję. Nie chodzi o informacje dotyczące konkretnej osoby wykonującej zawód adwokata, ale o prawa i gwarancje bezimiennych w kontekście ostatniego zdarzenia mocodawców tego adwokata, które zostały pogwałcone w związku z czynnościami rzekomo w tego adwokata wymierzonymi. Nie chodzi wreszcie o procesowe uprawnienia tego adwokata, ale o fundamentalne reguły rzetelnego procesu, które muszą być przestrzegane w każdym przypadku. Jeżeli będziemy milczeć, gdy te reguły deptane są czynowniczymi buciorami, znajdziemy się w świecie autorytarnym, gdzie posiadającemu władzę wszystko wolno. Nikt, niezależnie od politycznych przekonań i krytycznej oceny wymiaru sprawiedliwości, nie może sensownie zgodzić się na takie działania.
Zamach na godność zawodu. W każdej profesji zdarza się, że zachodzi potrzeba wykonania czynności procesowych wobec jednego z jej przedstawicieli. Od czasu do czasu zdarzają się zatrzymania adwokatów i przeszukania w kancelariach. Niestety, zdarzać się muszą, choć szczęśliwie rzadziej niż w przypadku innych zawodów. W tych jednak przypadkach, w których dochodzi do tego typu czynności, uczestniczący w nich i zaangażowani w nie profesjonaliści powinni zachować szczególną ostrożność i powstrzymać się od jakichkolwiek ekscesywnych reakcji. Dotyczy to przede wszystkim prowadzących czynność przedstawicieli organów ścigania, ale również i adwokatów. Po pierwsze, zatrzymanie powinno mieć miejsce wyłącznie, gdy jest ono rzeczywiście niezbędne. Po drugie, nie powinno ono mieć miejsca przy wykonywaniu czynności zawodowych przez adwokata, wyjąwszy te sytuacje, gdy taki sposób zatrzymania podyktowany jest rzeczywistą koniecznością. Po trzecie, zatrzymanie powinno nastąpić w sposób oględny, z poszanowaniem godności zawodu i funkcji, którą adwokat piastuje przy wykonywaniu swych obowiązków zawodowych, by nie doprowadzić do naruszenia powagi wymiaru sprawiedliwości lub poniżenia adwokata w oczach jego klienta. Po czwarte, środki przymusu bezpośredniego mogą być stosowane tylko wtedy, gdy jest to bezwzględnie konieczne. Po piąte, czynności takie powinny być dokonywane w sposób dyskretny, ponieważ efekt stygmatyzujący jest nieodwracalny w przypadku zawodów zaufania publicznego.
Zatrzymanie adwokata na schodach budynku sądowego, ostentacyjnie dla postronnych obserwatorów, godzi w godność tego zawodu w stopniu zdecydowanie większym niż przynosi upokorzenie dla zatrzymywanej osoby. Trudno pozbyć się wrażenia, że obrońcę symbolicznie zrównuje z osobami podejrzanymi o popełnienie przestępstwa. Przenosi z przestrzeni strażnika prawa w obszar poddany represji. Obniża prestiż profesji jako takiej, odziera ją z konwencjonalnej powagi. Wystarczy spojrzeć do regulacji odnoszących się do zatrzymania zawartych w kodeksie postępowania karnego, by dostrzec, że jeśli już konieczne było dokonanie tej czynności, powinna ona mieć miejsce poza sferą bezpośrednio związaną z zawodową aktywnością. Wykonana być powinna dyskretnie i bez rozgłosu. Z zachowaniem zasady efektywności i minimalizacji. W sposób pozwalający uniknąć stygmatyzacji, rozciągającej się na całą profesję, której skutki społeczne dotykać będą wszystkich wykonujących ten zawód. Zatrzymanie pokazowe, z jakim po raz kolejny mieliśmy ostatnio do czynienia, jest oczywiście aktem upokorzenia. Nie ma jednak nic wspólnego z regułami rzetelnego procesu.
Zamach na prawnie chronioną tajemnicę. Adwokat to przywołany do pomocy (stąd nazwa profesji od łacińskiego advocare) profesjonalista. Skuteczność jego działania uzależniona jest od dysponowania wiedzą o sprawie powierzanej przez mocodawcę. Wiedza, jaką posiadać musi adwokat, by realizować nałożone na niego przez prawo powinności w interesie klienta, z istoty rzeczy musi podlegać ochronie. Zawsze tak było, wszak szukający pomocy prawnej musi mieć pewność, że wiedza powierzana adwokatowi wraz z prośbą o pomoc, nie zostanie użyta przeciwko niemu. Stąd instytucja tajemnicy adwokackiej jako prawniczego obowiązku. Służy wyłącznie ochronie i realizacji interesów korzystających z pomocy adwokata. Dla samego adwokata jest balastem i obowiązkiem, którego naruszenie stanowi przestępstwo i dyscyplinarny delikt. Adwokat zobowiązany jest do zachowania w poufności wszystkiego, czego dowiedział się od klienta udzielając porady prawnej lub prowadząc sprawę. Może wykorzystywać posiadaną wiedzę jedynie w interesie klienta. W zakresie pozyskiwanych w związku z wykonywaniem czynności zawodowych informacji adwokat jest ich szczególnie zobowiązanym depozytariuszem. Stąd biorą się szczególne zasady ochrony informacji zgromadzonych w adwokackich aktach, przechowywanych w dokumentach zalegających w kancelarii, na elektronicznych nośnikach.
Tajemnica adwokacka jest chroniona przez prawo, jej ujawnienie wbrew ciążącemu na adwokacie obowiązkowi zachowania poufności stanowi przestępstwo. Podobnie przestępstwem jest uzyskanie bez uprawnienia dostępu do chronionych zasobów adwokackiej tajemnicy. Przeszukanie kancelarii to zatem czynność nad wyraz sensytywna. Przejmując zasoby informacyjne kancelarii adwokackiej organy wymiaru sprawiedliwości uzyskują wiedzę nie tylko o prowadzącym ją adwokacie, ale przede wszystkim o jego klientach. Gdy chodzi o klientów, którym adwokat udziela pomocy obrończej w ramach procesu karnego, przeszukanie prowadzić może do uzyskania informacji objętych bezwzględną tajemnicą, do których dostępu nikt w żadnym zakresie legalnie uzyskać nie może. Tajemnica obrończa to trzeci, obok tajemnicy spowiedzi i tajemnicy narady sądu nad wyrokiem, przypadek bezwzględnej ochrony. Nie o adwokata tu chodzi, ale o jego klientów. Nie o informacje same w sobie, ale o zasadę, że nikt nie może być zmuszany przez system prawny do obciążania samego siebie. Gdyby zezwolić na swobodne uzyskiwanie informacji z kancelarii adwokackiej przez służby specjalne i organy wymiaru sprawiedliwości, to dysponowałyby one wiedzą niejednokrotnie niekorzystną dla klienta adwokata, przekazaną przez samego klienta. Ufając w zachowanie poufności w stosunku z adwokatem, klient stałby się „informatorem” we własnej sprawie. Ta zasada odnosi się oczywiście także do adwokata.
Wszystko to sprawia, że adwokat – po rygorem odpowiedzialności karnej – chronić ma zasoby powierzonych mu przez klientów informacji, w ich i wymiaru sprawiedliwości interesie. Adwokat może i powinien je wykorzystywać jedynie w interesie i na korzyść klienta za jego zgodą. Przeszukanie kancelarii z tych względów, nie zaś z uwagi na interesy i ochronę prowadzącego cudze sprawy adwokata, poddane zostało szczególnym rygorom.
Obecność adwokata przy przeszukaniu, możliwość wypełnienia sankcjonowanego karą obowiązku wskazania tych materiałów i nośników, które nie dotyczą sprawy objętej zakresem przeszukania, wyselekcjonowanie informacji dotyczących obrony innych osób oraz zapewnienie ich nienaruszalności, to wymogi elementarne. Znane każdemu prawnikowi. Podobnie jak służąca realizacji interesów klientów adwokata, nie zaś jego ochronie, obecność przy przeszukaniu kancelarii przedstawicieli samorządu adwokackiego. Naruszenie tych zasad godzi w zaufanie i prawa każdego, kto korzysta, korzystał lub będzie korzystać kiedykolwiek z pomocy jakiegokolwiek adwokata. Nikt, także wykonujący czynności przeszukania kancelarii adwokackiej z naruszeniem prawa w zakresie ochrony poufności informacji, nie chciałby znaleźć się w świecie, w którym zawartość treściowa rozmowy z prawnikiem, u którego szukamy pomocy, może zostać w oparciu o źle rozumiane i wykorzystywane w złej woli władztwo publiczne „przejęta” przez organy ścigania. W interesie każdego z nas, także tych, którzy zlecili i wykonywali ostatnie czynności przeszukania kancelarii adwokackiej, trzeba z naciskiem sprzeciwiać się wszelkim naruszeniom. Stanowią przekroczenie prawa, sankcjonowane przez normy dyscyplinarne i karne, przenosząc nas w orwellowski świat. Nikt nie skorzysta z pomocy adwokata mając świadomość, że powierzone mu tajemnice mogą zostać przejęte przez funkcjonariuszy CBA w trakcie rutynowej czynności przeszukania kancelarii.
Zamach na reguły rzetelnego procesu. Według być może nadmiernie liberalnej koncepcji każdemu przysługuje konstytucyjne podmiotowe prawo do obrony. Aktualizuje się najpóźniej w momencie, gdy organy procesowe rozpoczynają realizację czynności zmierzających do postawienia zarzutów. Skorzystanie z tego prawa wymaga pełnej świadomości podmiotu, wobec którego wykonywane są określone czynności procesowe. Dokonanie czynności konwencjonalnej ogłoszenia postanowienia o przedstawieniu zarzutów nie w budynku prokuratury, ale w szpitalu, gdzie ze względu na konieczność udzielenia bezpośredniej pomocy medycznej przebywa osoba, wobec której czynność ta ma być zrealizowana, jawi się jako groteska lub horror. Jeżeli zarzuty ogłoszono osobie pozbawionej ze względu na dysfunkcje organizmu i udzielaną pomoc medyczną elementarnych zdolności percepcyjnych, to jak można mówić o skuteczności dokonania tej czynności, skoro jej podstawowym celem jest poinformowanie osoby – stającej się w tym momencie podejrzanym – o podstawach faktycznych i prawnej ocenie zarzutów, pouczenie o przysługujących jej prawach, odebranie podstawowych oświadczeń, w tym o woli skorzystania z pomocy obrońcy, udzieleniu temu obrońcy wskazań i instrukcji, oświadczeniu co do przyznania się lub zanegowania popełnienia zarzucanych czynów, złożeniu wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania prowadzącego czynność oraz obrońcy. Nie ma w powyższym kontekście żadnego znaczenia to, czy polski system prawa procesowego przewiduje sankcję nieważności czynności proceduralnych. Nie jest ważne, czy można odwoływać się do koncepcji sententia non existens. Nie jest również w najmniejszym stopniu znaczące to, że czynność tę pozornie przeprowadzono po to, by zastosować wobec pozbawionego pełnych zdolności percepcyjnych środki zapobiegawcze, w tym zakaz wykonywania zawodu. Istotne jest jedynie to, że w ten sposób dokonano gwałtu na zasadach procesowych. Pokazano, że wobec każdego, wedle swoiście rozumianej zasady równości, można w szpitalu, na sali porodowej (jak miało to miejsce przed laty i skutkowało dyfamującym Rzeczpospolitą Polską orzeczeniem ETPCz stwierdzeniem naruszenia elementarnych zasad rzetelnego procesu) uczynić wszystko po pretekstem ścigania przestępców.
Ściganie przestępców i doprowadzanie do skutecznego ich ukarania to jedna z podstawowych funkcji państwa, nie da się jej jednak realizować opierając się na zasadach obowiązujących w dziewiętnastym stuleciu w małych miasteczkach Środkowego Zachodu.