Palestra 9/2022, s. 5 - 7
Palestra
9/2022
Mija 120 lat od wyroku trybunału arbitrażowego w Grazu, który przyznał polskiej stronie rację w sporze o wschodnią część Morskiego Oka i Czarnego Stawu oraz teren znajdujący się między nimi a granicą Żabiego po Rysy – sporny z Węgrami. Tatry za czasów I Rzeczypospolitej stanowiły królewszczyznę; w konsekwencji, po rozbiorze 1772 r., weszły w skład austriackich dóbr kameralnych. Wystawione przez cesarza na sprzedaż, w 1824 r. kupione zostały przez węgierskiego możnowładcę. Pół wieku później, od jego spadkobierców, część ziemi zakupił książę pruski Christian Hohenlohe-Öhringen. Wobec wystawienia na sprzedaż kolejnej części, tzw. dóbr zakopiańskich, obejmujących m.in. tereny nad Morskim Okiem, w latach 90. XIX wieku pojawiły się po polskiej stronie obawy, że i one trafią w ręce Prusaka, który słynął z prowadzenia rabunkowej gospodarki leśnej. Środków publicznych nie było, lecz hrabia Władysław Zamoyski zdecydował się wyłożyć prywatne fundusze i wygrał licytację. Ludzie Hohenlohego dopuszczali się po tym granicznych zaczepek. Sąd w Nowym Targu pod błahym pretekstem zawiesił proces wytoczony Prusakowi przez polskiego hrabiego, sąd w Budapeszcie wydał zaś wyrok po myśli księcia. W latach 1892–1893 Towarzystwo Tatrzańskie zebrało kilkadziesiąt tysięcy podpisów Polaków z wszystkich trzech zaborów pod petycją do Koła Polskiego w parlamencie wiedeńskim, aby kontrowersję rozstrzygnąć na poziomie międzynarodowym. Równocześnie węgierski minister spraw wewnętrznych wydał oficjalne oświadczenie, że przedmiotowy obszar należy do państwa węgierskiego. Dopiero polska deputacja do cesarza wymogła na Franciszku Józefie zgodę na oddanie sprawy pod sąd rozjemczy. Minęło kolejnych 9 biurokratycznych lat, nim arbitraż doszedł do skutku.