Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 9/2019

Andrzej Rościszewski (1930–2019)

Kategoria

Udostępnij

Ż ołnierze Marynarki Wojennej trzymający straż przy trumnie okrytej narodową flagą, hymn odegrany przez wojskową orkiestrę i salwy honorowe nad otwartym grobem. Arcybiskup metropolita warszawski ks. kard. Kazimierz Nycz odprawiający w koncelebrze żałobną Mszę świętą. Atrybuty pogrzebu państwowego należnego członkowi Trybunału Stanu i zarazem podniosła oprawa religijna stały się częścią pożegnania na Starych Powązkach nieprzeciętnego Polaka, wybitnego członka palestry i znakomitego żeglarza Andrzeja Rościszewskiego. Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej adwokat Jacek Trela, na koniec swojej ciepło brzmiącej mowy wygłoszonej w imieniu adwokatury podczas uroczystości na cmentarzu – stwierdził z atencją, że nade wszystko „żegna swojego Dziekana, składając Mu niski pokłon i hołd”.

 

Każdy z nas, kto dowiedział się o tej niespodziewanej stracie, odczuł ją na swój sposób; lecz istotnie – w pamięci bardzo wielu warszawskich adwokatów śp. Mecenas Andrzej Rościszewski zapisał się na zawsze jako niedościgniony wzór działacza samorządu zawodowego. Dziekanem Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie został wybrany w 1989 roku, tuż po zapoczątkowaniu zmian w Kraju zmierzających ku wyzbyciu się elementów ustroju komunistycznego. Pozostał na tym stanowisku do roku 1995, przez maksymalnie prawem dopuszczalne dwie trzyletnie kadencje. Poprzednio, w latach 1970–1986, sprawował funkcję wicedziekana oraz przewodniczył samorządowemu Wojewódzkiemu Zespołowi Wizytatorów, a jeszcze wcześniej – w latach 1967–1970 – był członkiem Wojewódzkiej Komisji Dyscyplinarnej.

Na listę adwokatów został wpisany w roku 1957, w trakcie tak zwanej popaździernikowej odwilży. Nie bez przeszkód także stał się uprzednio aplikantem, a jeszcze wcześniej studentem Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego; poważnym utrudnieniem okazywało się pochodzenie z rodziny ziemiańskiej i to, że był synem przedwojennego oficera kawalerii, legionisty Adama Rościszewskiego z podpłockiego Brudzenia. Kilkakrotnie w czasie swej edukacji ocierał się o zagrożenie aresztowaniem i zesłaniem do katorżniczej pracy w kopalni, tak jak to się przydarzyło niektórym spośród równie niepokornych narzuconemu systemowi rówieśniczych przyjaciół.

Adwokatem stał się w krótkim czasie znakomitym; z początku interesowała go praktyka karna, wkrótce jednak odkrył swoje główne powołanie – cywilistykę. Tę przede wszystkim dziedzinę wykładał dla bardzo wielu kolejnych roczników aplikanckich – aż po ostatnie miesiące życia. Znakomicie znał się także na sprawach administracyjnych. Słynął z jasności wywodu, dokładności w formułowaniu myśli, pięknego wysławiania się. Znany był z tego w sądach, przed którymi występował, lecz nade wszystko we wszystkich środowiskach, do których przynależał – w tym na forum Naczelnej Rady Adwokackiej. Mówił zawsze z pamięci, posługując się co najwyżej małą karteczką, na której miał hasłowo zapisane punkty, jakie zamierzał poruszyć. Budował zdania, które bez najmniejszej korekty składniowej mogłyby się nadawać wprost do druku. Należał zresztą do grona autorów „Palestry”; pisywał dość rzadko, lecz za każdym razem poruszał kwestie ważkie. Orzekał też jako arbiter w sądach polubownych, słynąc na tym polu z niezwykłej precyzji sporządzanych uzasadnień i celności rozstrzygnięć.

Czas sprawowania przez adwokata Andrzeja Rościszewskiego funkcji dziekana stołecznej ORA okazał się pod wieloma względami przełomowy. Całkowicie zerwane zostały uprzednie fragmentaryczne więzi wolnego zawodu z klasą polityczną epoki tak zwanego realnego socjalizmu. Pogłębiono natomiast, a po części na nowo nawiązano, kontakty międzynarodowe warszawskiej palestry, w szczególności z adwokaturą paryską. Te dwie kadencje charakteryzowała otwartość samorządu na wszelkie środowiska wymagające czy to współpracy – jak inne zawody zaufania publicznego, czy też pomocy – jak skupiska polonijne obejmujące potomków przymusowych przesiedleńców z terenów rozpadającego się wówczas Związku Sowieckiego. Dziekan Rościszewski był pierwszym, który usłuchał potrzeby udzielenia rzeczywistego, regularnego wsparcia przy jednoczesnym rozpoznaniu prawdziwych potrzeb emerytowanych adwokatów izby warszawskiej, niejednokrotnie zubożałych na starość, osamotnionych i schorowanych. Z drugiej zaś strony bardzo dbał o należyty poziom etyki zawodowej koleżanek i kolegów wykonujących zawód. Słynął też jako sprawiedliwy, choć surowy egzaminator nowych adeptów do zawodu.

Zarządzanie sprawami izbowymi szło za czasów śp. Andrzeja Rościszewskiego nadzwyczaj sprawnie. Jako doskonały organizator, potrafiący rozdzielać zadania i obdarzający współpracujące z Nim osoby dużym zaufaniem, znajdował jeszcze czas na inne zajęcia społecznie ważkie, w które angażował swoją wiedzę prawniczą, ale także wyobraźnię i zapisany w genach nerw służby publicznej. Wybornie rozumiał zagadnienia ustroju państwa. W latach 1989–1991 działał – jako przewodniczący składu orzekającego – w Społecznej Komisji Pojednawczej, mającej za zadanie przywracanie praw osobom uprzednio niesłusznie zwolnionym z pracy z przyczyn politycznych; to było w pewnym sensie uwieńczenie postawy adwokata Andrzeja Rościszewskiego demonstrowanej w mrocznym okresie stanu wojennego: należał wszak do składu warszawskiej ORA, który 14.12.1981 roku potępił nielegalnie wprowadzony stan wojenny i wezwał koleżanki i kolegów do udzielania pomocy obrończej wszystkim potrzebującym, a sam ponadto uczestniczył w działaniach Prymasowskiego Komitetu Pomocy Pozbawionym Wolności i Internowanym.

Ogromnym przedsięwzięciem stało się koordynowanie prac komisji kodyfikacyjnej, która w latach 1993–1994 przygotowała obywatelski projekt Konstytucji. Pomimo zebrania pod tym projektem dwóch milionów podpisów poparcia nie został on potraktowany jako legislacyjna alternatywa dla opracowania rządowego, niemniej jednak wiele spośród jego rozwiązań – jak choćby powołanie Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa – miało wpływ na ostateczny kształt Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej przyjętej w 1997 roku. Wkład myśli i pracy wniesionej przez adwokata Andrzeja Rościszewskiego w opracowanie projektu takiej ustawy zasadniczej, która czyniłaby zadość najdoskonalszym standardom, został doceniony po latach, czego wyrazem stało się nadanie mu w roku 2018, w stulecie niepodległości, Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski.

Mecenas Andrzej Rościszewski w latach 1997–2005 pełnił funkcję powołanego przez Sąd Wojewódzki w Warszawie na wniosek Konferencji Episkopatu Polski likwidatora Zrzeszenia Katolików Świeckich „Caritas”, objąwszy ją w miejsce zmarłego i znacznie krócej przed Nim działającego adwokata Jana Czerwiakowskiego. Aby w pełni zrozumieć wagę tej działalności, warto uświadomić sobie, że kilkadziesiąt lat wcześniej, w roku 1950, zaatakowanie kościelnej organizacji opiekuńczej Caritas było jednym z kroków władz komunistycznych zmierzających do sterroryzowania społeczeństwa polskiego i zarazem odebrania mu wszelkiej samodzielności duchowej i materialnej. Organizację pod sfingowanym pretekstem poddano przymusowemu zarządowi państwowemu. Równocześnie powołano w tym samym roku do życia świeckie stowarzyszenie, rejestrując je pod celowo mylącą nazwą Zrzeszenie Katolików Caritas. Ta nowa osoba prawna w krótkim czasie zdołała przejąć, na drodze różnorakich nielegalnych działań, około dwustu zakładów opiekuńczych, do tamtego momentu prowadzonych najczęściej przez zgromadzenia zakonne. Celem było znaczące osłabienie znaczenia instytucji Kościoła katolickiego.

W roku 1989 świeckie zrzeszenie Caritas pomieściło się w ramach nowo przyjętej ustawy regulującej działalność stowarzyszeń, a przy tym uchwalona nieomal w tym samym czasie ustawa o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego powołała niejako na nowo do życia kościelną Caritas Polska i Caritas diecezjalne. W okres zmian zapoczątkowanych czerwcowymi wyborami parlamentarnymi wkroczono zatem z takim z gruntu nieprawidłowym dualizmem. Szereg procedur wszczętych z inicjatywy władz kościelnych doprowadziło ostatecznie do unieważnienia obarczonej rażącymi nieprawidłowościami decyzji administracyjnej z 1950 roku; tym samym wyeliminowano sztuczny twór, jakim była tak zwana Caritas świecka, a to spowodowało konieczność przeprowadzenia – pod nadzorem sądu powszechnego – procesu jej likwidacji. Ostatecznym wynikiem gigantycznej pracy, którą w znacznej większości (przy udziale niewielkiego tylko zespołu pracowników) samodzielnie wykonał Mecenas Rościszewski, było przekazanie utraconego niegdyś majątku instytucjom kościelnym, które prawie we wszystkich przypadkach podjęły w nich prowadzenie różnego rodzaju zakładów opieki. Wszelkie nadwyżki finansowe powstające w toku likwidacji, głównie w wyniku spieniężenia niewielkiej liczby nieruchomości z różnych przyczyn nienadających się do zagospodarowania przez kościelne instytucje charytatywne, przeznaczane były na pomoc dzieciom, w formie dofinansowania posiłków, zakupu sprzętu edukacyjnego bądź rehabilitacyjnego itp. Widocznym dla warszawian znakiem gospodarności likwidatora stała się renowacja kompleksu zabytkowych budynków na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Bednarskiej, znanego pod nazwą Res Sacra Miser – siedziby Caritas, mieszczącej również znakomicie zmodernizowane hospicjum i zakład opiekuńczo-leczniczy.

Adwokat Andrzej Rościszewski był także, w początkowym okresie działalności mieszanej kościelno-rządowej komisji majątkowej działającej na mocy wspomnianej wyżej ustawy o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego, a mającej za cel przywracanie temu Kościołowi mienia zabranego przez władze komunistyczne z naruszeniem ówczesnego prawa – wyznaczonym przez stronę kościelną jednym z członków tej komisji. Trzeba z naciskiem podkreślić, że ani jedno z orzeczeń komisji zapadłych w składzie, w którym zasiadał Andrzej Rościszewski, nie zostało nigdy podane w wątpliwość co do jego prawidłowości. Podobnie – żaden zainteresowany podmiot nie zakwestionował któregokolwiek z działań podjętych, pod stałym nadzorem sądu, w trakcie likwidacji świeckiego Caritasu – a przecież było to kilkaset aktów notarialnych i tysiące podejmowanych przez lata różnorakich decyzji. Papież Benedykt XVI odznaczył Andrzeja Rościszewskiego Orderem św. Sylwestra, a zaszczyt taki od wieków spotyka zaprawdę jedynie nieliczne osoby, w uznaniu wyjątkowości zasług wypływających z ich chrześcijańskiej postawy.

Adwokatura doceniła również jego nieprzeciętny wkład w pracę na rzecz środowiska, a także w budowanie pozytywnego wizerunku palestry na zewnątrz – przyznając mu, w roku 2010, decyzją Krajowego Zjazdu Adwokatury – rzadko nadawaną Wielką Odznakę „Adwokatura Zasłużonym”. Jak trafnie ujął w swej mowie pogrzebowej prezes NRA Jacek Trela, zmarły Dziekan zawsze postrzegał adwokaturę jako stan ludzi wolnych, umiłowaniem sprawiedliwości, znajomością praw i szlachetnością powołania osadzonych w najlepszych, dziewiętnastowiecznych jeszcze tradycjach.

Andrzej Rościszewski był przy tym człowiekiem na wskroś nowoczesnym, ciekawym wszystkiego, co niesie czas i otwartym na przyjmowanie zmian. Dość wspomnieć dla przykładu, że jedną z pierwszych Jego decyzji po objęciu funkcji dziekana był zakup sprzętu umożliwiającego Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie kontakt ze światem za pomocą najnowszych wtedy technologii komunikacyjnych. A później, nadal prowadząc prywatną kancelarię i będąc aktywnym na licznych polach, sam wkroczył w początki XXI wieku z dobrze opanowaną umiejętnością posługiwania się komputerem i Internetem. Innym, o wiele ważniejszym dowodem otwartości myślenia Dziekana było to, że od nastania zmian zapoczątkowanych w 1989 roku optował w adwokackich gremiach za tworzeniem w Polsce warunków do wzrastania rodzimych, silnych firm prawniczych, które mogłyby się skutecznie przeciwstawiać tendencjom do dominacji napływających do Kraju międzynarodowych kancelarii.

W młodości, zanim jeszcze pozwolono mu studiować prawo, Andrzej Rościszewski – śladem swego ojca – uczęszczał na zajęcia uniwersyteckie prowadzone na Wydziale Ekonomii. Z pewnością i ta dziedzina wiedzy przydała mu się, gdy uczestniczył w pracach Rady Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, a także wtedy, kiedy w latach dziewięćdziesiątych ina początku lat dwutysięcznych przewodniczył kolejno Radzie Nadzorczej Banku PKO BP, a potem Radzie Nadzorczej Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Przez krótki czas, za prezydentury Lecha Wałęsy, był również doradcą Jerzego Grohmana, odpowiedzialnego w Kancelarii Prezydenta RP za kwestie reprywatyzacyjne. Zawsze przy tym stanowczo dystansował się od możliwości uzyskiwania jakichkolwiek korzyści dla siebie.

Pracował przez lata społecznie na rzecz Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach, do ostatnich dni życia pozostawał też doradcą Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Dużą wagę przywiązywał do swego członkostwa w Radzie Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, będąc w niej pomysłodawcą organizowania wspólnych obozów jako platformy spotkań dla byłych stypendystów z różnych roczników. Pozostawał również w stałym kontakcie ze środowiskiem kombatantów – dawnych żołnierzy Armii Krajowej.

Troskał się o prawidłowe zabezpieczenie dzieł sztuki zgromadzonych staraniem małżonków Janiny i Karola Porczyńskich, a eksponowanych w Muzeum Kolekcji im. Jana Pawła II w Warszawie. Podobnie zresztą leżał mu mocno na sercu los Biblioteki Polskiej w Paryżu i zbiorów Muzeum Polskiego w szwajcarskim Rapperswilu.

Poznał dobrze świat – a to przy niezłomnej postawie politycznej stanowiło w minionym ustroju nie lada sztukę. Andrzejowi Rościszewskiemu ta sztuka udała się dzięki żeglarstwu. Morzem zainteresował się jako kilkunastolatek; ukończył w 1948 roku Państwowe Centrum Wychowania Morskiego w Gdyni i – jak trafnie, acz nieco przekornie podsumował w pożegnalnym przemówieniu wygłoszonym w imieniu braci żeglarskiej kapitan Janusz Zbierajewski – prawnikiem został poniekąd dzięki temu, że uświadomił sobie, iż kontynuacja pracy na kutrach połowowych nie mogłaby mu przynieść, w panujących wtedy warunkach politycznych, upragnionej wolności podróżowania. Zaraz jednak po uzyskaniu wpisu na listę adwokatów powrócił do zgłębiania arkanów sztuki żeglowania po morzach i w roku 1963 otrzymał patent kapitana jachtowego żeglugi wielkiej. Pedagogiczne zacięcie spowodowało, że pływając – szkolił również młódź żeglarską. Był też przez lata członkiem władz Polskiego Związku Żeglarskiego. W latach osiemdziesiątych zainicjował i organizował w Trzebieży konferencje na temat bezpieczeństwa morskiego; orzekał także w sprawach wypadków na morzu, a swoje doświadczenia i przemyślenia z tej dziedziny opublikował m.in. w książce Bezpowrotne rejsy.

Był najpierw uczestnikiem, a potem organizatorem i dowódcą wypraw dalekomorskich. Za opłynięcie Islandii z zachodu na wschód na S/Y Śmiały, jako kapitan dowodzonej w tym rejsie jednostki, otrzymał w roku 1970 po raz pierwszy wtedy przyznaną prestiżową nagrodę Srebrnego Sekstantu. Wyczynem na skalę światową był także rejs na Spitzbergen i Wyspę Niedźwiedzią prowadzony przez kapitana Andrzeja Rościszewskiego w roku 1975. W późniejszych latach kierował także m.in. wyprawą regatową do Australii. Po objęciu funkcji dziekana rady adwokackiej z konieczności musiał skrócić planowane do pokonywania morskie dystanse; konsekwentnie jednak rokrocznie, dosłownie aż po ostatnie lata życia, organizował dla rodziny i przyjaciół rejsy po Morzu Śródziemnym i przyległych doń akwenach, czasami też do portów bałtyckich. Był na tych rejsach niekwestionowanym przywódcą nie tylko na morzu, lecz również na lądzie, imponując załodze podczas zwiedzania głęboką wiedzą na temat każdego portu i wyspy.

Wielkie wyprawy – arktyczne i na dalekie oceany – zdarzało się kapitanowi Rościszewskiemu odbywać na jednostkach ochrzczonych imionami: ulubionego przezeń Josepha Conrada oraz traktowanego jako wzór do naśladowania – Mariusza Zaruskiego. Do tej drugiej postaci zbliżała Andrzeja Rościszewskiego także druga sportowa pasja – taternictwo. Od wczesnej młodości chodził po górach. Posiadł umiejętności wymagane od ratowników TOPR; świetnie też jeździł na nartach – pięknym stylem i techniką zjazdową mógł imponować jeszcze wtedy, gdy znacznie przekroczył osiemdziesiąty rok życia. Ukochał szczególnie okolice Zakopanego, a także Tatry Słowackie. Jak sam opowiadał w zrealizowanym w końcu 2018 roku filmie Żeglarz Niepodległości,Film miał swoją premierę podczas X Pomorskiej Gali Żeglarskiej w Gdyni, a dostępny jest pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=9z2FVqEZQ2M. w pewnym momencie w młodości zawahał się, czy wybrać góry, czy raczej morze; ostatecznie zdecydował się w profesjonalnym wymiarze na zmagania z wodnym żywiołem, ale potem przez całe życie, kiedy tylko mógł, wyrywał się na amatorskie wędrówki po Tatrach i Beskidach.

W latach siedemdziesiątych ukazała się (ze wznowieniami) książka zatytułowana Północne rejsy. Złożył się na nią cykl relacji kapitana Andrzeja Rościszewskiego z morskich podróży odbytych w rejony zimnych mórz europejskich. W ostatnim okresie swego życia Kapitan przygotowywał nowy cykl szkiców morskich, poświęconych relacjom z wypraw późniejszych; teksty te łączy spoiwo polegające na ilustrowaniu różnorakich punktów istotnych w bezpiecznej żegludze. Styl pisarski Autora był i pozostał nie do podrobienia: krótkie, treściwe zdania; bajecznie bogate językowo opisy morza; relacje przeplatane nawiązaniami do historii, sztuki, antycznej mitologii.

Od dzieciństwa zżyty z końmi, posiadał nie tylko umiejętności jeździeckie, ale także zrozumienie dla tych pięknych zwierząt. W 2015 roku, zaproszony na padoku przy służewieckim torze do uczestnictwa w dekoracji zwycięzcy Gonitwy o Puchar Adwokatury Polskiej, Mecenas Andrzej Rościszewski stał się mimowolnie jednym z bohaterów tego momentu. Oto nagradzany wierzchowiec, podniecony niedawnym biegiem, przestraszył się obecności sporej grupy obcych osób, ostatecznie zaś spłoszyło go narzucenie na grzbiet ozdobnej derki z logo fundatora. Stanął dęba, wyrwawszy się swoim opiekunom, co spowodowało lekki popłoch w gronie odznaczających. Dziekan Rościszewski, pomimo obecności dżokeja, hodowcy i stajennego, okazał się jedynym, który potrafił we właściwy sposób zareagować: chwycił za cugle i w krótką chwilę uspokoił rumaka.

Był człowiekiem niezwykle dobrym, a przy tym ze wszech miar wyjątkowym; każdy, kto się z Nim zetknął, choćby przelotnie, zapamiętywał ten moment jako ważne wydarzenie w swoim życiu. A charakteryzowała Go niebywała skromność i niewymuszona uprzejmość. Gdy z kimś rozmawiał, całą swoją życzliwą uwagę skupiał w tym momencie wyłącznie na rozmówcy. Chętniej słuchał, niż sam się wypowiadał, raczej czytał innych, aniżeli własne myśli przelewał na papier. O rzeczach wielkich mówił jak najprościej, ale stanowczo. Zawsze dużo pracował, ale też potrafił się znakomicie relaksować. Miał ogromne poczucie humoru, a Jego szczery uśmiech dodawał odwagi nawet najmniej pewnym siebie.

Obyśmy potrafili dochować wierności wszystkiemu, czym nas w ciągu swego życia ubogacił.

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".