Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 5/2022

Jaka miała być adwokatura PRL-u?

Udostępnij

M inęły już cztery dekady od upadku autorytarnego systemu politycznego „demokracji ludowej” w krajach podporządkowanych wraz z końcem drugiej wojny światowej Związkowi Radzieckiemu jako jego przestrzeń buforowa. Realia życia w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (zwanej zwykle PRL-em) stają się coraz bardziej odległe w społecznej swiadomości. Częstokroć ich obraz jest dziś – w literaturze, filmie, publicystyce czy nawet opracowaniach o ambicjach naukowych – upraszczany lub idealizowany, co może wynikać z braku wiedzy lub z sentymentu do wspomnień z okresu młodości bądź dzieciństwa. Wydaje się, że upływ czasu powinien sprzyjać obiektywizmowi ocen, warto zatem podjąć badania nad adwokaturą PRL-u, i to nie tylko analizując jej ustrojowe podstawy czy życiorysy bohaterów, ale i próbując nakreślić obraz ówczesnych jej problemów, czynności zawodowych i codziennego życia. Proponuję zacząć od refleksji, jaki pomysł na adwokaturę miała nowa, narzucona przez Moskwę władza, dla której w okresie stalinizmu adwokaci byli antysystemowym złem koniecznym, a potem dopuszczalną, ale wymagającą kontroli i inwigilacji grupą zawodową.

„Nowa adwokatura ma do spełnienia nowe i poważne zadania. Zostaną one wykonane wówczas, gdy w szeregach adwokackich ugruntuje się nowa, socjalistyczna świadomość prawna. Istnieje tu już niewątpliwie poważny postęp, ale do pełnego zwycięstwa jest jeszcze daleko. Konieczna więc jest wytężona i nieustanna praca. Dobra wola, jaka cechuje wielu adwokatów, nawet wychowanych i wykształconych w ustroju kapitalistycznym, to bardzo dużo, ale jeszcze nie wszystko. Dobra wola włączenia się do budowy socjalizmu musi być poparta samokrytyczną rewizją burżuazyjnych poglądów i związanych z tym błędów, stałym przyswajaniem sobie i coraz głębszym rozumieniem nauki marksizmu-leninizmu, usilną pracą nad przyswojeniem sobie i stałym pogłębieniem socjalistycznej świadomości prawnej. Niezbędnym postulatem nowej, ludowo-demokratycznej adwokatury staje się wysoki poziom moralno-polityczny i zawodowy ogółu adwokatów.

Adwokatem nowego typu staje się dopiero ten prawnik, który jest aktywnym, świadomym uczestnikiem historycznego dzieła narodu polskiego, budującego w codziennej, pokojowej pracy powszechny dobrobyt i kulturę. Wymiar sprawiedliwości w państwie ludowym znajduje się na pierwszych liniach walki ze starym o nowe, walki o socjalizm z przeżytkami kapitalizmu. Wyznacza to miejsce i zadania adwokatury w państwie demokracji ludowej”.

Tymi słowami Tadeusz Rek kończy wydaną w 1953 roku przez Wydawnictwo Prawnicze pracę pt. Adwokatura, jej funkcje i oblicze (s. 146). Autor – przed wojną działacz ludowy i adwokat, po wojnie wiceminister sprawiedliwości, a następnie sędzia Sądu Najwyższego, był ustami ówczesnej władzy. Punktem wyjścia jego rozważań była zjadliwa krytyka „adwokatury burżuazyjnej” – amerykańskiej, francuskiej i angielskiej – jako skorumpowanej i służącej ciemiężycielom ludu, a adwokatury niemieckiej nadto jako istotnego elementu systemu faszystowskiego. Ilustracją typowego wówczas sposobu narracji może być następujący fragment dotyczący adwokatury w USA:

„Korporacja adwokacka pozostaje tam całkowicie na usługach klas posiadających i rządzących, wielkich koncernów, trustów i monopoli. Proces rozkładu i gnicia kapitalizmu, jego przejście w schyłkowe stadium, którym jest imperializm, oddziaływuje na wszystkie instytucje nadbudowy i wpływa na ich zwyrodnienie. Proces ten wpływa również na prawo, na aparat ucisku, na adwokaturę” (s. 14). I dalej: „Burżuazja potrzebuje na swoje usługi zręcznych, przebiegłych prawników, sprzedających wiedzę i zdolności za dolary, funty, franki, marki, a więc ceni ich. Płaci im po królewsku i stawia królewskie wymagania. Czyni ich pełnomocnikami swoich kapitalistycznych interesów i imperialistycznej polityki” (s. 15).

Tadeusz Rek piętnuje także palestrę w Polsce „kapitalistyczno-obszarniczej”. Tu jego krytyka jest dosyć niespójna, bo choć sprowadza się do rutynowego zarzutu służby burżuazji, to autor wskazuje jednocześnie na pauperyzację międzywojennej polskiej palestry i jej niedostępność dla przedstawicieli ludu pracującego (ergo: służba burżuazji nie jest jednak lukratywna?). Zwieńczeniem jego wywodów w tym zakresie jest teza, że w latach trzydziestych adwokatura „stacza się z pozycji demokracji burżuazyjnej na pozycje faszystowskie” i „staje się coraz bardziej siedliskiem reakcji, wstecznictwa, faszyzmu”, któremu przeciwstawiają się tylko nieliczne jednostki, jak Teodor Duracz (s. 68, 69).

To napiętnowanie było dla autora zabiegiem koniecznym do uzasadnienia, dlaczego nowy system potrzebuje nowej adwokatury, biorącej przykład z rozwiązań radzieckich i marksistowskiej nauki. Choć takie stwierdzenie nie pada wprost, to z tych wzorów jednoznacznie wynika, że zawód adwokata nie może być zawodem wolnym i wykonywanym indywidualnie. Musi być zawodem „uspołecznionym” i kontrolowanym. Rek pisze: „w latach 1928–1930 adwokatura radziecka przechodzi w swej pracy od praktyki indywidualnej, prywatnej do praktyki kolektywnej, zespołowej. Proces ten dokonuje się na zasadach dobrowolności. Kancelarie prywatne, przeżywszy swój okres, zostają zastąpione przez wyższą formę organizacyjną w postaci kolegiów obrońców, zespołów adwokackich” (s. 86). Tą drogą „uspołecznienia wykonywania czynności zawodowych” miała podążać i polska adwokatura, co narzucono ustawą o ustroju adwokatury z 27.06.1950 r. (zawierającą zapisy o współdziałaniu adwokata z sądami w ochronie porządku prawnego Polski Ludowej i o udzielaniu pomocy prawnej zgodnie z interesem mas pracujących) i – po okresie kilkuletniej odwilży potwierdzonej nowelą z 19.11.1956 r. – ustawą o ustroju adwokatury z 19.12.1963 r. Jako że przepisy tej ostatniej ustawy przewidywały wykonywanie zawodu już tylko w zespołach adwokackich i społecznych biurach pomocy prawnej, wspomniana wyżej „dobrowolność” zniknęła, kancelarie adwokackie przestały istnieć, a podstawową jednostką adwokatury stał się swoisty zakład pracy – zespół adwokacki.

W zespole adwokat miał być kontrolowany. Klient zawierał umowę z reprezentowanym przez kierownika zespołem, i to kierownik ustalał, który bądź którzy adwokaci prowadzą konkretną sprawę. Wynagrodzenie zespołu wynikało z taryfy ustalanej przez Ministra Sprawiedliwości, a niektóre rodzaje spraw miały być prowadzone nieodpłatnie w społecznych biurach pomocy prawnej. Zebranie zespołu i jego kierownik mieli oceniać nie tylko pracę adwokatów, ale też ich postawę i zaangażowanie w budowę socjalistycznej Polski. Jak wskazuje Rek, „do konkretnych zadań zespołów adwokackich należy zaliczyć przezwyciężenie szeregu ciągle jeszcze rzucających się w oczy braków, niedomagań i obciążeń z przeszłości” (s. 113). Autor nie ukrywa, że największym problemem jest zmiana świadomości i nastawienia adwokatów do nowej władzy. „Na czoło niedomagań wysuwa się niedostateczna znajomość bieżącej problematyki gospodarczej i polityczno-wychowawczej państwa demokratycznie-ludowego. (...) W niektórych adwokackich środowiskach i u pewnych jednostek stwierdzić można nieodpowiedni styl życia, nieodpowiednie zachowanie się na terenie sądu, w kancelarii, w stosunkach osobistych z ludźmi. Są tacy, którzy zapominają o tym, że funkcji adwokata nie można wydzielić z całości postępowania i nieodpowiednim sposobem życia wywołują do siebie niechęć, a nawet oburzenie, które w opinii publicznej przenosi się na cały zawód, na całą adwokaturę” (s. 113). Minister Sprawiedliwości powinien mieć zatem wpływ na postępowania dyscyplinarne i nadzór nad tymi postępowaniami w celu zapewnienia, aby niewłaściwe postawy zostały odpowiednio napiętnowane.

„Podstawowym brakiem jest ciągle jeszcze niedostateczne przygotowanie ideologiczne do pracy w nowych warunkach – pisze Rek. – Zdarzały się takie niedopuszczalne zjawiska, jak: traktowanie pracy w zespole jako kontynuacji dawnej praktyki indywidualnej, słabe poczucie socjalistycznej dyscypliny pracy, przyjmowanie klientów we własnym mieszkaniu czy własnej kancelarii itp. Do powtarzających się błędów należy ciągle jeszcze słabe powiązanie zespołów z miejscowymi organami władzy, zbyt wielka rozpiętość między zarobkami poszczególnych adwokatów, niedostateczna troska kierowników zespołów o pracę polityczno--wychowawczą, niewystarczająca opieka niektórych rad adwokackich nad zespołami. (...) Zadanie wypracowywania coraz lepszego stylu pracy ciąży na organach adwokatury. Rady adwokackie mają możność i obowiązek obserwacji i oceny pracy zespołów według udziału tych zespołów w umacnianiu ludowej praworządności, w budowaniu socjalizmu” (s. 116). Samorząd adwokacki może więc pozostać tylko jako organ przychylny władzy państwowej, ale – aby łatwiej tę przychylność zapewnić – bez demokratycznych mechanizmów wyborczych i pod ścisłym ministerialnym nadzorem. Władzę rozczarowują te rady adwokackie, które zajmują się tylko niezbędną biurokracją i sprawami socjalnymi, oczekuje od nich więcej. Samorząd ma do wykonania istotne dla władzy zadania – obserwacja i ocena zachowania adwokatów i ich indoktrynacja, a jeśli potrzeba – ich dyscyplinowanie i karanie.

Rek ubolewa, że adwokatura zachowuje się inaczej niż po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. „Wówczas adwokaci licznie zgłaszali się do pracy w sądownictwie, prokuraturze i administracji państwowej – stwierdza. – Tłumaczy się to tym, że burżuazyjna adwokatura starała się aktywnie pomagać burżuazyjnemu państwu. Natomiast po 1944 r. ta sama burżuazyjna adwokatura przejawiała swą obcość i wrogość w stosunku do ustroju demokracji ludowej. Jako element nadbudowy kapitalistycznej była ciałem obcym w państwie wkraczającym na drogę budownictwa socjalistycznego” (s. 96). Skoro adwokatura nie wykazuje entuzjazmu dla nowego systemu, to należy zmienić jej skład osobowy, wprowadzić do niej jak najwięcej ludzi nowych, lojalnych wobec władzy, choćby i bez jakiejkolwiek aplikacji czy nawet studiów wyższych. Minister Sprawiedliwości może zwalniać ich z takich ustawowych wymogów, a Rek nazywa to walką o nowe kadry. Do adwokatury mają napływać i być promowani na samorządowe funkcje ludzie nowi, którzy za tę promocję odwdzięczą się lojalnością i zaagnażowaniem.

W jakim stopniu przedstawiona przez Tadeusza Reka wizja nowej, ludowej adwokatury się urzeczywistniła? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta i wymaga rzetelnego zbadania archiwaliów i fachowej krytyki źródeł. Dość powiedzieć, że 26.05.1982 r., czyli w trudnym okresie stanu wojennego, grupa adwokackich liderów co najmniej w znaczącej części akceptowana przez władze doprowadziła do uchwalenia liberalnego Prawa o adwokaturze, a w latach osiemdziesiątych (co sam już pamiętam) praktyka funkcjonowania zespołów adwokackich znacznie odbiegała od pożądanego przez władze modelu.

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".