Poprzedni artykuł w numerze
O ficyna Allerhanda opublikowała, jako drugi tom w serii wydawnictw książkowych „Biblioteki Głosu Prawa”, dzieło życia przedwojennego lwowskiego profesora administratywisty, Wilhelma Edmunda Rappé. Maszynopis był przygotowany do druku w 1939 r., lecz nie zdążono już z jego publikacją przed wybuchem wojny. Opracowanie ma jednak tak wiele walorów istotnych dla współczesnej nam nauki oraz praktyki, że zaniechanie udostępnienia go światu byłoby – bez żadnej przesady – niedopuszczalnym zubożeniem dorobku uniwersalnej myśli prawniczej.
Omawiając pokrótce znaczenie książki, należy zacząć należy od tego, że jej tytuł tylko po części oddaje bogactwo zawartości; więcej nawet: akcentuje stan (w znacznym stopniu niezunifikowanego po rozbiorach) prawa fundacyjnego II Rzeczypospolitej, który dawno się zdezaktualizował i – pa-radoksalnie – obecnie jest stosunkowo najmniej przydatną częścią pracy.
Tymczasem Czytelnik, który dzisiaj sięgnie po tę pozycję, znajdzie w niej przede wszystkim dogłębną i geograficznie szeroką analizę stosunków majątkowych występujących na styku państwa i związków wyznaniowych, sięgającą średniowiecza oraz kolejnych epok i obejmującą kraje europejskie w rozmaitych płaszczyznach pod tym względem zróżnicowane. Inaczej bowiem, dla przykładu, układano w dawnych wiekach samą istotę – publiczno- bądź prywatnoprawną – tworów identyfikowanych jako fundacje na terenie Anglii w czasie panowania Henryka VIII, inaczej w księstwach niemieckich, w których zwyciężyła reformacja, a jeszcze w inny sposób we Francji przed rewolucją i po rewolucji 1789 r. czy też w Austrii epoki terezjańskiej.
Aktywa tego rodzaju osób prawnych (bo za takowe od samego początku fundacje kościelne uznawano) bywały postrzegane, w niektórych wypadkach, jako emanacja własności państwowej, pomimo że wyposażenie ich pochodziło z innych źródeł (co szczególnie ciekawe, przez długi czas kluczem do takiego rozumienia było cywilistyczne pojęcie dominium, nie zaś imperium). Kiedy indziej i gdzie indziej traktowano te aktywa jako masę majątkową funkcjonującą autonomicznie nawet i po zakończeniu prawnego bytu fundacji.
Na mozaikę regulacji wewnętrznych nakładały się z biegiem stuleci rozmaite rozwiązania przyjmowane w konkordatach. Im zaś bliżej współczesności, tym więcej pojawia się w omawianym dziele informacji na temat prawnego położenia fundacji konfesji chrześcijańskich niekatolickich, a także innych wyznań.
Rappé, który był zwolennikiem wyspecjalizowanego nadzoru nad fundacjami, w tym wyznaniowymi, zamieścił szczególnie z tego punktu widzenia interesujące uwagi tyczące się ustawodawstwa, które funkcjonowało w Polsce przedrozbiorowej. W XVII i XVIII wieku przyjmowano w konstytucjach I Rzeczypospolitej rozwiązania nazywane przez autora amortyzacyjnymi: miały one ograniczać proces przenoszenia aktywów w zarząd duchowieństwa i tym sposobem powodować wymykanie się zasobu dóbr świeckich spod danin i innych obowiązków publicznoprawnych. Rozwiązania te polegały głównie na zakazach powiększania aktywów fundacji już istniejących i na ograniczaniu powstawania nowych fundacji kościelnych.
Autor dzieła pokusił się o szereg postulatów ustawodawczych. Jeżeli spojrzeć na obecnie w Polsce obowiązujące uregulowania (w szczególności dość niejasny podwójny, to znaczy państwowy i kościelny nadzór nad fundacjami kościelnymi katolickimi, a także ograniczenie regulacji do fundacji tworzonych przez kościelne osoby prawne), to można przypuścić, że znaczna ich część nie oparłaby się logice rozwiązań postulowanych przez lwowskiego profesora.
Omawiana pozycja – wydana w małym nakładzie, acz dostępna czytelniczo – powinna stać się lekturą prawników kanonicznych zainteresowanych rozwiązywaniem problemów majątkowych na styku państwo-Kościół. Warto, aby sięgnęli po nią historycy prawa i historycy idei – otwiera ona bowiem, dzięki nieprawdopodobnej erudycji autora, szeroki horyzont myślenia o samej naturze własności publicznoprawnej. Zdecydowanie należałoby też zachęcić do sięgnięcia po tę książkę osoby związane z legislacją. Zachęta to tym aktualniejsza, że niedługo ma wejść do polskiego systemu prawnego ustawa o fundacjach rodzinnych; głębsza podbudowa wiedzy twórców może tej ustawie wyjść tylko na dobre.