Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 3-4/2012

Wieczór magii Galicyjskiej Adwokatury, sztuki i kultury w Warszawie

Udostępnij

W dniu 11 stycznia 2012 r. Okręgowa Rada Adwokacka w Warszawie, po zakończeniu obrad Plenarnego Posiedzenia NRA, przy nieocenionej pomocy adw. Stanisława Kłysa, Kolegi i Przyjaciela z Krakowskiej Adwokatury, zorganizowała wspólnie z Naczelną Radą Adwokacką spektakl teatralny sztuki Romana Brandstaettera pt. Ja jestem Żyd z „Wesela”.

Sala im. adw. Henryka Krajewskiego w siedzibie ORA w Al. Ujazdowskich 49 wypełniona była po brzegi znakomitą publicznością ze sfer adwokackich, sądowych i osób bliskich warszawskiej adwokaturze. Wyczuloną na odbiór dobrego widowiska teatralnego. Zanim jednak przejdę do relacji z tego wydarzenia z kręgu wysokiej kultury, tak ożywczej i wszystkim nam adwokatom dla wykonywania profesji niezbędnej, pozwolicie, że przypomnę Wam postać i osiągnięcia autora sztuki, już nieco przesłoniętą mgiełką szybko biegnącego czasu. Twórcy, który przydał blasku okresowi sięgającemu jeszcze krakowsko-galicyjskiej adwokatury i Młodej Polski.

A zatem ab ovo. Roman Brandstaetter. Jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy XX wieku, poeta, filozof, dramatopisarz, dyplomata. Jego niezwykłe życiowe losy, decyzje, dramaty osobiste i przeżycia duchowe skreślił w zwartym, skondensowanym eseju Stanisław Stabro (w omówieniu sztuki Ja jestem Żyd z „Wesela”, dołączonym we wkładce do wydanej przez NRA płyty DVD).

Roman Brandstaetter urodzony w 1906 r. w Tarnowie, w ortodoksyjnej rodzinie o chasydzkim profilu religijnym. Od początku swej linii życiowej związany był z najszerzej pojmowaną polskością. Ukończył świetne Gimnazjum w Tarnowie im. K. Brodzińskiego. Takie uczelnie średnie (świadomie używam słowa uczelnie) swoje zadania naukowe, wychowawcze, i przede wszystkim narodowe, mogły w owym czasie wykonywać tylko w Galicji, która od początku II połowy XIX wieku korzystała z niewątpliwych dobrodziejstw szerokiej autonomii politycznej. Galicja ówczesna, zarówno ta wschodnia ze Lwowem, jak i zachodnia z Krakowem, w swoich uczelniach wyższych stała się kuźnią dla przyszłej, niepodległej państwowości Polski wybitnych kadr: uczonych, polityków, administratorów, wojskowych – znakomicie i wszechstronnie wykształconych.

Roman Brandstaetter ukończył Wydział Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, po czym wyjechał na stypendium rządowe do Paryża, gdzie uzyskał doktorat z filozofii w 1932 r. Jesienią 1939 r. znalazł się w Wilnie, skąd po wielu przygodach dotarł do Palestyny. Okres pobytu w Jerozolimie miał dla niego przełomowe znaczenie, gdyż wówczas przeszedł na wiarę katolicką. Dodać musimy, że w czasie wojny cała jego rodzina została wymordowana przez Niemców. Aktu konwersji religijnej na katolicyzm dokonał w Rzymie w 1946 r. W latach 1947–1948 pracował we Włoszech, jako attaché kulturalny Ambasady Polskiej. Zainspirowany postacią św. Franciszka i pięknem Asyżu napisał wówczas prozatorskie Kroniki Assyżu (1947) oraz misterium Teatr Świętego Franciszka (1947). Po powrocie do Polski zamieszkał w Poznaniu, gdzie obejmował kolejno funkcję kierownika literackiego Teatru Polskiego, Opery im. Stanisława Moniuszki. Był już wówczas znanym pisarzem, członkiem Związku Literatów Polskich, potem Pen Clubu. Spuściznę literacką i dramatopisarską pozostawił obszerną i bardzo znaczącą.

Brandstaetter opublikował 27 sztuk, ponadto 14 tomów poezji, z debiutem poetyckim – tomikiem pt. Jarzma, wydanym w 1928 roku, w których żywa jest tradycja wynikająca z judaizmu, jak i chrześcijaństwa. Twórczość dramatyczna zaczęła się natomiast od utworu Kupiec warszawski, napisanego w latach 1940–1941 i wystawionego po raz pierwszy w Tel Awiwie w 1941 roku.

W wielu dziełach manifestowała się wyraziście podwójna tożsamość autora. Jak pisze Stanisław Stabro, pierwotna żydowska i wtórna polska, czego przykładem są Pieśń o moim Chrystusie i Hymny Maryjne. W latach 1967–1973 Brandstaetter napisał czterotomową powieść Jezus z Nazaretu, potem przetłumaczył cztery Ewangelie, Dzieje Apostolskie, Apokalipsę i Listy św. Jana. Jednym słowem gigant intelektualny tworzący utwory o różnej tematyce, w tym religijnej. Wynikało to zapewne z jego głębokich przeżyć osobistych.

Roman Brandstaetter, pisząc sztukę Ja jestem Żyd z „Wesela”, zauroczony był poezją Wyspiańskiego, jego Weselem w szczególności. Chciał mocno podkreślić związki łączące kulturę polską z kulturą żydowską. Uczynił to w znakomitych tekstach, malarsko obrazujących przebieg wesela poety Lucjana Rydla z dziewczyną z ludu, toczącego się początkowo w karczmie starego Hirscha Singera, a później w dworku szlacheckim. Problematyka Wesela była przedmiotem sporów paru pokoleń Polaków.

Czy Wesele było tylko satyrą na ówczesne społeczeństwo, drwiną z chłopomaństwa wykształconych sfer, czy poważną lekturą ubraną w poetycką formę, kreślącą los Polski i charakteryzującą Polaków? Zdając w czerwcu 1946 r. we Wrocławiu maturę, Wesele musiałem znać wszechstronnie. Dziś zapewne tak nie jest, a Wesele ginie wśród wielu innych lektur gimnazjalno-licealnego stopnia. Ongiś mieszkańcy Krakowa, i nie tylko, mówili Weselem całymi zdaniami. Nam, współczesnym, pozostał z Wesela przede wszystkim wyrazisty werset: „Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę z piór: czapkę wicher niesie, róg huka po lesie, ostał ci się ino sznur”. Jeżeli będzie tak, jak to się dzisiaj w szkołach dzieje, że programiści ministerialni okrawają nauki humanistyczne, historię sprowadzając prawie do zera, a liczy się tylko to, co tu i teraz, to w przyszłości możemy zapłacić za to gorzką cenę.

Sztuka Ja jestem Żyd z „Wesela” prawdopodobnie oparta została na prawdziwej historii, przekazanej autorowi przez poznanego w Jerozolimie podczas II wojny światowej adwokata pochodzącego z Krakowa nazwiskiem Waschütz. Ważny jest jednak pomysł sztuki, bo postać wspomnianego adwokata może być fikcyjna. Tu Brandstaetter nie zapomniał o doniosłej roli Adwokatury i adwokata w społeczeństwie.

Rozmowa koncypienta adwokackiego (aplikanta) Waschütza ze starym karczmarzem z Bronowic Małych odbyta parę lat po wystawieniu Wesela (1901 r.). Jest ona historią osobistego dramatu Hirscha Singera, który przyszedł do kancelarii adwokackiej z prośbą o pomoc prawną. Karczmarz oskarżył Wyspiańskiego, że ten Weselem odebrał mu dorobek całego życia, jego godność osobistą, zrujnował go materialnie, zniszczył relację z ukochaną córką Pepą (pieszczotliwie zwaną przez ojca Pepką), z żoną Deborą, która całkowicie podzieliła racje Pepy. Wedle ojca Pepa na punkcie Wesela Wyspiańskiego, gdzie występuje pod postacią Racheli, całkowicie zwariowała. Była dumna, że wraz z ojcem „weszła do literatury”. W relacji ojca Pepa zrujnowała również siebie, „przestając z bohemą krakowską”. Paliła papierosy i piła alkohol z poetami, literatami, aktorami. Bywała z nimi w Jamie Michalikowej. Poiła tych wydrwigroszy „na borg” (na kredyt) w karczmie, dokąd masowo się zjeżdżali z pobliskiego Krakowa. Owego kredytu nigdy nie zwracali, rujnując w ten sposób dorobek ojca. I wreszcie najgorsze – Pepa chciała się ochrzcić. Według karczmarza czekała jedynie z dokonaniem tego aktu na śmierć ojca, bo nie chciała mu zrobić przykrości. A to w relacji karczmarza, pobożnego Żyda żyjącego zgodnie z Pismem, stanowiło już o zatraceniu duszy. Stary karczmarz, rozmawiając o swoim dramacie z koncypientem adwokackim, prosi go o wniesienie sprawy o rozwód. Wyjaśnia, że opuści rodzinę, zostawiając jej resztki majątku, i pójdzie do krakowskiego domu starców na Kazimierzu, gdzie dokona żywota.

Nie nam sądzić dramat Hirscha Singera. Była to na pewno największa klęska w życiu starego karczmarza, który nie godził się z „wejściem do literatury”. Po co mu ta literatura, ten cały Wyspiański? – żali się. Koncypient nawet rozważał, czy w świetle ówczesnego prawa austriackiego Wyspiański mógł za życia karczmarza umieścić go w roli dramatis personae swojego poematu.

Stary karczmarz Hirsch Singer zmarł w 1916 roku w Krakowie w domu opieki. Pepa Singer po wybuchu I wojny światowej wstąpiła do Legionów Polskich, została sanitariuszką i pielęgniarką w szpitalu wojskowym w Krakowie. Według jednego z autorów piszących na temat Wesela Pepa przyjęła chrzest w 1919 r., dla uczczenia powstania Polski Niepodległej. Przeżyła Zagładę, zmarła w Krakowie w 1955 r.

Ten genialnie opisany dramat rozgrywający się w kancelarii adwokackiej godzien jest obejrzenia przez każdego, a w szczególności adwokata. Rolę karczmarza gra znakomity aktor Narodowego Teatru Starego w Krakowie Jerzy Nowak, a koncypienta równie znakomity aktor Tadeusz Malak, jednocześnie reżyser.

Sztuka Brandstaettera od wielu lat grana jest w teatrach Warszawy oraz Krakowa i jest dobrze przyjmowana przez publiczność.

Na oczach widzów tego spektaklu, odegranego w siedzibie Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, w ciągu kilku minut zorganizowana została kancelaria adwokacka z wiszącym na ścianie portretem Najjaśniejszego Cesarza Franciszka Józefa. Rozpoczęła się godzinna rozmowa dwóch wyżej wspomnianych postaci. Jakiż to był popis gry aktorskiej najwyższej klasy. Jakimi głosami, gestami dramatycznymi okraszonej. Zrozpaczony stary klient, któremu zawalił się świat, i racjonalny, bardzo delikatny adwokat. Czuło się w tym spektaklu, w sposób absolutnie ewidentny, klimat epoki Młodej Polski i ducha starej, dobrej, galicyjskiej adwokatury. Było w tym spektaklu nawet, jakby mimo woli, trochę humoru wpasowanego idealnie w koncepcję sztuki. Myślę, że dobrze zobaczyć ten spektakl nagrany sumptem Naczelnej Rady Adwokackiej. Płyta zawiera wzruszającą rozmowę śp. Pani Prezes Joanny Agackiej-Indeckiej z wicedyrektorem Teatru Starego w Krakowie.

Drugą część tego naprawdę magicznego wieczoru w siedzibie izby warszawskiej, wypełniły występy artystów scen krakowskich. Koncert znakomity w wykonaniu Edyty Piaseckiej – sopran (Opera Krakowska), Stanisława Kufluka – baryton (Opera Krakowska), Doroty Imiełowskiej – wiolonczela (Akademia Muzyczna w Krakowie), Marioli Cieniawy – fortepian (prof. Akademii Muzycznej w Krakowie), Łukasza Pawlikowskiego – wiolonczela. Artyści zagrali utwory Mozarta, Moniuszki i Wieniawskiego. Z uwagi na poświąteczny okres zaśpiewali też kilka kolęd. Koncert zakończyli wesołym oberkiem (jak pamiętamy, w Weselu tańczonym przez wszystkie stany).

We wkładce do wydanej przez NRA płyty znajduje się obszerna wypowiedź adwokata Andrzeja Michałowskiego, ówczesnego p.o. prezesa NRA. Zapewnia on, podobnie jak i śp. prezes NRA Joanna Agacka-Indecka, że sztuka teatralna Ja jestem Żyd z „Wesela” pokazuje wysoki poziom ideowy adwokatury i adwokata polskiego w szerokim wymiarze społecznym.

Ocieramy się ciągle o dramaty ludzkie, takie jak w sztuce Brandstaettera. Bierzemy udział w ich rozwiązywaniu i dlatego jako adwokaci jesteśmy społeczeństwu niezbędni.

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".