Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 3-4/2011

Izba warszawska - Doroczne spotkanie warszawskich prawników w Domu Arcybiskupów Warszawskich, 17 grudnia 2010 r.

Udostępnij

W dniu 17 grudnia 2010 r. w Domu Arcybiskupów Warszawskich przy ul. Miodowej 17 odbyło się doroczne spotkanie opłatkowe z prawnikami. Nieobecnego w tym dniu ks. Kardynała Kazimierza Nycza, Arcybiskupa Metropolity Warszawskiego, zastępował jego biskup pomocniczy ks. Marian Duś. Przemówienie w imieniu zgromadzonych prawników wygłosił adw. Przemysław Kłosiewicz. Podajemy poniżej tekst tego wystąpienia.

Ekscelencjo, Czcigodny Księże Biskupie.

Jak co roku spotykamy się w Domu Arcybiskupów Metropolitów Warszawskich. Składamy Ci przy opłatku życzenia świąteczne zdrowia i wszelkich Łask Bożych od nowo narodzonego Dzieciątka. Prosimy też o przekazanie naszych życzeń Jego Eminencji Księdzu Kardynałowi Kazimierzowi Nyczowi.

Przybiegną wkrótce do naszego Betlejem pasterze, grać będą Dzieciąteczku na lirze. I my sami, z piosneczkami, za nimi pospieszymy. Przybędą też Trzej Królowie czy Mędrcy ze Wschodu... Przed Maryją staną kołem, niosąc Panu dary. Przed Jezusem schylą czołem, składając ofiary.

A Dzieciątko... No cóż... Mówiąc słowami kolędy: „Dzieciątko się kontentuje. Bardziej serca ich szacuje, bo za to niebo mają”.

My także nauczyliśmy się przekazywać dary w ten dzień naszym dzieciom, wnukom i osobom bliskim. Wszystko jest więc jak dawniej, tylko noc nie jest już tak cicha. Rzęsiste światła w mieście przesłaniają Gwiazdę Betlejemską, zachęcają do nabywania coraz kosztowniejszych podarunków. Adwent – czas oczekiwania – przekształcają w czas spełniania rozmaitych zachcianek. Nie bacząc, że zachęty te kierowane są do ludności zubożałej, często pozbawionej czy szukającej pracy, do ludzi ponad miarę zadłużonych. Wytwarza się niebezpieczny dysonans pomiędzy ofertą a możliwościami jej zaspokojenia.

Odczuwamy w sobie jednak potrzebę daru serca. Okazało się to w czasie klęsk żywiołowych, powodzi, które kilkakrotnie nawiedzały w tym roku nasz kraj. Okazało się też to w naszej gotowości wspomagania ważnych społecznie inicjatyw, czy to Fundacji im. Jana Pawła II – pomocy w nauczaniu niezamożnej młodzieży, czy w innych wezwaniach Kościoła w Potrzebie, do pomocy naszym rodakom i Kościołowi na dawnych Kresach, czy też wspomagania naszych braci w wierze w odległych krajach, w ich niezwykle trudnych losach.

W dniu 10 kwietnia 2010 r. 96 naszych najlepszych Braci i Sióstr udało się w drogę do Katynia ze szczególnym „Darem Serca”: ewangelicznym posłaniem umiłowania Prawdy, czci dla niewinnych ofiar Katynia, miłości i przebaczenia. Byli może i Ci, którzy wartości te – wedle słów naszej Konstytucji – wywodzą z innych źródeł, ale intencje były wspólne. Naród był z nimi. Można śmiało nazwać Ich drogę pielgrzymką narodową. Zakończyła się ona tragicznie katastrofą pod Smoleńskiem.

Naród zareagował na to zdarzenie spontanicznie: hołdem złożonym przez niezliczone rzesze obywateli. Postawił też Krzyż. Tak bowiem kazał zwyczaj sięgający stuleci. Krzyż ten, jak zawsze, był oznaką ich wspólnego cierpienia, oraz cierpienia tych, którzy zginęli, połączonego z cierpieniem Chrystusa Pana. W Krzyżu też widzieli zbawienie dla siebie i dla ofiar katastrofy w Zbawczej Męce Chrystusa. Z Krzyża też czerpali w modlitwie naukę miłości wszechogarniającej świat.

Badanie okoliczności i przyczyn smoleńskiej katastrofy to zadanie trudne i odpowiedzialne. Należy oczekiwać, ale i modlić się, aby odbywało się ono z niezbędną rzetelnością i fachowością, z należną też rozwagą i odwagą.

Ale ta sprawa zamknąć się nie da. Zbyt wielka była wola świadczenia czci i miłości w prawdzie. Niezwykle przy tym związana z dziejami i cierpieniem Narodu.

Ponadto dla nas, wyznawców Jezusa Chrystusa, ma ona jeszcze inny wymiar. Przecież Nauczyciel zapewnił nas, że „bez woli Ojca żaden włos z głowy wam nie spadnie”. Wyjaśnił też, że „myśli Ojca nie są takie, jak myśli wasze”.

Jak to się zatem stało, że do nieszczęścia doszło? Co to oznacza?

Stoimy tu chyba wobec jednej z najtrudniejszych tajemnic Odkupienia. Zdawali sobie z tego sprawę nasi Dziadowie i Pradziadowie, kiedy w drugiej strofie śpiewanego do dziś hymnu zwracali się do Ojca:

„Ty, któryś potem tknięty jej upadkiem,

Wspierał walczących za Najświętszą Sprawę,

Chcąc by świat cały był jej męstwa świadkiem,

Wśród samych nieszczęść pomnażał jej sławę”.

I ten ostatni ich krzyk rozpaczy:

„A gdy zasłużym na Twe ukaranie,

Obróć nas w prochy,

ale w prochy wolne!”

Ależ, o Panie, oni niewinni...

Tak. Niewinni. I więcej niż niewinni. Chrystus umierający na krzyżu też był niewinny. I dlatego zbawił świat. Dostrzegł to nawet łotr na Kalwarii.

Cóż więc nam czynić trzeba?

Pomyślmy może najpierw, co to za ziemia, gdzie Oni śmierć ponieśli. To najdalsze Kresy dawnej Rzeczypospolitej. Jej Wielkiego Księstwa, z których posłowie exulanci zasiadali w Sejmie bodaj do końca istnienia Pierwszej Rzeczypospolitej. To tereny ewangelizacyjne św. Jadwigi Królowej i św. Kazimierza Królewicza, po niewoli tatarskiej. Przedtem zaś ewangelizacji Włodzimierza i Olgi, świętych niepodzielonego jeszcze Kościoła Powszechnego.

To później jednak tereny waśni i wojen religijnych. Ziemie męczeństwa św. Jozafata Kuncewicza, św. Andrzeja Boboli, w XX wieku zaś cierpień ks. arcybiskupa Cieplaka, biskupa Zygmunta Łozińskiego, Sióstr Nazaretanek, Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego i wielu innych. Tereny najazdów siejących śmierć, pożary i zniszczenia, mordy i okrucieństwa. Miejsca chwały polskiego oręża pod Orszą i czterysta lat temu pod Kłuszynem. Obszary, przez które przetaczały się później ogromne armie ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód, z którymi szły, często bez swej woli, dziesiątki tysięcy młodych ludzi z całej niemal Europy.

To szlak wyprawy napoleońskiej i dwóch najazdów niemieckich. Tereny prześladowań i wywózek na Sybir, czerwonej rewolucji, eksterminacji całych grup narodowościowych i etnicznych, domniemanych wrogów, a wreszcie dołów śmierci rozrzuconych na całym tym obszarze, których tragicznym zwieńczeniem był Katyń 1940. Miejsca, gdzie także krew najeźdźców mieszała się z krwią ich ofiar.

I oto w zamglonej poświacie, wśród naddnieprzańskich ostępów niezwykłe światło zabłysło nad siedzącymi i spoczywającymi w krainie cienia śmierci. Światło umiłowania prawdy, czci dla zmarłych, miłości bez granic, przebaczenia i pojednania.

Pomyślmy zatem raz jeszcze, a może i powiedzmy, teraz i tutaj. W Domu Jego Eminencji, Ks. Kardynała Świętego Kościoła Rzymskiego, Arcybiskupa Metropolity Warszawskiego, że serce i rozum nam dyktuje, a nasza wiara, nadzieja i miłość nas w tym utwierdza, by w miejscu tym, u stóp Ikony Smoleńskiej, tak bardzo podobnej do naszej Madonny Częstochowskiej, stanęło Sanktuarium Wielkiego Pojednania Kościołów Wschodniego i Zachodniego. Pojednania też narodów Wschodniej Europy dla upamiętnienia wszystkich ofiar na tej ziemi, woli pozostawania ich w Chrystusowej Światłości. Gdzie święte znaki nie będą już więcej zwrócone przeciw sobie, a wspólna modlitwa łączyć będzie ludzi ku dobremu. Miejsce pamięci, badań nad historią Kościołów tej Ziemi, umacniania prawdy, czci dla zmarłych, miłości i pojednania.

Wtedy Świat może zbudzi się, ocknie i zapyta: „Jakaż to gwiazda świeci na Wschodzie? W tamtej krainie? Gwiazda nowego Imienia?”

A wówczas...

„Laur męczeńska naszej Braci dumniej będzie na niej rość”.

17 grudnia 2010 r.

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".