Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 11/2016

Adwokat Maciej Jerzy Dubois

Kategoria

Udostępnij

23 maja 2016 r. na warszawskich Powązkach setki osób – rodzina, przyjaciele, prominentni przedstawiciele wszystkich zawodów prawniczych, przedstawiciele wielu samorządów zawodowych, osoby wdzięczne i życzliwe z całej Polski – żegnało zmarłego 17 maja 2016 r. Macieja Jerzego Dubois, adwokata, dziekana Rady Adwokackiej w Warszawie przez 18 lat, członka i wiceprezesa Naczelnej Rady Adwokackiej, wybitnego działacza samorządowego i społecznego, sędziego Trybunału Stanu, przewodniczącego Społecznej Komisji Pojednawczej, kawalera wielu orderów i odznaczeń, m.in. Krzyża Kawalerskiego i Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, jednego z najznakomitszych obrońców w głośnych sprawach karnych, w tym procesach politycznych, szczególnie w okresie stanu wojennego.

 

W ostatnich latach życia, z uwagi na ciągle pogarszający się stan zdrowia, Maciej Dubois nie wykonywał ukochanego zawodu ani nie pełnił żadnej funkcji w samorządzie. Zamieszkał w uroczej, podwarszawskiej miejscowości Cieciszew, skąd bacznie obserwował, co się dzieje w adwokaturze, w Polsce i na świecie. Chętnie dzielił się swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami. Najobszerniej uczynił to w znakomitej książce pt. Adwokat. Rozmowa o życiu i lepszych czasach, będącej zapisem wielu rozmów z pisarzem, historykiem i eseistą Michałem Komarem.

Od dłuższego czasu w me­diach toczy się dyskusja na temat znaczenia autorytetów w życiu publicznym i zawodowym, obniżenia ich rangi, zanikania, a nawet upadku. Powszechnie przyjmuje się, że autorytetem może być człowiek, instytucja, doktryna, pismo itp., cieszące się w jakiejś dziedzinie lub w opinii pewnej grupy ludzi szczególnym uznaniem, poważaniem. Z pojęciem autorytet bardzo często wiążą się pojęcia elita, elitarny. Za elitę uważa się – w myśl definicji Słownika języka polskiego – grupę ludzi wyróżniającą się ze względu na posiadanie pewnych cech lub dóbr cenionych społecznie. Doświadczenie wynikające z rozwoju historycznego poszczególnych społeczeństw wykazuje, że bez autorytetów i elit nie jest możliwy prawidłowy ich rozwój, że to one najlepiej wytyczają właściwe kierunki dla życia gospodarczego, politycznego, społecznego, moralnego i porządku prawnego.

Autorytety mogą cieszyć się szczególnym uznaniem za wiedzę ogólną i specjalistyczną, za cechy charakteru i jednoznaczne zasady moralne, często nabyte doświadczeniem życiowym. Adwokatura Polska posiadała wiele osobowości, które były autorytetami, a po śmierci stały się wzorcami do naśladowania. Niektórzy z nich cieszyli się pełnym uznaniem i szacunkiem społecznym, a miało to miejsce przede wszystkim w okresach, kiedy to prawa narodowe, wolności obywatelskie i prawa człowieka były gwałcone, czy w istotny sposób zagrożone przez sprawujących władzę. Inni to autorytety przede wszystkim dla samych adwokatów i środowisk prawniczych, których zasługi dla samorządu i indywidualnych adwokatów w okresach okupacji czy tzw. Polski Ludowej były nie do przecenienia. Liczne przykłady pierwszych z nich są znane z opracowań dziejów adwokatury (np. Stanisław Patek, Eugeniusz Śmiarowski, Antoni Dziędzielewicz, Stanisław Hejmowski, Tadeusz de Virion, Stanisław Afenda, Władysław Siła‑Nowicki, Andrzej Grabiński, Jan Olszewski czy Maria Budzanowska). Tym drugim – obrońcom Adwokatury w czasie bezprawia – trudniej przebić się do świadomości powszechnej. Pełnili oni wszak wysokie funkcje w organach adwokatury w najtrudniejszych okresach, a czynili to godnie, mając na uwadze dobro środowiska i poszanowanie praw obywatelskich. Takim wielkim autorytetem adwokackim okresu okupacji niemieckiej był kierujący komisarycznym zarządem Izby Adwokackiej w Lublinie legendarny, prawy człowiek Stanisław Kalinowski. Takim też autorytetem dla kilku pokoleń adwokatów, ale i dla środowisk prawniczych i inteligenckich Warszawy, był adwokat Maciej Dubois. Był on autorytetem ze wszech miar wyjątkowym. Mimo że od kilku lat nie wykonywał zawodu, to na podstawie przeprowadzonej ankiety miesięcznik „Forbes”, przyznał mu pierwsze miejsce w kategorii „adwokat – zawód zaufania publicznego”. Gdy na początku 2009 r. podczas obchodów dziewięćdziesięciolecia adwokatury warszawskiej w Filharmonii Narodowej dziekan ORA Ziemisław Gintowt wymienił jego nazwisko, cała sala wstała i zgotowała mu długotrwałą owację.

Podczas uroczystości pogrzebowych adw. Macieja Dubois wypowiedzianych zostało wiele ważnych słów, pełnych szacunku i uznania pod adresem Zmarłego, ale również polskiej adwokatury. Wynikało z nich jednoznacznie, że Maciej Dubois był najlepszym dziekanem największej izby adwokackiej w Polsce w bardzo trudnych dla adwokatury, wymiaru sprawiedliwości i społeczeństwa czasach. W rozmowach z ówczesnymi władzami (które musiały przecież mieć miejsce) zawsze reprezentował interesy środowiska adwokackiego, a nie interesy władzy w tym środowisku, umiejętnie bronił i przedstawiał system wartości i standardy, które powinny obowiązywać w adwokaturze.

Jak sięgam pamięcią, z perspektywy 50 lat wykonywania zawodu, jeszcze nigdy dotąd nad grobem zmarłego adwokata nie przemawiali jednocześnie Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego (prof. Małgorzata Gersdorf), Prezes Trybunału Konstytucyjnego (prof. Andrzej Rzepliński), Rzecznik Praw Obywatelskich (dr Adam Bodnar). Ponadto głos zabrali: wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej (adw. Jacek Trela), dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie (adw. Grzegorz Majewski), b. prezes NRA (adw. Czesław Jaworski).

Przemawiający zwrócili uwagę, że Maciej Dubois pozostawił po sobie i swojej wszechstronnej działalności wiele przesłań, które w dalszym ciągu są ważne: każdy ma prawo do obrony, które jest święte, ponadczasowe i przynależne każdej osobie; adwokatura winna być postrzegana jako synonim wolności, u podstaw której musi leżeć odpowiedzialność oraz świadomość moralnych i prawnych wyborów; zawód i pełnione funkcje winny być wykonywane z honorem i przestrzeganiem zasady uczciwości oraz mieć na względzie dobro wspólne; adwokat jako obrońca w sprawie karnej winien być nadzieją dla oskarżonego i sądu – dla oskarżonego, że zapadnie sprawiedliwy wyrok po rzetelnie przeprowadzonym procesie, dla sądu, że należycie przygotowany do sprawy, odważny obrońca przyczyni się do wydania prawidłowego orzeczenia; adwokat sprawujący patronat nad aplikantem powinien być dla niego i innych aplikantów wzorem do naśladowania; uchwalane i obowiązujące prawo winno być sprawiedliwe i prawe oraz służyć społeczeństwu i państwu, jako dobru wspólnemu, a nie aktualnie sprawującym władzę.

Maciej Dubois urodził się 4 czerwca 1933 r. w Warszawie. Ojcem był Stanisław Dubois (urodzony w 1901 r.), wybitny działacz PPS, sekretarz redakcji „Robotnika”, autor wielu tekstów politycznych, poseł na Sejm dwóch kadencji, oskarżony i skazany w tzw. procesie brzeskim, uczestnik ruchu oporu, rozstrzelany w KL Auschwitz pod Ścianą Śmierci w 1942 r. Matką była Kazimiera z domu Jaworska, która poznała Stanisława we wspomnianej wyżej Redakcji i z którym zawarła związek małżeński w 1927 r. Rodzina Dubois zamieszkała w mieszkaniu znajdującym się w budynku (liczącym około 200 mieszkań) przy ul. 3 Maja nr 2 (tuż obok mostu Poniatowskiego), wybudowanym przez Spółdzielnię Budowlano- ‑Mieszkaniową założoną w większości przez członków PPS. Świadczą o tym najlepiej nazwiska lokatorów: Tomasz Arciszewski, Kazimierz Pużak, dr Helena Hołówko, Jan Kwapiński, Eleonora Gałecka-Strug (wdowa po znanym pisarzu Andrzeju Strugu) i wiele innych osób. W pierwszych latach życia Macieja Dubois znaczącą rolę odgrywał ogródek jordanowski na Wybrzeżu Kościuszkowskim, niedaleko wylotu ul. Czerwonego Krzyża, prowadzony przez pracowników Elektrowni Warszawskiej. Tam zawarł pierwsze przyjaźnie z rówieśnikami Ryszardem Dudzińskim, Henrykiem Chmarą, Andrzejem Stomskim, które przetrwały dziesięciolecia, aż do śmierci każdego z nich. Powtarzam za Maciejem te nazwiska również i z tego powodu, że miałem wielką przyjemność poznania dwóch z nich – Ryszarda Dudzińskiego (przy stole pingpongowym i biesiadnym) oraz Henryka Chmarę, w jego rezydencji niedaleko Olsztyna, kiedy był dyrektorem w świetnie prowadzonym przez niego w latach siedemdziesiątych Państwowym Gospodarstwie Rolnym. Bywałem również w wielkim budynku przy al. 3 Maja.

Na początku okupacji (1940 r.) Maciej Dubois rozpoczął naukę w szkole powszechnej najpierw przy ul. Drewnianej, a później przy ul. Smulikowskiego. Z różnych powodów mama Macieja zmieniała ich miejsce zamieszkania. Mieszkali m.in. przy ul. Pięknej i ul. Elektoralnej nr 4. Pod tym ostatnim adresem w jednym z pokoi Kazimiera Dubois urządziła magazyn, w którym przechowywane były podziemne wydawnictwa oraz środki przeznaczone na pomoc dla przebywających na Pawiaku, które kolportowała i którymi zarządzała. Tam też – używając barwnego języka Macieja – postanowił poważnie porozmawiać z mamą o swoich konspiracyjnych zamysłach, ponieważ chciał koniecznie walczyć z Niemcami. „Wysłuchała mnie i poradziła, abym zwrócił się do Marysi Sawicz”, drużynowej 3. „Czerwonej” Drużyny Warszawskiej. Dzięki niej otarł się o konspiracyjne harcerstwo bez specjalnych następstw. Marysia zginęła w Powstaniu, a jej brat Tadeusz służył m.in. w Dywizjonie 303. Rodzina Sawiczów była spokrewniona z rodziną Macieja.

1 sierpnia 1944 r. wybuchło Powstanie Warszawskie. W mieszkaniu pojawili się powstańcy, którzy zaczęli wynosić z pokoju-magazynu różne zakazane przedmioty. Mieszkańcy siedzieli w piwnicy. Maciej opiekował się kotkiem Mruczkiem. 6 sierpnia weszli Niemcy i wszystkich wypędzili na podwórko. Oddzielili mężczyzn, wśród których znajdował się rodzony brat mamy Macieja Henryk Jaworski. Wszystkich mężczyzn rozstrzelali na oczach najbliższych. Resztę popędzono w kierunku Woli. Wszędzie płonęły domy. Wszędzie leżeli pozabijani ludzie. Po odłączeniu się od tego traumatycznego tłumu ostatecznie Maciej z mamą znaleźli się w Żyrardowie, gdzie doczekali przybycia Armii Czerwonej i jednostek Ludowego Wojska Polskiego. Jak podaje Maciej Dubois, pewnego dnia przybył do Żyrardowa wysłannik premiera Edwarda Osóbki-Morawskiego, który zaproponował jego mamie natychmiastowy powrót do Warszawy i objęcie wysokiego stanowiska w PKWN. „Mama odmówiła. Wiem, że takie propozycje składano jej jeszcze parę razy (…). Nie chciała żadnych zaszczytów. Była związana z PPS-WRN, z konspiracją, nie po drodze [jej było – dopisek Cz. J.] z nową władzą”. Aż do przejścia na emeryturę pracowała na skromnym stanowisku w „Społem”.

Po ukończeniu szkoły powszechnej, od września 1947 r., Maciej Dubois został uczniem Gimnazjum i Liceum nr 6 im. Tadeusza Rejtana. Nowa szkoła, nowi znakomici nauczyciele, nowi koledzy i nowe przyjaźnie – Jan Goljan, Janusz Kindler, Stefan Parvi – długoletnie i serdeczne. W gimnazjum działały trzy organizacje młodzieżowe: OM TUR, ZWM i harcerstwo. Maciej Dubois wybrał na razie harcerstwo. Uczynił to z pewnej przekory, albowiem partia rządząca uważała, że jego ojciec, podobnie jak i inny przywódca socjalistów polskich Norbert Barlicki, w Polsce Ludowej, niejako zza grobu, powinni stać się patronami połączenia PPS i PPR. Wiele lat później inny z przywódców socjalistów Adam Ciołkosz pytał: „Co powiedzieliby dzisiaj na takie uhonorowanie oni obaj: Dubois i Barlicki? (…). Tyle tylko powinniśmy przypomnieć, że w roku 1920 Marchlewski i Dzierżyński szli za wojskami rosyjskimi obejmować władzę w podbitej Polsce, natomiast Barlicki wchodził w skład Rady Obrony Państwa, zaś Dubois walczył z najazdem bolszewickim w sposób bardziej zdecydowany, bo z karabinem w ręku”. Coraz częściej do Macieja Dubois zaczęły dochodzić informacje o różnego rodzaju represjach stosowanych przez Urząd Bezpieczeństwa względem bliskich znajomych jego rodziców, również tych o przekonaniach socjalistycznych. Jesienią 1948 r. przed sądem stanęli przyjaciele i koledzy ojca Kazimierz Pużak, Józef Dzięgielewski, Tadeusz Szturm de Sztrem, Ludwig Cohn, Feliks Misiorowski, oskarżeni o to, że zamierzali przemocą zmienić demokratyczny ustrój państwa polskiego. Zaczął sobie zadawać ważne pytania o 17 września 1939 r., o Katyń albo jak to możliwe, że Polska Ludowa, „ucieleśnienie marzeń mas ludowych”, represjonuje także tych, którzy o nią walczyli. W szczerej rozmowie z Michałem Komarem Maciej Dubois przyznał, że z tym wszystkim nie umiał sobie w pewnym okresie poradzić, a ze zrozumieniem pewnych zjawisk dalej ma kłopot.

W 1949 r. wstąpił do Związku Młodzieży Polskiej. Na pytanie, dlaczego tak uczynił, odwołał się do faktu, że w deklaracji ideowej Związku ojciec jego występował jako jeden z jego patronów. W szkolnej organizacji toczyły się spory pomiędzy dwiema frakcjami – radykalną i umiarkowaną. Na czele pierwszej stał późniejszy prokurator, a na czele drugiej Dariusz Fikus, po roku 1989 redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. Maciej Dubois był natomiast „przy umiarze”, gdyż hasła głoszone przez te frakcje były zbyt szumne.

Umiar i zdrowy rozsądek starał się zachować przez całe dorosłe życie. Po zdaniu matury w 1951 r. dostał się na Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego dzięki uzyskanemu dyplomowi „przodownika pracy i nauki”, który zwalniał z egzaminu wstępnego. Na pytanie, dlaczego wybrał prawo, skoro mógł wybrać każdy inny kierunek i uczelnię, odpowiada: „Chciałem za wszelką cenę pracować w wolnym zawodzie i tworzyć coś, co byłoby sprawdzalne, społecznie przydatne”. Na powzięcie tej decyzji miało wpływ i to, że przyjaciele jego rodziców byli w większości adwokatami. Maciej Dubois od najmłodszych lat poznawał nazwiska tych, którzy byli już wybitnymi adwokatami lub stawali się nimi w niedalekiej przyszłości. Poznawał nie tylko nazwiska, ale również fakty dotyczące ich działalności zawodowej, społecznej i politycznej oraz legendy, którymi obrośli – adwokaci Leon Berenson, Kazimierz Sterling, Eugeniusz Śmiarowski, Stanisław Szurlej, Jan Nowodworski, Stefan Korboński; a później Stanisław Garlicki, Ludwik Cohn, Zygmunt Kopankiewicz, których poznał jeszcze jako dziecko, a z którymi utrzymywał osobiste, serdeczne kontakty również jako student, aplikant adwokacki, adwokat i działacz samorządu adwokackiego.

Pierwszy rok Wydziału Prawa, na którym Maciej Dubois rozpoczął studia prawnicze, liczył około czterystu studentów w różnym wieku i o bardzo skomplikowanych życiorysach. Odróżniali się ubiorem, a właściwie mundurami, które nosili. Jedni walczyli w partyzantce, drudzy w Ludowym Wojsku Polskim, inni pracowali w organach milicji i bezpieczeństwa. Pozostali „luzacy” to młodzież robotnicza i chłopska, dzieci z rodzin inteligenckich, adwokatów, sędziów. Wszystkie te grupy i grupki traktowały się dosyć tolerancyjnie, życzliwie, ale również z wielką ostrożnością. O sprawach politycznych i światopoglądowych można było rozmawiać z nielicznymi, do których miało się bezwzględne zaufanie. Czasy były w dalszym ciągu bardzo niebezpieczne. Latem 1952 r. dowiedzieli się np. o aresztowaniu ich kolegi Józefa Markuszewskiego i skazaniu go na siedem lat więzienia za przynależność do organizacji konspiracyjnej. Wyszedł po trzech. Ukończył studia i został adwokatem. Studia Maciejowi Dubois przebiegały sprawnie i bardzo pomyślnie. Uczył się w tzw. trójce studenckiej (na wzór słynnych trójek murarskich) z Krzysztofem Jaczewskim (synem adwokata) i Wojciechem Geyerem, potomkiem znanej rodziny łódzkich fabrykantów. Razem wchodzili na egzaminy ustne i wychodzili z trzema piątkami. Pracę magisterską, z prawa administracyjnego, pt. Zażalenia i skargi w praktyce i teorii, napisał pod kierunkiem prof. Jerzego Starościaka, współautora Kodeksu postępowania administracyjnego.

Jeszcze w toku studiów Maciej Dubois uzyskał zgodę władz uczelni na podjęcie pracy zarobkowej w Biurze Skarg i Zażaleń Urzędu Rady Ministrów, do którego w 1955 r., po zdaniu egzaminu magisterskiego, otrzymał nakaz pracy, obowiązujący przez dwa lata (zgodnie z ustawą z 7 marca 1950 r. o zapobieżeniu płynności kadr pracowników w zawodach lub specjalnościach ważnych dla gospodarki narodowej). Na fali wydarzeń, które niosły lata 1955–1956, Maciej Dubois wstąpił do PZPR. Na kolejne pytanie Michała Komara, dlaczego tak uczynił, odpowiedział szerszym wywodem: „nie byłem zwolennikiem działalności podziemnej, uważając, że jest pozbawiona realnych szans; nie wierzyłem w szybkie nadejście rewolucji; zakładałem – chyba słusznie – że system będzie ewoluował w kierunku demokracji przy pomocy małych kroków, które są lepsze od bezruchu i zrywów, które zazwyczaj kończą się krwawą klęską; takie rozumienie otaczającej nas rzeczywistości pozwoliło mi jako dziekanowi przeprowadzić skutecznie warszawską adwokaturę przez niełatwe lata 1971–1989”.

Po upływie ważności nakazu pracy, na propozycję Leszka Kubickiego, który był sekretarzem zarządu Zrzeszenia Prawników Polskich, Maciej Dubois objął stanowisko dyrektora biura tego Zrzeszenia. Ważnym elementem tego biura byli tacy instruktorzy, jak Witold Wołodkiewicz (dziś wybitny profesor prawa rzymskiego) czy Henryk de Fiumel (późniejszy profesor PAN i sędzia Trybunału Konstytucyjnego), którzy przygotowywali kursy szkoleniowe i skrypty dla prawników. Pracę w tym biurze Maciej Dubois traktował jako pracę przejściową, zbliżającą go do środowiska prawniczego, a ściślej adwokackiego, ku aplikacji adwokackiej. Do Zrzeszenia należało wielu wybitnych prawników. Prezesem Zarządu był wicemarszałek Sejmu prof. Jerzy Jodłowski, a sekretarzem generalnym sędzia Sądu Najwyższego Stanisław Gross. Po rezygnacji z pracy w ZPP Maciej Dubois przystąpił do realizacji swojego marzenia.

Warunkiem dostania się na aplikację (która trwała trzy lata) było zdanie egzaminu składającego się z dwóch części – pisemnej i ustnej. Szczególnie stresujący był egzamin ustny. Odbierała go siedmioosobowa komisja składająca się z adwokatów. W przypadku Macieja Dubois przewodniczącym komisji był dziekan Stanisław Garlicki, a w jej skład wchodzili m.in. adwokaci Józef Stopnicki i Zygmunt Kropiwnicki, późniejsi wicedziekani ORA w Warszawie. Pytania były trudne, niekiedy zaskakujące. W zasadzie nie dotyczyły prawa. Chodziło z jednej strony o wiedzę z historii, filozofii, z literatury pięknej, a także znajomość najważniejszych wydarzeń politycznych – a z drugiej o sposób rozumowania i weryfikację cech psychofizycznych niezbędnych w zawodzie adwokata. Ważny był również sposób zachowania i ogólny wygląd kandydata. Maciej Dubois uzyskał 29 punktów z 30 możliwych do zdobycia i oczywiście został przyjęty na aplikację. W celu jej odbycia został skierowany do Zespołu Adwokackiego nr 25 przy placu Zbawiciela, zwanego powszechnie „delikatesowym” – z uwagi na to, że na parterze były „Delikatesy”, oraz ze względu na wygląd lokalu, który wówczas uchodził za elegancki i funkcjonalny w stosunku do lokali innych zespołów. Pierwszym patronem Macieja Dubois został adw. Zygmunt Kropiwnicki, który miał rozległą praktykę w małych i średnich sprawach cywilnych, rodzinnych i karnych (po kilka dziennie). Drugim i ostatnim patronem Macieja Dubois był adw. Henryk Nowogródzki – doświadczony znawca prawa karnego, świetny mówca. Patron traktował aplikanta jak syna i w pewnym sensie swojego następcę. Pozwalał mu na obserwowanie, jak rozmawia z klientami, jak przygotowuje się do sprawy, jak konstruuje przemówienia. Odsłaniał przed nim swój niebanalny warsztat adwokacki, zwracając uwagę na różnego rodzaju niespodzianki procesowe, które mogą na rozprawie sądowej ad hoc zaistnieć.

Wypada przypomnieć, że w tamtych czasach aplikant nic nie płacił za szkolenie i otrzymywał jakieś wynagrodzenie, stosunkowo niewielkie, ale dla niego istotne, że mógł za zgodą rady mieć np. radcostwo, że starano się, by aplikant połowę aplikacji odbywał u patrona specjalizującego się w prawie cywilnym, rodzinnym i administracyjnym, a drugą połowę u adwokata z zakresu prawa karnego, prawa skarbowego i prawa gospodarczego.

Po zakończeniu aplikacji Maciej Dubois przystąpił do egzaminu adwokackiego. Podobnie jak egzamin na aplikację, egzamin adwokacki składał się z dwóch części: egzaminu pisemnego i egzaminu ustnego. Egzamin pisemny to w zasadzie dwa egzaminy. Jeden z prawa karnego, drugi z prawa cywilnego na podstawie oryginalnych akt sądowych wypożyczanych z sądu przez ORA. Egzamin ustny obejmował wszystkie dziedziny prawa, z którymi adwokat mógł się zetknąć w czasie wykonywania zawodu. Egzamin bardzo obszerny i bardzo trudny. Komisja egzaminacyjna składała się z adwokatów i przedstawiciela ministra sprawiedliwości, a przewodniczył dziekan lub wicedziekan. Ostatecznie Maciej Dubois zdał ten egzamin z wynikiem dobrym. W jakiś czas później w towarzystwie innych zdających osób złożył ślubowanie przed Radą Adwokacką z dziekanem Stanisławem Garlickim na czele. Ślubowanie od bardzo dawna ma szczególny charakter i zawsze gromadzi patronów, członków rodzin zdających, ich przyjaciół i znajomych. Uroczystość ta pozostawia niezatarte wrażenia na całe życie.

Jako adwokat Maciej Dubois został przyjęty i wpisany na listę członków zespołu, w którym odbywał aplikację i w którym wykonywał zawód adwokata przez kilkanaście lat. W lutym 1990 r. zawarł umowę spółki cywilnej z adwokatami: Krystyną Pociej-Gościmską, Andrzejem Warfołomiejewem i Janem Ciećwierzem, w celu świadczenia pomocy prawnej wszelkim podmiotom polskim i zagranicznym prowadzącym lub zamierzającym prowadzić działalność gospodarczą w Polsce. Decyzją Ministra Sprawiedliwości z dnia 26 maja 1992 r., podpisaną przez podsekretarza stanu Andrzeja Marcinkowskiego (adwokata), uzyskał zgodę na wykonywanie zawodu indywidualnie w kancelarii znajdującej się przy ul. Koszyckiej 17 m. 1. Po wystąpieniu z wymienionej wyżej spółki (1 lipca 1997 r.) przystąpił do innej spółki cywilnej („Bracia Strzelczyk i Wspólnicy”), która została rozwiązana z dniem 28 lutego 1998 r. Od tego momentu do dnia 31 grudnia 2005 r. prowadził indywidualną praktykę we własnej kancelarii, którą zakończył z powodu ciężkiej choroby oczu. Zastępcą i faktycznym likwidatorem kancelarii został adwokat Jacek Dubois, jego syn.

Działalność samorządową Maciej Dubois rozpoczął od kwietnia 1970 r., po wyborze go do Rady Adwokackiej w Warszawie. Z dniem 4 listopada 1971 r. powołany został na stanowisko zastępcy sekretarza Rady z powierzeniem mu wykonywania funkcji sekretarza Rady do czasu powrotu do zdrowia sekretarza Rady adw. Ryszarda Sicińskiego. Jeszcze w tej kadencji, w związku z powołaniem dziekana Zdzisława Czeszejko-Sochackiego do Naczelnej Rady Adwokackiej, Rada Adwokacka w Warszawie w czerwcu 1972 r. wybrała Macieja Dubois na dziekana tej Rady. Funkcję tę pełnił bez żadnej przerwy do maja 1989 r., czyli przez 18 lat. Przez kilka kadencji wybierany był przez członków Rady (zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami), a dwukrotnie, w 1983 r. i 1986 r., przez Zgromadzenie wszystkich adwokatów izby warszawskiej. Pełnił również inne funkcje: był przewodniczącym Komisji Kultury, przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego XX-lecia Zespołów Adwokackich Izby Warszawskiej, wykładowcą szkolenia aplikantów adwokackich, opiekunem trzech zespołów adwokackich.

Organizował pracę Rady i biura Rady. Składał na Zgromadzeniach Izbowych sprawozdania z tych prac oraz wygłaszał przemówienia programowe, w których przedstawiał stanowisko adwokatury warszawskiej w najważniejszych sprawach dotyczących zawodu, samorządu, wymiaru sprawiedliwości, obywateli i państwa. Przemówienia te publikowane były w Biuletynie Rady dostarczanym wszystkim adwokatom i aplikantom adwokackim Izby. Dziekan Dubois brał udział w pracach Naczelnej Rady Adwokackiej, w trakcie których informował o podejmowanych przez Radę w Warszawie działaniach. Pod przewodnictwem dziekana Dubois powołane przez Radę zespoły problemowe zbierały i opracowywały różnego rodzaju materiały na tematy wyżej wskazane, co znalazło swój wyraz w uchwałach podjętych w Poznaniu na Ogólnopolskim Zjeździe Adwokatów w dniach 3–4 stycznia 1981 r. i Krajowym Zjeździe Adwokatury 1–3 października 1983 r. w Warszawie. Uchwały te zmierzały do przyjęcia rozwiązań pozwalających na budowę demokratycznego państwa prawnego, na ochronę praw i wolności obywatelskich oraz były protestem przeciwko represjom stosowanym w stosunku do pracowników należących do NSZZ „Solidarność” i zmuszających ich do emigracji (uchwała nr 8 z 1983 r.). W wyniku zaskarżenia przez Ministra Sprawiedliwości uchwał Zjazdu z 1983 r. Sąd Najwyższy uchylił je w całości lub w istotnych częściach. W kilka dni po tym wyroku XVIII Plenum KC PZPR stwierdziło, że „sytuacja w adwokaturze politycznie i kadrowo już od dłuższego czasu kształtuje się niepomyślnie, zaś partyjny wpływ na środowisko jest o wiele za słaby”. Stanowisko adwokatury wobec stanu wojennego oraz indywidualne zachowania się poszczególnych adwokatów miały potwierdzić ich uprzednie zaangażowanie na rzecz społeczeństwa obywatelskiego. Taką odpowiedzią adwokatury były: uchwała Rady Adwokackiej w Warszawie z 14 grudnia 1981 r. oraz uchwały Krajowego Zjazdu z 1983 r., o których była mowa wyżej. W kościołach pojawiły się informacje, że osoby dotknięte przepisami stanu wojennego winny zwracać się o pomoc prawną do adwokatów Macieja Dubois i Edwarda Wendego (szerzej: A. Redzik, T. J. Kotliński, Historia Adwokatury, s. 331–333, 336–337, 340–341).

Ważnym polem działania dziekana Macieja Dubois było podejmowanie przez niego interwencji u czynników politycznych i rządowych w sprawach prowadzonych przez służbę bezpieczeństwa przeciwko niektórym adwokatom z powodów politycznych. Taką szczególną interwencję podjął Dziekan u ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka w związku z aresztowaniem Macieja Bednarkiewicza, członka NRA. Rozmowa z ministrem była długa i niemiła i nie odniosła pożądanego skutku, mimo że Rada Adwokacka udzieliła poręczenia. Areszt względem Macieja Bednarkiewicza został uchylony w okresie późniejszym w wyniku wniosku i poręczenia złożonego przez adwokata Zdzisława Czeszejko-Sochackiego. Podobnie wyczerpujące i trudne były rozmowy dotyczące adwokatów Tadeusza de Virion i Edwarda Wendego. Ministerstwo Sprawiedliwości żądało, by doprowadzić do skreślenia ich z listy adwokatów. Zarzuty opar­te na stosownie wybranych wypowiedziach z ich wystąpień sądowych naruszały w sposób oczywisty prawo do obrony i miały na celu zastraszenie całego naszego środowiska. Tym razem podnoszona przez Dziekana argumentacja oparta na konstytucyjnym prawie do obrony i tajemnicy adwokackiej została uwzględniona. Podobnych skarg i zarzutów dotyczących wielu adwokatów było stosunkowo dużo. Wytwarzane one były, niestety, przez dyspozycyjnych sędziów, osoby współpracujące ze służbą bezpieczeństwa, a także usłużnych dziennikarzy. Względna skuteczność tych interwencji wynikała z nazwiska Dziekana, syna Stanisława Dubois, przynależności Dziekana do partii, z jednolitej postawy Rady i niemal całego środowiska adwokackiego, popierających podejmowane przez niego działania. Wszystkie te elementy wykorzystał znakomicie dla dobra adwokatury. Omawiane interwencje również budowały autorytet Dziekana i znaczne do niego zaufanie. Dobrze to wyraził niegdyś Andrzej Grabiński, jeden z wybitniejszych obrońców w sprawach politycznych, podkreślając, że stanowisko Dziekana i Rady było parasolem ochronnym rozpiętym nad obrońcami w procesach politycznych. Czuli się po prostu pewniej i lepiej.

Najlepszym odzwierciedleniem oceny jego pracy jako adwokata na sali sądowej jest ranking przeprowadzony w 1991 r. przez redakcję „Rzeczpospolitej” wśród adwokatów i prokuratorów na najpopularniejszego adwokata, w którym Maciej Dubois znalazł się na pierwszym miejscu. W artykule zaś Adwokaci – obrońcy pracowników naukowych i studentów Uniwersytetu Warszawskiego w Stanie Wojennym Prezes Sądu Najwyższego Andrzej Strzembosz wskazał, że Maciej Dubois bronił w największej liczbie procesów politycznych przeciwko pracownikom naukowym i studentom tej uczelni. W wielu krajach uhonorowaniem wieloletniej pracy adwokackiej bywa zostanie sędzią. Maciej Dubois na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych otrzymał propozycję nominacji na Sędziego Sądu Najwyższego, z bólem serca odmówił, nie wyobrażając sobie zawodowego życia nigdzie poza adwokaturą. W okresie jego kadencji jako dziekana adwokatura, dzięki swojemu wyrazistemu zachowaniu w latach poprzednich i odważnym obronom podejmowanym przez adwokatów w sprawach politycznych, była na pierwszym miejscu w rankingu popularności zawodów.

Maciej Dubois był patronem i wychowawcą kilku aplikantów adwokackich: Krzysztofa Piesiewicza, Witolda Leśniewskiego, Julity Cichockiej, Anny Czepkowskiej, Grzegorza Zuchowicza, Małgorzaty Kacperskiej, Grażyny Ziembińskiej, Michała Bielskiego, Zbigniewa Tetkowskiego, którzy stali się świetnymi adwokatami, a jeden z nich także cenionym twórcą scenariuszy filmowych i politykiem. Był patronem wymagającym, ale sprawiedliwym. Traktował ich jak własne dzieci. Przekazywał im swoją bogatą wiedzę, doświadczenie, a nawet emocje. Darzył ich zaufaniem i szacunkiem. Jego aplikanci, a później już adwokaci, odwzajemniali mu się podobnymi uczuciami i emocjami. Po bardzo wielu latach wspomina dwa niecodzienne dla niego wydarzenia. Pierwsze po katastrofie w Czarnobylu, kiedy to mecenas Witold Leśniewski przywiózł mu do Zespołu pojemnik z płynem Lugola, który miał go i jego rodzinę uchronić przed napromieniowaniem. Drugie, które opisał w następujący sposób: „przechodziłem na całkowitą emeryturę 31 grudnia 2005 r., spadł obfity śnieg. Zaspy na drogach odcięły Cieciszew od Warszawy. I nagle na progu staje delegacja aplikantów z kwiatami i pięknym listem dziękczynnym, który traktuję jako największą nagrodę”.

Po ostatnim, dwukadencyjnym (w latach 1983–1989) pełnieniu funkcji dziekana w izbie warszawskiej Maciej Dubois na Krajowym Zjeździe Adwokatury w 1989 r. został wybrany do Naczelnej Rady Adwokackiej, gdzie powierzono mu obowiązki wiceprezesa. Działo się to za prezesury Macieja Bednarkiewicza. Była to ostatnia funkcja, jaką pełnił w samorządzie adwokackim, ponieważ już więcej nie kandydował do żadnego organu adwokatury. Przez następne lata pełnił natomiast społecznie inne ważne funkcje.

Na podstawie art. 33b ust. 3 Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oraz art. 8 ustawy z dnia 5 lipca 1989 r. o Trybunale Stanu, uchwałą z dnia 5 lipca 1989 r. Sejm powołał Macieja Dubois na Członka Trybunału Stanu. Z kolei decyzją ministra sprawiedliwości Aleksandra Bentkowskiego z 20 października 1989 r. Maciej Dubois powołany został na członka Komisji do spraw reformy prawa karnego.

W wyniku rozmów przy Okrągłym Stole 24 maja 1989 r. Sejm uchwalił ustawę o szczególnych uprawnieniach niektórych osób do ponownego nawiązania stosunku pracy. Ustawa ta stwarzała prawną podstawę do przywrócenia do pracy ludzi usuniętych w latach 1981– 1989 za działalność polityczną i związkową. Miała to czynić przewidziana w ustawie Społeczna Komisja Pojednawcza działająca przy Ministrze Pracy i Polityki Socjalnej. Między „Solidarnością” a stroną rządową rozpoczął się spór o obsadzenie stanowiska przewodniczącego tej Komisji. Ostatecznie obie strony zgodziły się na adwokata Macieja Dubois. 13 czerwca 1989 r. otrzymał on nominację wręczoną mu przez Józefa Oleksego, członka Rady Ministrów, ministra ds. współpracy ze związkami zawodowymi. Komisja składała się z osób wyznaczonych w połowie przez Ministra i w połowie przez organizacje związkowe wymienione w ustawie. Komisja rozstrzygała sprawy na posiedzeniu jawnym w trzyosobowych zespołach orzekających. Przewodniczącym zespołu powinna być osoba dająca gwarancję bezstronnego rozstrzygania spraw, posiadająca wyższe wykształcenie prawnicze. Listę tych osób ustalała Komisja. Maciej Dubois powołał kilkanaście trzyosobowych zespołów, na których czele stali znani i szanowani prawnicy, wspomagani przez działaczy „Solidarności”. Orzekali między innymi profesorowie Andrzej Zoll, Tadeusz Zieliński, dr Małgorzata Gersdorf oraz adwokaci Andrzej Rościszewski, Leszek Frączak i in. Z ramienia „Solidarności” bardzo aktywnie działała Ewa Tomaszewska. Komisja rozpoznała około pięciuset bardzo trudnych i bolesnych spraw, naprawiając wiele wyrządzonych krzywd. Powołanie Macieja Dubois na tak ważne stanowisko i wykonana przez niego praca, a także innych prawników, w tym wielu adwokatów, świadczyło o wielkim jego autorytecie i zaufaniu społecznym do naszego środowiska.

Maciej Dubois dwukrotnie zawierał związek małżeński. Pierwszy z Hanną z domu Staniewicz, geologiem, drugi z Zofią Sierpińską z domu Płoską, adwokatem, z którą razem odbywał aplikację adwokacką i zdawał egzamin adwokacki. Z pierwszego związku urodził się w 1962 r. syn Jacek, który obdarzył Macieja trójką wnucząt. Jacek, wbrew sugestiom Ojca, poszedł w jego ślady – jest świetnym adwokatem, patronem, wychowawcą młodzieży adwokackiej i akademickiej, a także sędzią Trybunału Stanu. Jacek jest również znaczącym publicystą, reagującym na wszystkie aktualne problemy nurtujące nasze społeczeństwo, oraz cenionym pisarzem. Napisał kilkanaście książek, w tym kilka przeznaczonych przede wszystkim dla dzieci i młodzieży. W ostatniej książce, która ukazała się niedawno w tym roku, poświęconej prawu w filmie (Mordowanie na ekranie), zawarł następującą dedykację „Tacie dziękuję, że prawo stało się pasją”.

Macieja co prawda poznałem już w roku 1948 w Gimnazjum im. Tadeusza Reytana w Warszawie, ale bliższą z nim znajomość zawarłem w czasie wspólnych procesów sądowych jeszcze w okresie aplikacji, a później, kiedy to obaj wykonywaliśmy praktykę adwokacką. Również przez bardzo wiele lat działaliśmy w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie i Naczelnej Radzie Adwokackiej. Uzbierało się tego prawie pięćdziesiąt lat. Przeżyliśmy wspólnie wiele pięknych i radosnych chwil, ale także chwil smutnych i często wprost dramatycznych.

Przez te wszystkie lata Maciej jawi mi się jako człowiek o nieprzeciętnej inteligencji i zdolności przewidywania, mistrz dialogu i dowcipu sytuacyjnego, tolerancyjny i otwarty na innych, nienarzucający za wszelką cenę własnych poglądów, konsekwentnie zmierzający do realizacji celów, które uważał za słuszne, kochający życie i ludzi, kochający swoją rodzinę, kochający zawód, który wykonywał, jego historię i zasady, na których się opiera.

Tuż przed Krajowym Zjazdem Adwokatury refleksja nad życiem i dokonaniami Adwokata Macieja Dubois może pomóc we wskazaniu, co robić i jak działać, aby Adwokatura cieszyła się autorytetem i zaufaniem.

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".