Poprzedni artykuł w numerze
A ktualna dyskusja wokół uprawnień samorządu adwokackiego w kształtowaniu i funkcjonowaniu porządku prawnego stawia na porządku dziennym problematykę, która była przedmiotem walki Polskiej Adwokatury o jej prawa i samorządowe zasady ustrojowe państwa.
Próby ograniczenia korporacyjnych praw adwokatury nie są niczym nowym. Zarówno w warunkach ustrojowych państwa totalitarnego, jak i w warunkach limitowanej ustrojowo koncepcji „otwartego” państwa liberalnego, szczególna rola samorządności korporacji zawodów zaufania publicznego okazuje się być zawadą. W tym kontekście nie od rzeczy będzie przypomnienie relacji z postępowania przed Sądem Najwyższym toczącego się z inicjatywy Ministra Sprawiedliwości o uchylenie uchwał Zjazdu Adwokatury z października 1983 r.
Tekst ten był pisany na gorąco na użytek działającego wówczas w konspiracji Komitetu Helsińskiego w celu włączenia go do przygotowywanego przez Komitet raportu o łamaniu praw adwokatury w Polsce. Jego charakter i styl zarówno oddają indywidualne cechy autora, jak i obrazują opresyjność sytuacji, w jakiej Adwokatura upominała się o swoje prawa. Prawa adwokatury stanowienia o sobie i mówienia swoim głosem były przedsiębrane w imieniu setek osób, dla których osoba obrońcy i pełnomocnika niezależnego od doraźnych interesów władzy państwowej była oparciem w walce o realizację ich praw.
Tekst ten, dziś archaiczny w formie, w treści może się stać – o dziwo – specyficznie aktualny.
Normalizacja Adwokatury
Narzucony Polsce przez totalitaryzm sowiecki system opiera się przede wszystkim na mistyfikacji. Deklaruje on zasady socjalizmu, humanizmu, praworządności po to, aby drogą ideologicznej propagandy pokryć sprzeczną z tymi zasadami praktykę. Aparat władzy w skolonizowanej politycznie i gospodarczo Polsce posługuje się ustanowionym przez siebie prawem wtedy, gdy służy to jego celom, natomiast bez żenady to prawo odrzuca i łamie, gdy działa ono krępująco na totalitarną samowolę władzy.
W pozorowaniu praworządności szczególną rolę odgrywa adwokatura. Jej udział w wymiarze sprawiedliwości i życiu społecznym ma świadczyć o przestrzeganiu przez system władzy obywatelskich gwarancji, uprawnień i praw. Dlatego też do podporządkowania adwokatury dyspozycjom aparatu administracyjnego i partyjnego państwa przykłada się ogromną wagę. Na fali przebudzenia społecznego w okresie „Solidarności” Ogólnopolski Zjazd Adwokatury mający miejsce w Poznaniu w dniach 03 i 04 stycznia 1981 r. podjął szereg uchwał. Jedną z nich było wzbudzenie inicjatywy ustawodawczej przywracającej adwokaturze jej społeczną rangę, która dotąd istniała tylko w mistyfikacyjnych deklaracjach. Pilotowana w znacznej mierze przez posła – adwokata Marię Budzanowską inicjatywa znalazła wyraz w powstałym przed 13. XII. 1981 r. projekcie nowego prawa o adwokaturze. Projekt ten z narzuconymi w stanie wojennym zmianami został 26 maja 1982 r. przyjęty jako ustawa „Prawo o adwokaturze”.
W oparciu o nową ustawę w dniach 01–03 października 1983 r. obradował I Krajowy Zjazd Adwokatury. W wyniku demokratycznych obrad z zachowaniem przewidzianej prawem procedury, Zjazd podjął szereg uchwał, w tym jednomyślnie lub prawie jednomyślnie uchwalił poszczególne regulaminy dotyczące funkcjonowania adwokatury i jej organów oraz podjął uchwałę główną wielopunktową (oznaczoną numerem 7), dając wyraz inicjatywom, poglądom i programowi podjętym przez Polską Adwokaturę za pośrednictwem jej autentycznego przedstawiciela na Zjeździe.
W 8 miesięcy potem Minister Sprawiedliwości, dostrzegając w korzystaniu przez adwokaturę z przysługujących im praw zagrożenie totalistycznej dominacji władzy nad społeczeństwem, zaskarżył do Sądu Najwyższego niemal wszystkie uchwały zjazdu, zarzucając im „sprzeczność z prawem”. Na rozprawie przed Sądem Najwyższym w Warszawie w dniu 16 października 1984 r. naczelnik Ministerstwa Sprawiedliwości Jerzy Kiełbowicz w imieniu Resortu Sprawiedliwości PRL domagał się uchylenia uchwał zjazdu jako naruszających prawo lub wydanych bez podstawy prawnej.
Na uzasadnienie swego stanowiska naczelnik J. Kiełbowicz dał specyficzną wykładnię rozumienia przez resort sprawiedliwości PRL obowiązującego prawa.
Zaskarżając postanowienia regulaminów uchwalonych przez Zjazd zgodnie z dyspozycją ustawy zawartą w art. 56, reprezentujący stanowisko Ministra Sprawiedliwości, naczelnik Kiełbowicz przytaczał m.in. takie poglądy, jak np. że:
Zjazdowi nie wolno uchwalać zasad, którym mają odpowiadać regulaminy uchwalane przez Naczelną Radę Adwokacką – pogląd sformułowany w związku z zarzutem, że zjazd wypowiedział się w przedmiocie zasad trybu i wyboru delegatów na Zjazd, podczas gdy według art. 38 pkt 3 ustawy, tryb i zasady wyboru delegata ma określać regulamin uchwalony przez NRA.
Atakując sformułowanie regulaminu, że w nadzwyczajnym zjeździe adwokatury uczestniczą delegaci wybrani na ostatni poprzedzający zjazd zwykły (tzw. kadencyjność delegata), naczelnik Kiełbowicz negował możność regulowania tej kwestii, skoro ustawa wyraźnie na zajęcie się przez Zjazd tym zagadnieniem nie zezwala.
Twierdził, że spełnia wymóg sprzeczności z prawem to, że uchwalony przez zjazd regulamin nie powtarza cytując tego, co już znalazło uregulowanie w ustawie, co do tego, kto obowiązkowo uczestniczy w Zjeździe.
Dystansując się od porównania rozwiązania w kwestii kadencyjności delegata uchwalonego w regulaminie przez Zjazd z rozwiązaniem zastosowanym przez IX Zjazd PZPR w punkcie 23 statutu PZPR (art. 23 statutu PZPR brzmi: „Mandat delegata na zjazd i konferencje jest ważny przez cały okres kadencji danych władz, chyba że zostanie wcześniej cofnięty przez wyborców”) – naczelnik Kiełbowicz wbrew dotychczasowym twierdzeniom stwierdził, że „Krajowa Konferencja Partyjna nie ma tych uprawnień co Zjazd, bo ZJAZD MOŻE DOKONAĆ WSZYSTKIEGO”.
Dano tym samym raz jeszcze do zrozumienia, że tylko Zjazd PZPR ma nieograniczone uprawnienia w zakresie uchwał i jest ponad prawem, natomiast Zjazd Adwokatury nie ma podstawowych uprawnień nawet w ściśle wewnętrznych kwestiach dotyczących adwokatury. Dziwne, że dla kogoś jeszcze to nie jest oczywiste? Nie jest to dziwne wobec uprawianej propagandowo polityki pozorów i mistyfikacji obowiązującego systemu.
Art. 1 Prawa o adwokaturze stanowi: „Adwokatura powołana jest do udzielania pomocy prawnej, współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w kształtowaniu i stosowaniu prawa”.
Naczelnik Kiełbowicz wyraził pogląd władz, że adwokatura może realizować wynikające z tego przepisu prawa tylko i wyłącznie poprzez udzielanie pomocy prawnej, a wszelkie inne działania, jak domaganie się konsultowania z nią procesu legislacyjnego, wyrażanie opinii o praktykach naruszających prawo i praworządność w PRL, przejawianie inicjatyw w dziedzinie kształtowania prawidłowej realizacji prawa, piętnowanie naruszeń prawa przez stosujące go organy, wszelkie inicjatywy społeczne – są bez specjalnego zezwolenia ad hoc „sprzeczne z prawem”. W ten sposób jawnie kpił z przytoczonego wyżej uregulowania ustawowego.
Zarazem Naczelnik Kiełbowicz zaprzeczył podstawowym kompetencjom zawodowym wszystkich adwokatów uczestniczących w Zjeździe, gdyż atakowane przez niego rozwiązania były wielokrotnie przyjmowane w zakresie uchwalanych regulaminów jednomyślnie.
Na sali Sądu Najwyższego obrażano prawo i obrażano tych, którzy go bronią i interpretują. Dokonywano tego w imię nadrzędności władzy nad prawem.
W odpowiedzi zajęli stanowisko pełnomocnicy – adw. Zdzisław Krzemiński z Warszawy i adw. Zbigniew Dyka z Krakowa. W umiarkowany sposób polemizowali ze stanowiskiem resortu sprawiedliwości PRL.
Adw. Krzemiński wskazał, że przyjęte przez Zjazd rozwiązania miały swoje akceptowane prawnie i społecznie i nie negowane pierwowzory. Stwierdził m.in., że na tej sali chce się zdeprecjonować charakter i rolę zjazdu, że dominuje chęć nałożenia samorządowi adwokackiemu kagańca, że interpretacja prawa przez ministra ma zastąpić samo prawo.
Dotychczasowa tradycja interpretuje prawo w ten sposób, że obowiązuje ono rygorystycznie w zakresie iuris cogentis (prawa bezwzględnie obowiązujące), natomiast tam, gdzie chodzi o ius (możność regulowania przepisów decyzjami uprawnionego organu samorządowego) przekazane ustawowo jako uprawnienie samorządowi adwokackiemu, tam nie można zabronić i czynić sprzecznym z prawem korzystania z tego uprawnienia.
Adw. Dyka m.in. stwierdził, że interpretacja resortu sprawiedliwości ustawy prawa o adwokaturze godzi w treść tej ustawy, wykłada ją contra legem. Neguje się np. kadencyjność delegatów w uchwalonym regulaminie, podczas gdy przepisy ustawy takiego uregulowania nie zabraniają, a wręcz posiłkowo w art. 9 ustawy stwierdzają, że krajowy zjazd adwokatury jest organem adwokatury, a w art. 11 pkt 2 przyjmują, że kadencja organów adwokatury trwa trzy lata. Dalej stwierdził, że „nie leży w zakresie wykładni prawa powoływanie się na statut PZPR. IX Nadzwyczajny Zjazd PZPR wprowadził instytucję i wykładnię kadencyjności delegata. Przesłanek społecznych i interesu społecznego tego rozwiązania nie sposób negować, a już nie wypada tego robić ministrowi i członkom tejże partii”. Fakt ten wskazuje na cyniczność i instrumentalność używanych argumentów, z których każdy jest dobry dla ograniczenia samorządności adwokatury i jej ubezwłasnowolnienia.
Adw. Dyka wskazał, że minister zanim skorzystał z uprawnienia do zaskarżenia uchwał zjazdu w oparciu o art. 14 ustawy z zarzutem sprzeczności ich z prawem – pominął, co jest charakterystyczne, swe uprawnienia do ich skorygowania w trybie art. 15 ustawy (przewiduje on zwrócenie się ministra do organów adwokatury o pożądaną korektę uchwał w zakresie właściwości organów adwokatury).
W kuluarach Sądu Najwyższego mówiło się, że wobec zbyt małej subordynacji aktualnego samorządu adwokackiego dyspozycyjnym poleceniem resortu i władz polityczno-wojskowych, zamiarem ministra sprawiedliwości jest dezorganizacja podstaw pracy samorządu adwokackiego, doprowadzenie do ustąpienia jego władz na drodze „oddolnie reżyserowanego niezadowolenia” poprzez poszczególne izby adwokackie, a następnie zdominowanie przez zastraszenie adwokatury, zwołanie Nadzwyczajnego Zjazdu w nowym personalnie składzie delegatów i takie nim wymanipulowanie, aby samorząd sam zrezygnował ze swych uprawnień i poddał się całkowicie i bez zastrzeżeń odgórnym dyspozycjom władzy. Przedsiębrane akcje przeciwko poszczególnym adwokatom, represje policyjno-śledcze w zakresie szukania u obrońców politycznych nieprawidłowości w rozliczeniach finansowych z klientami, nie dały skutku. Zastraszanie adwokatów przez represje policyjne, nieustanny presing na NRA i jej Prezydium nie dały spodziewanego rezultatu, dlatego musiano sięgnąć do tego ostatecznego środka. Jest to świadectwo bezradności aparatu władzy wobec morale środowiska adwokackiego. Trzeba było odrzucić grę pozorów i pokazać, że nie prawo się liczy, ale siła. W tym celu trzeba było zdeprecjonować rolę prawa.
Co do uzasadnienia wniosku o uchylenie podstawowej uchwały programowej zjazdu noszącej nr 7 (złożonej z całego pliku poszczególnych uchwał określających wytaczane działanie samorządu adwokackiego i stanowisko adwokatury w podstawowych kwestiach prawnych i społecznych wymagających interwencji), a także uchwały nr 8 stanowiącej wezwanie do zaniechania represjonowania przez wyrzucanie z pracy członków NSZZ „Solidarność” i zmuszanie ich do masowej emigracji – naczelnik Kiełbowicz m.in. stwierdził: „Uchwała programowa powinna wytyczać kierunki działania samorządu adwokackiego i całej adwokatury przy uwzględnieniu art. 1 (wyżej cytowanego) prawa o adwokaturze… Zadaniem adwokatury jest pomoc prawna i tylko w zakresie tej pomocy współdziałanie w tworzeniu prawa i ochronie praworządności. Adwokatura miała rzekomo w uchwale programowej wykroczyć poza ramy art. 1 ustawy, uzurpując sobie prawo kontroli ochrony praw obywatelskich, stosowania i tworzenia prawa. „Ustawa nie daje adwokatom takiej kompetencji”, gdyż przyznane ustawą uprawnienia nie mogą być wykorzystane przeciwko systemowi władzy w PRL i jej celom. Interesy samorządu zawodowego nie mogą być sprzeczne z interesem państwa, powinny uznawać nadrzędność interesu państwa. Powołał się przy tym na stanowisko władz z r. 1938 (kiedy to miała miejsce rzekomo faszyzacja sanacyjnego systemu kapitalistycznego w Polsce). Dalej stwierdził: „Adwokaci w podjętej uchwale nr 7 i 8 zaprezentowali całkowicie odmienne poglądy na temat porządku prawnego od tych, które są oficjalnymi poglądami władzy, np. w pkt 1, 2, 3 itd. uchwały programowej wytyczyli kierunki działania wykraczające poza zadania samorządu adwokackiego”. Jako przykład podał: żądanie konsultowania z władzami adwokatury projektów aktów prawnych, postulaty, aby NRA doprowadziła do zmian ustawodawczych, aby mogła ona wnosić rewizje nadzwyczajne do Sądu Najwyższego, lansowanie polityki kadrowej niezależnej od postawy politycznej kandydatów do zawodu adwokackiego. Wszystkie te względy wskazują na konieczność uchylenia programowej uchwały zjazdu adwokatury w całości. Następnie naczelnik Kiełbowicz znieważył władze adwokatury i wszystkich uczestników biorących udział w zjeździe, stwierdzając, że uchwała interwencyjna nr 8 została uchwalona z naruszeniem jej formalnej dopuszczalności, „gdyż została uchwalona bez wymaganego quorum, gdy na sali była znikoma liczba adwokatów”. No cóż, każdy sądzi po sobie.
Bezpodstawność zarzutu naruszenia wymaganej formy przez kierownictwo zjazdu wywołało szczególne oburzenie, jako że przed każdorazowym głosowaniem nad tą uchwałą, jak wynika z relacji delegatów zjazdu, na żądanie przedstawicieli PZPR wśród delegatów quorum było skrupulatnie sprawdzane. Naczelnik Kiełbowicz nadto pod adresem uchwały nr 8 stwierdził, że oczernia ona władze o takie działania, które nie miały miejsca i że jest niezgodna z samą zasadą samorządności zawodowej, która musi kierować się interesem państwa.
Z kolei zabrał głos ponownie adw. Zdzisław Krzemiński – pełnomocnik NRA, który m.in. stwierdził: „(…) w art. 1 ustawy nałożono na adwokaturę obowiązek współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich, a w tym mieści się dosłownie wszystko co dzieje się w życiu społeczeństwa. Mieliśmy obowiązek zabrać głos w sprawach ważnych dla społeczeństwa. Adwokat nie żyje obok narodu. Adwokatura musi wyczuwać boleści tego narodu (…) Zresztą niektóre nasze postulaty zawarte w uchwale już się ziściły, mówię o amnestii. Nie możemy na tej sali dopuścić do ocen politycznych. Nas powinien tu interesować tylko stosunek treści uchwał do art. 14 ustawy w powiązaniu z jej art. 1. Miejsce na oceny polityczne jest na zebraniach POP, nie ma go natomiast w Sądzie Najwyższym (…) Nie można przekonywująco udowodnić, że uchwała jest niezgodna z treścią obu wymienionych przepisów ustawy, nie ma więc prawnych podstaw do jej uchylenia”.
Z kolei ponownie zabrał głos drugi pełnomocnik NRA adw. Zbigniew Dyka, stwierdzając m.in.: „Art. 1 prawa o adwokaturze nie tylko daje adwokaturze prawo, ale nakłada obowiązek nie tylko pomocy prawnej, ale i współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich. Obie te formy istnieją obok siebie. Współdziałanie nie może przejawiać się tylko w granicach pomocy prawnej. Interpretacja Ministra Sprawiedliwości wyraźnie zawęża ustawowe uprawnienia adwokatury i jest nie do przyjęcia (…) Nowa ustawa o adwokaturze jest ogromnej wagi aktem politycznym i propagandowym, nie do końca jeszcze przez władze wykorzystanym. Adwokatura była jedynym środowiskiem inteligenckim, które po 13 grudnia 1981 r., poza wykonywaniem swych obowiązków, nie podjęło żadnego bojkotu władzy. Adwokatura jest krytyczna, ale konstruktywna. Nie ma powodu, aby nie mogła się wypowiadać w różnych kwestiach podstawowych dla życia społeczeństwa i państwa”.
Art. 56 ustawy tylko taksatywnie, przykładowo wymienia najważniejsze zadania zjazdu adwokatury. Wskazuje na to sformułowanie wskazujące zadania: „w szczególności”, a to oznacza, że inne też może podejmować, jeżeli mieszczą się one w ramach zadań i celów działania adwokatury określonych ustawą. Zjazd miał więc prawo wypowiadać swe stanowisko w kwestiach zawartych w uchwale. Jeżeli to się neguje, to by oznaczało taką cenzurę, którą trudno sobie wyobrazić. Chodzi przecież o aktywność społeczną dla dobra państwa i społeczeństwa.
Po wystąpieniu adw. Dyki o głos poprosiła prezes NRA adw. Maria Budzanowska. W swym oświadczeniu stwierdziła m.in.: „Jest to spór o interpretacje prawa o adwokaturze i prawa w ogóle. Należy przede wszystkim zająć się interpretacją motywów legislacyjnych, odpowiedzieć na pytanie, czym kierował się ustawodawca” – tu adw. M. Budzanowska powołała się na fragment wystąpienia sprawozdawcy sejmowego, w którym wyraźnie podkreślono wyjście adwokatury poza udział w wymiarze sprawiedliwości, na szersze forum kształtowania i stosowania prawa, podkreślono współudział adwokatów w ochronie praw i wolności obywatelskich. Dalej stwierdziła, że „nie można przyjąć tak dalece zawężającej interpretacji ustawy wbrew woli ustawodawcy. Nie można ograniczać adwokatów contra legem – wbrew prawu – tylko do pomocy prawnej. Potrzeba społeczna i państwowa wymaga kontradyktoryjnego głosu adwokatury, w interesie socjalistycznego państwa, służącego państwu. Gdyby nawet prawo wypowiadania się w sprawach publicznych nie wynikało z art. 1 ustawy o adwokaturze, to zostaje jeszcze art. 84 Konstytucji PRL, który daje takie prawo każdej organizacji ludu pracującego. Ustawa tylko to skonkretyzowała”.
Dalej zwróciła uwagę na konstrukcję uchwały nr 7, która w I części zawiera wytyczne działalności samorządu, a w II – poglądy adwokatów, które jak każde poglądy mogą być różnie oceniane, mogą być uważane za niesłuszne, ale taka była wtedy wola większości środowiska. „Niesłuszny pogląd, to nie znaczy jednak bezprawny”. Uchylenie uchwał, szczególnie uchwały programowej, spowoduje destabilizację samorządu i jego władz, całej grupy społecznej adwokatów, tym bardziej że skarga Ministra Sprawiedliwości wpłynęła do Sądu Najwyższego po upływie aż 8 miesięcy od podjęcia uchwał przez Zjazd.
Po bezbarwnym wystąpieniu prokuratora, który poparł stanowisko najętego przez przedstawiciela Ministra Sprawiedliwości, Sąd po przerwie w dniu 20 października 1984 r. w osobie samego przewodniczącego składu sądzącego (czyżby pozostałym sędziom było wstyd) sędziego Perestaja ogłosił orzeczenie.
Orzeczenie to uchyla w całości uchwałę programową zjazdu oznaczoną nr 7, uchwałę nr 8, a pozostałe co do regulaminów w części kwestionowanej przez ministra. Zapadłe orzeczenie Sądu Najwyższego obnaża istotę wymiaru sprawiedliwości w systemie totalitaryzmu sowieckiego. Wskazuje, że wymiar sprawiedliwości w tym systemie to złudna gra pozorów, prowadzona pod dyktat władz politycznych. Sędziowie osiągają, jak w tym przypadku, szczyt upodlenia w prostytuowaniu swych niegdyś otoczonych szacunkiem funkcji. W tym systemie z bezstronnych sędziów zależnych od prawa stają się funkcjonariuszami władzy. Odgrywają rolę marionetek, podobnie jak i inni przedstawiciele sterowanych i reżyserowanych przez władze rzekomych „reprezentantów społeczeństwa”. Tylko ich działalność jest legalna, wszystko, co niezgodne z interesem i doraźną polityką władzy, jest zabronione.
Orzeczenie Sądu Najwyższego narusza również obowiązującą formalną praworządność przez zanegowanie w praktyce treści norm zawartych w ustawie „Prawo o adwokaturze”. Narusza wykładnię legislacyjną, gramatyczną, logiczną, systemową, teleologiczną art. 1 i art. 56 ustawy, zastępując ją pragmatyczną wykładnią polityczną contra legem.
Prezentuje ponadto obskurantyzm w zakresie wiedzy prawniczej, zapoznając całkowicie zasady komplementarności systemu prawa. Tłumaczy to fakt stosowanej praktyki legislacyjnej w systemie totalitaryzmu sowieckiego, gdzie ustawa wyższego rzędu jest tylko elastyczną deklaracją propagandowej mistyfikacji (jak np. konstytucyjne uprawnienia obywatelskie PRL), natomiast o praktyce decyduje norma niższego rzędu stojąca niejednokrotnie w sprzeczności z normą wyższego rzędu, ale za to wsparta dyspozycją i życzeniem politycznie władzy wykonawczej.
„Normalizacja” uprawnień adwokatury nastąpiła w zastosowaniu obowiązującej tu zasady, że o tym, co wynika z norm ustawy, nie decyduje treść prawa, ale doraźna decyzja wykonawczego aparatu władzy.
Ciemności kryją ziemię...
D R E N
POST SCRIPTUM
Wyważone, acz bezkompromisowe w granicach racjonalności, stanowisko wybranej przez Krajowy Zjazd Adwokatury prezes NRA adw. Marii Budzanowskiej spotkało się z dyscyplinującą Adwokaturę reakcją Ministerstwa Sprawiedliwości.
Ministerstwo Sprawiedliwości za pośrednictwem należących do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej dziekanów rad okręgowych i poszczególnych członków władz Adwokatury różnego szczebla rozpowszechniało informację, że z prezes NRA Marią Budzanowską „nie zamierza rozmawiać” i oczekuje jej ustąpienia.
Duża część społeczności adwokackiej poczęła reprezentować pogląd, że dla dobra adwokatury, której los zależy od przychylności sprawującej nad nią nadzór władzy politycznej, należy skłonić panią prezes Marię Budzanowską do ustąpienia.
Pogląd ten stał się powodem niestawiania się na terminy posiedzeń Naczelnej Rady Adwokackiej w Warszawie wybranych do niej członków NRA.
Reprezentujący odmienne stanowisko adwokaci z Warszawskiej Izby Adwokackiej wystosowali przez swoich 12 przedstawicieli do prezes Marii Budzanowskiej wniosek o niepoddawanie się przez nią presji ministra sprawiedliwości i środowiska adwokackiego reprezentującego ugodową koncyliacyjną linię postępowania wobec żądań władz ustąpienia pani prezes (wniosek w załączeniu).
Z wnioskiem tym udałem się przed kolejnym wyznaczonym posiedzeniem Prezydium NRA do jej siedziby i wręczyłem go wraz z bukietem róż prezes Marii Budzanowskiej z odpisami dla członków NRA.
Poproszony na rozmowę przy kawie przez panią Prezes, stwierdziłem, że właśnie wybiła godzina rozpoczęcia posiedzenia Prezydium NRA i nie chcąc go zakłócać, poprzestaję na zapewnieniu, że owe 12 podpisów pod wnioskiem o jej nieustępowanie to tylko znikoma reprezentacja tych koleżanek i kolegów, którzy nie tylko obdarzają ją zaufaniem, ale wyrażają wolę, aby byli nadal przez nią reprezentowani, gdyż tego wymaga obrona interesów samorządności i niezależności Adwokatury.
Mimo to prezes Maria Budzanowska poprosiła mnie w towarzystwie swojej sekretarz pani mec. Janiny Piekarskiej o pozostanie do czasu przybycia członków Prezydium NRA.
Siedzieliśmy we trójkę w gabinecie pani prezes przez około 1 godzinę. Ku mojemu zaskoczeniu, nikt z członków NRA na to posiedzenie nie przybył. W następnych dniach prezes NRA Maria Budzanowska – po złożeniu dramatycznie racjonalnego oświadczenia – ustąpiła „dobrowolnie” ze stanowiska Prezesa NRA.
ZAŁĄCZNIK
Do
Naczelnej Rady Adwokackiej
w Warszawie
W N I O S E K
My, niżej podpisani Adwokaci Polscy, domagamy się pozostania na stanowisku Prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej w Warszawie wybranej na I Ogólnopolskim Zjeździe Adwokatury głosami większości adwokatów adw. Marii Budzanowskiej.
Wyrażamy do adw. Marii Budzanowskiej pełne zaufanie i żywimy przekonanie, że nikt jak tylko adw. Maria Budzanowska reprezentuje i wyraża stanowisko moralnej bezkompromisowości i rzetelności reprezentowania naszych interesów.
Nadto stwierdzamy, że adw. Maria Budzanowska jako wybrana przez Zjazd, może być odwołana tylko przez Zjazd Adwokatury i jest przed nim odpowiedzialna i zobowiązana do pełnienia swych obowiązków do końca kadencji.
- 1. Adw. Piotr Ł. J. Andrzejewski
- Adw. Grażyna Stecka
- Adw. Andrzej Litwak
- Adw. Piotr Karniol
- Adw. Zofia Adamowicz
- Adw. Wiesław Johann
- Adw. Antoni Rudnicki
- Adw. Przemysław Kłosiewicz
- Adw. Tadeusz Węgiełek
- Adw. Wojciech Hermeliński
- Adw. Roman Daniec
- Adw. Irena Mizger-Chojnacka
ODPIS Za zgodność