Poprzedni artykuł w numerze
Pińczów: Wydawnictwo B.S. „Training” 2012, ss. 373.
Otrzymaliśmy właśnie bardzo ważną pracę, z pozoru tylko dotyczącą stosunkowo wąskiej problematyki kryminalistycznej ekspertyzy pisma ręcznego. Tak nie jest – Autor w swych rozważaniach uwzględnia niektóre nowoczesne koncepcje nauk sądowych, dotychczas znane minimalnie literaturze polskiej, a swym zasięgiem wykraczające daleko poza odniesienia do teorii i praktyki opiniodawczej pismoznawstwa.
Trzeba sobie uprzytomnić, że ogólny kierunek przemian w opiniowaniu kryminalistycznym zmierza do likwidacji indywidualnego opiniowania kategorycznego; rolą biegłego będzie wskazanie poziomu ewentualnej zbieżności cech materiału dowodowego (zakwestionowanego) i porównawczego z podaniem dokładności zastosowanej metody. To organ procesowy zadecyduje o powiązaniu uzyskanego przez eksperta wyniku z indywidualnym, konkretnym podejrzanym/oskarżonym. Tak jest uczciwiej i – przede wszystkim – poprawniej, z punktu widzenia metodologii nauk empirycznych. Zresztą metodyka sądowych badań hemogenetycznych DNA pokazała, że ekspertyza kryminalistyczna doskonale potrafi obejść się bez pojęcia indywidualności śladu. W tym kontekście nasuwa się uwaga, że rola adwokata w sądowym dyskursie o materiale dowodowym, w tym o ekspertyzie, może tylko wzrosnąć.
Przedstawienie ogólnej panoramy obszernej zawartości monografii nie jest łatwe. Można wyróżnić w niej trzy zasadnicze kompleksy problemów. Pierwszy dotyczy zagadnień ściśle związanych z pismem ręcznym i obejmuje kształtowanie nawyku pisarskiego, cechy wypowiedzi pisemnej oraz czynniki kształtujące obraz pisma, w tym obszarze znajdujemy także przegląd metod badań pismoznawczych. Kompleks drugi zawiera rozważania na temat problemów identyfikacyjnych w kryminalistycznych badaniach pisma, przegląd badań naukowych związanych z wartością diagnostyczną metod identyfikacji pisma oraz analizę źródeł błędów w ustaleniach pismoznawczych. Trzeci wreszcie zespół wątków to kwestie wartości dowodowej ekspertyzy pismoznawczej. Można więc powiedzieć, że rozmach tematyczny pracy jest imponujący, rozwiązanie takie nie jest jednak pozbawione wad. Siłą rzeczy bowiem wiele (na szczęście drugorzędnych) problemów zostało spłyconych, a celowość wprowadzenia innych jest wątpliwa, bo np. rozważania dotyczące pisemnej formy czynności prawnej w prawie o notariacie, w postępowaniu lustracyjnym czy w ustawie o ochronie informacji niejawnych mają doprawdy niewielki związek z celem monografii. Pewne zastrzeżenia zgłosić można także do sposobu redagowania tekstu, mianowicie niektóre łączące się ze sobą sprawy omawiane są w różnych, odległych od siebie miejscach (np. kluczowe dla pracy zagadnienie indywidualności nawyku pisarskiego w kontekście zakwestionowania możliwości identyfikacji indywidualnej). Nie zmienia to oceny dużej doniosłości pracy, w sumie więc książka zdecydowanie jest godna debaty środowiskowej.
Autor tych słów nie jest specjalistą-pismoznawcą, przedstawione analizy związane ściśle z kwestiami badań graficznych i językowych muszą więc pozostać poza zakresem recenzji, z ogólną tylko rekomendacją dla czytelnika; kompetencja i rzetelność Autora nie budzą bowiem żadnych wątpliwości. Pozostanie więc skoncentrować się na tych częściach pracy, w których M. Leśniak podejmuje problemy wartości dowodowej i identyfikacyjnej pismoznawstwa kryminalistycznego.
Rozpoczniemy od charakterystyki jednego z tytułowych bohaterów rozprawy, tzn. pojęciaPisząc o pojęciach, Autor niezbyt fortunnie używa czasem zwrotu „pojęcie wieloznaczne”. Pojęcie jest sposobem rozumienia nazwy generalnej, czyli jej znaczeniem, nie może więc być samo wieloznaczne. Ktoś, kto potrafi podać kilka znaczeń, np. notorycznie w prawoznawstwie wieloznacznej nazwy „norma”, ten zna kilka pojęć normy, nie powinno się jednak mówić, że pojęcie normy jest wieloznaczne. Powiadając, że pojęcia są wieloznaczne, stwierdzamy tyle, że znaczenia są wieloznaczne, co raczej jest bez sensu. wartości dowodowej. Autor do kwestii tej podszedł wyjątkowo starannie, przedstawił i dokonał analizy przedstawianych w literaturze polskiej poglądów i podsumował je w postaci wyznaczników oceny wartości dowodowej opinii biegłego, podkreślając, że o wartości dowodowej opinii biegłego mówić można tylko w kontekście konkretnej opinii w konkretnej sprawie, co zasługuje na uznanie. Zaproponowane rozwiązanie (określone jako „ogólny model obrazu przestrzeni czynników wpływających na ocenę wartości dowodowej opinii”, s. 33) ma kilka ważnych zalet. Przede wszystkim Autor wskazuje czynniki istotne dla oceny w ogóle wszystkich ekspertyz kryminalistycznych, sygnalizuje rolę cech decydenta procesowego (w tym rzadko wskazywane uwarunkowanie kulturowe, będące podstawą decyzji procesowych, a do takich zaliczyć można wymienianą przez M. Leśniaka „psychologiczną preorientację organu procesowego w stosunku do ustaleń identyfikacyjnych uzyskanych przy pomocy określonej metodyki identyfikacji” oraz poziom aspiracji decydenta procesowego, s. 34), a także wskazuje szeroki zakres kwestii związanych z naukowym charakterem ekspertyzy i kontrolą jej jakości. Pewnym mankamentem przedstawionej listy jest niewiele mówiąca wzmianka, że czynnikiem podlegającym ocenie opinii jest także jej dopuszczalność prawna, co – niestety – ma poważne konsekwencje teoretyczne. Nie chodzi tu o celowość prawnej analizy dopuszczalności ekspertyzy, bo waga tej kwestii jest bezsporna, Autor jednak nie powinien mieszać kwestii normatywnych z deskryptywnymi (opisowymi), tym bardziej że cała praca mieści się raczej w nurcie deskryptywnej teorii dowodów. Nie jest to zresztą jedyne nadużycie Autora w tej kwestii, o czym jeszcze za chwilę.
Niekonsekwencją wykazał się Autor również w przypadku wzmianki dotyczącej kwestii wiedzy decydenta procesowego na temat stosowanych przez biegłego metodyk. Czytamy bowiem, że „problem wykształcenia u decydentów procesowych umiejętności właściwej oceny opinii biegłego jest w literaturze prawniczej zaniedbany, a może nawet lekceważony” (s. 39) – i trudno nie zgodzić się z tym spostrzeżeniem. Tymczasem Autor na tym kończy i pozostawia ów arcyważny wątek bez rozwinięcia. Zgoda, później, w różnych miejscach pracy, problem pojawia się znowu, ale to właśnie we wstępnym rozdziale należało zająć w tej kwestii wyraźne stanowisko, które wyznaczyłoby sposób podejścia do problemu w całym dalszym ciągu rozprawy. Dobrym punktem startowym byłaby np. próba zastosowania tzw. pytań krytycznych, wyznaczających ogólne kryteria oceny opinii biegłego (jak wiarogodna jest osoba E jako źródło wiedzy eksperckiej?, czy E jest ekspertem w dziedzinie, w której wydał opinię, że A?, z jakich przesłanek E wywiódł wniosek, że A?, czy przesłanki te zawarte są w materiale dowodowym?, czy E jest osobiście rzetelny jako źródło wiedzy?, czy opinia, że A, jest spójna z twierdzeniami innych ekspertów?D. Walton, Witness Testimony Evidence. Argumentation, Artificial Intelligence, and Law, Cambridge University Press, Cambridge 2008, s. 42.). Analiza odpowiedzi na te elementarne pytania natychmiast skierowałaby dyskusję na kwestie akredytacji laboratorium wykonującego ekspertyzę, standaryzacji zastosowanej w toku opiniowania metody i certyfikacji, poświadczającej kompetencje eksperta, co znakomicie wpłynęłoby na precyzję i poziom zaawansowania dalszych wywodów. Zapewne bardzo użyteczne byłoby także w tym kontekście wykorzystanie prac omawiających obszernie sposoby sądowej krytyki opinii kryminalistycznychChodzi o prace takie, jak: E. J. Imwinkelried, The Methods of Attacking Scientific Evidence, LexisNexis, Newark 2004, czy D. Dwyer, The Judicial Assessment of Expert Evidence, Cambridge University Press, Cambridge 2008..
Fragmentem zasługującym na wysokie uznanie jest, bodaj pierwszy w literaturze polskiej, tak szeroki przegląd badań nad dokładnością identyfikacji pismoznawczej, ze szczególnym uwzględnieniem doniesień amerykańskich. Te ostatnie budzą grozę, naturalną reakcją jest złapanie się za głowę i pilna rezygnacja z opinii pismoznawczych, na szczęście to problem wymiaru sprawiedliwości w USADo kompletu dokonanego przez Autora przeglądu brakuje przytoczenia wyników badań, lokujących dokładność ekspertyzy pismoznawczej na poziomie 57%, co jest kolejnym, wymownym argumentem na rzecz przeciwników badań pisma w obecnym kształcie, zob. E. Beecher-Monas, Evaluating Scientific Evidence. An Interdisciplinary Framework for Intellectual Due Process, Cambridge University Press, Cambridge 2007, s. 96.. Amerykańscy eksperci bowiem „otrzymują zestaw narzędzi, których używają bardzo rygorystycznie i traktują swą pracę w sposób ekstremalnie poważny, ale nie badają wiarygodności owych narzędzi, nie prowadzą walidacji stosowanych metod, a tylko po prostu stosują technologię, w którą zostali wyposażeni”K. M. Pyrek, Forensic Science under Siege. The Challenges of Forensic Laboratories and the Medico-Legal Investigation System, Elsevier, Amsterdam 2007, s. 249.. Pozostaje wiara, że w naszym kraju sytuacja jest o wiele, wiele lepsza (chociaż Autor ani słowem nie stara się przekonać o tym czytelnika, natomiast umieścił – na s. 237 – wiele mówiące zdanie: „Ekspert pismoznawca w Polsce zazwyczaj pracuje samodzielnie i jest poza jakąkolwiek kontrolą jakości”).
Najpoważniejsze jednak zastrzeżenia budzi stanowisko Autora wobec fundamentalnej zmiany dokonującej się we współczesnej kryminalistyce, mianowicie wspomnianego na wstępie odchodzenia od tzw. identyfikacji indywidualnej. Mówiąc w największym skrócie, dotychczasowy sposób opiniowania dopuszczał (przez wielu cenioną) formułę typu „Rękopis R został sporządzony przez osobę A”. Tymczasem coraz większą liczbę zwolenników zdobywa pogląd, że tak opiniować nie wolno, a opinia biegłego powinna ograniczać się do stwierdzenia, iż „Cechy pisma, występujące w rękopisie R, są zbieżne z cechami pisma ręcznego osoby A”. Bezwarunkowym uzupełnieniem takiej opinii powinno być podanie ścisłej dokładności metody, dzięki której biegły doszedł do swego wniosku; ta informacja powinna znaleźć się w sprawozdaniu z przeprowadzonych badań. Wtedy na przykład, jeśli przyjąć wartość owej dokładności na poziomie podanym przez E. Beecher-Monas, czyli 57%, należałoby uznać, że na 100 opinii sporządzonych z użyciem wspomnianej metody 57 jest prawdziwych, przy czym nie wiemy, czy akurat opinia rozważana jest prawdziwa, czy też nie, dlatego indywidualizacja – powiązanie treści opinii z konkretnym oskarżonym – jest rzeczą organu procesowego, nie zaś biegłego. Sytuację komplikuje fakt, że znajomość dokładności metod stosowanych w pismoznawstwie kryminalistycznym jest niepełna.
M. Leśniak bardzo rzetelnie opisuje argumenty przeciwników indywidualizacji, rozumianej tradycyjnie, ale ostatecznie dystansuje się od nich, korzystając z argumentów normatywnych (co jest sygnalizowanym wcześniej błędem, bo problem jest czysto metodologiczny), a także, dość zaskakująco, wskazując fakt, że „często jeszcze decydenci procesowi w Polsce nie potrafią sobie radzić z opiniami niekategorycznymi; wykorzystać zawartych w nich informacji” (s. 53). W ten sposób uzasadniać tezy nie wolno, nie tylko ze względu na niestosowność takiej uwagi (bo jest to swego rodzaju przytyk ad personam), ale również dlatego, że oznacza ona zgodę na tolerowanie błędnej praktyki, ze względu na domniemany brak wiedzy/dojrzałości (?) zainteresowanych.
Autor wskazuje wyjście z sytuacji, niestety, zdaniem niżej podpisanego, niemożliwe jednak do przyjęcia. Krytyczny passus rozpoczyna się poprawnie: „W istocie więc ostateczna decyzja identyfikacyjna nie należy do biegłego (…) ale mieści się w kompetencji decydenta procesowego” (s. 53). I dalej: „Czy biegły może zatem w ogóle formułować wnioski swojej opinii jako kategoryczne? Tak, pod warunkiem że on sam, jak i decydent procesowy (jako adresat opinii biegłego) są świadomi, że taka «kategoryczność» (pewność) jest jedynie uzewnętrznieniem przyjęcia pewnej konwencji językowej. Muszą być świadomi, że na gruncie nauk empirycznych nie ma twierdzeń «pewnych»” (tamże). I tu trzeba stanowczo zaprotestować, bo propozycja taka jest (1) zwyczajnie nieuczciwa (porozumiewajmy się niedostępnym dla innych uczestników procesu szyfrem), (2) wewnętrznie sprzeczna (czyli coś jest, ale nie jest), (3) zmierza do utrwalenia przestarzałego paradygmatu opiniowania (ignorujmy współczesność, niech jest, jak było), (4) kreuje swoistą nowomowę (słowa nie znaczą tego, co znaczą), i ostatecznie (5) szatańsko niebezpieczna dla wymiaru sprawiedliwości. Zamiast lansowania swego pomysłu, Autor mógł poświęcić uwagę modelowi CAI ekspertyzy, szczególnie zaś ustalaniu ilorazu wiarygodności badań identyfikacyjnychZob. G. Jackson, P. J. Jones, Case Assessment and Interpretation, (w:) A. Jamieson, A. Moenssens, Wiley Encyclopedia of Forensic Science, Wiley, Chichester 2009, t. 2, s. 483 i n. oraz cytowaną tam literaturę..
Nie chcę jednak wcale sprawiać wrażenia, że podjęta krytyka „przekreśla” książkę. Oprócz wspomnianych, zasługujących na bardzo wysoką ocenę wątków, w pracy znaleźć można także świetne fragmenty, jak choćby znakomity, bardzo szeroki, unikalny w literaturze, krytyczny przegląd badań nad wartością identyfikacyjną ustaleń pismoznawczych, o czym była już mowa. Na wysokie uznanie zasługują także rozważania dotyczące źródeł błędów w ustaleniach pismoznawczych. Kapitalne znaczenie ma wreszcie wyraźne stwierdzenie: „Niedopuszczalne jest (…) stosowanie metodyk [w badaniach eksperckich – J. K.] o w ogóle nieokreślonym w badaniach empirycznych poziomie trafności. Biegły w sprawozdaniu ze swoich badań powinien (…) podać w postaci danych liczbowych obszar niepewności metodyk, którymi się posłużył w ramach swoich analiz”W uzasadnieniu tego poglądu M. Leśniak odwołuje się do pracy: T. Widła, Ocena dowodu z opinii biegłego, Katowice 1992.(s. 319). Ponownym akcentem na tę kwestię postawmy kropkę nad „i”: opinia biegłego, bez podania trafności/dokładności zastosowanej przezeń metody, jest bezwartościowa.
M. Leśniak poniekąd miota się więc pomiędzy teorią odchodzącą w przeszłość, chociaż dysponującą jeszcze w Polsce liczącymi się (niestety) zaściankami, w których wyznaje się tradycję klasycznej, zakorzenionej w XIX wieku kryminalistyki, a ujęciami powstającymi w krajach nowoczesnych nauk sądowych; socjologicznie biorąc, jest w tym coś z taktyki świeczki i ogarka. Ale może raczej praca M. Leśniaka jest pomostem łączącym stary styl uprawiania kryminalistyki z brzegiem współczesności. Jak by jednak nie było, recenzowany tekst jest podatny na polemikę naukową: można dyskutować z jego zawartością, przy czym wynik dyskusji nie jest przesądzony – a to już wiele. Otrzymaliśmy bardzo ważną pracę.