Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 10/2018

Adwokat Marian Sadowski (1926–2018)

Kategoria

Udostępnij

T rudno się powstrzymać, aby to wspomnienie nie było zbyt osobiste. A to dlatego, że śp. Marian do każdej osoby, z którą przyszło mu się zetknąć, rozmawiać, kontaktować w jakiejś sprawie odnosił się w taki sposób, że zapamiętywała Go jako kogoś bardzo przychylnego. Wkrótce nawiązywała się nić wzajemnej życzliwości, a za chwilę ciekawości, kim jest ten Pan tak bardzo życzliwy. Nie każdy ma taki dar, wyrażający się choćby w tonacji głosu sprzyjającej temu, że chętnie się słucha rozmówcy. Marian Sadowski taki właśnie był. Gdy dodać inne walory Jego osobowości, Jego wiedzę, zwłaszcza historyczną, zaciekawienie światem, przyrodą, górami, chęć bycia blisko nich, umiejętność anegdotycznego opowiadania, zawsze najlepszą polszczyzną – to mamy obraz interesującego rozmówcy.

Nie można pominąć celności jego uwag, dotyczących zagadnień prawniczych, kiedy – z konieczności – rozmowa zeszła na tematy zawodowe. Był towarzyski, mocno związany ze środowiskiem adwokackim. Tu znajdował kolegów i przyjaciół. Były też znajomości zadzierzgnięte w latach młodzieńczych.

Urodził się 31 grudnia 1926 r. Jego dojrzewanie i młodość przypadły na lata 30. XX wieku i lata wojny. Jako 14-latek w 1940 roku ukończył szkołę podstawową, następnie szkołę handlową, a potem podjął konspiracyjną naukę na tajnych kompletach. Tam przerobił program gimnazjalny, a maturę zdał w 1947 r. W tym samym roku podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po ich ukończeniu w 1951 r. podjął pracę zarobkową w Krakowie w Wojewódzkiej Komisji Lokalowej, a potem w Wydziale Prawnym Wojewódzkiej Rady Narodowej. Równolegle realizował swoje społecznikowskie zacięcie, pracując jako mąż zaufania grupy związkowej, a także przewodniczący Komisji Socjalno-Bytowej Pracowników WRN w Krakowie. Kiedy w 1954 r podjął starania o wpis na listę aplikantów adwokackich, na ich poparcie zyskał najlepsze z możliwych opinie dr. Bronisława Walaszka z b. Prokuratorii Generalnej czy późniejszego sędziego Sądu Najwyższego Franciszka Karolusa. Egzamin adwokacki zdawał w listopadzie 1957 r. przed wyjątkowo wymagającą komisją z adw. prof. Józefem Skąpskim, adw. Piotrem Ziębą, adw. dr. Adolfem Liebeskindem na czele. Od razu też został wpisany na listę adwokacką i – jak łatwo obliczyć – Jego na niej obecność przeniosła 60 lat, z czego przez 52 lata wykonywał czynnie zawód adwokacki. A robił to rzetelnie, profesjonalnie, z zaangażowaniem i w sposób taki, jak nas dawniej uczono: „Wygrywaj z jak najmniejszą szkodą przeciwnika”.

Bo Marian Sadowski „czuł” adwokaturę zarówno podczas zastępstw, jak i w życiu korporacyjnym. To była ważna cecha, która predysponowała Go do pracy samorządowej, zwłaszcza w trudnym okresie lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Sprawdziło się to zarówno, kiedy pełnił funkcję kierownika Zespołu Adwokackiego nr 6 w Krakowie, jak i w latach 1976– 1995, kiedy to był członkiem Rady Adwokackiej w Krakowie czy jej różnych komisji, czy jako delegat na Krajowe Zjazdy Adwokatury. Po latach wspominał szczególne wydarzenie związane z naciskami Służby Bezpieczeństwa na jego osobę jako ówczesnego Kierownika Zespołu Adwokackiego mieszczącego się „po sąsiedzku” z mieszkaniem adw. dr. Kazimierza Ostrowskiego przy ul. Grodzkiej 40, zmierzającymi do udostępnienia tego lokalu pod fikcyjnym pretekstem, podczas gdy chodziło faktycznie o umożliwienie zainstalowania podsłuchów u tego adwokata. Zaryzykował ówcześnie stanowczą odmowę i owe naciski ustały – co najważniejsze – bez negatywnych konsekwencji w stosunku do Niego jako kierownika czy do innych adwokatów. Wejście Mariana Sadowskiego w skład Rady Adwokackiej w Krakowie nastąpiło w okolicznościach powodujących komentarze pełne obaw, czy nie zaszkodzi to środowisku. Odbyło to się w okolicznościach zgłoszenia z sali Jego kandydatury, podczas gdy – stosownie do przezornej polityki tzw. Frontu Jedności Narodu, komórki działającej w samorządzie krakowskim – lista kandydatów na członków Rady była już wcześniej nieoficjalnie uzgodniona w Komitecie Wojewódzkim PZPR. Właśnie w wyniku głosowania na Zgromadzeniu Delegatów Marian Sadowski uzyskał wysokie poparcie, przesuwając na pozycję zastępcy zaufanego partyjnie innego adwokata. Z takiego wyniku głosowania uzgadniający listę musieli się tłumaczyć w Komitecie Wojewódzkim i jako argument wysunęli zasady demokracji, które przecież formalnie w Polsce Ludowej obowiązywały. Była to swoista nauka demokracji dla rządzącej partii szczebla wojewódzkiego.

W Zespole Adwokackim nr 6 zetknął się bezpośrednio z takimi adwokatami jak dr Stefan Kosiński czy adw. Jacek Kański. Poznał te wyjątkowe osobowości do tego stopnia, że uznał za swój obowiązek napisać do „Palestry” wspomnienia o każdym z nich.

W życiu śp. Mariana Sadowskiego – jak u każdego zahaczającego o pokolenie Kolumbów (z racji urodzenia w 1926 roku) – przebieg wojny, w tym okupacji niemieckiej, zostawił niezatarty ślad. Nigdy tego nie eksponował, chociaż to w nim tkwiło. Był przecież aktywnym członkiem polskiego ruchu oporu. Do Armii Krajowej wstąpił w październiku 1943 r. Jako 17-latek składał żołnierską przysięgę przed dowódcą swego plutonu Władysławem Wichmanem (ps. „Menchir”), sam przyjmując pseudonim „Szary”. Pluton ten pod kryptonimem „Irys” należał do zgrupowania „Żelbet”. W plutonie odbył szkolenie strzeleckie ze szczególnym uwzględnieniem walki w mieście, a następnie podoficerski kurs piechoty. Po latach, odwiedzając turystycznie znane ze swego uroku dolinki podkrakowskie, wspominał okoliczności tego szkolenia, które tak niedaleko od Krakowa mogło się odbywać, bowiem Niemcy w te rejony z rzadka się zapuszczali. Działał w sekcji rozpoznawczo-wywiadowczej. Jego zadaniem było rozeznanie sytuacji w kamienicach Krakowa (możliwe przejścia na tyłach tych kamienic do sąsiednich realności) na wypadek potrzeb związanych z ewentualną walką o miasto Kraków podczas wycofywania się Niemców. Wiązało się to też ze sprawdzaniem, czy w danej kamienicy mieszkają volksdeutsche lub reischdeutsche. Z wyników swej działalności przekazywał dowództwu raporty ze swoich odcinków. Prowadził też obserwację koszar policji niemieckiej przy ul. Siemiradzkiego w Krakowie. Szczęśliwie dla miasta Kraków uniknął takich walk.

Po tzw. wyzwoleniu zakończył służbę w Armii Krajowej w styczniu 1945 r. wobec jej rozwiązania.

Z powojenną Polską łączył określone nadzieje. Potem przyszedł okres rozczarowań i podjęcia decyzji o kierunku i sposobie dalszego życia. Nie znajdzie się w Jego aktach personalnych wzmianki o odznaczeniach z tytułu Jego okupacyjnej przeszłości. Nie nadstawiał nigdy piersi do orderów, bo cechowała Go wrodzona skromność. Dobrze się stało, że adwokatura dostrzegła Jego zasługi i że jako jeden z pierwszych w Krakowskiej Izbie Adwokackiej otrzymał Złotą Odznakę „Zasłużony dla Adwokatury”. Zgromadzenie naszej Izby powzięło też uchwałę, że Marian Sadowski dobrze się zasłużył adwokaturze krakowskiej. Przypomniano sobie też, że po wprowadzeniu stanu wojennego Marian Sadowski należał do tego grona adwokatów, które przynosiło pomoc prawną i obronę członkom „Solidarności”, i w 2014 r. przyznano Mu za to medal ze znamiennym napisem „Dziękujemy za wolność”. Zmarł 23 lipca 2018 r.

Takiego śp. Mariana Sadowskiego – Kolegę i Przyjaciela przyjdzie nam zapamiętać na zawsze, a przedstawienie życiorysu i sylwetki nie zastąpi chwil kontaktu z Nim, wspomnienia Jego zachowania w różnych sytuacjach życiowych, Jego stanowiska wobec różnych nasuwających się problemów, z którymi na co dzień przyszło Mu się spotykać bądź zmagać.

Stanisław J. Jaźwiecki

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".