Zainstaluj aplikację Palestra na swoim urządzeniu

Palestra 10/2014

Adwokat Wojciech Walosiński (1925–2014)

Kategoria

Udostępnij

D nia 25 lipca 2014 r., niemal w przededniu 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego – a ma to znaczenie – w kościele św. Karola Boromeusza i na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie oddaliśmy hołd zmarłemu adw. Wojciechowi Andrzejowi Walosińskiemu, żegnając Go na końcu Jego ziemskiej pielgrzymki. Wielki Patriota, kochający Rodzinę oddany Mąż i Ojciec. Wybitny Adwokat. Człowiek Wielkiej Miary (a przy tym niezwykle skromny).

W uroczystej mszy świętej celebrowanej w intencji Zmarłego i w wyprowadzeniu urny z Jego prochami brali udział i modlili się: Żona – Pani Mecenas Danuta Walosińska, syn – adw. Witold Walosiński oraz inni członkowie Rodziny, koledzy z Armii Krajowej, przyjaciele, znajomi i wielu, wielu adwokatów. Towarzyszyły uroczystościom dwa poczty sztandarowe Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.

Nad mogiłą zabrzmiały salwy honorowe pododdziału kompanii honorowej Wojska Polskiego, a „Alfa” (bo taki konspiracyjny pseudonim nosił śp. Wojciech Walosiński) pożegnał Prezes Zarządu Fundacji Filmowej AK Tadeusz Filipkowski. Przypomniał jakże dramatyczny udział Zmarłego w Powstaniu Warszawskim.

Jego II kompania uderzeniowa Batalionu „Odwet” miała za zadanie opanować Kolonię Staszica. Niestety, do jednostki nie zdołał dotrzeć magazynier z bronią i amunicją. Członkowie oddziału, dysponując tylko bronią osobistą i kilkoma granatami, musieli, pod niemieckim ogniem, prawie bezbronnie przedzierać się przez dawne ogródki działkowe w okolicach Politechniki Warszawskiej, a kolaboracyjne oddziały ukraińskie rozpoczęły rzeź ludności cywilnej Ochoty. Przypomniał także, iż śp. adw. Wojciech Andrzej Walosiński był jednym z założycieli i fundatorów Fundacji Filmowej AK, w której aktywnie działał ponad 20 lat. Był członkiem władz Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i przewodniczącym Głównego Sądu Koleżeńskiego.

Złożeniu do grobu prochów śp. Wojciecha Walosińskiego towarzyszył uroczysty dźwięk trąbki.

Wojciech Andrzej Walosiński urodził się 26 lutego 1925 r. w Piotrkowie Trybunalskim. Ojciec był adwokatem, matka urzędniczką. Przed wojną uczęszczał do szkoły powszechnej, a naukę w Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta w Wilnie przerwała wojna.

Kontynuował ją na tajnych kompletach w III Miejskim Gimnazjum i Liceum im. Hugona Kołłątaja w Warszawie. Maturę zdał w 1944 r. Od 1943 r należał do Armii Krajowej – II Batalionu „Odwet”. Po upadku Powstania przebywał w niemieckich obozach jenieckich. Wyzwolony przez wojska angielskie, wstąpił do II Korpusu Wojska Polskiego gen. Władysława Andersa. Służbę wojskową odbywał w latach 1945–1947. Służył w 17 Pułku Artylerii Lekkiej, następnie ukończył VI Turnus Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii w stopniu kaprala podchorążego i dalszą służbę odbywał w 6 Lwowskim Pułku Artylerii Lekkiej w V Kresowej Dywizji Piechoty na terenie Włoch i Anglii.

Do Polski wrócił w 1947 r. W latach 1947–1951 studiował na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego, który ukończył, uzyskując stopień magistra prawa.

W okresie starania o przyjęcie na aplikację adwokacką, w latach 1951–1954, Wojciech Andrzej Walosiński pracował jako urzędnik w Centrali Handlowej Przemysłu Maszynowego i Biurze Usług Akumulatorowych w Warszawie.

W 1954 roku został wpisany na listę aplikantów adwokackich Izby Adwokackiej w Zielonej Górze i w latach 1954–1955 odbywał aplikację w Gorzowie Wielkopolskim. Następnie przeniesiony został do Izby Adwokackiej w Łodzi. Tam w 1956 r. ukończył aplikację i zdał egzamin adwokacki. Jako adwokat pracował kolejno w zespołach adwokackich: nr 1 w Radomsku, nr 1 w Skierniewicach, nr 2 w Grójcu i od 1978 r. – nr 30 w Warszawie. Następnie w latach 1994–2010 wykonywał zawód adwokata w indywidualnej kancelarii adwokackiej w Warszawie.

W Adwokaturze pełnił funkcje samorządowe. W latach 1992–1995 był Przewodniczącym Komisji ds. Współpracy z Parlamentem ORA, w latach 1995–1998 Członkiem Komisji ds. Nowelizacji Prawa i współpracy z Parlamentem ORA, w latach 1986–2010 Zastępcą Rzecznika Dyscyplinarnego NRA, a w latach 1992–1995 Sędzią Wyższego Sądu Dyscyplinarnego NRA.

Odznaczony odznaką samorządową „Adwokatura Zasłużonym”, Krzyżem Armii Krajowej, Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Partyzanckim, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Odznaką Batalionu „Odwet”, Odznaką Pamiątkową Akcji „Burza”, Odznaką Weterana Walk o Niepodległość, Odznaką Pamiątkową Monte Casino, Medalem Wojska, Medalem Pro Memoria, Medalem Pro Patria.

Wolna Polska o Nim nie zapomniała i w roku 2006 został awansowany do stopnia kapitana.

Przypadł mi w udziale oczywisty zaszczyt pożegnać w imieniu Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie i Naczelnej Rady Adwokackiej tego wyjątkowego Człowieka i Adwokata. Oto tekst pożegnania:

„Odchodzą, odchodzą niemal w wigilię wybuchu 70. rocznicy Powstania Warszawskiego. Ostatni Jego Bohaterowie, wielcy Patrioci. Ostatni ze wspaniałego pokolenia Kolumbów.

Dokładnie tak, właśnie odchodzi «Alf», który w najwyższym stopniu odzwierciedla te najdroższe dla Polaków wartości.

Był także Adwokatem, jakże dumnie to brzmi w Jego przypadku. A drogę, zarówno do Polski, jak i Adwokatury, miał niełatwą!

Jako 18-latek wstępuje do Armii Krajowej. Jego jednostką bojową jest II Batalion «Odwet», w którym przechodzi przeszkolenie wojskowe. W Powstaniu Warszawskim walczy na Kolonii Staszica i w rejonie Politechniki Warszawskiej.

Po upadku Powstania dostaje się do niemieckiej niewoli, przechodzi obozy niemieckie, a po oswobodzeniu przez wojska angielskie walczy we Włoszech w II Korpusie Wojska Polskiego u gen. Władysława Andersa.

Nie zostaje na Zachodzie. Wraca do Polski – jakież to znamienne i będę tego zwrotu niejednokrotnie dzisiaj używał w odniesieniu do śp. mec. Wojciecha Walosińskiego.

Wraca do matki.

Teraz zaczyna się Jego droga do adwokatury. W aktach osobowych ORA w Warszawie znajduje się szereg dokumentów zaświadczających, iż jak wspomniałem, droga to była niełatwa.

29 lutego 1952 r. składa do Rady Adwokackiej w Warszawie wniosek o wpis na listę aplikantów adwokackich.

Dlaczego więc dopiero we wrześniu 1954 r., ergo po ponad dwuipółletnim okresie starań, zostaje wpisany, i to w Zielonej Górze?

Dlaczego spotyka się z dwukrotnymi odmowami w Łodzi, Zielonej Górze?

Dlaczego Rada w Poznaniu przetrzymuje Jego akta?

Rada Adwokacka w Łodzi, odmawiając wpisu, uzasadnia to brakiem rękojmi. Zielona Góra natomiast, iż nie ustały przyczyny, dla których Łódź odmówiła.

Dlaczego? Ano dlatego, że w aktach zgromadzone zostały opinie ZMP Uniwersytetu Łódzkiego o kandydacie, iż nie odznaczał się bojowością, brakowało mu zdecydowanych wystąpień, przejawów własnej inicjatywy, nie składał wyraźnych deklaracji, a gdy to czynił – to raczej formalnie. Preferował raczej towarzystwo młodzieży mieszczańskiej i nie utrzymywał kontaktów z członkami organizacji i partii. Tkwił dość silnie w środowisku i miał świadomość drobnomieszczańską, z którego to środowiska pochodził jego ojciec adwokat, a dopiero po otoczeniu należytą opieką «może pracować dobrze i pozytywnie». Z kolei z poufnej opinii pracodawcy wynikało, iż oblicze polityczne ma niesprecyzowane.

Pomimo tego, iż opinia dziekana Rady Warszawskiej adw. W. J. Tomorowicza, chociaż poufna i wydana w pilnym trybie, jest taką laurką (chwała, że w ciemnej nocy stalinowskiej Radę Warszawską stać było na takie świadectwo), iż ją zacytuję: «Ob. Wojciecha Walosińskiego znam, bo starał się o wpis na listę aplikantów. Zrzekł się korzystnego dla siebie przydziału do zespołu adwokackiego na rzecz koleżanki, która była w trudnym położeniu. Zarówno sam ten fakt, jak i sposób jego wykonania dają bardzo dodatnie światło odnośnie charakteru człowieka» (lipiec 1952 r.).

Jakżeż treść tego dokumentu jest znamienna, jak świadczy o wielkości Pana Mecenasa Wojciecha Walosińskiego, który ustępując miejsce koleżance, wiedział, że będzie miał problemy z wpisem z powodów politycznych.

Mimo takiej treści opinii Rada w Zielonej Górze, odmawiając wpisu, podawała m.in., iż tereny odzyskane wymagają w szeregach adwokatury szczególnie aktywnych i wyrobionych jednostek.

Dopiero drugie podejście w Zielonej Górze po licznych interwencjach kończy się sukcesem.

W przeddzień pogrzebu dzwoniłem do naszych szanownych kolegów adwokatów Jana Ciećwierza, Henryka Mietka, Andrzeja Stępniewskiego i Macieja Świderskiego – przyjaciół zmarłego. Jak przyjemnie było słuchać jednoznacznych, zbieżnych, wyjątkowych ocen kolegów. Jaki piękny był to Człowiek i Adwokat. Mówili Oni rzeczy oczywiste, że był to człowiek niezwykle prawy, szlachetny, mądry, życzliwy, ciepły, cierpliwy, koleżeński, do bólu uczciwy, prostolinijny, pryncypialny w sprawach zasadniczych, ale jednocześnie delikatny, niesprawiający nikomu przykrości. Mówili również rzeczy bardzo znamienne. Że można było na Niego liczyć w każdej sytuacji, że można było mieć do Niego bezgraniczne zaufanie, że nikogo, kto zwrócił się do niego o radę, nie odsyłał z kwitkiem, a jego sprawę zawsze traktował niezwykle poważnie. Że był prawdziwym przyjacielem, że do końca został wierny idei, legendzie/mitowi Armii Krajowej, że był wybitnym adwokatem, nieskazitelnym samorządowcem, bez reszty oddanym Adwokaturze, a pieniądze – w żadnym razie – nie były najważniejsze (przecież w swoim życiu zawodowym się po prostu nie dorobił).

Nie przechodził obojętnie wobec ludzkiej krzywdy. Był jednym z ostatnich, dla których określonych rzeczy nie wolno było robić bo – po prostu – «nie wypada».

Dobry mąż i ojciec.

Posługiwał się piękną polszczyzną. Złościło Go tak dzisiaj nagminne kaleczenie języka polskiego.

Posiadał głęboką historyczną wiedzę, zwłaszcza dotyczącą okresu II wojny światowej – co w Jego przypadku było jak najbardziej uzasadnione.

Z rzeczy lżejszych, ale jakże określających człowieka, koniecznie trzeba przypomnieć, iż był wielkim pasjonatem sportu i najwierniejszym kibicem Polonii Warszawa. Nie opuszczał jej meczów nawet wówczas, gdy był już ciężko schorowany. Był też kibicem siatkówki i koszykówki. Zgromadził wszystkie – poczynając od pierwszego – numery «Przeglądu Sportowego».

Prezentując Jego życie, trzeba powiedzieć, iż był po czterokroć wierny: BOGU, OJCZYŹNIE, RODZINIE i ADWOKATURZE. Takim Go zapamiętamy.

Cześć Jego Nieskazitelnej Pamięci”.

I na koniec wątek osobisty.

Nie było mi dane mieć wielu kontaktów z Panem Mecenasem Wojciechem Andrzejem Walosińskim. Ale na zawsze zapamiętałem Go jako postawnego, przystojnego mężczyznę o jakże jasnym spojrzeniu. Tak, był dla mnie człowiekiem o jasnym spojrzeniu.

0%

Informacja o plikach cookies

W ramach Strony stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze Strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Możecie Państwo dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce internetowej w każdym czasie. Więcej szczegółów w "Polityce Prywatności".