Poprzedni artykuł w numerze
Ł acińskie słowo ACUS (acus) oznacza: „igłę”, „szpilkę”, „ostry koniec miecza”. Z kolei ACUS (aceris) oznacza: „łupinę”, „łuskę”, „plewę”. Raczej jednak to pierwsze znaczenie swego kolektywnego pseudonimu literackiego Dopuszczalne mogłoby być jednak i drugie znaczenie pseudonimu [wzorem serii felietonów wydawanych przez znanego romanistę włoskiego prof. Antonio Guarino, zatytułowanych Trucioli di botega („Wióry z warsztatu”)]. widzieli Ewa Łętowska i Krzysztof Pawłowski, autorzy opublikowanej ostatnio książki O operze i o prawie.E. Łętowska – K. Pawłowski – Acus, O operze i o prawie, Warszawa, Wolters Kluwer 2014 (dalej: Acus).
Ta trójca (w dwójce) Autorów – a może w czwórce (gdyż Autorzy czasem odnoszą się do „połowy” Acusa) – obdarowała czytelników w zeszłym roku już jedną książką, której celem jest wyostrzenie problemów współczesnego prawa, jego tworzenia i praktyki stosowania oraz formacji prawniczejE. Łętowska – K. Pawłowski – Acus, O prawie i o mitach, Warszawa, Wolters Kluwer 2013. . A wszystko to odbywa się z akompaniamentem takich zjawisk kultury, jak mitologia grecka czy współczesna opera. Warto również na łamach „Palestry” raz jeszczeZob. W. Wołodkiewicz, Mity są dobre na wszystko, „Palestra” 2014, nr 1–2, s. 220–225. (a może w przyszłym roku Acus znów coś wymyśli!) powrócić do pasjonującej lektury nowej książki „Acusa-Igły”, która – tak jak zeszłoroczna – stosuje podobną metodę twórczą, aby jej czytelnika „wciągnąć do Czarodziejskiego Ogrodu Prawa”Tak znawca opery Piotr Kamiński we wstępie do ostatniej książki Acusa (s. 15)..
Głównym wątkiem książki Acusa jest zagadnienie rozwoju prawa przez jego twórczą interpretację, a nie, tak jak to się odbywa w naszym kraju, przez jego zmiany (głównie przez cząstkowe nowelizacje). Acus w przedmowie pisze: „I opera i prawo – to dla Autorów «zjawiska performatywne». Operę, aby zaistniała dla widza i słuchacza, trzeba wyreżyserować, zagrać, zaśpiewać i wystawić. Prawo objawia się społecznie także o tyle tylko, o ile ktoś je pozna, zrozumie i zastosuje lub powoła się na nie. Prawo i opera podlegają więc interpretacji i to łączy oba zjawiska. (…) I prawo i opera to dzieło złożone. Opera to muzyka, słowa, inscenizacja, wykonawcy i wspólne (lub kontrproduktywne) działanie przesądzające o sukcesie lub odrzuceniu. Trudno przy tym powiedzieć, który z tych elementów jest ważniejszy czy choćby decydujący. Prawo ma tekst, literę, znaczenie – nad którego wydobyciem trudzą się uczeni, adwokaci, sędziowie, klienci” (s. 7).
Zagadnienie rozwoju prawa poprzez jego twórczą interpretację to główny wątek książki składającej się z 32 rozdziałówRzecz ciekawa, że w poprzedniej książce Acusa również znajdowały się 32 rozdziały. Czyżby liczba 32 miała dla autorów jakieś znaczenie magiczne?. Czytelnik – i to niezależnie od tego, czy lepiej zna się na operze, czy na prawie – przeczyta książkę jednym tchem.
Spróbujmy zapoznać się z kilkoma przykładami. Wartość opery zależy nie tylko od kompozytora i autora tekstu, jej ostateczny kształt i sceniczne powodzenie będzie zależało od aktualnego czynnika ludzkiego: dyrygenta, reżysera, scenografa i przede wszystkim od wykonawców – od solisty do ostatniego chórzysty, tancerzy, muzyków. „Bez nich wszystkich nie byłoby euforii udanej premiery, depresji towarzyszącej klapie, chwili zachwytu nad szczególnie udanym pasażem czy bólu po szczególnie nieudanej frazie: muzycznej, wokalnej czy innej (…) Bo dwie inscenizacje tego samego są jak dwie pieczenie z jednego jagnięcia – przyrządzone przez różnych mistrzów/mistrzynie rondla, nie smakują tak samo” (s. 91). „Nie inaczej jest z prawem. (…) Jest słowo, obraz i czynnik ludzki. Jest tu warstwa ustawodawcza, jest realizacyjna. Są autorzy i wykonawcy-interpretatorzy. Tak jak w operze – jest tekst – i jest jego wykonanie. I tak jak w operze bywa z tym różnie. Każdy artysta/prawnik uważa, że ma monopol na prawdę” (s. 92). „Zdarza się, że starzejącą się ustawę ratuje dynamiczna interpretacja, dostosowująca ją do nowych zmieniających się warunków, nadając nowe znaczenie dawnemu tekstowi, który wydawał się już pusty, bez znaczenia i sensu” (s. 93).
Tymczasem obecne podejście do tworzenia prawa opiera się na złudzeniu, że wszelkie niedomagania życia społecznego można naprawić przez stworzenie nowej ustawy lub przez nowelizację już istniejącej. Jest to zjawisko bardzo niebezpieczne. „Prawo, nieożywione twórczą i śmiałą – ale bez szaleństw – interpretacją, kostnieje. I wtedy musi odejść do lamusa myśli. Tak jak barokowa opera, która kiedyś tam zastygła w geście, konwencji, afekcie i musiała zniknąć ze sceny” (s. 96).
Swego czasu autor tej rubryki „Palestry” opublikował artykuł zatytułowany Ius et lex w rzymskiej tradycji prawnej.„Ius et Lex” 2002, nr 1, s. 51–61. Zob też Europa i prawo rzymskie. Szkice z historii europejskiej kultury prawnej, Warszawa 2009, s. 37–46 (dalej: Europa). W Rzymie okresu republiki prawo stanowione cechowała duża stabilność. Wystarczy przypomnieć, że pochodząca z połowy V wieku p.n.e. ustawa XII tablic przestała formalnie obowiązywać dopiero po ogłoszeniu Kodyfikacji Justyniana.
Możność utrzymania stabilności prawa w Rzymie wynikała z tego, że jego rozwój odbywał się (jeszcze w okresie pryncypatu) na drodze twórczej interpretacji dokonywanej przez jurystów. Zgodnie ze słynnym stwierdzeniem Ulpiana, że Iuris prudentia est divinarum atque humanarum rerum notitia, iusti atque iniusti scientia,D.1,1,10,2 (Ulpianus, Libro I Regularum): „Biegłość w prawie (iuris prudentia) to znajomość rzeczy boskich i ludzkich oraz wiedza o tym, co słuszne i niesłuszne”. Tłumaczenie polskie według: Digesta Iustiniani – Digesta Justyniana. Tekst i przekład, pod redakcją Tomasza Palmirskiego, t. 1, Kraków 2014, s. 150–151 (dalej: Palmirski Digesta). sama znajomość obowiązującego prawa nie wystarczała, aby posiąść umiejętność zwaną „prawoznawstwem” (iuris prudentia). Do osiągnięcia takiego atrybutu niezbędna jest również szeroka wiedza na temat relacji międzyludzkich oraz standardów zachowania uznawanych w danym społeczeństwie za właściwe (humanarum rerum notitia), a także na temat norm etycznych obowiązujących w tym społeczeństwie (iusti atque iniusti scientia). Jedynie tego rodzaju wiedza może zapewnić prawidłowe funkcjonowanie prawa. Rola prawoznawców (iuri sprudentes) w Rzymie okresu republiki i pryncypatu była dużo większa niż w dobie późnego cesarstwa (dominatu) i we współczesnych systemach prawa stanowionego. Jurysta rzymski przez dokonanie twórczej interpretacji przepisów prawnych znajdował rozwiązania dla konkretnych problemów, których rozstrzygnięcie nie wynikało wprost z obowiązujących norm prawnych. By znaleźć takie rozwiązanie, prawnik musiał odwoływać się nie tylko do prawa stanowionego – jakim były ustawy (leges), edykty urzędników, konstytucje cesarskie – lecz także do takich zjawisk, jak zwyczaje i praktyka prawna między Rzymianami (mos maiorum) oraz między Rzymianami i obcymi (ius gentium), wcześniejsze rozstrzygnięcia (consuetudo), standardy etyczne (fides, aequitas).Por. W. Wołodkiewicz, A. Kacprzak, J. Krzynówek, Łacińskie reguły prawne w pigułce, Warszawa 2014, s. 29–30.
Prawo w rozumieniu interpretacji stosowanej przez uczonych prawników występowało w języku łacińskim pod nazwą ius. Termin ten miał w języku łacińskim dwa podstawowe znaczenia. Jedno z nich to „prawo” tworzone w drodze twórczej interpretacji przez biegłych jurystów; drugie to „wywar”, „sos”, „zupa”, „rosół”.Zob. J. Sondel, Słownik łacińsko-polski dla prawników i historyków, Kraków 1997. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim znaczeniu mamy do czynienia z produktem operacji technicznej dokonywanej przez biegłych w swym fachu jurystę bądź kucharza. O smaku zupy – sosu (ius) decydują zarówno użyte składniki, jak i umiejętności szefa kuchni, który je przygotowuje. O wysokiej jakości prawa (ius) decydują źródła, na których opiera się porządek prawny (leges et mores), oraz odpowiednie ich przetworzenie i przygotowanie przez jurystęZob. A. Corbino, Nota minima ai valori di „ius”, (w:) Au-delà des frontières. Mélanges de droit Romain offerts à Witold Wołodkiewicz, t. 1, Varsovie 2000, s. 181 i n.: „Ius – brodo e ius – diritto sono entrambi il frutto di un’operazione «tecnica» (del cuoco e del giurista) che permette all’esperto di ricavare da una realtà (le carni e le verdure, da una parte, le leges e i mores dall’altra), adequamente trattata, un risultato (il «brodo», il «criterio di giudizio»)”. [Tłum. polskie: „Zarówno ius – rosół, jak i ius – prawo, są owocem zabiegu «technicznego» (kucharza albo prawnika), który pozwala znawcy wyciągnąć z należycie potraktowanych składników (mięsa i warzyw oraz ustaw i zwyczajów) odpowiedni rezultat – czy to «rosół», czy też «kryterium wyrokowania»”]. . W tym sensie działalność jurysty, jako niezbędnego elementu w procesie tworzenia prawa, nasuwa skojarzenie z działalnością kucharza, który przygotowując potrawę, posługuje się odpowiednimi składnikami i sposobami ich przyrządzania. Tę analogię znaczeń podkreśla również Izydor z Sewilli, wedle którego „sos mistrza kuchni (ius) jest nazwany podobnie jak prawo (ius), gdyż ustawa jest składnikiem prawa”Isidorus Hispalensis, Etym. 20,2,32: „Ius coquinae magistri a iure nuncupaverunt, quia (ea) est lex condimenti eius. Hanc Graeci ‘zémam’ vocant”. . W kontekście tych rozważań należy widzieć słynną definicję prawa pochodzącą od Celsusa, przekazaną przez Ulpiana w Digestach, że prawo jest umiejętnością stosowania tego, co dobre i słuszne (ius est ars boni et aequi).D.1,1,1, pr. (Ulpianus lib. I Istitutionum): „Iuris operam daturum prius nosse oportet, unde nomen iuris descendat. Est autem a iustitia appellatum: nam ut eleganter Celsus definit, ius est ars boni et aequi”. [Tłum polskie według Palmirski Digesta: „<Ten, kto> zamierza studiować prawo, powinien w pierwszej kolejności poznać pochodzenie terminu prawo (ius). Pochodzi ono od słowa iustitia (sprawiedliwość, prawość, uczciwość). Jak to bowiem trafnie ujął Celsus, prawo jest sztuką (praktyczną umiejętnością) stosowania tego co dobre i słuszne”].
Tego rodzaju podejście do rozwoju prawa mogło kształtować się w Rzymie w okresie republiki i w okresie wczesnego pryncypatu, gdy prawo stanowione było stabilne, a jego rozwój opierał się na autorytecie rzymskich iuris prudentes.
W okresie późnego pryncypatu zaczyna się jednak kształtować stopniowo zasada pełnej suwerenności władzy ustawodawczej cesarzy. Zmienia się też status rzymskich jurystów: z niezależnych iuris prudentes, reprezentujących arystokratyczne podejście do wykonywanej przez nich funkcji, stają się oni (w końcu II w. n.e.) zależnymi od władców „prawnikami biurokratami”. Dla Ulpiana, jurysty z przełomu II i III wieku, pełniącego wysokie funkcje w strukturze władzy cesarskiej, zasada, w myśl której cesarz ma nieograniczoną możliwość stanowienia prawa, jest już oczywista. Zwrotem princeps legibus solutus est wyraża on, w sposób bezwarunkowy, brak związania cesarza obowiązującym prawem.
Trwający pół wieku (235–284) kryzys polityczny rzymskiego cesarstwa doprowadził do załamania ekonomicznego i finansowego państwa. Dioklecjan, obejmując władzę w roku 284, stworzył nowy typ ustroju o charakterze totalnym, zwany dominatem. Sposobem naprawienia kryzysu władzy państwowej miało stać się nowe podejście do tworzenia prawa. Ten nowy styl działania władzy – cesarza uważającego się za ojca swych poddanych – wyraża przekonanie o możliwości rozwiązania wszelkich skomplikowanych problemów życia społecznego i ekonomicznego przez działalność ustawodawczą. Stanowi to zasadnicze odstępstwo od dotychczasowej koncepcji prawa rozwijanego głównie przez twórczą interpretację. W okresie tym zanika zresztą twórcza działalność prawnikówPor. W. Wołodkiewicz, Mit omnipotencji prawa stanowionego (uwagi na marginesie edyktu Dioklecjana o cenach), „Palestra” 2007, nr 1–2, s. 154 i n. Zob. też: Europa, s. 308–309..
Idea prawa stanowionego, które wyrażając świętą wolę cesarza, nie powinno być przedmiotem interpretacji, znalazła swoje apogeum w Kodyfikacji cesarza Justyniana (w latach 528–534 n.e.). Cesarz ten zakazał posługiwania się pismami dawnych jurystów czy konstytucji wcześniejszych cesarzy, o ile nie były uwzględnione w jego Kodyfikacji. W konstytucji Deo auctore, początkującej prace nad Digestami, Justynian nakazuje traktowanie swej przyszłej Kodyfikacji jako dzieła zamkniętego, niedopuszczającego komentowania i interpretacji: „Postanawiamy następnie, że nasze dzieło, które za boskim przyzwoleniem zostanie przez nas ukończone, nosić będzie nazwę Digestów albo Pandektów, a żaden jurysta niech nie waży się w przyszłości dodawać do niego jakieś komentarze albo niweczyć swoim gadulstwem zwięzłość wyżej wspomnianego dzieła, tak jak stało się to w dawniejszych czasach, kiedy w wyniku sprzecznych opinii interpretatorów całe prawo zostało wprowadzone w stan niemal całkowitego zamętu” (§ 11)Konstytucja Deo auctore § 11. Tłumaczenie polskie według: Palmirski Digesta, s. 122–123.. A w konstytucji Tanta, zatwierdzającej Digesta, Justynian stanowił: „Szanujcie zatem te oto prawa i przestrzegajcie ich, pozostawiając w spokoju wszystkie wcześniejsze. Niech nikt z Was nie waży się porównywać ich z wcześniejszymi albo badać, czy pojawiła się jakaś sprzeczność pomiędzy nimi a tamtymi, ponieważ sądzimy, że wszystko, co zostało tu umieszczone, jest jedynym prawem, które należy przestrzegać” (§ 19).Konstytucja Tanta § 19. Tłumaczenie polskie według: Palmirski Digesta, s. 150–151.
Zakaz dokonywania interpretacji dzieła Justyniana wynikał z wiary cesarza, że stworzył dzieło doskonałe, które nie będzie wymagało jakichkolwiek zmian przez jego interpretację i wykładnię. W rzeczywistości jednak dalsze dzieje dzieła Justyniana i jego trwanie było zasługą interpretacji dokonywanych przez późniejsze szkoły prawnicze: glosatorów, komentatorów, humanistów.
Również nowożytni i współcześni kodyfikatorzy żyją mitem doskonałości stworzonych przez nich praw. Podobnie jak inni twórcy wielkich kodyfikacji, Napoleon uważał swe dzieło za doskonałe i skończone. Przykładem niechęci Cesarza do uznania rozwoju prawa przez interpretację mogą być kolejne zmiany projektów części wstępnej kodeksu. W pierwszych projektach kodeksu znajdowało się kilka artykułów dotyczących interpretacji prawa. Jednak Pierwszy Konsul doprowadził do wykreślenia wszelkich przepisów dotyczących zasad interpretacji kodeksu. Z pierwszego projektu kodeksu pozostał artykuł 4 dotyczący odmowy wyrokowania przez sędziego (déni de justice), powołującego się na to, że prawo milczy, jest niejasne lub niedostateczne. Przepis ten opierał się na micie, że kodeks przewiduje wszystkie możliwe sytuacje prawne, a sędzia powołujący się na brak unormowania w kodeksie może podlegać odpowiedzialnościArt. 4 Kodeksu Napoleona: „Sędzia, który odmówi sądzenia pod pozorem, że prawo milczy, że jest ciemne, lub niedostateczne, może być pociągnionym do sądu, jako winny odmówienia sprawiedliwości” (w tłumaczeniu polskim Prawo cywilne obowiązujące w Królestwie Polskiem, Warszawa 1914). Por W. Wołodkiewicz, Uwagi na temat roli prawa rzymskiego w pracach nad Code civil des Français, „Czasopismo Prawno-Historyczne” 2005, t. LVII, s. 43–60. Por. Europa, s. 212–248, . Gdy w roku 1805 Jacques de Maleville, jeden z twórców kodeksu cywilnego, opublikował kodeks opatrzony komentarzem będącym przejawem interpretacji, Cesarz miał ponoć wykrzyknąć: „Mon code est perdu”. Słowa te wyrażały przekonanie Napoleona o doskonałości jego dziełaPor. K. Sójka-Zielińska, Kodeks Napoleona. Historia i współczesność, Warszawa 2007, s. 86.– interpretacja mogłaby jedynie je zepsuć. Był to też przejaw oświeceniowych idei dotyczących prostoty i jasności prawa, wynikających z niechęci do nauki prawa, która wiąże się organicznie z wykładnią. Może to nasuwać skojarzenie z przekonaniem Justyniana, który w cytowanych powyżej konstytucjach zakazał tłumaczenia i interpretowania stworzonej przez niego kodyfikacji. W rzeczywistości jednak, zarówno w przypadku Justyniana, jak i Napoleona, ich dzieła mogły trwać przez wieki głównie dzięki twórczej interpretacji, która dostosowywała je do potrzeb, które nie mogły być przewidziane przez ich twórców.
Niestety współczesny prawnik i polityk widzi prawo jedynie jako zbiór przepisów, do czego przyczynia się również współczesna edukacja prawnicza, polegająca głównie na studiowaniu poszczególnych wyspecjalizowanych działów prawa. Jeżeli powstaje jakiś problem, który nie ma bezpośredniego odniesienia w obowiązujących przepisach, pojawia się natychmiast żądanie wysuwane przez prawników, polityków, a przede wszystkim przez media: należy uchwalić nowe prawo lub dokonać nowelizacji istniejącej ustawy.Zob. W. Wołodkiewicz, Vanae voces populi non sunt audiendae. Opinia publiczna i jej wpływ na legislację i na wymiar sprawiedliwości, „Themis Polska Nova” 2012, nr 2(3), s. 5–14.
Acus porusza również ten wątek. W rozmowie z Wiktorem Osiatyńskim Acus, nawiązując do przestarzałej XIX-wiecznej wyobraźni inscenizacyjnej Wagnera (która nota bene była wykorzystywana przez ideologię III Rzeszy Hitlera), wspomina, że dzieło kompozytora po II wojnie światowej uratowały jego wnuki – wybitni reżyserzy, Wieland i Wolfgang – stwarzając nowoczesną inscenizację dzieł dziadka. Acus, uzupełniając prawniczo motyw Wagnera, pisze: „A teraz może trochę o tym samym, tylko w prawie. Żyjąca interpretacja może uratować coś, co jest martwe, bo po prostu zmieniły się okoliczności” (s. 276–277).
Niestety braki kultury i edukacji prawnej powodują, że „stanowienie prawa stabilizuje świat: tworzy struktury, procedury, reguły. Prawo publikowane, a przez to przekazane adresatowi daje szansę na zrozumiałe, przewidywalne i powtarzalne relacje. Ale przecież płynna rzeczywistość jest zbyt płynna, aby prawo mogło ją ogarnąć i zatrzymać. (…) To dlatego proces legislacyjny, będący częścią otaczającej nas rzeczywistości, dostaje zadyszki: towarzyszą mu pośpiech, zniecierpliwienie i strach, że to i tak nie to, bo świat się zmienił. (…) Nie ma namysłu i powagi towarzyszącej przemyślanemu i rzetelnemu procesowi legislacyjnemu. Są: powódź śmieciowego ustawodawstwa; nowelizacje prawa w czasie biegnącej vacatio legis; prawa uchwalane metodą «skoku w ciemność» (uchwalimy, a potem jakoś to będzie albo TK poprawi i nikogo takie stawianie sprawy nie dziwi, nawet marszałkini Sejmu uważa to za normalność). (…) Ustawodawca jest bezradny i nie umie zawczasu «ogarnąć» tego co zamierza, co powinien uregulować (…)” (s. 221). Nic dodać ani odjąć od tych mądrych słów Acusa.
Zalew prawa stanowionego powoduje jego dewaluację, nieprzejrzystość oraz brak pewności i wiary w jego wiarygodność. Ustawodawstwo podlega ciągłym zmianom, najczęściej powodowanym żądaniami polityków i mediówPor. ibidem, s. 8 i n.. W wypowiedziach polityków piastujących najwyższe urzędy publiczne pojawia się często chwalenie się ilością zmian dokonanych w obowiązującym prawie (co często jednak prowadzi do rozwiązań, z których ustawodawcy powinni się ze wstydem wycofywać). Warto zacytować tu słowa Acusa: „Dlaczego zaraz zmieniać? Przecież odpowiednie prawo jest. Na pewno nie najlepsze z możliwych, ale wystarczające, aby się tym zająć. Nie chodzi więc wcale o brak przepisów, lecz opieszałość w ich wykorzystywaniu i brak woli. Zawodzi tutaj nie warstwa tekstowa prawa, lecz interpretacyjno-aplikacyjna. Zawodzi także, jakże istotny dla pięknego brzmienia opery i, jak się okazuje ustawy, czynnik ludzki. A tego się już w ustawie nie zapisze! Ktoś: umie, chce, potrafi albo nie! I już. Nie trzeba tworzyć nowych przepisów lub zmieniać starych – wystarczy znaleźć tego solistę, który zechce uczynić użytek z tych ostatnich. Zwykle zresztą powinien wystarczyć dobry chórzysta. Bo prawo, tak jak i opera, to praca zbiorowa i efekt końcowy zależy od wspólnego wysiłku wszystkich” (s. 95). „Prawo jest częścią kultury. Wysokiej albo niskiej. Kultura wysoka nurza się w sensach, znaczeniach kodach kulturowych i znakach. Każdy z jej uczestników wie, że tekst nie jest jednoznaczny, a prawdy w nim przedstawione nie są absolutne. Jeżeli w ogóle tkwi w nich ziarno prawdy. Kultura niska tarza się w dosłowności. Nie lubi niuansów i sytuacji, w których jest coś więcej niż: tak – nie, czarne – białe, prawne – bezprawne” (s. 24).
Podanym przez Acusa przykładem ekscesywnej wykładni językowej („która burzy wiarę wielu w zdrowy rozsądek i kompetencje prawników”) może być wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 20 lipca 2011 r. (sygn. akt 9/11), który uznał, że nie można urządzić dwudniowych wyborów do Parlamentu Europejskiego, bo jest to niezgodne z art. 98 § 5 Konstytucji, mówiącym o „dniu przeprowadzenia wyborów”, używającym liczby pojedynczej. Acus zauważa, że przy tego rodzaju interpretacji normy prawnej należałoby odmówić różnych praw kobietom, bo Konstytucja mówi o przyznawaniu praw obywatelomPor. Acus, s. 24 oraz s. 282–283..
Acus podkreśla, że: „Na co dzień rządzą nami tekst i dosłowność, a nie znaczenie i kontekst. Naszym myśleniem o prawie i jego zjawiskach – niestety też. To tłumaczy zawrotną karierę wykładni językowej, dla niektórych – alfy i omegi kunsztu interpretacyjnego. Nic to, że ci mądrzejsi, z doświadczeniem, przestrzegają przed wiarą w to, że osiągnięcie jednoznaczności tekstu zwalnia od jakichkolwiek dalszych poszukiwań interpretacyjnych, sprawdzania czy jednoznaczność nie jest aby złudzeniem, gdy się konfrontuje z ratio legis albo spójnością systemu prawnego”.Acus, s. 23.
Wartość stanowienia i wykonania prawa zależy w pierwszym rzędzie od czynnika ludzkiego. I tu pojawić się musi pytanie, jak nauczamy prawa. Czy jest to nauka prawa traktowanego jako składny system oparty na formowanej przez stulecia wiedzy prawniczej i kulturze prawa, czy też jest to jedynie nauczanie przepisów (i ich interpretacji językowej) rozczłonkowanych, niełączących się z całym systemem prawa. Do ugruntowania przyszłych prawników w tego rodzaju podejściu do prawa i jego rozwoju przyczyniają się, tak na studiach, jak i na aplikacjach prawniczych, powszechnie prowadzone egzaminy testowe, polegające często na zakreśleniu właściwej odpowiedzi, wynikającej z nauczonych przepisów.
Przyszłością zawodu prawnika jest znajomość prawoznawstwa i samodzielnego wynajdywania stosownych przepisów, a nie tylko znajomość aktualnie obowiązujących – zmieniających się lawinowo – przepisów prawaPor. W. Wołodkiewicz, Mit omnipotencji, s. 304 i n.. Dla współczesnego prawnika ważniejszą umiejętnością niż pamięciowa znajomość przepisów jest umiejętność wyszukania, zrozumienia i rozsądnego ich zastosowania. Do nabycia tej umiejętności nie wystarczy znajomość dziś obowiązujących przepisów, lecz niezbędne jest posiadanie szeroko pojętej kultury prawnej i umiejętności interpretacji normy prawnej.
Program studiów prawniczych był zawsze przedmiotem krytyk opartych na różnych przesłankach. Istotna jest tu odpowiedź na pytanie: czy studia te mają dać absolwentowi jedynie znajomość aktualnie obowiązujących przepisów, umożliwiających mu wykonywanie bezpośrednio po studiach różnych zawodów prawniczych, czy też powinny mu dać odpowiednią formację intelektualną, która umożliwi mu samodzielne rozwiązywanie problemów związanych z tworzeniem i stosowaniem prawa?
Idea studiów prawniczych o charakterze praktycznym dominuje, poczynając od roku 2005, w projektach wysuwanych przez kolejnych ministrów szkół wyższych i sprawiedliwości. Wątek studiów służących do uzyskania ściśle praktycznych wiadomości potrzebnych do wykonywania przyszłego zawodu pojawił się w pracach tzw. zespołu „deregulacyjnego”, którego ideą było, żeby absolwent studiów prawniczych mógł wykonywać, zaraz po ich ukończeniu, wszelką działalność zawodową, w zakresie umiejętności, które posiadł podczas studiów. Reformatorzy uważają bowiem, że studia te powinny go przygotować w odpowiednim stopniu do działalności praktycznej, głównie przez nauczenie przepisów prawaPor. W. Wołodkiewicz, Czy prawo rzymskie będzie istnieć? Uwagi na marginesie nowych prac nad reformowaniem studiów prawniczych, „Palestra” 2012, nr 9–10, s. 203–212.. Reformowanie studiów prawniczych nie zostało jeszcze zakończone. Jednak tendencje nowych uregulowań i ich dotychczasowe wprowadzanie w życie przez poszczególne uniwersytety i szkoły wyższe mogą budzić wątpliwości co do profilu przyszłego absolwenta. Czy będzie on nauczony jedynie przepisów prawa, czy też pozna prawoznawstwo, traktowane jako odrębny dział wiedzy ludzkiej? Ten pierwszy rodzaj kształcenia jest – biorąc pod uwagę ogromny zalew i stałe zmiany prawa stanowionego – użyteczny jedynie na bardzo krótką metę. Drugi rodzaj kształcenia powinien dać absolwentowi pogląd na mechanizmy tworzenia prawa i dokonywania samodzielnej, rozsądnej wykładni przepisów prawa.
Studia prawnicze, uczące przede wszystkim przepisów prawa, produkują prawników, którzy w swej praktyce będą stosować głównie wykładnię językową prowadzącą do interpretacji tekstowo-werbalnej. Prawnicy tacy wychowani na „dogmacie, że decyduje dosłowne rozumienie tekstu, a nie kontekst sytuacyjny wskazujący na jego znaczenie”Acus, s. 22–24., nie zawsze potrafią wyjść poza werbalną interpretację tekstu. Studia uczące głównie przepisów będą coraz to bardziej kształcić prawników traktujących i interpretujących tekst w sposób dosłowny, co może niekiedy doprowadzić do absurdalnych rozwiązań w praktyce prawnej.
Prawnik humanista powinien zachować perspektywę wobec prawa jako zjawiska kulturowego, społecznego i historycznego. Przedmioty ogólnoformujące powinny dać mu dystans do prawa, jego celów i przemian. Powinien on nie tylko znać przepisy, ale przede wszystkim umieć je twórczo interpretować, a nie oczekiwać na ich nowelizację, ilekroć pojawiają się trudności przy wykładni tekstu ustawy. Tylko taki prawnik będzie umiał podchodzić z rozsądkiem do zalewu prawa stanowionego. „Do wczoraj tego jeszcze nie uczono na skostniałych wydziałach prawa. Co będzie jutro zobaczymy” (s. 224) – pisze, z wyczuwalną obawą, Acus.Por. też ibidem, s. 281.