Poprzedni artykuł w numerze
W dniu 1 stycznia 2013 r. zmarł nagle adwokat Andrzej Sarapata, wykonujący zawód w Żywcu. Jego odejście stanowi wielką, niepowetowaną stratę dla całej Adwokatury, szczególnie izby bielskiej, był bowiem nie tylko wybitnym adwokatem, ale też człowiekiem ze wszech miar niezwykłym.
Urodził się 3 grudnia 1945 r. w Żywcu, studia prawnicze ukończył na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1968 r. Od września 1968 r. do kwietnia 1975 r. pracował jako prokurator Prokuratury w Katowicach. Następnie przez dwa lata wykonywał obowiązki radcy prawnego, a 25 stycznia 1977 r. został wpisany na listę adwokatów izby bielskiej, w której ślubowanie złożył 5 kwietnia 1977 r. Z początkiem maja 1977 r. rozpoczął pracę adwokata w ówczesnym Zespole Adwokackim nr 2 w Wadowicach, a w październiku 1979 r. zmienił siedzibę wykonywania zawodu i przeniósł się do Zespołu Adwokackiego w Żywcu, gdzie od 1990 r. aż do chwili śmierci prowadził indywidualną kancelarię adwokacką. Dopóki pozwalało mu na to zdrowie, przez pięć kadencji działał w samorządzie adwokackim izby bielskiej, w latach 1990– 1992 był wicedziekanem, a w roku 1998 r. został wybrany na stanowisko dziekana OR A w Bielsku Białej i funkcję tę sprawował do 2001 r. W 2001 r. odznaczony został odznaką „Adwokatura Zasłużonym”. Był nie tylko znakomitym prawnikiem, ale także człowiekiem o wysokiej kulturze osobistej, erudytą, miłośnikiem sztuki przez duże S, w tym literatury, filmu, teatru, czego niejednokrotnie dawał dowody, np. przygotowując na egzaminach adwokackich, w których uczestniczył, pytania z zakresu wiedzy ogólnej.
Zawsze imponował spokojem, opanowaniem, mądrością, kulturą osobistą i wspaniałym poczuciem humoru. Pogoda ducha, radość życia i poczucie humoru zawsze mu towarzyszyły, mimo zmagań z losem, który okrutnie go doświadczył.
Kilkanaście lat temu zdiagnozowano u Niego nieuleczalną chorobę oczu, która około 10 lat temu spowodowała całkowitą utratę wzroku. Mimo to bez żadnych przerw wykonywał zawód, prowadząc dużą i cieszącą się wielkim wzięciem kancelarię adwokacką. Mógł tego dokonać dzięki ofiarnej, codziennej pomocy swoich najbliższych, którzy towarzyszyli mu w wykonywaniu wszystkich obowiązków zawodowych, zastępując Jego oczy. Ale było to możliwe także dzięki hartowi ducha, niezwykłej pamięci, inteligencji i wiedzy prawniczej.
Byłem osobiście w sposób szczególny związany z Andrzejem od momentu, gdy w maju 1977 r. rozpoczął pracę jako adwokat w Zespole Adwokackim nr 2 w Wadowicach, w którym wówczas pracowałem. Wtedy poznaliśmy się i od tego czasu łączyła nas nie tylko znajomość zawodowa, ale i wielka przyjaźń.
Dlatego żegnając Go dzisiaj, przeżywam to pożegnanie w sposób szczególnie trudny, bo żegnam Andrzeja nie tylko jako dziekan Izby, ale także jako jego przyjaciel.