Poprzedni artykuł w numerze
N a cmentarzu przy Osiedlu Stara Miłosna w Warszawie żegnaliśmy 18 lutego br. śp. Stanisława Rudnickiego, Sędziego Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, wieloletniego Prezesa kierującego Izbą Cywilną oraz – jak zauważono na portalu adwokatura. pl – w pewnym okresie pełniącego obowiązki Pierwszego Prezesa tego Sądu. Uroczystości pogrzebowe rozpoczęte Mszą św. w miejscowym kościele parafialnym cechowała skromność odpowiadająca na pewno woli Zmarłego, którego życie, bogate dokonaniami, charakteryzowało się tą właśnie cechą, połączoną z delikatnością w stosunkach z ludźmi na płaszczyźnie prywatnej i zawodowej. W tej skromności było dostojeństwo, godne znawcy problematyki prawa do grobu.
W periodyku Adwokatury zbędne byłoby przytaczanie artykułów, glos, polemik, komentarzy, zbiorów przepisów i dzieł monograficznych autorstwa Stanisława Rudnickiego. Z niezwykłą pracowitością, przechodzącą w pasję, przedstawiał i objaśniał instytucje oraz pojęcia prawa rzeczowego, zwłaszcza unormowane w ustawie o księgach wieczystych i hipotece, nad którymi pracował jako wyróżniający się sędzia Sądu Wojewódzkiego w Katowicach Wydziału Cywilnego Rewizyjnego. Został wówczas oddelegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości i powołany na odpowiedzialną funkcję sekretarza Komisji Kodyfikacyjnej. Praca w Ministerstwie Sprawiedliwości, mimo awansowania w hierarchii urzędniczej, nie satysfakcjonowała sędziego Rudnickiego, dlatego skorzystał z okazji powrotu do Sądu. Początek lat 60. ubiegłego wieku przesądził o dalszej karierze zawodowej. Przede wszystkim oznaczał powrót do Warszawy – miasta dzieciństwa, harcerstwa, nauki w cenionym gimnazjum im. Wojciecha Górskiego, Szarych Szeregów w okresie okupacji niemieckiej, tajnych kompletów z poziomu licealnego, przynależności do Armii Krajowej. Wiadomo, jaki ładunek patriotyzmu i powinności służenia Ojczyźnie wszczepiono w serca młodzieży, której dane było przejść tę właśnie drogę. Przed sędzią, znanym już ze zdolności i pracowitości, otworzyła się możliwość pracy w Biurze Orzecznictwa Sądu Najwyższego, wymagającej doskonałej pamięci, szybkości i należytego poziomu merytorycznego. Po dwóch latach pracy w tym biurze w roku 1972 został wybrany sędzią Sądu Najwyższego. Z okresu pierwszego dziesięciolecia orzekania w Izbie Cywilnej pozostały orzeczenia uzasadniane przez sędziego Stanisława Rudnickiego, będące świadectwem najwyższego kunsztu prawniczego, a przy tym komunikatywne. Potwierdzały one również wysoki poziom wykształcenia humanistycznego.
Wydarzenia roku 1980 rozbudziły nadzieję na daleko idące przemiany, na uwolnienie naszego życia z gorsetu niechcianej ideologii, która – jak mawiano – odbierała nadzieję na życie wieczne i nie przynosiła szczęścia doczesnego. Sędzia Sądu Najwyższego Stanisław Rudnicki z właściwą sobie energią przystąpił do organizowania komisji zakładowej NSZZ „Solidarność” przy Sądzie Najwyższym, której od 17 grudnia tego roku był przewodniczącym. Po wprowadzeniu stanu wojennego Rada Państwa uchwałą z 14 stycznia 1982 r. odwołała Stanisława Rudnickiego ze stanowiska sędziego, ponieważ nadal utożsamiał się z kontrrewolucyjnym działaniem części kierownictwa NSZZ „Solidarność” i nie daje rękojmi należytego wykonywania funkcji sędziego Sądu Najwyższego.
Podobny skutek dotknął Sędziego SN Tomasza Majewskiego. W tym czasie adwokatura (zwłaszcza radomska) przeszła już „czyściec” 1976 r., euforię Nadzwyczajnego Zjazdu Poznańskiego Adwokatów i bała się „jakby trochę mniej”. Nie było zatem wątpliwości co do wpisu na listę adwokatów Izby oraz przyjęcia obu „dysydentów” do Zespołu nr 1 w Grójcu.
Nieomal siedmioletni okres wykonywania zawodu adwokata przez obu świetnych prawników, ich wzajemna współpraca lub zacięte spory – zależnie od procesowej roli – podnosiły poziom wystąpień, przyniosły bliższe poznanie się oraz wzajemny życzliwy szacunek. Ślad tego stanowiska można znaleźć w wywiadzie przeprowadzonym przez panią Alicję Seligę („Kwartalnik Krajowej Rady Sądownictwa” 2011, nr 4), w którym doświadczony Sędzia gorszy się arogancją zdarzającą się jego młodszym kolegom.
Po powrocie do Sądu Najwyższego (1 lipca 1990 r.) sędzia, a zarazem prezes tego Sądu Stanisław Rudnicki z właściwą sobie energią organizował działalność Izby Cywilnej. Pamiętać należy o głębokich zmianach stanu normatywnego dokonanych w 1990 r. oraz o wymianie w tym okresie korpusu sędziowskiego, powodującej, że sędziowie w przeważającej części nie znali się osobiście. Ujednolicenie regionalnych zwyczajów i zdobycie wzajemnego zaufania było zasługą Prezesa Rudnickiego, który dzięki cechom swej osobowości, takim jak pracowitość, życzliwość, sprawiedliwość i takt, uchronił konsolidujący się zespół od zbędnych napięć, utrudniających pracę merytoryczną.
W roku 1995 Prezes SN Stanisław Rudnicki, pełniący obowiązki Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, zaskarżył prawomocny wyrok Wojskowego Sądu w Warszawie, na mocy którego Ryszard Kukliński skazany został na karę śmierci. Podejmując tę decyzję, był świadomy napięć towarzyszących sprawie płk. Kuklińskiego i możliwych ataków na swą osobę. Mimo to, wierny wyznawanym wartościom, nie mógł się pogodzić z wyrokiem skazującym oficera polskiego na karę śmierci za zdradę interesów obcego mocarstwa, planującego działania mogące zamienić Polskę w pustynię nuklearną. Po pewnym czasie potwierdzona została trafność jego oceny.
Zakończenie w ustawowym terminie (20 listopada 1996 r.) pełnienia funkcji sędziego wiąże się ponownie z epizodem adwokackim. Emerytowany sędzia Rudnicki został wpisany na listę adwokacką. W ówczesnym stanie prawnym było to możliwe i stanowiło znak szacunku dla tego tytułu zawodowego. Nie wykonywał jednak zawodu adwokata i ostatecznie poprosił o skreślenie z listy adwokatów. Cały swój wolny czas poświęcił pracy autorskiej, koncentrując się przeważnie na zagadnieniach wieczystoksięgowych. Korzystając ze swej szerokiej wiedzy prawniczej i humanistycznej, zabierał głos również w sprawach z innych dziedzin prawa cywilnego. Wspomnę tu o glosie w kwestii podstaw antropologii i prawa zobowiązań. Jako autor glosy kwestionował dopuszczalność odszkodowania na rzecz matki „zmuszonej do urodzenia dziecka”.
Znana paremia przypisywana Arystotelesowi głosi: Amicus Plato sed magis amica veritas i tej zasady przestrzegał sędzia Rudnicki. W okresie sporu o kształt niezawisłości sędziów brak będzie wsparcia Jego autorytetem tezy, że niezawisłość ta jest przede wszystkim funkcją rozumu i charakteru.
Dobrze się stało, że jedno z dwóch przemówień nad grobem Stanisława Rudnickiego wygłosił Prezes Sądu Najwyższego, a drugie przedstawiciel Adwokatury. Zdarzenie to odzwierciedla, z zachowaniem proporcji, obydwie najważniejsze pasje w Jego życiu.
A sędzia Stanisław Rudnicki? Jego dzieła będą jeszcze długo czytane i analizowane. Odszedł jako Byt osobowy, ale przecież świadomie wyznawał:
W Tobie Panie zaufałem, nie zawstydzę się na wieki!
Requiescat in pace.