Poprzedni artykuł w numerze
Z e Zbyszkiem Dyką – jak i z wieloma innymi starającymi się w 1957 r. o wpis na listę aplikantów adwokackich – byliśmy konkurentami. Nasz wzajemny stosunek koleżeński ukształtowany podczas ostatnich 60 lat w adwokaturze oparty był na wzajemnym szacunku i zabarwiony podobnym poczuciem humoru. Miałem okazję obserwować Jego stałą dążność do osiągania zadanych sobie celów, zarówno gdy dotyczyło to uzyskania najlepszej wiedzy, jak i sukcesów życiowych. Starał się, aby dochodzić do nich w dobrym stylu i bez krzywdzenia otoczenia – także w życiu zawodowym. Miał on jednak zasadę, że związany z tym wysiłek powinien mieć zachowaną właściwą miarę i nie odbywać się kosztem potrzebnej wygody. Częściową ilustracją tej postawy było kiedyś zadane przez jego żonę – Basię – pytanie, czy istotnie sądy nie wyznaczają rozpraw przed godziną 10.00 rano. Uzyskała wówczas wyjaśnienie, na czym może polegać substytucja procesowa. Ten czas ranny nadrobiony był jednak przez Zbyszka w ciągu dnia i w godzinach wieczornych.
Osiągnięcia i porażki – jak u każdego adwokata – były chlebem codziennym Zbyszka, ale o Jego pracy samorządowej dla adwokatury można mówić już tylko w kategorii zasług i sukcesów. Zostało to wyeksponowane podczas przemówień pożegnalnych w dniu 10.05.2019 r. nad trumną Zmarłego adw. Zbigniewa Dyki, a także w treści komunikatu Naczelnej Rady Adwokackiej ogłoszonego z tej smutnej okazji. Przypomniano Jego drogę życiową z czasu sprzed wykonywania zawodu, kiedy to w czasie II wojny światowej walczył w Szarych Szeregach, będąc także więziony przez gestapo. Nakreślono Jego zasługi w działalności samorządowej, kiedy pełnił funkcję członka organów adwokatury na szczeblu wojewódzkim, a później centralnym, czy jako rzecznika dyscyplinarnego i wiceprezesa Naczelnej Rady Adwokackiej. Wspomniano, że był jednym z najbardziej aktywnych twórców ustawy – Prawo o adwokaturze i autorem bądź współautorem licznych regulaminów wewnętrznych adwokatury. Słusznie zaznaczono Jego rolę jako pełnomocnika NRA w 1984 r., kiedy to bronił uchwał I Krajowego Zjazdu Adwokatury przed Sądem Najwyższym, a szczególnym powodem do zaakcentowania Jego zasług było przypomnienie, że w latach stanu wojennego w 1984 r. był On oceniony przez ówczesne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych – Urząd Bezpieczeństwa jako jeden z kilkunastu adwokatów w Polsce szczególnie niebezpiecznych dla systemu politycznego.
Zbigniew Dyka zaangażował się w działalność pozaadwokacką, kiedy to w 1981 r. został krajowym doradcą NSZZ „Solidarność” rolników indywidualnych czy doradcą „Solidarności” rzemieślniczej. Jego pasje związane z chęcią uczestniczenia w kształtowaniu nowej rzeczywistości w Polsce zaprowadziły Go do Sejmu Rzeczypospolitej i do pełnienia funkcji Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego w rządach Jana Olszewskiego i Hanny Suchockiej. Jego życiorys wymaga właściwego opracowania i umieszczenia w Słowniku biograficznym adwokatury.
Jeżeli słyszeliśmy, że był doskonałym mówcą, że cieszył się wielkim zaufaniem i autorytetem wielu pokoleń adwokackich, a także, że cechowała Go niezwykła elegancja i kultura osobista, to rzecz ta nie wymaga potwierdzenia, bo była zauważalna na co dzień i w każdej sytuacji.
Bywa czasami tak, że jedno zdarzenie, jedno zdanie, a nawet jedno słowo „przylgnie” do konkretnej postaci, charakteryzując ją czasem trafnie, ale i często krzywdząco. Ze Zbyszkiem jako posłem niektórzy próbują połączyć tak właśnie krzywdząco upadek rządu 28.05.1993 r. Dziesięć lat wcześniej (warto zauważyć przypadkowość dat) byliśmy świadkami innego wydarzenia, któremu z uwagi na fakt, że miało ono miejsce na zgromadzeniu Krakowskiej Izby Adwokackiej, nie nadano takiego znaczenia, jakie w rzeczywistości miało. Otóż 28.05.1983 r. przewodniczył On temu zgromadzeniu, na którym pod rządem już nowej ustawy z 1982 roku, ale podczas trwającego jeszcze, chociaż już zawieszonego stanu wojennego, miano dokonać wyboru dziekana. Jedynym kandydatem, który był wymieniany i powszechnie przyjmowano, że inny nie będzie zgłoszony, był szanowany przez środowisko adwokat dr Stefan Kosiński. Wiadomo też było, że zgodził się on na kandydowanie przy uprzednim „sondażowym” zapewnieniu przez wchodzących w rachubę innych kandydatów, że nie biorą oni pod uwagę swego kandydowania. Osobę adw. dr. Stefana Kosińskiego jako przyszłego dziekana zawnioskował adw. Stanisław Warcholik. Zgromadzeni ze zdumieniem przyjęli głos innego adwokata, zgłaszającego na dziekana kandydaturę adw. Stanisława Warcholika, a jeszcze większe zdumienie wywołało oświadczenie tego ostatniego, że wyraża zgodę na kandydowanie. Część kolegów adwokatów przekonywała dr. Stefana Kosińskiego, że niewłaściwe byłoby jego zrezygnowanie z kandydowania. Atmosfera zgromadzenia była wysoce napięta, zwłaszcza że pojawił się nieoficjalnie lansowany pogląd, iż przyszłe „dziekaństwo” adwokata Stefana Kosińskiego doprowadzi do tak niekorzystnych stosunków samorządu adwokackiego z władzami politycznymi, że adwokatura krakowska będzie się musiała spodziewać większej represyjności wyrażanej w różnych formach, np. znaczniejszą kontrolą finansową. Kilkanaście głosów przesądziło o wybraniu dziekanem adw. Stanisława Warcholika. Gdy zbliżał się koniec tej części zgromadzenia, jego przewodniczący, adw. Zbigniew Dyka, jakby zapominając, jaki jest wynik wyborów, zamiast tradycyjnych gratulacji nowo wybranemu, przedstawił drogę zawodową i dokonania wieloletniego wicedziekana, a także w latach 1959–1964 dziekana dr. Stefana Kosińskiego, który z uwagi na cenzus wiekowy uczestniczy po raz ostatni w Walnym Zgromadzeniu Izby jako adwokat wykonujący zawód. Mówca podkreślił wybitne walory zawodowe, a także przymioty charakteru adw. dr. Stefana Kosińskiego, co pozwoliło mu na osiągnięcie wyżyn kariery zawodowej i zdobycie wielkiego uznania i szacunku tak środowiska, dla którego jest wzorem adwokata i człowieka jak i środowisk, z jakimi przychodzi adwokatowi współpracować. Następnie Zbigniew Dyka zawnioskował, aby zgromadzenie Izby podjęło uchwałę, że adwokat dr Stefan Kosiński dobrze się zasłużył adwokaturze. Zawnioskował także, aby obecny na sali prezes NRA (prof. Kazimierz Buchała) zaprosił adw. dr. Stefana Kosińskiego jako honorowego gościa na Krajowy Zjazd Adwokatury. Trzeba zaznaczyć, że wcześniej adw. dr Stefan Kosiński odmówił kandydowania na członka rady adwokackiej, a także na delegata na Zjazd Krajowy. Wszyscy obecni na sali nie tylko brawami, ale i powstaniem z miejsc wyrazili poparcie dla zgłoszonych wniosków, a przedłużające się oklaski świadczyły, jak dalece przynajmniej część zgromadzonych chciałaby wynagrodzić mu niezasłużoną porażkę. Wówczas to przewodniczący zgromadzenia, Zbyszek Dyka, spontanicznie z jedynego flakonu ozdabiającego stół prezydialny porwał biało-czerwone kwiaty, wyszedł zza stołu prezydialnego i mimo że ociekały wodą, wręczył je właśnie dziekanowi Kosińskiemu. Ten gest przez długi czas był pamiętany przez adwokatów w Krakowie, ale... czas zrobił swoje.
Dzisiaj, gdy przyszło wspomnieć Zbyszka, myślę, że warto owo wydarzenie przypomnieć i kojarzyć hołd złożony przez Niego swemu kiedyś patronowi w sposób, który powinien przylgnąć do Niego – na zawsze.