Poprzedni artykuł w numerze
Z niemałym zainteresowaniem i przyjemnością przeczytałem artykuł mecenasa Andrzeja Bąkowskiego O sztuce dobrej wymowy sądowej „Palestra” 2012, nr 11–12, s. 231–233). Nietrudno dostrzec, że poglądy autora – z którymi całkowicie się zgadzam – wynikają z jego bogatych doświadczeń zawodowych. Niemały wpływ na nie miała wnikliwa obserwacja poczynań i zachowań aplikantów adwokackich, kolegów adwokatów i innych uczestników postępowań sądowych.
Cenne refleksje mecenasa Andrzeja Bąkowskiego zainspirowały mnie do wyrażenia własnych uwag i wniosków. Mam bowiem również długoletnie doświadczenia i praktykę adwokacką. Ponadto przez wiele lat także szkoliłem aplikantów adwokackich.
Jest prawdą, że wielokrotnie na salach sądowych jesteśmy świadkami żenujących i będących zdecydowanie poniżej pewnego poziomu wystąpień obrończych i przemówień w sprawach cywilnych. Dotyczy to aplikantów adwokackich, ale również i innych uczestników postępowań, także reprezentantów urzędu prokuratorskiego. Wydaje się, że problem ten ma swe źródło na studiach prawniczych, w programie których brak przedmiotu „retoryka”. To sprawia, że absolwenci tych studiów, dostając się – przykładowo – na aplikację adwokacką, rozpoczynają ją bez znajomości podstawowych zasad dobrego i prawidłowego wysławiania się piękną polszczyzną. Również nie mają do czynienia z retoryką w czasie trzyletniego szkolenia na aplikacji.
W pełni aprobuję inicjatywy związane z konkursami krasomówczymi. Podobnie jak wspominający je z taką sympatią mecenas Andrzej Bąkowski, ja także – z racji funkcji szkoleniowca – zasiadałem kiedyś w jury takiego konkursu na szczeblu regionalnym i pamiętam piękne oracje wygłaszane przez jego uczestników. Ale słuchając ich, po cichu pytałem samego siebie: kto ich do tego przygotował albo jak wyglądało przygotowanie się ich samych do tych wystąpień? Bo wrodzone zdolności nie gwarantują powodzenia. Czegoś jeszcze trzeba się gdzieś nauczyć, by móc zaistnieć jako dobry mówca w określonej sytuacji sądowej lub właśnie konkursowej, a do tego studia prawnicze przecież nie przygotowują...
Jak już wspominałem, program szkolenia aplikantów adwokackich również nie przewiduje zajęć z retoryki. Nie uwzględnia tego nawet w ramach metodyki sposobu przygotowywania i konstruowania przemówień obrończych, wystąpień w sprawach cywilnych czy oskarżycielskich, bo i w takiej roli, jak wiadomo, my, adwokaci, występujemy. Idąc więc dalej tropem myśli mecenasa Andrzeja Bąkowskiego o potrzebie doskonalenia warsztatu aplikanta adwokackiego – przyszłego adwokata, postulowałbym zmianę w programie szkolenia poprzez wprowadzenie przedmiotów „retoryka” i „metodyka pracy adwokata”, obejmujących naukę umiejętnego przygotowania się do wystąpień sądowych.
W przypadku trudności zmiany programu szkolenia – co mogłoby być przyszłościowym przedsięwzięciem – na czas zmian dobrze by było wprowadzić dodatkowe zajęcia, o których wspomina mecenas Andrzej Bąkowski. Chodzi tu o warsztaty na wzór organizowanych przez izbę warszawską, z wykorzystaniem doświadczeń, wiedzy i umiejętności aktorów oraz adwokatów specjalizujących się w różnych dziedzinach prawa, a posiadających umiejętności pedagogiczne.
Sam przekaz jest jednak niewystarczający. Potrzebna jest literatura fachowa – źródło wiedzy teoretycznej. Mecenas Andrzej Bąkowski wskazuje tu kilka opracowań znanych adwokatów, w tym mecenasa Romana Łyczywka, którzy zebrali ciekawe przemówienia antyczne i nie tylko z tego okresu. Pamiętam, że w czasach odbywanej przeze mnie aplikacji adwokackiej z inicjatywy ówczesnego dziekana rzeszowskiej izby adwokackiej Stanisława Rogoża mieliśmy możliwość nabyć książkę Sztuka wymowy sądowej, opracowaną przez dwóch wybitnych adwokatów – Romana Łyczywka i Olgierda Missunę (Wydawnictwo Prawnicze 1977), z której czerpaliśmy wiedzę teoretyczną na temat przemówień sądowych. Nakłady tych książek zostały dawno wyczerpane. Ale czy nie należałoby z inicjatywy Naczelnej Rady Adwokackiej zabiegać o ich wznowienie? Jestem przekonany, że zainteresowani nimi byliby aplikanci adwokaccy, jak również adwokaci.
Wreszcie nasuwa mi się refleksja, którą zasygnalizowałem w tytule, że sztuka dobrej wymowy sądowej to nie tylko umiejętność ładnego przemawiania, używania odpowiednich argumentów, ale także zachowania dobrej, a w zasadzie właściwej i poprawnej postawy przed sądem. Cóż z tego, że przemawiający wygłosi piękną mowę obrończą, kiedy w czasie tej czynności wspiera się rękami o blat stolika, przy którym siedzi z klientem, z głową pochyloną w kierunku akt i notatek rozłożonych na biurku i zupełnie nie kontroluje, czy sąd, do którego przecież kieruje swoje przemówienie, słucha go uważnie!
Często widzę w sytuacjach procesowych takie jak opisana, niewłaściwe postawy aplikantów adwokackich, jak i koleżanek i kolegów po fachu, czy wreszcie przeciwników procesowych, w tym oskarżycieli publicznych. A nie można mówić o dobrym wystąpieniu, jeżeli mówca nie nawiąże kontaktu wzrokowego z sądem, bo tylko wtedy jest w stanie skontrolować, czy sąd słucha jego wystąpienia, aprobuje argumenty, bądź też wyraża znudzenie lub zdenerwowanie i zniecierpliwienie zbyt długą i nużącą przemową.
Uwagi i wskazówki wynikające z wieloletnich doświadczeń, jak sobie w takich sytuacjach radzić, zawiera książka Sztuka wymowy sądowej, którą posiadam. Swoich aplikantów uczulam na podobne nieprawidłowości na salach sądowych, wskazując błędy przeciwników procesowych i polecając im już na początku odbywanej aplikacji, jako ich patron, uważną lekturę tego opracowania. To wszystko odbywa się w ramach nauki indywidualnej. Postulowałbym jednak, by niezależnie od takiego szkolenia objąć wszystkich aplikantów ogólnym tematycznym szkoleniem w tym zakresie, które w ramach zajęć u patrona byłoby jedynie doskonalone.