Poprzedni artykuł w numerze
W nowoczesnej Adwokaturze Polskiej, datującej się od 1918 r., ale i w tej istniejącej przecież w formach zorganizowanych w okresie rozbiorowym, zakorzeniła się mocno tradycja utrwalania pamięci o swoich wybitnych Kolegach. Zostawili oni następcom coś ważnego w swoich życiorysach i dokonaniach, coś istotnego dla korporacji, ale może przede wszystkim dla idei adwokatury jako obrony ładu społecznego i praworządności, swobód i wolności obywatelskich, a także, bo taka była potrzeba, ideę walki zbrojnej o niepodległość Rzeczypospolitej. Zostawili też, co nie mniej ważne, wartości tradycyjne, które adwokatura uważa za fundament swojego zawodu i powołania.
To truizm, ale wydaje się, że istnieje szczególna potrzeba podkreślania, iż bez pasji wykonywania zawodu nie będzie dobrej adwokatury. Jest ona nieodzownym elementem intelektualnego i moralnego wyposażenia adwokata. Bez rzetelnej wiedzy prawniczej i historycznej, odwagi w głoszeniu swoich poglądów i racji nie będzie dobrego adwokata. Myślę, że nigdy dosyć przypominania o tych szczególnych przymiotach adwokackich, szczególnie w okresie gwałtownie wzrastającego napływu do adwokatury młodych adeptów.
O tych i wielu innych problemach mówił i pisał zmarły niedawno adwokat dr Zdzisław Krzemiński. W jakże trudnych latach aplikacji rocznika 1953–1955, dzięki wychowawcom takim, jak między innymi Zdzisław Krzemiński, Adwokatura Polska była naszą wspólną, wolną, małą Ojczyzną.
Adwokat Zdzisław Krzemiński, etyk, autor wielu komentarzy z dziedziny prawa cywilnego i historyk adwokatury, przy każdej okazji, a w szczególności w swoich książkach (np. Sławni warszawscy adwokaci, Kartki z dziejów warszawskiej adwokatury, Historia warszawskiej adwokatury), kreślił wzorcowe życiorysy naszych adwokackich poprzedników. Książki pisał z myślą o całej Adwokaturze Polskiej. Tylko tytułem przykładu wymienię, z jakże licznej plejady wspaniałych adwokatów patriotów, złotoustego mówcę adw. Stanisława Szurleja, płk. wojsk polskich na terenie Zjednoczonego Królestwa, Szefa Sądownictwa Wojskowego i Naczelnego Prokuratora Wojskowego. Wymienię też ze szczególną serdecznością adw. Zbigniewa Stypułkowskiego, bohatera procesu moskiewskiego szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego.
Można by wymienić dziesiątki adwokatów pracujących na rzecz polskiej niepodległości w Rządzie Londyńskim, Delegaturze Rządu RP na Kraj, Wojskowych Służbach Sprawiedliwości w czasie kampanii wrześniowej i w okresie okupacji niemieckiej, w jednostkach wymiaru sprawiedliwości, działających w niezwykle skomplikowanych warunkach w sądownictwie Armii Krajowej. A jeszcze jeden wielki temat to adwokaci w niemieckich obozach jenieckich, gdzie m.in. nauczali chętnych prawa. Dochodzi sprawa zamordowanych adwokatów oficerów polskich w tzw. zbrodni katyńskiej, do tej pory nierozliczonej do końca.
Na tym tle naszej historii narodowej XX w. chciałbym niejako uzupełnić powyższą listę chwały Adwokatury Polskiej o szczególną sylwetkę adwokata zasłużonego nie tylko dla adwokatury warszawskiej – adw. Maurycego Karniola.
Przygotowując ten esej, zapoznałem się z ogromną i nadzwyczaj wartościową pracą (798 stron) dr. Marka Gałęzowskiego, wydaną przez Instytut Pamięci Narodowej w 2010 r., pt. Żołnierze i oficerowie pochodzenia żydowskiego w Legionach Polskich. Przeczytałem studium Pawła Jaworskiego pt. Maurycy Karniol – przedstawiciel Polskiej Partii Socjalistycznej w Szwecji w latach 1940–1946 (wyd. Adam Marszałek 2007), felieton adw. J. Sulimierskiego, opublikowany w dzienniku „Słowo Ludu” w grudniu 1960 r., pt. Adwokat Karniol w anegdocie. Zapoznałem się też z biogramem w Słowniku biograficznym działaczy polskiego ruchu robotniczego (Muzeum Niepodległości, Warszawa 1992, t. III, s. 104–105) oraz ze wspomnieniem o mecenasie Maurycym Karniolu, opublikowanym w 1959 r. na łamach „Palestry” (nr 2–3), podpisanym inicjałami AL.
Adwokat Maurycy Karniol urodził się w zasymilowanej rodzinie żydowskiej w dniu 28 sierpnia 1899 r. we Lwowie, jako syn urzędnika pocztowego. Po ukończeniu lwowskiego gimnazjum (Franciszka Józefa) rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. 23 stycznia 1917 r. wstąpił do Legionów. Służył w jedenastej kompanii 3. p.p. II Brygady, a później w Polskim Korpusie Posiłkowym. W walkach II Brygady Legionów pod Rarańczą bardzo młody wówczas M. Karniol nie zdołał się przebić z Brygadą na stronę rosyjską. Nie został przez Austriaków internowany zapewne ze względu na wspomniany wyżej młody wiek. Powrócił do studiów uniwersyteckich. Od 3 listopada 1918 r. uczestniczył w obronie Lwowa. Wzięty do niewoli ukraińskiej, zbiegł z niej, prowadzony przed sąd polowy. W lipcu 1920 r. w czasie wojny polsko-bolszewickiej zgłosił się spontanicznie do 239. Pułku Piechoty, małopolskiego oddziału Armii Ochotniczej i brał udział w Bitwie Warszawskiej. 14 października 1920 r. został zdemobilizowany ze służby wojskowej i odszedł z wojska w stopniu podchorążego. Piękny przykład spełnienia patriotycznego obowiązku walki o wolność Ojczyzny.
To jest właśnie ten przykład żarliwości i pasji, jaką trzeba było posiadać, gdy młody człowiek rozpoczynał pracę jako prawnik w wolnej Polsce. W latach 1922–1926 M. Karniol pracował jako aplikant w Sądzie Okręgowym w Złoczowie, a w 1926 r. w charakterze sędziego grodzkiego w Drohobyczu (już jako doktor praw, z bardzo dobrą opinią służbową). W następnych latach był podprokuratorem Sądu Okręgowego w Piotrkowie, a następnie w Częstochowie. Za krytykę obozu sanacyjno-piłsudczykowskiego przeniesiony do Kołomyi, ale tego stanowiska nie przyjął. Od 22 października 1931 r. był adwokatem w Warszawie. Praktykę wykonywał do wybuchu wojny w 1939 r.
Na początku lat 20. XX wieku, jeszcze jako student, związał się z ruchem socjalistycznym (1921 r.). Był działaczem młodzieżowym Związku Akademickiej Młodzieży Polskiej. Wygłaszał referaty w ramach przynależności do TUR (Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych), publikował w prasie socjalistycznej, m.in. w „Robotniku”. Był członkiem Zarządu Głównego TUR. Protestował przeciwko procesowi brzeskiemu (artykuł w „Robotniku”). Napisał też broszurę Podstawy socjalizmu (1936 r.).
Jednocześnie adw. Karniol należał do Związku Legionistów Polskich, był najpierw członkiem zarządu oddziału w Borysławiu, potem członkiem zarządu Okręgu Stołecznego w Warszawie. Był też działaczem Zrzeszenia Prawników Socjalistów, Związku Obrońców Lwowa oraz Związku Żydów Uczestników Walk o Niepodległość Polski.
Po wybuchu II wojny światowej w życiu adw. M. Karniola rozpoczął się rozdział pracy na rzecz niepodległości Polski, realizowanej w różnych postaciach na terenie neutralnej Szwecji w latach 1940–1946. Dostał się tam przez Litwę, po różnych perypetiach politycznych (trudności wizowe itp.). W Warszawie stracił tragicznie żonę w wyniku bombardowań niemieckich w 1939 r. W Polsce w czasie wojny przebywał jego syn, Piotr Karniol, z którym się przez wiele lat przyjaźniłem, gdyż obaj byliśmy adwokatami, członkami izby warszawskiej.
W Sztokholmie adw. M. Karniol do końca 1946 r. pełnił różne funkcje stricte polityczne. Jako polski socjalista, z pełną aprobatą Rządu w Londynie, opiekował się polską emigracją. Miał ścisłe kontakty z Londynem. Przyjaźnił się m.in. z ministrem Kwapińskim, wybitnym socjalistą, któremu w 1943 r. przygotował przyjazd do Szwecji. Za te zasługi został mianowany w 1943 r. attaché honorowym przy poselstwie polskim w Szwecji i przez jakiś czas pełnił później funkcję ministra pełnomocnego. Rozwijał z impetem różne inicjatywy charytatywne, organizował pomoc materialną dla Polaków, paczki, zasiłki pieniężne. Pisał artykuły polityczne w ramach biuletynu prasowego Komitetu Zagranicznego PPS, który to biuletyn redagował i wydawał w języku angielskim. Znajdowały się tam różne informacje o sytuacji w Polsce, o terrorze hitlerowskim, którymi starał się zainteresować społeczeństwo szwedzkie. Od 1943 r. w języku szwedzkim wydawał biuletyn pt. „Z obszarów okupowanych”, który następnie zaistniał pod nazwą „Wiadomości polskie”. Publikował w „Robotniku Polskim” wychodzącym w Wielkiej Brytanii, nadto w prasie szwedzkiej. Napisał cztery broszury przetłumaczone na język szwedzki dotyczące socjalizmu polskiego, uwypuklając rolę tej partii w budowie Państwa Polskiego. Przedstawił wyraziście postać wielkiego polskiego socjalisty Stanisława Niedziałkowskiego. Przekazywał prasie szwedzkiej zdjęcia z getta warszawskiego.
Po zerwaniu przez Stalina stosunków dyplomatycznych z Rządem Polskim w Londynie M. Karniol aktywnie bronił polskich Kresów przed aneksją ich przez ZSRR. Bronił praw Polski do Ziem Wschodnich. Chodziło mu o przeciwstawienie się atakom lewicowych szwedzkich socjaldemokratów, którzy niestety murem stawali za Rosją Sowiecką.
Jak widać, bohater tego tekstu dostarcza niezwykle dużo pozytywnych refleksji na temat jego działalności w Szwecji w zakresie obrony polskich interesów. Był szeroko znany szwedzkiej prasie, osobiście alarmował i stawiał na nogi licznych szwedzkich redaktorów. Po utworzeniu w Polsce PKWN z delegaturą w Szwecji nadal wysuwał postulaty w obronie suwerennych praw Polski do Kresów. Wtedy już w istocie zapadły decyzje między naszymi sojusznikami a Sowietami w Teheranie i Jałcie. Za to był brutalnie atakowany przez szwedzkich zwolenników PKWN-u. Rzec można – tylko nieliczni umieli się przeciwstawiać bezkompromisowo oficjalnej szwedzkiej propagandzie korzystnej dla Sowietów. W tym okresie szwedzcy socjaldemokraci nazywali Maurycego Karniola zdrajcą sprawy socjalistycznej.
Jeszcze do końca 1946 r. bytował w Szwecji, dokąd ściągnął syna Piotra, ale na początku 1947 r. wrócił z nim do, zrujnowanej machiną wojenną Niemców i Sowietów, tak zwanej Polski Ludowej. Odbudował w Warszawie swoje życie adwokackie i osobiste, nadal pracował w warszawskich sądach jako utalentowany adwokat, członek Zespołu Adwokackiego nr 2, odważny i dowcipny mówca, co w okresie stalinowskim nie zawsze było dobrze widziane. Prowadził praktykę karną, bronił ludzi w sprawach gospodarczych. Jak wynika z ustnych i pisemnych przekazów, był człowiekiem powszechnie lubianym, szanowanym, dobrodusznym, o dużym temperamencie obrończym, ale o łagodnym charakterze, pozbawionym zupełnie złośliwości i tzw. żółci. Dobrze żył z kolegami, zawsze gotów do pomocy. Krążyło o nim w warszawskich sądach sporo legend, szczególnie o jego finezyjnych dowcipach sądowych i nie tylko sądowych. Raz, gdy zjawił się z większym towarzystwem w Klubie Literackim na Krakowskim Przedmieściu, na pytanie recepcjonisty, kim jest, odpowiedział: „Ja jestem Tuwim”. A gdy stropiony recepcjonista zareplikował, że przecież Tuwim niedawno umarł, Karniol odpowiedział: „Pan się myli. Tuwim jest nieśmiertelny”. Broniąc klienta, który nieopatrznie o marszałku Rokossowskim wyraził się „ten Rusek”, po grzmiącym przemówieniu prokuratora, który przypisywał nieszczęsnemu oskarżonemu szczególną obrazę, Karniol podszedł do stołu sędziowskiego i scenicznym szeptem powiedział: „Wysoki Sądzie! Czy to rzeczywiście jest obraza być Rosjaninem?”. Dowcipów tych było co niemiara.
Powinienem Mecenasa Karniola wówczas znać, ponieważ bywał w bufecie warszawskich sądów, gdzie gromadził koło siebie licznych kolegów. Ja też tam często, jak tylko mogłem, podczas przerw w rozprawach sądowych, bywałem. Niestety nie zdarzyło mi się nigdy osobiście rozmawiać ze sławnym adwokatem. Byłem wówczas zapewne jeszcze nazbyt świeżym członkiem adwokatury. Bufet ten, już dziś nieistniejący, w dawnym wymiarze pełnił szczególną rolę forum wymiany poglądów na przeróżne tematy, czysto sądowe, jak i nieraz polityczne. Była to nieformalna szkoła dla adepta adwokatury. O obecnym bufecie mówi się: „restauracja kolejowa” (choć jedzenie jest przyzwoite i miła obsługa). O starym bufecie warszawskim jakieś tęgie pióro powinno napisać coś na kształt małej rozprawy korporacyjnej, aby nie znikł w przestrzeni i czasie, jak wiele fragmentów naszej adwokackiej tożsamości. „Stary bufet” tę adwokacką tożsamość utrwalał zarówno w ciężkich, jak i w lepszych czasach.
Wracając do adw. Maurycego Karniola, po powrocie do Polski uprawiał jeszcze jakąś namiastkę socjalizmu, był radcą prawnym CKW (Centralnego Komitetu Wykonawczego) PPS. Ale jaki to był wówczas „socjalizm” pod komendą komunistyczną, to wiedzą tylko ludzie mego pokolenia. Socjalizm polski, który wyznawał w swoim czasie mecenas Karniol, nigdy już się w Polsce nie odrodził. Była to piękna niepodległościowa formacja, w której przez lata walczył (dosłownie) Józef Piłsudski, zanim wysiadł z tego tramwaju na przystanku „Niepodległość”.
Adwokat Maurycy Karniol odznaczony został za służbę II Rzeczypospolitej, której był współtwórcą, Krzyżem Obrony Lwowa, Krzyżem Legionowym, Medalem Niepodległości, Medalem za Wojnę 1918–1920, Medalem X-Lecia Odzyskanej Niepodległości, odznaką pamiątkową: krzyżem Odcinka Sokół-Macierz – za walki o Lwów. Po śmierci, w dniu 7 grudnia 1958 r. spoczął na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Był w tej samej mierze żołnierzem, jak adwokatem i politykiem.
Spuścizna archiwalna adw. M. Karniola, zawierająca m.in. dokumenty osobiste, artykuły, wykłady, przemówienia, znajduje się w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Należy koniecznie wspomnieć, że adw. M. Karniol przed śmiercią zdążył jeszcze być członkiem Wydziału Wykonawczego NRA (dzisiejsze Prezydium).
Napisano w swoim czasie o tym niezwykłym adwokacie w „Palestrze” we wspomnieniu pośmiertnym: „To co było najbardziej charakterystyczną cechą charakteru Maurycego Karniola, to wyrozumiałość i dobroć dla człowieka, współczucie dla jego nieszczęścia, dla tych chyba wartości był tak szczególnie ceniony i szanowany”.
Ten przekaz sprzed lat niech nam towarzyszy w myślach o warszawskich słynnych adwokatach, z podkreśleniem, że odnosi się on do wszystkich adwokatów polskich. Maurycy Karniol był jeszcze najpierw dzieckiem i obywatelem Lwowa. Walczył zbrojnie o jego przynależność do Polski. To tam, w polskich szkołach i atmosferze wspaniałego Uniwersytetu Jana Kazimierza, ukształtowała się osobowość Maurycego Karniola.